Eh, cóż tu dużo gadać :D Udzieliła mi się atmosfera końca
świata i po prostu musiałam to napisać :D Wybaczcie mi proszę ;)
20 grudnia 2012 r.
Panowała leniwa atmosfera przedświątecznych ferii. Paulina w
swoim sweterku z Mikołajem przewracała leniwie strony czasopisma, popijając
herbatę z kubka, który kiedyś ukradła Hagridowi. Za oknem prószył śnieg nadając
scenerii jeszcze bardziej świątecznego nastroju.
Kiedy sięgnęła po świeżo upieczone ciasteczka, drzwi
otworzyły się z hukiem i wpadli przerażeni bohaterowie.
- Koniec świata! Jutro koniec świata! – zawołał James,
machając jej przed nosem najnowszym wydaniem nieznanego jej tabloidu.
- Sądziłam, że ostatnio to wyjaśnialiśmy, nie będzie
końca świata – powiedziała spokojnie Paulina, nie zaszczycając dłużej
spojrzeniem trzymanej przez Jamesa gazety.
- No tak, ale tutaj piszą…
- Jest napisane – przerwała odruchowo Paulina. – Końca
świata nie będzie. Moglibyście dorosnąć, kto w to wierzy?
- Wszyscy! – zawołał Syriusz, bowiem James strzelił
focha. – Jutro koniec świata, trzeba się jakoś przygotować i…
- Co zrobisz przez dwadzieścia cztery godziny? – spytała
zrezygnowana Lily, tuląc do piersi śpiącego Harryego. – Powinniśmy zużytkować
pozostały nam czas z sobą i…
- Ja nie mam zamiaru go marnować – oznajmiła Lexie. –
Jest wiele rzeczy, które od zawsze chciałam zrobić i parę spraw, które muszę
uporządkować.
- To się źle skończy – zanitowała w rytmie cichej nocy
Paulina, ale nikt jej już nie słuchał.
- Lexie ma absolutną rację – zgodził się Syriusz, a James
nadal obrażony uniósł lekko głowę zainteresowany.
- Sam nie wiem, czy to dobry pomysł – zastanowił się na
głos Remus.
- Mogę wtrącić? – spytał Eddie, a wszyscy zamilkli i
zwrócili się w jego stronę. Paulina odłożyła Niezbędnik Inteligenta i również spojrzała na Eddiego, który
odchrząknął i podjął. – Stanęliśmy przed kolejnym wielkim wyzwaniem. Naszym
życiom… Nie, nie tylko naszym, całej ludzkości, grozi zagłada. Któż wie, ileż
ziarna prawdy jest w tej apokaliptycznej wizji? Być może naprawdę już jutro
nadejdzie kres naszego istnienia, jest jednak szansa, że to tylko wyssane z
palca brednie mające na celu wyniszczenie prostych ludzi przez wielkie koncerny
– Paulina pokiwała głową dumna, że Eddie wyciągnął takie wnioski. Jej duma trwała jednak bardzo krótko. – Nie
bójmy się jednak przyznać, że tym biegu dnia codziennego możemy nie dostrzegać
znaków dawanych nam przez wszechświat. Jeśli świat naprawdę ma się jutro
skończyć, a wszystkie znaki na ziemi i niebie na to wskazują, poświećmy
pozostały nam czas na spełnianie naszych wielkich, małych marzeń głęboko
skrywanych w sercu a zwłaszcza tych, na które na które nie mieliśmy odwagi się
zdecydować! Kiedy jeśli nie teraz mamy je spełnić, odejdźmy z tego świata
wolni, stawmy czoła zagładzie z uniesionymi głowami nie żałując niczego!
Zapadła cisza.
Paulina patrzyła przerażona, jak wszyscy podrywają, klaszczą i gratulują
Eddiemu a potem nagle została z Harrym na kolanach, ciastkiem w ręku i
przeczuciem, że to się nie może dobrze skończyć.
Pół godziny później, kiedy Harry drzemał w drugim pokoju,
Paulina odstawiła kubek z herbatą na biurko i w zamyśleniu spojrzała przez
okno. Martwiła się co też do głowy może przyjść jej bohaterom. Sama ich
stworzyła, kreowała od samego początku i wiedziała, jak pokręcone psychiki
posiadali, a jednak nie była wcale pewna, co strzeli im do tych pustych głów.
Zaczęła nawet rozważać wszczęcie poszukiwań, kiedy drzwi otworzyły się i do
pokoju wpadła Lexie
- O, dobrze, że jesteście martwiłam…
- Masz może pożyczyć kostium kąpielowy? – spytała Lexie
rozglądając się dookoła.
- W szufladzie… Po co ci?
- April chce nurkować – powiedziała Lexie podchodząc do
szuflady i grzebiąc w niej zawzięcie.
- Nie umie pływać – przypomniała zszokowana Paulina.
- Ale chce nurkować – stwierdziła krótko Lexie. – Pomogę
jej, a potem ona pójdzie ze mną skakać na bungee..
- W Lublinie nie ma....
- Wystarczy most i trochę linki – wzruszyła ramionami
Lexie i wybiegła z pokoju. Paulina przez chwilę się wahała aż w końcu wybiegła
za nią krzycząc w niebogłosy. Na klatce schodowej wpadła na Chrisa i Eddiego.
- Dobrze że jesteś, mam coś do powiedzenia – odezwał się
Chris. – Uważam, że manipulujesz naszymi życiami, czerpiesz niezdrową radość z
zadawania nam wszystkim cierpienia, jesteś sadystyczną, chorą na umyśle
psychopatką i gdyby jutro nie był koniec świata, zaleciłbym ci dobrego
psychiatrę!
- Uporządkowuje swoje sprawy – powiedział Eddie.
- I to ja wyłamałem ci Shift!
- Przez ciebie wymieniałam całą klawiaturę! – wrzasnęła
Paulina ale Chris pobiegł na zewnętrz. – Palant… O cholera, Syriusz! Nie
dobrze, nie dobrze… Pilnuj go – powiedziała do Eddiego. - Nie może znaleźć Syriusza szybciej niż ja… -
pomyślała o wyłamanym klawiszu. – A może niech go znajdzie… Nie, nie! Pilnuj
go, bo prawdziwa zagłada będzie wtedy, jeśli Syriusz się dowie…
- O czym?
- Nie twój interes. Pilnuj Chrisa, ja idę ratować April.
Dogoniła Lexie tuż przed wejściem na pobliską pływalnię.
Pospiesznie zapłaciła za wejściówkę i wpadła na opustoszałą salę z basenem,
gdzie były już i Lexie i April.
- To zły pomysł! – zawołała do dziewczyn, ślizgając się
na mokrej posadzce. – Nie potrafisz pływać!
- Najwyższy czas, by się nauczyć – stwierdziła April,
poprawiając kolorowy czepek. – Jestem gotowa.
- To…
Urwała, bowiem April nasunęła na nos okularki do
nurkowania a Lexie wdzięcznie pchnęła ją do basenu. Rozległ się plusk wody a
Steward poszła na dno. Lexie spojrzała rozanielona na wodę.
- Zawsze chciałam kogoś utopić!
- Twoją chorobą psychiczną zajmę się później – obiecała
Paulina biegnąc po koło ratunkowe. – Co za banda kretynów…
- Zepsułaś zabawę – westchnęła Lexie, kiedy Paulina
pomogła wydostać się April na powierzchnię. Steward zakaszlała, popluła trochę
wodę i uradowana oznajmiła.
- Widziałam babunię!
- Błagam, nie róbcie żadnych głupot… Muszę znaleźć
Syriusza, nim zrobi to Chris – westchnęła zrezygnowana Paulina, kiedy Lexie i
April wybiegły z pływalni. – Gdzie bym poszła, gdybym była zdesperowanym,
upartym ryzykantem z perspektywą nieuchronnego końca…
Kiedy wyszła z budynku, od razu rzucił się jej w oczy
niepokojący widok. James zaczepiał kolejno mijających go mężczyzn, mówił coś i
patrzył zrezygnowany jak przerażeni odchodzą od niego, przyspieszając kroku.
- Gdzie jest Syriusz? – spytała Paulina biegnąc w jego
stronę. – Co ty w ogóle robisz?
- W obliczu nadchodzącej apokalipsy, zdecydowałem że
należy spróbować czegoś nowego… Niestety, strasznie trudno o biernego
homoseksualistę z wyboru, bardzo…
- Na… Co proszę? Nie, ty też? – jęknęła. – Przynajmniej
nie ryzykujesz życiem… Nie widziałeś Syriusza? Gdzie Lily i reszta?
- Lily wspominała coś skrytych fantazjach, Lexie i April
poszły skakać z mostu… Remus zdaje się postanowił zreformować ustrój polityczny
a Chrisa widziałem ostatnio, kiedy mówił…
- Tak wiem, widziałam go – powiedziała szybko Paulina
rozglądając się dookoła z niepokojem. – Czyli nie wiesz, gdzie jest Syriusz?
- Niestety nie… Eddie nigdy nie wspominał, że to takie
trudne – westchnął James i popędził ulicą, zaczepiając kolejnych nieznajomych.
Paulinę jęknęła, sięgnęła do kieszeni po komórkę, chcąc
ściągnąć Gienia i Wenę na pomoc. Telefonu nie było. Przeklinając pod nosem
pobiegła szybko do domu i zatrzymała się jak wryta w progu. Lily i April
siedziały w zupełnej ciemności, w około nich porozstawiane były świeczki i
mamrotały coś w nieznanym jej języku.
- Co… Co wy robicie? – zapytała zszokowana. April
podniosła głowę i oznajmiła konspiracyjnym szeptem.
- Sean spirytystyczny. Lily zamierza opieprzyć Lauren, a
ja chciałabym porozmawiać z Maddie.
- Rozmawiać? Opieprzyć? Po co? Skoro ma być koniec świata
i tak zginiemy... – zauważyła Paulina, nieopatrznie przyznając iż koniec świata
nastąpi. Zmęczenie powoli zaczynało ją dopadać a rozsądek opuszczać. Po
świątecznym nastroju nie było śladu.
- Nie znamy stanowiska życia wiecznego do apokalipsy,
lepiej nie ryzykować – powiedziała Lily.
- Wydawało mi się, że James mówił coś o romansie a ty…
Nie miałaś skakać z mostu z Lexie?
- Eddie z nią jest – powiedziała spokojnie April. –
Zamierzam przyznać się Maddie do swoich uczuć względem Remusa, powinna o tym
wiedzieć…
- Czekaj, jak to jest z Lexie!? Miał pilnować Chrisa! –
wrzasnęła Paulina i nie czekając na odpowiedź pobiegła do swojego pokoju po
telefon.
BIIIIIIIIP!
- Co robisz,
kretynie!?
- Kto ci dał prawo
jazdy!?
- Debilu, rusz się!
Mając niejasne przeczucie, że awantura na zewnątrz ma coś
z nią wspólnego, Paulina podbiegła do okna i pobladła. Syriusz wyjrzał przez
okno żółtego nissana i pomachał do niej
radośnie. Samochód stał w poprzek wąskiej uliczki na której mieszkała,
tarasując całą jezdnię. W około niego zgromadzili się wszyscy jej sąsiedzi.
- SYRIUSZ, DEBILU CO ROBISZ!?
- Zawsze chciałem nauczyć się jeździć! Fantastyczne masz
auto! Nie mogłem tylko znaleźć kluczuków…
- BO TO NIE JEST MÓJ SAMOCHÓD, IDIOTO!
- Ups… - wyrwało mu się i szybko wysiadł z auta. – W
takim razie przepraszam.
I odszedł rześkim krokiem wzdłuż ulicy. Paulina patrzyła
z rozdziawioną buzią na zatarasowaną uliczkę, kiedy jej telefon niespodziewanie
zadzwonił. Odebrała.
- Lexie?
- Musisz nad odebrać z komisariatu… mugolscy policjanci
nie dadzą sobie nic wytłumaczyć…
- Chcecie apokalipsy, będziecie ją mieć – warknęła
Paulina rozłączając się i wyszła z domu trzaskając drzwiami.
- Jesteście nieodpowiedzialni, naiwni… Kiedy policja się
was pyta, co robicie z liną na moście, mówcie, że łowicie ryby albo… nie wiem,
cokolwiek a nie, że skaczecie na bunnge! – mówiła Paulina do Lexie i Eddiego,
wprowadzając ich do domu. – Naprawdę ze wszystkich głupot… Co jest?
Zatrzymała się słysząc krzyki dochodzące z jej pokoju.
Nagle otworzyły się drzwi i wypadł z nich wściekły Syriusz. Jęknęła.
- Czy ty wiesz, CO on zrobił!?
- Domyślam się…?
Syriusz wytrzeszczył oczy. Paulina przełknęła ślinę i
odwróciła się do Eddiego i Lexie.
- Ani mi się ważcie stąd ruszyć... To ile ci powiedział
ten kretyn? I gdzie jest, bo chciałabym go zabić?
- TY wiedziałaś!?
Paulina zawahała się przez chwilę.
- Może dam ci kluczyki do naszego samochodu? Bardzo miłe
autko, przy odrobinie szczęścia zabijesz się przed apokalipsą i oszczędzisz jej
kłopotu…
- TY to zrobiłaś?!!?!
- W pewien nieznaczący sposób, mogłam się przyczynić do
tej małej…
Nie zdążyła nic powiedzieć bo do domu wpadła Lily.
- Ty! – zawołała do Syriusza. – I ty – wskazała na
Eddiego. – I może jeszcze ty – dodała po chwili wahania do April. – Ze mną, do
łóżka, już.
Pchnęła ich do pokoju Pauliny i zamknęła drzwi. Po chwili
drzwi się otworzyły i wyszedł James i Chris z nieco przerażonymi minami.
- Kamikadze z ciebie – powiedziała cicho Paulina do
Chrisa, który odwrócił się do drzwi i wrzasnął.
- Ale ja nie powiedziałem jeszcze wszystkiego!!!
- Boże, dlaczego ja nie mogłam sobie stworzyć normalnych
bohaterów – jęknęła Paulina, kiedy drzwi od jej pokoju otworzyły się i wypadła z
niego przerażona April.
- Daj spokój, jest przecież koniec świata! – usłyszeli
wrzask Lily, kiedy za April wybiegł Syriusz i Eddie. Chris natychmiast do nich
ruszył. Black przez chwilę się wachał a potem czmychnął z powotem do pokoju
gdzie była Lily.
Paulina była już pewna, że właśnie szykuje się największa
katastrofa w jej życiu i bynajmniej nie chodziło o apokalipsę. Nie widząc
innego wyjścia, szarpnęła za drzwi od łazienki i zgłupiała, widząc siedzacą w
brodziku zapłakaną Charlie i Abby, która usiadła na pralce.
- A wy co? Marzyłaś żeby cię odwirować? A ty pewie
próbujesz narąbać się żelem pod prysznic?
- Charlie trochę sobie nie radzi – powiedziała z wyrzutem
Abby. - Perspektywa końca świata trochę
ją przerosła i ma małego dołka… Jeśli nie zamierzasz mi pomóc, wyjdź proszę…
- Dzięki bogom, że ty jedna jesteś normalna – Paulina z
wdzięcznością objęła Abby. – Oni są wszyscy szaleni.
- Zbyt krótko z tobą żyję, żeby aż tak mi odbiło –
wzruszyła ramionami Abby i szybko poderwała się, widząc jak Charlie próbuje udusić się wężykiem od
prysznica. Paulina westchnęła cicho i postanowiła, że spróbuje odciągnąć
napaloną Lily od reszty, nim naprawdę wydarzy się jakaś tragedia.
21 grudnia 2012 r.
- Rozumiem, że możecie czuć się trochę zdezorientowani –
podjęła spokojnie Paulina patrząc po wszystkich zmęczonym spojrzeniem. – Ale w
ciągu ostatnich dwudziestu godzin chyba troszkę przesadziliście… Zatraciliście
granice… Remusie, próba przeniknięcia do sejmu i chęć reprezentowania praw
wilkołaków była bardzo szlachetna ale dość nierozsądna… (- Ktoś w końcu
powinien się tym zająć, to niedopuszczalne, że tak zaniedbuje się niższe warsty
społeczeństwa jakim są mieszańcy!) Chris, rozumiem że miałeś ciężkie dwa lata,
ale nie musiałeś każdemu mówić co czujesz i zdradzać wszystkich swoich
przewinięć… Mam nadzieję, że szybko wrócisz do zdrowia… (- Chcę opuścić ten
świat z czystym sumieniem, nie w zakłamaniu… ) Syriusz, wiem, że ostatnio
miałeś mało możliwości żeby najpierw działać, potem myśleć a na końcu żałować,
wierzę, że samotne ojcostwo jest trudne, ale kradzież samochodu była bardzo
nieodpowiednia, i ten karambol… Ponad to nie sądzę, że dobrym pomysłem… Nie
wypowiem się na temat twojej wizyty w burdelu, ale pamiętaj żeby się przepadać…
(- To nie był burdel, tylko klub nocny, i ja zawsze chciałem nauczyć się prowadzić,
nie moja wina, że to nie było twoje auto….) Lexie, przerażają mnie twoje
skłonności… we wszystkich aspektach. Pamiętaj, że wrzucanie ludzi do wody nie
jest zawsze dobrym rozwiązaniem… ( - Wiedziałaś, co stwarzasz, po za tym April
sama chciała…) Eddie, to szlachetne, że chciałeś pomóc bliskim, ale wdawanie
się w bójkę z policjantem… Sądziłam, że jesteś bardziej rozsądny… ( - Nie moja
wina, że nie wierzy w koniec świata… ) Lily, nie miałam pojęcia, że twoje
rządze są aż tak nie pohamowane. I nie życzę sobie więcej czarnej magii w moim
salonie, jeśli zechcesz następnym razem zrobić awanturę Lauren, że dała się
zabić, powiedz, napiszę to dla ciebie. ( - Chciałam tylko romansu, ile czasu
można żyć w jednym związku!? ) April… Nie miałam pojęcia, że drzemie w tobie aż
tak silna potrzeba… Krzywdzenia siebie…. ( - Zawsze krzywdziłam innych, teraz
moja kolej!) James, zaczepianie obcych mężczyzn i pytanie ich o preferencje
seksualnie jest nieodpowiednie… Liczę, że więcej to tego nie wrócimy… ( -
Reprezentuje słuszne idee, sądziłem, że uda mi się kogoś przekonać… ) Charlie… Wierzę, że nie lubisz Lily, ale
bieganie za nią z siekierą to chyba lekka przesada… Lepiej było siedzieć w brodziku… ( - Sama
kazałaś mi z niego wyjść!) Abby… dziękuje, że chociaż ty zachowałaś się
normalnie! To było ciężkie dwadzieścia godzin, długo będziecie do siebie
dochodzić, ale mam nadzieję, że szybko o tym zapomnimy…
- Pewnie – powiedział James. – Koniec świata dwie
godziny!
- Eh – westchnęła Paulina. Rzuciła się na łóżko, sięgnęła
po czasopismo i zdecydowała się już nic więcej nie robić.
- … i naprawdę, bardzo, bardzo przepraszam cię za każdy
zwalony na twoją głowę przedmiot, za te wszystkie szturchnięcia i kopnięcia i
za ten jeden raz, kiedy omal nie wpadłeś przeze mnie pod autobus…
- … to był dla mnie zaszczyt, że dla ciebie przestałem
być homoseksualistą z wyboru i bardzo dobrze wspominam każdy raz, kiedy mnie
obrażałaś…
- … przepraszam, że cię upiłam i wykorzystałam…
- … przykro mi, że odbiłem ci dziewczynę, nawet jeśli ty
potem zrobiłeś to samo…
- … będzie mi brakowało pecha…
- … przepraszam, że ciągle ci dokuczałam…
- … wybacz, że goniłam cię z siekierą….
- Boże, ale wy marudzicie, nie będzie końca świata!
- Wybaczamy ci wszystkie krzywdy, które nam zrobiłaś.
- Tak, wybaczamy!
Paulina przewróciła oczami. Od dwóch godzin była
świadkiem przepraszania się za wszystkie swoje grzechy, ckliwych pożegnań i
łez. Dochodziła dwunasta.
- Uwaga, została nie cała minuta!
Jeden…
- … będzie mi was brakowało…
Dwa…
- … bardzo żałuję,
że umówiłam się z tobą dopiero w szóstej klasie i że przez tyle czasu uważałam
cię za wrzód na tyłku…
Trzy…
- … powinniśmy częściej chodzić z sobą na piwo…
Cztery…
- … Charlie ma na imię Grace…
Pięć…
- … Chris moczył się do szóstego roku życia…
Sześć…
- … jesteś zołzą…
Siedem…
- … nie przepadam za twoją babką…
Osiem…
- Ile razy mam mówić, nie będzie końca świata!
Dziewięć…
- … Łapo, kiedy ty masz właściwie urodziny?*
Dziesięć…
- … James? Gdzie jest Harry?
Od jedenastu do pięćdziesięciu trzech…
- … może powinniśmy mieć szampana?
Pięćdziesiąt cztery…
- … Kocham was wszystkich!
Pięćdziesiąt pięć…
- … tylu rzeczy jeszcze nie powiedziałam…
Pięćdziesiąt sześć…
- Ale wy jesteście głupi…
Pięćdziesiąt siedem…
- … wspaniale było was znać…
Pięćdziesiąt osiem…
- … to było cudowne życie…
Pięćdziesiąt dziewięć…
- … żegnajcie!
Sześćdziesiąt!
Paulina spojrzała na bohaterów i pokręciła głową. Stali
pośrodku pokoju wtuleni w siebie, z zaciśniętymi oczami. Przez chwilę żadne z
nich nie śmiało się poruszyć, aż w końcu powoli otworzył oczy James.
- Mówiłam – powiedziała z satysfakcją Paulina.
- … już po wszystkim?
Zdezorientowani rozejrzeli się dookoła i po chwili
kłopotliwej ciszy, wymamrotał Eddie.
- Nie chcę dramatyzować, ale w obliczu wydarzeń ostatnich
dwudziestu czterech godzin… Chyba mamy problem.
A na sam koniec, życzę wszystkim zdrowych, wesołych,
przyjemnych świąt w miłej atmosferze :)
* Jest to odnośnie fragmentu, który miałam napisać ale
jakoś tak wyszło, że nie mogłam się zebrać. Wena stwierdziła jednak, że zrobi
wam prezent i tak oto, znajduje się on poniżej J
4 stycznia 1980 r.
Zatrzymali się przed wejściem na cmentarz i spojrzenia
wszystkich padły na Lily. Rudowłosa pokiwała głową, że wszystko jest w porządku
i przeszli przez bramę.
- Syriusz… ja tu poczekam – powiedziała cicho Abby, a kiedy
Black uniósł brwi, dodała. – Nie znałam jej, lepiej będzie jak zostanę…
- To nie powinno trwać długo – zapewnił ja po chwili
wahania i dogonił przyjaciół, którzy zgromadzili się w milczeniu przy nagrobku.
Zapadła cisza.
Przez pewien moment milczeli, wpatrując się w grób, potem
jednak stopniowo każdy odwracał wzrok na drzewa, niebo bądź wszystko inne,
tylko nie nagrobek. W końcu nawet Lily przestała myśleć o przyjaciółce i
zapatrzyła się na swoje dłonie. Nikt nie miał odwagi przerwać ten dziwnej,
niezręcznej ciszy.
- Wiecie… że w niektórych rejonach wschodniej Europy jest
zwyczaj, by biesiadować ze zmarłymi przy ich grobie? – zapytała nagle Charlie,
sama nie do końca pewna, dlaczego o tym wspomina. Wszyscy spojrzeli na nią
zaskoczeni.
- Sugerujesz, że następnym razem mamy przynieść Ognistą i
tort? – spytał powoli James, a Charlie zamyśliła się przez chwilę.
- Nie wygląda to dokładnie w ten sposób… Po za tym, to
chyba coś w rodzaju obrządku...
- Nie wydaje mi się, by jej to odpowiadało – stwierdził
Chris po chwili milczenia.
- Tak tylko o tym wspomniałam, żeby podkreślić jak dziwne
zwyczaje panują w innych kulturach…
- Lepsze to, niż wydłubywanie mózgu przez nos po śmierci –
oznajmiła Lexie, a wszyscy pokiwali w milczeniu głowami.
- Niektórzy Indianie* dosypują prochy zmarłych do zupy –
powiedziała Charlie. – Nie wiem dlaczego o tym wspominałam….
- To dość ciekawe… - powiedziała cicho Lily, a pozostali przytaknęli
głowami w milczeniu. – Chyba czas wracać…
- Absolutnie tak – zgodził się James a reszta w obawie iż
Charlie przypomni sobie coś równie makabrycznego, odwrócili się i popędzili w
stronę wyjścia z cmentarza, gdzie czekała na nich Abby.
Abby zatrzymała się i poczekała, aż jej Syriusz się z nią
zrówna. Wracali do ośrodka, dyskutując zawzięcie na najróżniejsze tematy.
- Nie zmarzłaś? – zatroszczył się, kiedy zostali na końcu
i nikt nie mógł ich podsłuchać.
- Nie, wszystko w porządku… Słuchaj, tak sobie pomyślałam…
Kiedy masz urodziny?
Syriusz zmieszał się.
- A co to za różnica?
- No, ty już wiesz kiedy są moje, więc dobrze byłoby
gdybym wiedziała kiedy są twoje, żebym mogła…
- Już były – powiedział krótko Syriusz tonem ucinającym
rozmowę. Pokiwała głową w zamyśleniu. Kiedy kilka minut udało jej się dogonić
Lily, ta nie kryła zdziwienia.
- Kiedy Syriusz ma urodziny?
Lily z trudem powstrzymała komentarz cisnący się jej na
usta i zastanowiła się nad odpowiedzią.
- Wiesz… że w sumie to nie wiem… - odpowiedziała
zaskoczona, marszcząc brwi. – Zapytaj chłopaków, oni wiedzą.
Abby pokiwała głową i obie dogoniły Jamesa i Remusa.
Syriusz rozmawiał z przodu pochodu z Charlie.
- Kiedy Syriusz ma urodziny? – zapytała Abby.
- W marcu.
- W lutym.
- To w lutym czy marcu?
- W lutym!
- W marcu!
James i Remus spojrzeli na siebie z oburzeniem. Lily i
Abby oniemiały.
- W marcu – powiedział James z politowaniem. – W tamtym
roku robiliśmy przecież razem, powiedział że już były…
- Nie, w lutym – zaprzeczył Remus. – W szóstej klasie
robiliśmy razem bo powiedział…
- Nie wiecie, kiedy ma urodziny? – spytała oszołomiona
Lily, a Abby rozdziawiła usta ze zdziwienia. James i Remus zastanowili się
przez chwilę.
- Tak naprawdę to… nie – wymamrotał James. – Zawsze,
kiedy schodziliśmy na ten temat mówił, że już były albo będą i…
- Jakby się tak dobrze zastanowić, James ma rację –
powiedział zaskoczony Remus. – Imprezy zawsze robiliśmy razem i… Łapo!
- Łapa!
- Co za ignoranci – wymamrotała Lily i pobiegała za nimi.
Abby nadal w lekkim szoku szybko do nich dołączyła.
- ... były – powiedział Syriusz.
- To wie cała nasza czwórka. A coś dokładniej? – spytał James,
a Black wymamrotał coś pod nosem niewyraźnie. Dochodzili do ośrodka.
- To bez znaczenia – wzruszył ramionami.
- Owszem, to ma znaczenie – powiedziała Lily, a Abby
pokiwała głową żarliwie. Black westchnął.
- Słuchajcie uważnie, bo więcej nie powtórzę… Nie wasza
sprawa.
I uciekł, nim ktokolwiek cokolwiek więcej powiedział.
- Zawsze sądziłam, że urodził się jakoś w lipcu –
wymamrotała Charlie, kiedy wszyscy usiedli w kuchni i dyskutowali o nieodkrytej
tajemnicy dnia urodzin Syriusza. – Albo w sierpniu…
- Ja myślałem, że jakoś w maju – przyznał Peter.
- Wszystkim powiedział, że już były? – spytała oszołomiona
Lily, a ci którzy kiedykolwiek pytali, pokiwali głowami. James zamyślił się.
- No dobra, trzeba to jakoś z niego…
- Poczekaj – powiedziała szybko Lily. – Skoro nie
powiedział nikomu, to znaczy, że z jakiegoś powodu woli tego nie robić…
Zapadła krótka cisza.
- Nie wiem, jak to się stało, że nie wiemy – zirytował się
James.
- No wiesz, zawsze pytaliśmy w okolicy własnych urodzin,
a on zawsze odkręcał kota ogonem i…
- Tylko dlaczego aż tak bardzo mu nie zależy??
- Hej…
- Nic ci nie powiem – oznajmił szybko Syriusz, a Abby
zachichotała.
- Na dole trwa narada, przysporzyłeś im wielkiego
utrapienia – zaśmiała się, siadając na brzegu łóżka. – Powiedz mi… Dlaczego nie
chcesz, żeby nikt wiedział?
- Nie obchodzę urodzin – stwierdził szorstko Syriusz.
- No dobrze, ale dlaczego… Syriusz, obiecuję, że nikomu
nie powiem – spojrzała na niego prosząco. – Zaintrygowałeś mnie tak bardzo… Ty
wiesz o mnie bardzo dużo, czy…
- Nie próbuj mną manipulować.
- Nie próbuję… kiedy się urodziłeś? – spytała łagodnie.
- W 1959 roku.
- A coś więcej…
- W grudniu. Nic więcej ci nie powiem – stwierdził szybko,
a Abby ucieszyła się niezmiernie z tak cennej informacji. Syriusz rozwalił się
na łóżku, wziął gazetę i zaczął gorliwie czytać, byleby nie wracać do tematu.
- Dlaczego nikomu o tym nie powiedziałeś?
- Ale ty jesteś upierdliwa – zirytował to. – Nie powiem
ci nic, bo będziesz… będziesz się śmiać!
- Nie będę, słowo honoru! – powiedziała szybko. Syriusz
usiadł i przyjrzał się jej podejrzliwie. – Oblicuję nigdy więcej do tego nie
wrócić i nawet nie będę próbowała ci zaśpiewać tego dnia sto lat. To tylko zaspokojenie
mojej ciekawości… No dalej, widzę, że chcesz się pozbyć tego ciężaru…
- Nie powiesz nikomu?
- Nikomu – powiedziała z pełną powagą Abby. Syriusz
zawahał się, spuścił głowę i wymamrotał coś niewyraźnie. – Nie zrozumiałam…
- W…b…rze…
- Głośniej…
- Dwudziestego piątego grudnia! Zadowolona!?
Wargi lekko jej zadrgały. Syriusz wyglądał na wyjątkowo
zawstydzonego tym wyznaniem. Naburmuszył się więc z całych sił, próbując swój
stan nieudolnie zatuszować.
- W… Boże Narodzenie…? To… to dobra data na urodziny…
bardzo… wyjątkowa…
- Mówiłem, że będziesz się śmiała!
- Nie śmieję się – powiedziała Abby z trudem zachowując
powagę. – Tylko…. Dobrze, rozumiem, temat na chwilę obecną zamknięty – dodała widząc
jego minę. – Pomówimy… Nie pomówimy o tym innym razem… tak.
Temat urodzin Syriusza pozostał tajemnicą do końca jego
dni :D
* źródło : http://fiszkoteka.pl/zestaw/1536-swieta-obrzedy-zwyczaje-zwiazane-ze-smiercia-i-kultem-zmarlych
Wiedziałam, że oni w końcu sie zbuntują przeciwko Tobie! Po tym, co im bezkarnie robiłaś?! Ale podobało mi sie! Fajne takie szaleństwa końcoświatowe! :D
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt! ;)
Jakby tak na to spojrzeć, to faktycznie nigdzie nie ma napisane kiedy Syriusz ma urodziny, informacja, że urodził się miedzy wrześniem a listopadem jakoś średnio mnie zadowala. I w sumie jeżeli faktycznie urodził sie gdzieś pomiedzy to musiał to być rok 1959 a nie jak wszędzie się podaje 1960. Interesujące:)
OdpowiedzUsuńNo cóż panika bohaterów zwiazana z koncem świata była doprawdy urocza. Abby i James napewno byli szczęsliwi na wieść, że Syriusz wylądował w jednym łóżku z Lily. Remus postępuje bardzo szlachetnie, ale te jego woje to lepiej niech robi w Angli, chociaż mógł pomyśleć o łapówce:D Tak jak już ci pisałam ta wresja jest o wiele fajniesza:D Wesołych Świąt;D
Odlotowe xd Ale się uśmiałam...
OdpowiedzUsuń