Mam nadzieję, że w tym tygodniu sie uda jeszcze i bardzo nie zawalą mnie nauką, chociaż kto wie, czego będą ode mnie chcieć na filologi...
Ten rozdział jest nieco bardziej informująco-podsumowujący, dość krótki i raczej - mało ciekawy. Wybaczcie.
Rozdział 99
Dwadzieścia minut później, już
we trójkę siedzieli w poczekalni, czekając aż Uzdrowiciele opatrzą Lily. Abby,
uspokojona całkowicie – mimo, iż nie skorzystała z leków, które kilka razy
proponowała jej jeszcze pielęgniarka – ułożyła głowę na piersi Syriusza.
Ten, głaskał ją uspokajająco po ramieniu.
Harry też spał, wtulony w ojca.
Jamesowi obecność synka, najwyraźniej bardzo pomagała być spokojnym.
Albus Dumbledore wyszedł z
korytarza i spojrzał na nich z powagą.
- Dobrze się czujecie? Nie
możecie wrócić do Doliny Godryka – dodał, gdy cała trójka kiwnęła głową –
Voldemort wie, jak się do was dostać i może tam wrócić. Na razie, będziecie
musieli zatrzymać się w kwaterze głównej. Ja jeszcze dziś zacznę szukać miejsca,
gdzie będziecie bezpieczni. Wy – zwrócił się do Abby i Syriusza – też
powinniście się tam udać. Najlepiej od razu.
- Poczekam na Lily – powiedział
szybko James.
Dyrektor kiwnął głową.
- Wybaczcie mi teraz, muszę
poinformować członków Zakonu o tym co się stało.
Syriusz otworzył usta, chcąc
zapewne zaproponować swoją pomoc, ale Abby zatkała mu je szybko ręką i nie
puściła, dopóki dyrektor nie zniknął z ich pola.
- Nie, mój drogi – wysyczała, a w
jej głosie zabrzmiała ostra nuta – Ty będziesz tu teraz z nami czekał i
odpoczywał. A potem razem z nami wrócisz do kwatery i będziesz grzecznie jak
mysz pod miotłą siedział na dupie. Koniec walki, ryzyka i poniewierania się
wszędzie tam, gdzie jest zawierucha. Dość już zrobiłeś bohaterze. Teraz niech
inni ryzykują życiem, a ty na najbliższych kilka tygodni jesteś mój.
James opuścił głowę, tłumiąc
śmiech. Abby tymczasem wstała, rzuciła oszołomionemu Syriuszowi wściekłe
spojrzenie i poszła korytarzem w stronę toalety.
- No i się doigrałeś – powiedział
w końcu z uśmiechem James, a Harry poruszył się lekko – Koniec wolności…
- Gdzie jest Remus? – spytała
April która pojawiła się przed nimi nie wiadomo skąd. Była zasapana, blada a
ręce trzęsły się jej nerwowo – Gdzie jest, miał być w Dolinie Godgryka, dostał
wezwanie…
- Nie wiem… - powiedział cicho
James i rozejrzał się dookoła spodziewając się ujrzeć gdzieś Lupina – Nie
widziałem go... April, czekaj!
Ale dziewczyna zniknęła już
biegnąc korytarzem, wyjątkowo niczego nie przewracając.
W Dolinie Godryka panował chaos.
Walka, jaka niedawno się tu stoczyła, niemalże zniszczyła całe centrum
miasteczka. Zaalarmowany przez Petera Dumbledore natychmiast uprzedził Zakon,
Śmierciożercy zjawili się zaraz po nich, wezwani przez Voldemorta. Walka
zebrała ogromne żniwo, ale nie zakończyła wojny, która dziś tak naprawdę się
dopiero rozpoczęła.
Medycy krążyli między rannymi,
opatrując tych którzy nie trafili jeszcze do Munga.
April rozejrzała się dookoła, a
serce biło jej jak oszalałe. Nigdy dotąd tak się nie bała, nawet kiedy zniknęła
Maddie. Teraz został jej tylko Remus.
Nie odważyła się spojrzeć na
poległych. Jeszcze nie teraz, brodziła więc między rannymi i uzdrowicielami,
chciała wołać ale gardło ścisnęło jej się boleśnie tak, że nie mogła wydobyć z
niego żadnego dźwięku.
Każdy krok wydawał jej się coraz
trudniejszy do zrobienia. Nogi odmawiały posłuszeństwa, serce biło coraz
szybciej i koszmarnie zaschło jej w gardle.
Zatrzymała się i rozejrzała dookoła coraz bardziej spanikowana i
przerażona gdy…
- April?
Odwróciła się wstrzymując oddech
i wypuściła z ulgą powietrze, widząc przeciskającego się w jej stronę Remusa. Puściła
się biegiem w jego stronę, nawet nie zauważając łez ulgi płynących po jej
policzkach.
A potem rzuciła się na szyję
Remusa omal go nie przewracając i nie zważając na otaczające ich piekło,
pocałowała na oczach wszystkich tak, jakby był odnalezioną miłością sprzed lat.
Cóż, prawdę mówiąc, był…
WOJNA
CZARODZIEJÓW
Mało kto jest w stanie określić dokładnie, kiedy rozpoczął
się czarny terror Voldemorta. Pierwsze ślady działalności Czarnego Pana,
przypadają na przełom lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych dwudziestego
wieku. Wtedy jeszcze dokładnie nie utożsamiano ich z działalnością
Śmierciożerców i do dziś nie jest wyjaśnione, za które z nich odpowiadali.
Historycy są jednak zgodni, że najbardziej zmasowane ataki
przypadły na lata 1978-1984. Mało kto jednak pamięta o brutalnej napaści na
Internat Uniwersytetu Magomedycznego, która miała miejsce w grudniu 1976, a
więc na dwa lata przed uznawaną datą początku najbardziej krwawej wojny świata
czarodziejów.
To właśnie śmierć prawie dwadzieściorga młodych studentów,
zmusiła Ministerstwo Magii do podjęcia poważnych kroków w walce przeciw
czarnoksiężnikowi, znanemu już wtedy pod nazwiskiem Lord Voldemort. Nieliczni
zdają sobie sprawę, że w tym samym czasie, Albus Dumbledore, powołał do życia
tajną organizację walczącą z Czarnym Panem – Zakon Feniska.
Nikt nie pokusił by się o podważenie roli Zakonu i
Dumbledora w całej wojnie. Początkowo, liczący tylko kilkunastu członków –
wybitnych czarodziejów i czarownic – z czasem rozrastał się coraz bardziej,
wzrastając w siłę i stanowiąc coraz poważniejsze zagrożenie dla Voldemorta.
Wiosną 1978 roku, miała miejsce seria brutalnych napaści na
rodziny członków Zakonu Feniksa. To nieco osłabiło pozycję organizacji, wkrótce
po tym jednak, nowa fala chętnych do walki nawiedziła grupę Dumbledora.
To zmobilizowało do pracy Biuro Aurorów, będące wtedy po
kierownictwem Alastora Moodyego. Sam szef departamentu silnie angażował się w
walce z Voldemortem, jednak strach o życie bliskich, wiązał ręce jego
współpracownikom. Organizacja Ochrony, powstała dopiero w listopadzie 1981
roku, kiedy Śmierciożercy wraz z Czarnym Panem, napadli na Dolinę Godryka.
Mało jest wiadomo o tym, co dokładnie było przyczyną wybuchu
tak krwawego mordu. Wiadomo jedynie, że w Noc Duchów, Lord Voldemort zjawił się
w wiosce i zaatakował rodzinę James Pottera. Informacje co do dalszego
przebiegu, są sporne. Jedni uważają, że to pojawienie się w domu Potterów
Albusa Dumbledora, rozpoczęło walkę , inni uważają, że Śmierciożercy już
wcześniej rozpoczęli atakowanie mieszkańców wioski.
Do dziś, nie oszacowano, ilu mugoli i czarodziejów, zginęło
tej nocy. Pozostaje bezsprzecznym faktem, że była to jedna z najbardziej
krwawych bitew w historii świata. To wydarzenie sprawiło, że ludzie po dziś
dzień, zasiedlają zaledwie jedną piątą powierzchni wioski, pozostawiając
zniszczone centrum miasta jako żywą pamięć o ofiarach wojny.
Sprawa, choć otoczona ścisłą tajemnicą, pełną niewiadomych i
znaków zapytania, ma pewne fakty, które są niepodważalne.
1 grudnia 1981 roku, Ministerstwo Magii założyło oficjalną
Organizację Ochrony Rodzin Walczących. Pod ochroną ściśle wyselekcjonowanych i
przeszkolonych czarodziejów, poddanych działaniu magicznych przysiąg wiążących,
znalazło się ponad dwieście osób. Rozdzieleni po niemal całym świecie,
chronieni Zaklęciem Fidelliusa, niemal resztę wojny spędzili w ukryciu.
Wszyscy z niecierpliwością czekali na kroki Zakonu Feniksa i
Dumbledora, które miały położyć kres terroru Lorda Voldemorta. Jednak najbliżej
współpracujący z Dumbledorem czarodzieje, usunęli się z życia na prawie trzy
lata, by ujawnić się dopiero w sierpniu 1984 roku.
Do dziś nie jest jasne, co dokładnie – i z czyjego polecenia
– robili członkowie Zakonu Feniksa przez przeszło trzy lata. Trudno określić,
jaką rolę odgrywał w tym sam Dumbledore – który zaszył się w Hogwarcie,
odcinając w dużej mierze od spraw wojny. Jego działania w tych latach były
bardzo małe, Ministerstwo Magii za to, skrupulatnie ukrywa rolę dyrektora
Hogwartu, w działaniach przeciw terrorowi Czarnego Pana.
Próby
przeciw działania podjęte przez Ministerstwo Magii podjęte w latach 1976 – 1982
Początkowy stosunek Ministerstwa Magii do ataków Voldemorta,
był bardzo ostrożny. Minister Magii obawiała się, że stanowczy kontratak, może
wywołać niepotrzebną panikę wśród społeczności czarodziejów i wywołać
niepotrzebną wojnę.
Dopiero atak w 1976 roku, spowodował odzew Ministerstwa.
Rozpoczęto wzmożone poszukiwania czarnoksiężników stojących za brutalnym
mordem, rozprzestrzeniono informacje o niebezpieczeństwie.
Na wszystkie większe ośrodki pracy i edukacji nałożono
dodatkowe zaklęcia ochronne.
W 1979, rok po ataku na rodziny członków Zakonu Feniksa,
wydano rozporządzenie, na mocy którego Biuro Aurorów rozpoczęło przesłuchiwanie
z użyciem Veritaserum, pracowników Ministerstwa pod kątem współ działalności z
Voldemortem. Tylko w ciągu pierwszego tygodnia, wykryto ponad dwudziestu
Śmierciożerców.
W roku 1981, na polecenie Milicenty Bagnold, powstała
Organizacja Ochrony. Była to jedyna jednostka, która do końca wojny nie została
opanowana przez Śmierciożeców, nawet po przejęciu Ministerstwa w 1982.
Przejęcie
Ministerstwa Magii
Nic nie zapowiadało ataku na Ministerstwo Magii, który odbył
się 12 lipca 1982 roku. W godzinach rannych, Minister Magii, Milicenta Bagnold
pojawiła się w swoim biurze. Tam, zaledwie godzinę później, została zamordowana
przez najbliżej współpracującego z nią podsekretarza, Hilmonta Rownsa, który jak
się przypuszcza, był pod wpływem klątwy Imperius. Rowns został zamordowany
niespełna dwa tygodnie później, wraz z całą rodziną.
Równocześnie z atakiem na Minister, do budynku wkroczyli
Śmierciożercy. Według zeznań, jakie potem zebrano, do Ministertwa od wielu
tygodni, przedostawano szpiegów Czarnego Pana. Do dziś nie jest wiadomym, jakim
sposobem udało im się obejść wszystkie zabezpieczenia.
Nowym Ministrem został mianowany Arnold Tikens, były Szef
Departamentu Kontroli Wewnętrznej.
Lata terroru
Już pod koniec lipca, sytuacja w Wielkiej Brytanii stała się
tragiczna. Zakon Feniksa uległ rozpadowi – prawie wszyscy członkowie zmuszeni
byli się ukrywać, poszukiwani przez czarnoksiężników.
Nastały krwawe dwa lata terroru. Ludzie uciekali z kraju pod
groźbą śmierci, bezkarnym stało się mordowanie mugoli i czarodziei pochodzenia
nie magicznego.
W połowie roku 1983, wydawano nakaz aresztowania Albusa
Dumbledora. Jednak gdy grupa Śmierciożerców znalazła się w Hogwarcie, dyrektora
już w niej nie było. Szkołę opuściła również większa część uczniów, zabrana
przez rodziców, a garstkę która pozostała, ewakuowali nauczyciele. Szkołę
zamknięto na ponad rok.
Cisza przed
burzą
Po zamknięciu szkoły i zniknięciu Dumbledora, zapanował
względy spokój.
Ataki stały się mniej widowiskowe, odbywały się zwykle nocą,
nie rzucając się w oczy. Wszyscy zagrożeni, ukryli się w sąsiadujących krajach
lub na obrzeżach Wielkiej Brytanii, tam , gdzie zasięg wojny nie mógł ich
dosięgnąć.
Pojawiały się wtedy ciche głosy, że jest to cisza przed
nadchodzącą wojną. Voldemort również zdawał się przeczuwać nadchodzący
kontratak. Jego działania stały się bardziej nerwowe, zaczął otaczać się tylko
najbardziej zaufanymi sprzymierzeńcami.
O Zakonie Feniksa słuch zaginął. Społeczność czarodziei ogarnęła
rezygnacja. Nadzieja zupełnie zniknęła, zaprzestano walki.
Nikt nie zdawał sobie jednak sprawy z tego, że koczujący w
górach uciekinierzy z Dumbledorem na czele, szykują się do ataku, mającego na
celu całkowite zatrzymanie terroru.
Fragment „Nowoczesnej Historii Magii”
Pod redakcją Bathildy Bagshot,
Londyn, 1986
Dla mnie ten rozdział był bardzo ciekawy, tylko szkoda, że tak krótki :) Czekam na ostatni, mam nadzieję, że nie będzie zbyt wielu ofiar śmiertelnych...
OdpowiedzUsuńDla mnie również ten rozdział był bardzo ciekawy. Uwielbiam twojego bloga i ze zniecierpliwieniem czekam na kolejny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńMogłabyś pisać podręczniki do historii!!! Niezłe Ci to idzie! ;P
OdpowiedzUsuńPowodzenia na nowych studiach! ;)
To, że nie było zabawnych fragmentów (oprócz Abby ;)) nie znaczy, że nie było interesujące.
OdpowiedzUsuńpopieram! :)
UsuńA ja sądziłam, że ten rozdział będzie was akurat nudzić ;D
UsuńA jednak! Tak jak mówię! Gdybyś pisała moje podręczniki, to może i bym je otwierała dalej, niż na spisie treści... ;P
UsuńWysiadam nerwowo! : ) Kiedy setny?
OdpowiedzUsuńPamiętam o was, serio! Ale przysięgam, że został mi jeden fragment którego zwyczajnie nie umiem napisać i męczę się z nim nie wiadomo ile czasu już! Obiecuję jutro, jak się tylko uporam ze staropolską, wziąć się porządnie za pisanie!
Usuń