Paulina z trudem panowała nad
drżeniem rąk. Bohaterowie kręcili się wokół niej powodując przy tym mały harmider.
- Po prostu bądź sobą –
powiedziała łagodnie Lily, wygładzając jej ciemny płaszcz. – To będzie wszystko
dobrze.
- Ale bez przesady – dodała
szybko Abby. – Nie odkrywaj od razu wszystkich kart. Mogliby by się wystraszyć.
- Nie wiem, czy chcę tam wejść
– wymamrotała Paulina i skrzywiła się, kiedy Charlie połaskotała ją pędzlem do
pudru w oczy. – Ja chyba tego nie chcę…
- Weź się w garść, jeśli
zobaczą twoją słabość wykorzystają to – powiedział stanowczo Remus. – A wtedy
wejdą ci na głowę. To twoja szansa. Musisz być twarda. Musisz im pokazać, kto
tu rządzi.
- Tak jak z wami? – spytała z
nadzieją Paulina.
- Bardziej – zadecydował po
chwili wahania Syriusz. – Zdecydowanie bardziej, zmiażdż ich.
- Syriusz!
- A jeśli ich nie polubię jak
was? – zapytała piskliwie Paulina, skubiąc skórki. – A jeśli okażą się okropni?
- Napisałaś z nimi kilka
stron, uwielbiasz ich – przypomniała Lauren.
- Mogę zmienić zdanie. Jak z…
wiecie czym – mruknęła.
- Nic dziwnego, tamci my
jesteśmy okropni – prychnęła Lily. – Wiem, że nie zawsze się dogadujemy, ale
żeby kazać mi z nim…
Spojrzała z odrazą na
Syriusza, który z trudem starał się pokazać, ze ma odmienne zdanie na ten
temat.
- No wiesz, zawsze… Dobra, nie
umiem – poddał się. – Wolałbym znów katować się z Lauren.
- Dzięki, zawsze miło usłyszeć
dobre słowo od byłego – zakpiła Lauren. – Będzie dobrze. Są w porządku. Po
prostu tam idź i… No wiesz.
- A jeśli oni nie polubią
mnie? – zapytała nagle z przerażeniem Paulina.
Bohaterowie wymienili między
sobą spojrzenia i Paulina miała wrażenie, że kłócą się między sobą w milczeniu.
W końcu James odchrząknął.
- To by było dziwne, gdyby cię
lubili – powiedział w końcu. – Skoro wrócili po tym co widzieli tu ostatnio,
nie masz się czym martwić.
Paulina kiwnęła głową i
ruszyła w stronę drzwi, prowadzących z przedsionka do pokoju. Zatrzymała się,
odwróciła do bohaterów, którzy ścisnęli się w tłumek, uśmiechnęła niepewnie a
potem odetchnęła głęboko i przywołała na twarz pewny wyraz.
- Życzcie mi powodzenia –
powiedziała i nacisnęła klamkę. – Lauren, ani mi się waż za mną iść – dodała
ostro i usłyszała westchnięcie.
- Tylko cię sprawdzałam, tak
trzymaj – usłyszała za plecami. Weszła do środka i zamknęła za sobą drzwi.
Panowała złowroga cisza.
Paulina krążyła po pokoju, przyglądając się kolejno bohaterom. Nie chodziło o
to, że tego potrzebowała – budowała niezbędne napięcie a wiedziała, że nic
bardziej nie denerwuje ludzi jak złowrogie krążenie przed przerażającą
przemową, której jeszcze nie wymyśliła.
- Jest kilka zasad –
powiedziała w końcu stanowczym głosem, zatrzymując się. – Ja ustalam zasady. Ja
piszę, wtedy kiedy ja chcę i co ja chcę. Jasne?
Milczenie.
Paulina spojrzała po nich
złowrogim w swoim mniemaniu spojrzeniu.
- Wy nie macie nic do gadania
– kontynuowała. – Nie przeszkadzacie mi jeśli mam sesję i się uczę. Nie
śpiewacie głupich piosenek jak kuję fonetykę, nie włączacie Worda dzień przed
egzaminem, nie chodzicie za mną na
zajęcia i nie budzicie w środku nocy.
- Dlaczego mielibyśmy to
zrobić? – zapytał James, ale szybko umilkł pod wpływem spojrzenia Pauliny.
- Nie toleruję
niesubordynacji. Chcecie happy end, słuchacie co mówię – kontynuowała. – W
przeciwnym razie… Zniszczę was – powiedziała ostro. – Widzieliście moich
poprzednich bohaterów. Potrafię być wrzodem na tyłku. Pytania?
Wszyscy podnieśli ręce.
Paulina spojrzała na Lily.
- Tak?
- Co to za obłoczki? –
zapytała, wskazując na kilka obłoczków tuż obok siebie.
- Twoje koleżanki – wzruszyła
ramionami Paulina. – Będą kiedyś. Może. Nie mam jeszcze koncepcji. Coś jeszcze?
To wy się poznajcie, a ja idę spać – zadecydowała i wyszła z pokoju bez
czekania. Pokazała kciuki do góry bohaterom i wyszła w stronę łazienki. Kiedy
dobiegł ich dźwięk lecącej wody, bohaterowie wydali z siebie okrzyki radości.
- No – zatarł ręce Syriusz i
spojrzał z łobuzerskim uśmiechem na nowych, którzy rozmawiali cicho tam gdzie
zostawiła ich Paulina. – To kiedy zaczynamy proces demoralizacji?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz