Rozdział 94


Rozdział 94

Notatki Lily Potter

15 sierpnia 1980 r.

Harry skończył już dwa tygodnie. Jesteśmy w domu, zmęczeni bo mały budzi się po kilka razy w ciągu nocy. Na domiar złego, był dziś u nas Dumbledore.
Mówił jakieś dziwne rzeczy, w które naprawdę trudno jest mi uwierzyć. Nie wiem, jakim cudem Harry miałby być kimś wyjątkowym i nie wierzę w żadne przepowiednie. James z jednak jest zaniepokojony i wydaje mi się, że wierzy Dumbledrowi.
Martwię się o Remusa. Odkąd Maddie wyjechała do rodziców, zajmować się mamą, ciężko jest się z nim dogadać. April pojechała do niej kilka dni temu, chyba również się martwi.

30 sierpnia 1980 r.

- No powiedz, co jeszcze się dzieje – nalegała April, patrząc wyczekująco na kuzynkę – Twoje listy bardziej lakoniczne być już nie mogą, tym razem to ja będę mieć pecha, jeśli nie przywiozę żadnych wiadomości… Pomijam, że nie piszesz do mnie, ale Remus…
- Mógłby sam się pofatygować – ucięła szorstko Maddie. April zamilkła zszokowana chłodem kuzynki, a Maddie natychmiast się zreflektowała. Westchnęła ciężko i opadła na krzesło obok April, odkładając ścierkę na stół – Przepraszam. Jestem koszmarnie zmęczona, nie myślałam, że to może być tak męczące.
- Jak z ciocią?
- Różnie – powiedziała cicho Maddie – Czasem jest całkiem nieźle, ale bywają takie dni, że praktycznie cały czas trzeba mieć na nią oko. Jak mam jakąś wolną chwilę, nie umiem znaleźć siły żeby przeczytać co od was przyszło, nie mówiąc o tym, żeby coś napisać… Przepraszam.
- Powinnam była wcześniej przyjechać – wymamrotała April – Nie mówiłaś, że jest aż tak źle… Zostanę na trochę i ci pomogę.
- Nie musisz…
- Chcę – powiedziała stanowczo April – No dobra, co ci pomóc, hm? Ja pokroję warzywa, a ty pilnuj czy się nie przypala.
- No dobra, ale w między czasie opowiadaj co w Londynie… Mam zaległości od co najmniej kilku tygodni, ledwo wyrabiam z czytaniem listów!
April uśmiechnęła się i zaczęła dokładnie relacjonować o zmianach jakie zachodziły w Londynie. Maddie słuchała z zapartym tchem, a potem to ona opowiedziała krótko o tym, co wydarzyło się podczas nieobecności April – głównie mówiła o sklepikowych skandalach, którymi raczona była w czasie zakupów, a które April od zawsze uwielbiała.
- To prawdziwy skandal – zaśmiała się, kiedy Maddie skończyła opowiadać o rzekomym romansie miejscowego pastora i córki burmistrza – skąd takie wnioski?
- No jak to! – oburzyła się Maddie zdziwiona, że April nie wie takich rzeczy – No przecież przyniosła mu placek z morelami na urodziny!
- Jak mogłam na to nie wpaść – zachichotała April, ocierając policzki mokre od łez – Mogę jutro iść zrobić zakupy? Proszę, wiesz że to uwielbiam!
- Tylko jeśli wyjdziesz o świcie – powiedziała z powagą Maddie.
- Nie ma nic na śniadanie?
- Nie, chcę zrobić obiad na trzecią. Kiedy ostatnio robiłaś zakupy, nie było cię cztery i pół godziny.
- Fakt – zarumieniła się April – Zapomniałam…
Maddie zachichotała i spojrzała na zegarek. Potem, nie odwracając się do kuzynki, powiedziała.
- Weź zastawę do ogrodu, zjemy tam, jest ciepło.
April pokiwała żarliwie głową i wyszła z kuchni. Ogród nie zmienił się ani trochę od czasu, kiedy była dzieckiem. Mieszkała tutaj z kuzynką dopóki nie skończyła jedenastu lat – babka zaparła się, że ma pójść do Hogwartu, nawet jeśli Maddie chodzi do tutejszej szkoły. April nigdy nie żałowała wyjazdu – tęskniła za rodziną ale w przeciwieństwie do kuzynki, zdecydowanie wolała duże, ruchliwe miasta niż małe wioski.
Mimo wszystko, uwielbiała spędzać tutaj wakacje.
April postawiła talerze na stole i rozejrzała się dookoła. Ogródek nie był idealnie zadbany, tak jak te w sąsiedztwie. Trwa była trochę za długa, krzaki róż rosły jak chciały a na rabatce w około tarasu było więcej chwastów niż kwiatów. April uśmiechnęła się do siebie, ale wtedy jej uśmiech natychmiast spełzł z jej twarzy. Zobaczyła bowiem coś jeszcze, czego absolutnie nie spodziewała się spotkać. A raczej kogoś.
Wysoki, zbyt przystojny jak na jej gust mężczyzna wyszedł właśnie z sąsiedniego domu, trzymając pod ramię kruchą staruszkę. Dostrzegł April, uśmiechnął się do niej szeroko a wiatr rozwiał mu blond czuprynę, którą natychmiast przygładził nonszalanckim ruchem i pomachał do April radośnie. Odmachała, lekko oszołomiona i natychmiast wpadła do domu, potykając się o próg.
- Ty się kiedyś zabijesz – zaśmiała się Maddie a potem dostrzegła jej wyraz twarzy – Zobaczyłaś ducha?
- Prawie – powiedziała April – Zobaczyłam Jeremy’ego. Pomachał mi.
- Możliwe – wzruszyła ramionami Maddie.
- Nie wyglądasz na zdziwioną – zauważyła April – Wiesz coś o tym? Myślałam, że jest w Mediolanie…
- Spotkałam go jak przyjechałam – powiedziała obojętnym tonem Maddie.
- Nie wspominałaś… Może się mylę, ale powrót byłego ukochanego do miasteczka jest raczej czymś o czym się wspomina w odpowiedzi na pytanie, co słychać…
- Przestań – Maddie spojrzała April – Nie wspomniałam o tym, bo to nic ważnego.
- Widzieliście się?
- Spotkaliśmy się w sklepie. Porozmawialiśmy chwilę w otoczeniu sześciu staruszek i poszliśmy w swoją stronę. Nie rób afery, bo nie masz ku temu żadnych podstaw.
- Szorstko zareagowałaś…
- To dla mnie drażliwy temat – mruknęła Maddie – Zakończmy ten temat.
- Minęło prawie trzy lata – przypomniała jej April – Jego obecność tutaj mi się nie podoba.
- Mnie też, uwierz, mnie też.

- Odbiło ci, co? – Spytał Remus, kiedy April wyprowadziła go ze stacji świstoklików – Co to za alarm?
- Francuski – powiedziała cicho April – Posłuchaj mnie bardzo uważnie, to ważne. Zakładam, że Maddie nie wspominała ci o Jerremy’m?
- Ani razu – przytaknął Remus, marszcząc brwi – Co to za jeden?
- Byli kiedyś ze sobą, dawno temu… To była taka wielka miłość szkolna, ale on był trochę starszy, wyjechał na studia do Mediolanu… Nie chcieli kontynuować tej znajomości na odległość – kontynuowała, prowadząc go w stronę domu.
- Wspominasz mi o tym, bo…?
- Bo to ważne – prychnęła April – Wszyscy wtedy myśleli, że to miłość aż po grób. Ona bardzo… Dotknęło ją to, że się rozstali. ..
- Mówisz mi, to bo? – zaczął denerwować się Remus, kiedy April przeprowadziła go przez bramkę i znaleźli się przed domem.
- Bo musisz uważać. Jeremy wrócił… – powiedziała cicho April.
- Sugerujesz, że powinienem być zazdrosny o jakiegoś…
- Czołem, Jeremy! – zawołała April a Remus natychmiast spojrzał na wysokiego, umięśnionego i naprawdę przystojnego chłopaka po drugiej stronie płotu który właśnie zajmował się koszeniem trawy. Ten podniósł głowę, odrzucił złote włosy z twarzy, posłał im promienny uśmiech gwiazdy filmowej i wrócił do pracy. April spojrzała na oszołomionego Lupina, któremu opadła szczęka – Tak… Tak właśnie uważam.

Notatki Lily Potter

2 września 1980 r.
Harry przesypia już prawie całe noce. Minęły kolki i nasz mały książę zrobił się naprawdę spokojny.
Dumbledore uważa, że wśród nas jest szpieg. Trudno mi w jakoś uwierzyć, żeby ktoś miał na nas donosić. Mimo wszystko Dumbledore uważa, że powinniśmy bardziej uważać.
James wyśmiał pomysł że ktoś donosi, ale zgodził się co do zaostrzenia środków ostrożności. Wcale mi się to nie podoba.
Niedawno Remus wrócił od Maddie. Naprawdę trudno mi wyobrazić sobie co tam się właściwie stało, że zerwali zaręczyny. Remus wymamrotał tylko, że nie potrafili uzgodnić co dalej, ja mam jednak wrażenie, że tu chodzi o coś więcej. Będę musiała przycisnąć April, kiedy tylko wróci.

10 grudnia 1980 r.

Harry płakał w ramionach Lily. Ona sama trzęsła się, tuląc synka, a serce waliło jej jak oszalałe. Atak Śmierciożerców, którzy przed chwilą miał miejsce i który o mało nie skończył się tragicznie, przejawiał się w jej głowie raz po raz.
- Ktoś musiał ich uprzedzić, że tam będziemy – powiedział James, próbując zebrać myśli.
- Ktoś mógł nam tam po prostu zauważyć… - sprostowała cicho Lily.
- Nie wychodziliście z domu od narodzin Harryego – odezwał się Syriusz – zaatakowali was od razu gdy przekroczyliście bramy domu… To była zasadzka. Nikt prócz nas nie wiedział, że wychodzicie.
- To chore – powiedziała cicho Lily, odgarniając włosy z czoła – Trudno mi uwierzyć, że ktoś na nas donosi… Jakoś nie widzę nikogo z naszych przyjaciół jako śmierciożery… To musiał być przypadek.
Zapadła krótka cisza i Lily wiedziała, że teraz zarówno James jak i Syriusz próbują znaleźć jakiś dowód na to, że wszyscy są czyści. A potem zobaczyła jak wymieniają spojrzenia a twarz Syriusza natychmiast się zmienia.
- Nie – powiedziała stanowczo - Niby na jakiej podstawie?
- Znamy ją najkrócej…
- Równie krótko znamy Gabriele – przypomniała krótko – A Charlie jest z nami nie wiele więcej. Dajcie spokój, naprawdę uważacie, że ktoś z naszych zdradza?
- Wcale nie musi tego chcieć – zauważył oschle James.
Lily poczuła gulę w gardle. Spośród wszystkiego co dziś się wydarzyło, to jedno słowo uderzyło ją bardziej niż cokolwiek innego. Harry uspokoił się, zasnął wtulając buzię w jej piersi.
Odgarnęła włosy z twarzy nerwowym ruchem.

Notatki Lily Potter

25 grudnia 1980 r.

To nasze pierwsze święta, odkąd Harry z nami jest. W tym roku musieliśmy zrezygnować z domu pełnego ludzi, to zbyt niebezpieczne. Na kolacji byli tylko Huncwoc, Abbyi i rodzice Jamesa. Było strasznie spokojnie, brakowało mi tego harmidru z ubiegłych lat. Miałam nadzieję, że pierwsze Boże Narodzenie Harry spędzi w pełnym ludzi domu. Z innymi nie mamy kontaktu od listopada. Nie wierzę, żeby ktoś z nich miał nas zdradzać, ale od listopada nie było żadnego ataku. Fakt, że zaklęcia rzucone na dom są dużo silniejsze a ktoś z Zakonu niemal cały czas kręci się w pobliżu – James próbował przekonać Dumbledorea że to nie jest konieczne, ale on nawet nie chce o tym słyszeć.
Harry ma już pięć miesięcy. Gaworzy prawie cały czas, bardzo żałuję, że ani razu nie widzieli się z Lucasem. Syriusz bardzo za nim tęskni, nadal nie wiem, czy dobrze że pozwolił, by Kingowie wywieźli go tak daleko. Wiem, że jest z nimi bezpieczny, ale lepiej by było, gdyby obaj po prostu gdzieś się dobrze ukryli.
Remus uciekł dziś wyjątkowo wcześnie. Nie zdążyłam z nim nawet zbyt wiele porozmawiać, a Syriusz wspominał coś o April i pociągu na który miała iść sama. Ostatnio ta dwójka spędza z sobą całkiem sporo czasu, z tego co mówili chłopaki. Bardzo jestem ciekawa, co z tego wyniknie.

25 grudnia 1980 r.
- April? – zagadnęła Maddie, która od pewnej chwili uważnie przypatrywała się kuzynce. Miała do tego pełne prawo, bowiem dziewczyna zamarła w bezruchu wpatrując się w okno, kiedy nawlekała poszwę na poduszkę – April, co się dzieje?
- Hm? Nie, nic – powiedziała dziewczyna nieco nieprzytomnie – Przepraszam, trochę się zamyśliłam… Podróż była strasznie męcząca…
- April? – zagadnęła ją ponownie Maddie teraz z trudem kryjąc rozbawienie – Co się dzieje?
- Nic, przecież mówię – zdenerwowała się April.
- Założyłaś brudną poszewkę – powiedziała Maddie – Zakochałaś się.
To absolutnie nie było pytanie i April mimo rozkojarzenia, natychmiast zdała sobie z tego sprawę.
- Nie wiem, skąd ci przyszedł taki pomysł do głowy – powiedziała, próbując zabrzmieć autentycznie - Jestem po prostu zmęczona...
- Możesz to wmawiać każdemu, ale nie mnie. Jesteś rozkojarzona, ciągle zamyślona i świecą ci się oczy – wymieniła po czym dotknęła czoła kuzynki – I nie masz gorączki. Zakochałaś się.
April skwitowała to milczeniem, a Maddie wystarczyło. Usiadła wygodnie i spojrzała wyczekująco na kuzynkę która wyjątkowo okazała się mało wylewna, podjudzając tylko jej ciekawość.
- No, powiedz coś – zachęciła ją – Chyba nie zamierzasz teraz milczeć, co?
- Nie ma o czym mówić – powiedziała krótko April – Która pościel była czysta…?
- Rany boskie, wpadłaś po uszy! – zaśmiała się Maddie – Powiedz coś, proszę no! Zawsze słuchałaś moich paplanin ja raz mogę posłuchać twojej! April, proszę, naprawdę wzbudziłaś moją ciekawość!
- Przestań, nic ci nie powiem.
- Dlaczego? – drążyła uparcie Maddie – Niby co ci szkodzi, wiesz, że nie wygadam! Powiedz chociaż, czy długo się znacie?
- Troszkę – powiedziała mimochodem April, pewna, że tym razem Maddie nie odpuści.
- W jakim jest wieku? – kontynuowała podniecona Maddie, a April westchnęła i po chwili wahania odpowiedziała.
- Jest trochę starszy, zadowolona?
 -No daj spokój, przecież nic mu nie powiem, nawet go nie znam!
- …
- Znam? – zdziwiła się Maddie widząc minę kuzynki.
Nawet nie wiesz jak bardzo, pomyślała April, ale na pytanie nie odpowiedziała jednak troszkę szybciej zaczęła powlekać poduszkę.
- Przystojny? – zapytała od razu Maddie. April zmarszczyła brwi i zastanowiła się nad tym chyba po raz pierwszy w życiu.
- Nie wiem… Chyba tak… Tak, myślę, że tak – powiedziała w końcu, marszcząc brwi i zapominając na moment z kim rozmawia. Maddie wykorzystała to.
- Jest wolny? – zapytała od razu.
- Od jakiegoś czasu – odpowiedziała April.
- To dobrze! A myślisz, że on też…?
- Na pewno nie – potrząsnęła głową April – Koniec, nic więcej ci nie powiem.
Maddie posłuszni przytaknęła głową i zajęły się zmienianiem pościeli. Nie wtrzymała jednak i po chwili zapytała.
- Mhm – zastanowiła się na głos Maddie – A jak twoja mała przypadłość…? Jest odporny?
- Maddie, przestań pytać i tak już ci dużo powiedziałam! – zirytowała się April.
- Wcale nie – zbulwersowała się na to Maddie – Mhm, niech no pomyślę co mam… Znacie się trochę… To znaczy, że dużo o sobie wiecie.
April milczała, ale Maddie mówiła dalej.
- Jest przystojny – kontynuowała odginając palce – Wolny od jakiegoś czasu i starszy… Dobrze, to znaczy że jest już doświadczony w związkach…
April spuściła głowę jeszcze niżej, powlekając kołdrę tak szybko, że gdyby robiła to na czas nie znalazłaby sobie równych. Tego Maddie jednak nie zauważyła, pochłonięta przetwarzaniem informacji.
- Nie jest odporny na twój pech ale z tym wielu żyło – ciągnęła Maddie – I ja go znam… Chwileczkę – zastanowiła się przez moment, najwyraźniej przypominając sobie wszystkich mężczyzn jakich znały obie. April dyskretnie podniosła głowę akurat wtedy, kiedy oczy Maddie zrobiły się wielkości galeonów – Nie! Żartujesz!?
- Nie wiem o czym mówisz – powiedziała szybko April i wstała – Skończyłam. Gdzie zanieść pościel? Do łazienki, fakt nie pomyślałam…
Maddie patrzyła oszołomiona jak April w pośpiechu zbiera pranie, nie patrząc w jej stronę.
- Tak! – odpowiedziała sobie na własne pytanie, zerwała się na równe nogi i pobiegła za April, która wypadła z pokoju z prędkością najnowszego modeli Zmiataczki 81 – April, czekaj!
Dogoniła ją w łazience, gdzie wpychała brudne pranie do kosza z bielizną.
- Myślałam, że ci już dawno przeszło – powiedziała zatrzymując się przed nią – April?
- Przeszło – wymamrotała April – To było dawno, teraz po prostu… Po prostu ostatnio spędziliśmy trochę czasu razem, to naprawdę nic wielkiego, minie nie przejmuj się…
- Martwisz się o mnie? – zdziwiła się Maddie – Boże, jaka ty jesteś niereformowalna! Przecież my nie jesteśmy nawet razem!
- Ale byliście, a ja wiem, że to może ci… nie odpowiadać.
- Bzdury – prychnęła Maddie – Nie wiem, dlaczego tak myślałaś. Przestań się w końcu martwić o innych i pomyśl o sobie. Rozstanie było naszą wspólną decyzją, wspólnie też postanowiliśmy że postaramy się, żeby to nie wywarło dużego wpływu na nasze życie. To się też tyczy ciebie…
- To tylko głupie emocje – zdenerwowała się April – Nic takiego! Jest, minie, krótka piłka.
- No raczej nie, skoro wraca – zauważyła łagodnie Maddie – Może tak po prostu ma być?
- To nic nie zmienia, on nie myśli, nie myślał i nie będzie o mnie myślał w ten sposób – powiedziała z kwaśną miną April – Skończmy ten temat, proszę.
 Maddie chciała coś jeszcze powiedzieć, ale mina kuzynki powiedziała jej, że to nie ma sensu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz