Cztery.

 - No dajcie spokój, przecież przeprosiłam – jęknęła nosowym głosem. Sięgnęła po chusteczkę higieniczną. – Cztery razy. Przecież widzicie sami, że jestem bardzo chora.
- I niby jak nazywa się twoja choroba? Pamiętniki Wampirów? – zakpił James, patrząc na nią buntowniczym spojrzeniem. Czerwona od gorączki twarz Pauliny spłonęła rumieńcem.
- Nie, tak się składa, że nie! Już dawno skończyłam oglądać Pamiętniki! Mam infekcję wirusową!– powiedziała ze złością, a potem dodała ciszej. – I oglądałam Pretty Little Lairs
- Po raz kolejny nas olewasz – wypomniała ze złością Lily. – Pewnie nawet nie pamiętasz, które to były!
- Pamiętam! – krzyknęła Paulina i natychmiast dopadł ją kaszel. Przez chwilę patrzyli z tak samo naburmuszonymi minami, aż w końcu Abby nieco zmiękła i zrobiła krok w jej stronę.
- Więc wysoką masz gorączkę? – spytała niby od niechcenia.
- Nie specjalnie – opowiedziała. – Mogłoby być gorzej… Ale i lepiej.
- Przepraszam was, naprawdę – dodała po chwili ciszy. – Od kilku dni jestem ledwo żywa, nie macie pojęcia, jak wstyd mi, że zapomniałam o tym o waszych czwartych urodzinach, ale miałam problemy z zapamiętaniem tego, gdzie położyłam termometr! Próbowałam smażyć naleśniki bez mąki…
- To nie oznacza, że nie jesteśmy źli…

Okej, kochani, mea culpa, znowu. Pochorowałam się, od kilku dni walczę z gorączką, kaszlem, okrutnym katarem i diabli wiedzą czym jeszcze, i przyznaję, że zupełnie zapomniałam. Dwa dni temu, 24 lutego, minęło cztery lata odkąd pojawił się tutaj pierwszy rozdział. Jest mi tym bardziej wstyd, że ze wszystkiego co dotąd napisałam, to właśnie za tą bandą wariatów, tęsknię najbardziej i planowałam, że… No sama już nie wiem co. Dałam radę napisać ten krótki fargemnt chyba tylko dlatego, że proszki przeciwgorączkowe zaczynają właśnie działać i chłodny prysznic na moment otrzeźwił mój nieżywy mózg.
To, co macie niżej, powstało kilka tygodni temu, pod wpływem krótkiej chwili. Zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę nigdy nie napisałam nic co pokazałoby, jak Eddie stał się Eddiem. Akcja dzieje się 1 września 1976 roku, czyli tego samego dnia, na tym samym peronie, na którym cztery lata temu poznałyście po raz pierwszy bohaterów tej histori :) To nie dużo, ale liczę na łagodne traktowanie ze względu na moją małą niedyspozycję...

Chris rozejrzał się zaniepokojony po peronie. Staną na palcach, próbując dostrzec znajomą czuprynę ciemnych włosów, wystającą nad tłumem.
- Powinniśmy wsiadać – usłyszał zatroskany głos. Spojrzał roztargniony na Lauren, która położyła dłoń na jego ramieniu. – Nic mu nie jest, pewnie jest dawno w pociągu i katuje ludzi swoim wrodzonym optymizmem. Znasz go, to Eddie.
- Idź, rozejrzę się jeszcze – powiedział Chris, zmuszając się do uśmiechu. – Zobaczymy się potem.
- Poszukam Lily – odpowiedziała po chwili wahania Lauren, ucałowała chłopaka w policzek i pobiegła w stronę barierki. Chris zmarszczył brwi.
Jeszcze kilka tygodni temu nie przejąłby się nieobecnością przyjaciela i spokojnie czekał na niego w ich stałym przedziale. Teraz jednak wszystko się zmieniło – przez dwa miesiące Chris nie dostał od przyjaciela żadnej wiadomości.  Pamiętał kiepską formę, w jakiej Eddie był przed wakacjami. Pamiętał swoją bezradność wobec stanu, w jakim się znajdował i to, że jednym co mógł zrobić to pozwolić mu na spokojnie poradzić sobie z własnym rozczarowaniem. Teraz zaczynał wątpić, czy zrobił dobrze, zostawiając samego.
Z rozmyślań wyrwało go nawoływanie konduktora. Rzucił ostatnie spojrzenie na peron, na którym teraz zostali już prawie wyłączenie dorośli i ruszył w stronę pociągu.
Wybiła jedenasta.

Przedostanie się przez zatłoczony korytarz  zajęło mu kilka minut. Uczniowie kręcili się po korytarzach, witając ze sobą po wakacjach. Kilka razy zatrzymywali go znajomi, zadając ciągle te same pytanie, na które nie był w stanie odpowiedzieć.
Zatrzymał się przed drzwiami przedziału. Poczuł się nieswojo na myśl o tym, że Eddiego mogłoby nie być w środku.
Niby dlaczego miałoby go tam nie być?, zapytał cichy głosik w jego głowie. W momencie w którym sięgał do klamki, drzwi otworzyły się z impetem i ktoś złapał go za przód koszuli, po czym bez ostrzeżenia pociągnął. Chris zrobił wymuszony krok w przód, a jego stopa zahaczyła o próg. Legł przed siebie, upadając na coś miękkiego.
- Ał – usłyszał stłumiony krzyk. – Ja też się cieszę, że cię widzę, ale to lekka przesada, przyjacielu.
- To się dopiero nazywa czułe powitanie – dobiegł go rozbawiony głos. – Widzisz Eddie, a tak się martwiłeś, że będziesz mieć problemy ze znalezieniem odpowiedniej osoby.
Kilka osób roześmiało się do rozpuku. Chris uniósł się na rękach i spojrzał na roześmianą od ucha do ucha twarz Eddiego. Okulary zsunęły mu się na brodę, a z nosa w który uderzył czołem Chris sączyła się krew.
- Co się z tobą działo przez całe wakacje, cholery kretynie? – zdenerwował się Collins, przypominając sobie o tygodniach milczenia. – Na listy się odpisuje!
- Pierwsza kłótnia kochanków – wyszeptał konspiracyjnym szeptem Matthew Donnely. – To na pewno będzie burzliwy związek.
- Ale jaki namiętny.
- O czym wy mówicie? – spytał Chris, podnosząc się z podłogi i pomagając wstać przyjacielowi. Eddie otarł wierzchem dłoni nos, podczas gdy reszta Krukonów wybuchła śmiechem. -  I co się z tobą diabła działo!?
- Przechodziłem wewnętrzną przemianę – oznajmił z dumą Eddie, wypinając pierś. – Postanowiłem zostać biernym homoseksualistą z wyboru!
Chris potrzebował dłuższej chwili, żeby doszło do niego to, co usłyszał.
- Co?
- Zostaję homoseksualistą z wyboru – powtórzył Eddie. Z wrażenia Chris przysiadł. Sądząc po reakcji reszty przedziały, przed przybyciem Chrisa Eddie zdążył się już podzielić rewaluacjami. – Biernym.
- To bardzo ważne, słuchaj uważnie – powiedział szybko Nate, zachowując zadziwiającą powagę. – Bierny to znaczy nie aktywny.
- To filozofia życia – dodał Eddie. – Świetlista ścieżka, wolna o tych podłych istot, które zaślepiają nam piękno tego świata.
- Czyli kobiet – wyjaśnił szybko Matt. – Ścieżka wolna od kobiet.
- Was wszystkich popierdoliło? – spytał oszołomiony Chris, patrząc uważnie na kolegów. Wymienili spojrzenia.
- Nie, dlaczego? – spytał Eddie.
- Powinieneś go wysłuchać – stwierdził Nate, który teraz miał nieco problemu z zapanowaniem nad śmiechem. – On naprawdę dobrze gada.
- Mam dziewczynę!
- Szczegół techniczny – powiedzieli chórem. Chris z westchnięciem opadł na oparcie siedzenia.





2 komentarze:

  1. Wszystkiego najlepszego z okazji czwartych urodzin! Mam nadzieje, że cała banda za bardzo się nad Tobą nie znęcała ;) Chwila, kiedy Eddie został homoseksualistą z wyboru - zaiste, godne zapamiętania :) Nie dostaniesz opierdzielu za to, że tak krótko, tylko dlatego, że jesteś chora! Więc przesyłam zdrowotne uściski i napisz coś jeszcze! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rewelacyjny blog, choć ja nigdy nie lubię tych momentów kiedy już blisko do śmierci Lilly ( nigdy nie wiem czy dobrze to piszę ) i Jamesa. Dla mnie jeden z najlepszych blogów o HP w internecie. Jeśli bywasz czasem tutaj lub na gg to chętnie zadałbym Ci kilka pytań bo mi zaimponowałaś

    OdpowiedzUsuń