Rozdział 86


Do P. : Tym cierpieniem mnie ujęłaś. Sama cierpię od dwóch tygodni na straszliwe bóle twarzy, jeśli mogę więc komuś ulżyć, niechaj tak będzie :) Z dedykacją dla ciebie :)

Rozdział 86

- Lily?
Drzwi od pokoju Potterów uchyliły się, a do środka weszła nieśmiało Maddie. Rozejrzała się dookoła i już miała się odwrócić i wyjść, kiedy z łazienki dobiegł ją drżący od emocji głos Lily.
- Tutaj, poczekaj chwilkę.
Maddie obeszła pokój i usiadła na brzegu łóżka, wywijając nerwowo palcami młynki. Drzwi otworzyły się i Lily wyszła z łazienki, owijając włosy ręcznikiem. Szybko dało się zauważyć, że jest w równie kiepskiej formie co przed wyjazdem, jeśli nawet nie gorszej.
- W porządku? – spytała zaniepokojona Maddie, natychmiast zapominając po co w ogóle przyszła – Okropnie wyglądasz!
- Dzięki, zawsze miło usłyszeć komplement – wymamrotała Lily – O co chodzi…?
- Chciałam pogadać ale to już w zasadzie nie ważne – powiedziała szybko Maddie – Masz chyba dość swoich zmartwień, żebym obarczała cię jeszcze swoimi…
- Zmartwień nigdy nie za wiele – uśmiechnęła się krzywo Lily i zerknęła szybko na zegarek – Mów, co się dzieje.
- Nie mogę dogadać się z Remusem – wyrzuciła z siebie na oddechu Maddie, po dłuższej chwili milczenia – Ostatnio kompletnie się nie daje z nim dogadać. Jest prawie ciągle nie obecny, unika mnie…
- Oni tu wszyscy są jacyś dziwni – mruknęła Lily i znów spojrzała na zegarek. Wyraźnie zaczęła się niecierpliwić – Ten wyjazd jest naprawdę o wiele bardziej pechowy, niż sądziłam że będzie…
- No nie wiem… - powiedziała cicho Maddie, obserwując uważnie Lily. Ta znów spojrzała na zegarek i teraz poruszyła się bardzo niespokojnie a przez jej twarz przebiegł dziwny wyraz – Lily, czy ja ci w czymś przeszkadzam? Jeśli tak, to wyjdę i wrócę…
- Nie, w porządku… Tylko wiesz co? – wstała – Daj mi chwilę, muszę pójść do łazienki.
Zniknęła, zanim Maddie zdążyła coś powiedzieć. Coraz mocniej zaniepokojona Maddie zaczęła rozważać zawołanie Jamesa, bo zachowanie Lily zdecydowanie odbiegało od normy, nawet tej z ostatnich dni. Wpatrywała się w drzwi łazienki i już miała wstać, kiedy Lily znów wyszła, roztrzęsiona, blada z błyszczącymi oczami.
- Remus… - powiedziała nieudolnie próbując nadać głosowi energiczności – Nie masz się czym przejmować, może po prostu… po prostu… - głos drżał jej coraz mocniej. Żeby zamaskować drżenie na całym ciele, zaczęła układać do szuflady komody rzeczy leżące na jej wierzchu - … to strasznie… dziwne dni… ja też… też…
Maddie podniosła się szybko z miejsca i podeszła do Lily, obejmując ją mocno.
- To nie ważne – wyszeptała uspokajająco – Co się dzieje, Lily? Myślałam, że wszystko jest już w porządku...
Potrząsnęła głową, ale lecące z oczy łzy wielkości groszku zupełnie jej przeczyły.
- Słuchajcie, idziemy do… - April urwała, widząc w jakim stanie jest Lily. Szybko weszła do pokoju a za nią weszła zaniepokojona Charlie w towarzystwie naburmuszonej Lexie. Pochód zamknęła Abby, która kompletnie nie wiedziała o co chodzi – Co się stało?
Maddie wzruszyła ramionami, nadal obejmując łkającą Lily.
- Zawołać… - zaczęła April ale urwała, kiedy Lily potrząsnęła głową. Zebrały się gromadnie obok Lily, patrząc na nią bezradnie. Charlie poklepała ją pocieszająco po ramieniu, nie wiedząc co powiedzieć. Lexie wyraźnie biła się z sobą co powinna zrobić, a Abby zdecydowała się trzymać z daleka i została przy drzwiach.
- Poszukam chusteczek – powiedziała w końcu bezgłośnie Lexie, a Maddie pokiwała głową. Przez chwilę chodziła po pokoju a potem zniknęła za drzwiami łazienki. Wyskoczyła z niej prawie od razu, ściskając w ręku mały prostokącik – Lily, czy… czy o to chodzi?
Rudowłosa podniosła na chwilę głowę, jęknęła żałośnie a kilka łez znów popłynęło po jej twarzy. Charlie przeklęła cicho pod nosem, a April i Maddie wymieniły niepewne spojrzenia, nim znów się odezwały.
- To jeszcze nic nie oznacza – wyszeptała cicho April – Wynik może być sfałszowany…
Drgnęły, kiedy dobiegło je pukanie do drzwi. Lexie natychmiast wsadziła  test do kieszeni.
- Przepadłyście jak kamień w wodę? Idziecie? – zapytał przed drzwi Syriusz, kiedy Abby przekręciła klucz nim jego dłoń zacisnęła się na klamce.
- Nie, my zostaniemy – odpowiedziała szybko – Idźcie sami, dobra?
- Ale jest Sylwester… - zaczął Syriusz – Mieliśmy przecież…
- Nie mamy nastroju na zabawę – dodała szybko Charlie – Maddie znów źle się czuje, Lily nadal nie jest w formie…
- Więc musicie siedzieć tutaj cały wieczór?
- Nie dałeś mi skończyć… – warknęła, rozglądając się dookoła w poszukiwaniu pomocy.
- Nie idziemy i już – mruknęła ze złością. Lily przestała już płakać, otarła szybko twarz ręcznikiem i potrząsnęła głową.
- Idźcie, mnie nic nie jest – wychrypiała – Naprawdę.
- Idźcie – zawołała przez drzwi Lexie – Damy tu sobie radę, dojdziemy do was, albo wy przyjdziecie do nas – warknęła ze złością. Syriusz najpewniej próbował zaprotestować, bo przez chwilę słyszały jeszcze jego pomrukiwania i warczenia, ale najpewniej zdecydował że nic nie wskóra, bo w końcu za drzwiami zaległa cisza.
Kiedy upewniły się, że wszyscy wyszli – Abby czatowała pod oknem – wszystkie rzuciły się spanikowane na nie mniej przerażona Lily.
- Powinnaś powtórzyć test – przekrzyczała je Charlie. Zapadła głucha cisza, a wszyscy spojrzeli na nią zaskoczeni – Powinnaś powtórzyć.
Przytaknęły. Lily spojrzała na nie zaczerwienionymi oczami, jakby wcześniej nie brała pod uwagę że wynik może być zafałszowany.
- Pójdę do apteki – westchnęła Charlie odgadując, że Lily nie wzięła tego pod uwagę – Idzie ktoś ze mną? Z doświadczeniem?
Abby prychnęła ze złością ale pojęła aluzję. Zerwała się i mamrocząc pod nosem obelgi pod nosem Charlie, która ani myślała się tym przejąć.
- Nie martw się – wychrypiała przerażona Maddie, którą nagle ta sytuacja zaczęła mocno przerażać. I jak się szybko okazało, nie tylko ją.
April przysiadła na brzegu łóżka wpatrując się oszołomiona w podłogę a Lexie zaczęła krążyć po pokoju. Wbrew pozorom, wszystkie wolałby znów przeżyć żałobę po Lauren niż zmierzać się z tym z czym teraz się zmierzały.

Charlie wcisnęła Lily do rąk torbę papierowa i wcisnęła do łazienki. Abby zachowywała się wyjątkowo dziwnie – oparła się plecami o ścianę i ukryła twarz w rękawie, nie dając po sobie poznać swoich reakcji.
Szybko okazało się jednak, że Lily ma reakcję bardzo zbliżoną do Abby, bo chwilę potem wyszła z łazienki z miną której pod żadnym pozorem nie dało się odgadnąć.
- Hm… Co to jest? – zapytała dziwnym głosem. Charlie spojrzała na nią jak na idiotkę.
- No jak to, testy – odpowiedziała, zdziwiona że Lily nie wie – To co ty wcześniej robiłaś?
- Ja wiem, że to test – powiedziała Lily a wargi jej zadrgały. Odwróciła torbę i wysypała jej zawartość na łóżko. Lexie parsknęła śmiechem.
- Wzięłam więcej – wymamrotała Charlie a wtedy i Abby zachichotała – Ona powiedziała, że nie powinnam brać jednego, żeby wynik był wiarygodny.
- Miałam na myśli dwa lub trzy – zachichotała Abby – Nie czternaście.
- Mogłaś uściślić – wymamrotała zakłopotana Charlie – Farmaceutka pokazała mi, że jest ich siedem rodzajów i że powinno się użyć różnych dla pewności. Kupiłam po dwa, gdyby okazało się, że… seria jest trafna.
Teraz to Maddie i April zachichotały. Abby opuściła się plecami na ziemię a jej policzki zmieniły barwę na czerwoną. Lily wyglądała jakby nie wiedziała czy śmiać się, czy płakać.
- Nie musisz zrobić od razu wszystkich, możemy się podzielić – wymamrotała Charlie. Teraz pękła Maddie, wsadziła pięść w usta i zaśmiała się na cały głos.
- Ciekawe pamiątki z wakacji… - wypsnęło się Abby. April sturlała się po łóżku, Lily zacisnęła wargi walcząc ze śmiechem, a Maddie zaczęła krztusić się własną śliną. Charlie oblała się szkarłatnym rumieńcem.
- Mogłaś mnie powstrzymać, nigdy nie kupowała testu – zarzuciła Abby – Po to wzięłam tą bardziej doświadczoną!!
- Stałam przed apteką – wychrypiała Abby a Lily zaśmiała się głośno – Skąd mogłam wiedzieć, że kupisz tego… tyle!?
- Dobra, koniec – przerwała Lily, ocierając policzki. Nagle poczuła się dużo spokojnie, złapała dwa pierwsze z brzegu testy – zabierzcie to, nie będą potrzebne.

Gdyby ktoś wtedy wszedł do pokoju Lily, zobaczyłby wyjątkowo zadziwiającą dziwną sceną. Charlie siedziała na brzegu łóżka, wpatrując się z nietęgą miną w Lily. Abby przyglądała się przerażona stercie leżących na łóżku testów, z których ani jeden nie był już zdatny do użycia.
Lily siedziała na podłodze z głową między kolanami, nieruchomo wsłuchując się w ciszę.
April śledziła wskazówki zegarka z taką zaciętością jakby od tego zależało ich życie. Maddie przez chwilę próbowała posegregować testy na pozytywne i negatywne, ale szybko zaprzestała.
- Już – powiedziała cicho April. Charlie podniosła się, przeszła do łazienki i przez chwilę jej nie było. Kiedy wyszła, wszystkie spojrzały na nią wyczekująco – Oba pozytywne. Bierz następne.
- Nie ma – westchnęła ciężko Maddie – To już wszystkie.
- Wszystkie? – zapytała zrezygnowana Lily – Jaki wynik?
- Czternaście do jednego – wybełkotała Lily – To nadal nic nie znaczy…
- Czternaście testów uważa że jestem w ciąży, naprawdę uważasz że są szanse, że nie jestem!? – zapytała załamana Lily.
- Można pójść po więcej – zaproponowała słabo Charlie.
- Dochodzi północ – westchnęła Abby, zupełnie nie myśląc o tym, że to nie ma sensu. Nikt nie sprostował. Przez chwilę siedziały nieruchomo, a potem znów odezwała się Charlie.
- Jeśli faktycznie dochodzi północ, powinnyśmy to posprzątać – powiedziała cicho – Mogą się zdziwić, jak wrócą.
- Marlinie, oni zaraz wrócą – zreflektowała się Lily – Wrócą i zastaną nas z  czternastoma… albo i więcej testami. Jak im to wyjaśnimy?!
- Trzeba sprzątnąć.
Zgodziły się w milczeniu. Ledwie wrzuciły ostatni test do śmietnika i go opróżniły pozostali wrócili.
Zeszły na dół, w wyjątkowo nie Sylwestrowych humorach, opadły na fotele dokładnie wtedy, kiedy weszli do salonu z uśmiechem na twarzach.
- Dlaczego nie przyszłyście? – spytał Syriusz – Czekaliśmy na was.
- Wybacz, coś nam wypadło… - mruknęła cicho April. Kiepski humor Lily z niewiadomych powodów bardzo im się udzielił. James spojrzał na Lily i od razu odgadł, że coś jest źle. Podszedł do żony, usiadł obok, objął ją ramieniem i spytał szeptem.
- O co chodzi? – zapytał łagodnie, gładząc ją po ramieniu.
- Wszystko w porządku – wymamrotała.
- O co chodzi? – powtórzył pytanie, a dziewczyny napięły się. Przeczucie wyraźnie mówiło im, że Lily długo nie wytrzyma. Było wpół do dwunastej.
Lily nie odpowiedziała. James omiótł spojrzeniem kolejno April, Maddie, Charlie, Lexie i Abby, a kiedy nie odpowiedziały mu na pytanie, znów zwrócił się do Lily.
- Co się dzieje? – zapytał, zacisnąwszy ręce na oparciu fotela. Teraz to męska część towarzystwa dostrzegła czające się niebezpieczeństwo w zachowaniu Jamesa.
- Chcesz wiedzieć co się dzieje!? – zdenerwowała się Lily, wyswobadzając się natychmiast z objęć Jamesa i stojąc naprzeciw niego – Chcesz wiedzieć, tak!? Już ci mówię, wpadliśmy! Czternaście… Piętnaście testów to potwierdziło! Jestem w ciąży!
Zapadła głucha cisza. Lily obróciła się na pięcie i zwróciła w kierunku drzwi, dygocąc na całym ciele. Odwróciła się tylko na chwilę przy drzwiach.
- Szczęśliwego Nowego Roku, kochanie.
Drzwi zamknęły się za nią z trzaskiem. James siedział na oparciu fotela, zaciskając i rozkurczając dłonie na jego oparciu. Syriusz zamarł z butelką Ognistej Whisky, którą właśnie otwierał, między kolanami. A potem nagle odezwał się Remus.
- W dalszym ciągu utrzymujesz, że chciałbyś wiedzieć od początku? – spytał rozbawiony Syriusza, któremu butelka wyślizgnęła spomiędzy nóg.

- Lily, otwórz – James załomotał do drzwi. Po raz kolejny odpowiedziała mu cisza – Lily, otwieraj drzwi!
Znów cisza. Potter wsadził pospiesznie rękę do kieszeni, szarpiąc się z różdżką.
- Otwórz drzwi, albo sam to zrobię! Otwieraj!
- Nie!
James przeklną siarczyście i strzelił z całych sił w drzwi. Nie przejął się tym, że skóra na jego dłoni pękła a po jego nadgarstku pociekła cienka strużka krwi.
- Otwórz te drzwi do cholery jasnej i ze mną porozmawiaj!
- Nie chcę!
- Gówno mnie to obchodzi – wymamrotał ze złością a potem nie czekając na odpowiedź Lily, machnął różdżką – Alohomora.
Drzwi otworzyły się i James nie czekając na reakcję Lily wszedł do środka i zamknął je zamaszyście. Odwróciła się na pięcie i spojrzała na niego ze złością. Nie przejął się tym – po raz pierwszy od bardzo dawna nie miał sił, żeby się przejmować jej złością i humorami.
- Dlaczego to robisz!? – zapytał, podchodząc do niej szybko i łapiąc na za nadgarstek, kiedy zwróciła się do wyjścia – Dlaczego ciągle to robisz, co?
- Odwal się – warknęła, próbując wyszarpać z uścisku Jamesa. Ze zdziwieniem odkryła, że jest silniejszy niż przypuszczała – Puszczaj.
- Nie wyjdziesz stąd – powiedział stanowczo – Nie tym razem.
Prychnęła, szarpnęła się jeszcze raz i zacisnęła ze złością wargi. Nie zareagował, nadal trzymał ją z całych sił za dłoń, nie pozwalając się oddalić chociażby o cal.
- Dlaczego znów to robisz? – zapytał siląc się na spokój – Dlaczego znów się mnie odpychasz? Znowu jesteś zła.
- Bo jestem w ciąży, ty kretynie – wycedziła. Uścisk na jej nadgarstku zelżał zaskakująco. James cofnął się o krok, wpatrując w nią z kamienną twarzą.

James w przeciwieństwie do Lily, nie miał nawet chwili, żeby przetrawić wiadomość o nadchodzącym rodzicielstwie. Jego myśli od razu pochłonęła Lily i to, że znów się izoluje i nawet nie dostał szansy na własną reakcję.
Kiedy jednak patrzył w zaciętą i pełną wściekłości twarz Lily zdał sobie sprawę, że ich reakcje mimo wszystko są zupełnie inne.
Bo James nie czuł się wściekły na myśl o byciu rodzicem.

- To dla ciebie takie straszne? – zapytał cicho, a Lily odwróciła twarz, żeby na niego nie patrzeć – To dla ciebie takie straszne? – powtórzył trochę głośniej. Milczała, wpatrując się w falującą firankę.
Pokręcił głową z niedowierzaniem, ale żadne słowa nie były w stanie wypłynąć z jego ust.
- Nie jesteśmy gotowi – powiedziała w końcu- To nie jest na to dobry moment. Nie tak to powinno wyglądać…
- Na pewno – zgodził się sucho, chociaż był pewny że oboje myślą o czymś zupełnie innym – Na pewno nie tak.
Odwrócił się, chcąc wyjść. Lily jakby zrozumiawszy o co mu chodzi, odwróciła się i złapała go za ramię, zaciskając na nim delikatnie dłoń.
- Nie każ mi się teraz cieszyć z tego, że będziemy mieć dziecko – powiedziała cicho. James drgnął.
- Nie każ mi się z tego nie cieszyć – odpowiedział nie odwracając się. Przez chwilę stali nieruchomo, a potem Potter wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Lily przeklęła pod nosem.
Na niebie za oknem pojawiły się pierwsze sztuczne ognie zwiastujące nadejście nowego roku.

- Świetny początek nowego roku, co? – spytał kwaśno Syriusz, kiedy wyszli przed dom z butelką szampana i wpatrywali się posępnie w niebo.
- Dobra wróżba – zgodził się gorzko Remus, otulając ramieniem Maddie. Uśmiechnęła się do niego słabo, zaciskając trochę mocniej palce na jego dłoni.
- Nic im nie będzie – zapewniła niepewnie Charlie – To Lily i James, dadzą sobie radę.
- To co, liczymy? – zapytała żwawo jednak z sióstr Medison, których w ciemności nikt nie był w stanie rozróżnić – Dziesięć….
- Dziewięć…
 Syriusz przywołał do siebie gestem Abby.
- Osiem…
James wyszedł z domu z posępną miną, otulając się szalikiem.
- Siedem…
April objęła Maddie ramieniem, zmuszając się do uśmiechu.
- Sześć…
Myśli Petera odbiegły na chwilę w kierunku Gabriele. Zarumienił się.
- Pięć..
Charlie dała pieszczotliwego kuksańca w bok Chrisa, kiedy bezgłośnie wyszeptał jej: przegrałaś.
- Cztery…
Syriusz odpieczętował szampana. Charlie przypadkiem podstawiła nogę niosącej kieliszki Abby. Syriusz uratował Abby przed upadkiem.
- Trzy…
Lily wyszła przed dom, zatrzymując się trochę z tyłu.
- Dwa...
Wszyscy spojrzeli w niebo z nadzieją że nadchodzący rok będzie lepszy niż poprzedni.
- Jeden…
Korek szampana poleciał wysoko w górę, ale radosne wiwaty rozległy się tylko ze strony gospodarzy. Syriusz drżącymi rękami rozlewał do kieliszków pospiesznie przywołany sok winogronowy, a szczątki butelki po szampanie, który upuścił ratując Abby, leżały pod jego nogami.
Uśmiechali się do siebie z przymusem, a radość z nadejścia nowego roku wcale nie chciała się pojawić. Wymieniali się życzeniami z o wiele mniejszym entuzjazmem niż tego chcieli. I chociaż każdy liczył, że nowy rok będzie lepszy niż poprzedni w tej chwili trudno było im w to uwierzyć.

- Mogę?
Lily drgnęła, słysząc za plecami głos Abby. Wzruszyła ramionami.
- Jeżeli zamierzasz dawać mi dobre rady, możesz sobie odpuścić – mruknął, usuwając się i robiąc trochę miejsca dziewczynie – Nie mam zamiaru ich słuchać.
- Wiem – powiedziała Abby, siadając i otulając kolana rękami – Chcę tylko posiedzieć, tam jest zbyt głośno.
Milczały przez dłuższą chwilę.
- Twoja córeczka to zrobiła? – zapytała nagle cicho Lily, nie mogąc się powstrzymać. Abby spojrzała na zawieszkę bransoletki którą się bawiła i przytaknęła. Zdjęła ją z ręki i podała Lily, żeby mogła dokładniej obejrzeć – Śliczne – powiedziała, obracając kwiatuszek ulepiony z glinki – Ile ma lat?
- Niecałe cztery – Abby wyraźnie rozchmurzyła się na wspomnienie o córeczce. Lily przez chwilę przyglądała się zawieszce a potem oddała ją dziewczynie.
- A tak właściwie ile ty masz lat? – spytała, a Abby uśmiechnęła się szeroko – Naprawdę jesteś taka młoda, czy tylko na taką wyglądasz?
- Niedawno skończyłam osiemnaście – powiedziała krótko. Lily przytaknęła zdzwiona, bo zawsze uważała ją za jeszcze młodszą. Abby widząc to uśmiechnęła się szeroko, a potem spochmurniała.
- Tęsknisz za nią?
- Usycham – westchnęła – Tutaj jest tak strasznie cicho bez jej gadania…
- Dużo mówi?
- Jest bardziej wygadana niż nie jeden dorosły – zachichotała Abby – Czasem trudno jej odpowiedzieć na jakieś pytanie… Nie wiem, jak wytrzymam kiedy pójdzie do szkoły…
- Masz jeszcze trochę czasu – powiedziała Lily. Abby potrząsnęła głową.
- Będzie coraz gorzej – odpowiedziała Abby z powagą a Lily nie mogła powstrzymać się od chichotu – Dzieci uzależniają.
- Tak, to prawda.. – wyszeptała Lily na wspomnienie Lucasa i Syriusza i od razu uśmiechnęła się szerzej. Przez moment siedziały razem, a potem Abby podniosła się.
- Pójdę już, zimno… Lily, wiem, że nie chcesz niczyich rad a zwłaszcza moich ale… - zawahała się, ale Lily jej nie przerwała – nie rób i nie mów teraz nic zbyt pochopnie. Z własnego doświadczenia wiem, że emocje bardzo spaczają nasz rozsądek i za parę miesięcy możesz tego bardzo żałować… Pewnie teraz trudno ci w to uwierzyć, ale niedługo nie będziesz widziała świata poza tym maluszkiem, nawet jeśli teraz wydaje ci się, że nie dasz sobie rady.
Odeszła nim Lily odpowiedziała. Przez chwilę rudowłosa siedziała nieruchomo, potem spojrzała z niepewnością na swój brzuch i wyrwało jej się przekleństwo.
- Zrobiła to specjalnie… - mruknęła, wstając i otrzepując się – Przebiegła dziewucha… Cholera, dobra jest – dodała do siebie po chwili.

- To był najmniej pijany Sylwester jaki w życiu przeżyłam – skarżyła się rano Charlie, kiedy o ósmej prawie wszyscy byli na nogach. Prawie wszyscy, bo Lily nadal spala kiedy zjedli śniadanie i zaczęli planować co będą robić.
Rudowłosa w kuchni pojawiła się dopiero około dziesiątej. Powitała się ze wszystkimi, otworzyła szafkę, wyjęła z niej kawę i nasypała sobie do kubka. Po chwili przeklęła siarczyście, odstawiła kawę i herbatę.
- Jak mam żyć bez kawy? – wymamrotała, wstawiając wodę. Wszyscy poza Abby przypatrywali się jej z uwagą. Syriusz, poostrzegawszy uśmiech na jej twarzy pochylił się i spytał.
- Co zrobiłaś?
- Nic – odpowiedziała z miną niewiniątka dziewczyna – Tylko porozmawiałyśmy.
O nic więcej nie musiał pytać. Lily zaparzywszy sobie herbaty, usiadła obok Jamesa i delikatnie wsunęła swoją dłoń w jego.
- Przepraszam – wyszeptała, wtulając się w jego ramię – Spanikowałam.
James kiwnął krótko głową i nagle doszły do niego wszystkie niepewności które powinien poczuć wczorajszego wieczora. Zbladł.

Wymknął się do pokoju przy pierwszej okazji jaka się nadarzyła. Krążył nerwowo od jednego końca do drugiego czując że serce bije mu jak oszalałe, a oddech przychodzi znacznie trudniej niż zwykle.
W całym zamieszaniu ostatniej nocy, nie miał nawet małej chwili żeby spokojnie pomyśleć. Jego myśli zaprzątała Lily, kolejna awantura i to w jaki sposób zaradzić ich niepodzielności zdań przez co zupełnie nie dotarł do niego fakt, że zostanie ojcem.
I paradoksalnie, kiedy Lily w jakiś sposób pogodziła się z zaistniałą sytuacją, panika przeszła na niego. Teraz, kiedy ochłonęli zdał sobie sprawę że dziecko to ostatnia rzecz na jaką jest gotów.


Drzwi otworzyły się z trzaskiem a do środka wpadł blady James. Syriusz spojrzał na przyjaciela z uwagą, Peter oderwał się na chwilę od zajadania pączka a zaraz potem do pokoju wkroczył Remus.
- Słuchajcie… - zaczął ale urwał, widząc minę Jamesa. Potter zaczął chodzić nerwowo po pokoju. Kilka razy otwierał usta ale zaraz potem je zamykał. Aż w końcu wyrzucił z siebie.
- Będę ojcem.
Zapadła cisza. Żaden z nich nie do końca wiedział czego przyjaciel w tej chwili oczekuje.
- Wiemy, stary – odezwał się w końcu Syriusz.
- Nie mogę być ojcem, nie nadaję się – powiedział szybko Potter. Westchnęli zbiorowo – Będę fatalnym ojcem. Nie jestem na to gotowy. Lily nie jest. Nie mogę być ojcem.
- Panikujesz, stary – stwierdził łagodnie Syriusz – Nie jesteś pierwszy ani ostatni, którego to czeka.
- Ja się nie nadaję na ojca! – jęknął Potter z paniką w głosie – Nie umiem… Tych wszystkich rzeczy, nie mam o tym pojęcia, dobrze wiesz! A jeśli…
- Przesadzasz – oznajmił Remus – To nie jest coś, czego nie da się nauczyć.
- Właśnie – zgodził się Syriusz, ale James już się nakręcił i nie wyglądało, żeby argumenty przyjaciół do niego w tej chwili docierały – Uspokój się…
- Jak mam się uspokoić! Mam zostać ojcem a zupełnie się do tego nie nadaję!
Remus patrzył jak Syriusz próbuje uspokoić przyjaciela i obaj wzajemnie się nakręcają. Nie trzeba było długo czekać, żeby obaj na siebie krzyczeli. I co ciekawe trudno było orzec który z nich bardziej panikuje.
- Może zmieńmy temat? – zaproponował nagle blady Syriusz, ale Potter go nie słuchał.
- … zupełnie wszystko spartaczę, do tego trzeba mieć podejście, ja go wcale nie mam i…
- Może zmieńmy temat? – powtórzył coraz bardziej przerażony Syriusz – Zaczynasz zbyt mocno reagować chyba lepiej będzie…
- … zniszczę całe dzieciństwo temu dziecku, będzie mnie nienawidziło bo…
- Zmieńmy temat?!? Zmieńcie go! – wrzasnął do Remusa i Petera Syriusz – Szybko, zmieńmy temat! Ładna dziś pogoda, prawda!? Taka biała…
- … może najlepiej jeśli po prostu zostawię to Lily, ale przecież nie mogę jej zostawić samej, więc będę musiał…
- … jak to w ogóle możliwe, że tyle czasu pada śnieg, to takie nienaturalne…
- … nie wiem, jak to się mogło stać, Lily ma rację, to się nie powinno stać, Merlinie…
Peter zawsze miał słabą wytrzymałość na hałas. Ilekroć ktoś podnosił głos, zupełnie tracił panowanie nad sobą bez względu na to, czy krzyczano na niego, do niego czy do kogoś innego. Jego umysł przestawał funkcjonować normalnie i zaczynał się stresować. Teraz był zestresowany.
Spojrzał błagalnie na Lupina, ale ten też za bardzo nie był pewny, kogo powinien pierw uspokoić. Wodził zdezorientowanym spojrzeniem od Syriusza, przez Jamesa na Peterze skończywszy, otwierając i zamykając usta z bezradnością.
I wtedy, nim Peter pomyślał stres wziął górę a słowa same wydostały się z jego ust.
- Remus chce się oświadczyć Maddie!
Przez chwilę jeszcze krzyczeli a potem zapanowała głucha cisza. Oczy Remusa otworzyły się szerzej, kiedy spojrzenia Pottera i Blacka zwróciły się na niego.
- Co chcesz zrobić? – zapytał cicho Syriusz, kiedy już minął pierwszy szok.
- Tylko tak pomyślałem, jeszcze nie… - zaczął Remus, ale było zbyt późno. Znów wybuchło piekło.
- Nie rób tego! – krzyknął James, zamachnąwszy rękami jak szalony.
- Zrób to! – zaprzeczył szybko Syriusz, kiwając głową – Zrób!
- Nie, nie rób, wszystko zwalisz! Zgodzi się, zaczniecie się bez powodu kłócić…
I znów wybuchło zamieszanie. Remus jęknął przeciągle, Peter zaczął go przepraszać a James i Syriusz przekrzykiwać się wzajemnie. Lupin wodził spojrzenia po całej trójce, nie mając pojęcia komu powinien najpierw przerwać. Powiedział parę słów, których nikt nie usłyszał, machnął ręką i wyszedł z pokoju. James, Syriusz i Peter nadal krzyczeli, nawet kiedy drzwi się za nimi zamknęły.

- Twojego męża wzięła panika – oznajmił Lily Syriusz, podchodząc do niej w kuchni – Myślę, że potrzebuje trochę otuchy.
- Tobie się to nie udało? – zapytała lekko rozbawiona Lily, a Black potrząsnął głową.
- Starałem się, ale uważa że jako ojciec jestem nieobiektywny – powiedział wzruszając ramionami – Powołuje się na kiepskie początki z Lucasem.
Lily roześmiała się, a Syriusz spojrzał na nią zaskoczony. Różnica między Lily z ostatnich dni a tą Lily z która teraz rozmawiał, była diametralna. Zupełnie jakby ktoś nagle zdjął z jej pleców ciężary, które nosiła ze sobą dłuższy czas.
- Lepiej ci, prawda? – zapytał łagodnie. Lily wzruszyła ramionami, wpatrując się zakłopotana w podłogę.
- Chyba po prostu wiem, w czym był problem – powiedziała cicho zawstydzona – Nie wiem, pewnie to dziwne, ale chyba mi ulżyło.
- Nowy rok, nowy początek – wymamrotał Syriusz wpatrując się w okno. Lily podążyła za jego spojrzeniem i zobaczyła Abby, spacerującą po dworze.
- Właśnie – powiedziała, rzucając mu znaczące spojrzenia. Syriusz potrząsną głową.
- To kiepski pomysł – oznajmił krótko, nie odrywając od dziewczyny spojrzenia. Lily uśmiechnęła się ciepło, położyła dłoń na jego ramieniu
- To dobry pomysł – poprawiła go – Nowy rok, nowy początek… Nie pozwól żeby wymknęła ci się z rąk. To będzie wielki błąd – dodała ciepło. Syriusz spojrzał na nią podejrzliwie.
- Skąd taka zmiana perspektywy? – zapytał cicho. Lily wzruszyła ramionami.
- Nie ma co się oszukiwać, coś w niej jest – wyjaśniła krótko – Będziesz głupi, jeśli dasz jej uciec… Idę poprawić nastrój Jamesowi… Powodzenia.
Black uśmiechnął się do siebie, kiedy Lily odeszła.
- Nowy rok, nowe początki – wymamrotał po raz kolejny do siebie – Może jednak nie będzie tak źle.

10 komentarzy:

  1. Aaaaaj, po pierwsze to sam samiutki początek z dedykacją jest niesamowicie rozczulający <3
    I stało się coś dziwnego - polubiłam Charlie! ;)
    jesteś przekochana!
    rozdział 86 to cud miód i malina!

    OdpowiedzUsuń
  2. Iii! Kocham Cię! Kocham Cię, bo dodałaś nowy rozdział, ale nienawidzę Cię za to, jaka była reakcja Lily. Jednak z drugiej strony fajnie było ją zobaczyc jako taką ironiczną sceptyczkę... Hmm... Skoro Lily się przekonała do Abby to chyba najwyższy czas żebym i ja spróbowała...

    OdpowiedzUsuń
  3. Zawsze kończysz w złym momencie ;* Haha, śmiałam sie jak głupia przy tym rozdziale. Po prostu mistrzowskie ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Fantastyczne są sytuacje komediowe chłopców, po prostu spadam z krzesła za każdym razem(nieźle się potłukłam wobec tego :D). Od początku kocham Abby, a Lily w końcu chyba będzie trochę szczęśliwa :) To wspaniale :) Rozdział rozbrajający :)

    OdpowiedzUsuń
  5. No wreszcie znalazłam czas na nadrabianie zaległości! Oczywiście zaczęłam od Ciebie i Twojego bloga :) Fascynujące jak brakowało mi Twojego talentu komediowego :D Pijane bałwanki na sweterkach, ujmujący punkt widzenia Lucasa, zabawne próby pozbycia się Abby. Jednak powiem Ci, że czworo bohaterów zalazło mi za skórę i zaraz ich opieprzę... A mianowicie:
    Abby - lubiłam Cię, bo uważałam, że dobrze działasz na Syriusza, wydawałaś się sympatyczna, a tu tak naskoczyłaś na Lily! Nie ładnie, nie ładnie...Ona przecież nic takiego na Ciebie nie powiedziała!
    Lily - why you no happy about your pregnancy?! Zdziwiła mnie trochę Twoja reakcja - myślałam, że dziecko z Potterem to jedno z Twoich marzeń... Posypałaś się dziewczyno po śmierci Lauren...
    James - Ty to kurde już od dawna jesteś na mojej czarnej liście i znów się nie popisałeś! Weź się zachowuj jak kochający mężczyzna, wykaż się inwencją twórczą, żeby dogadać z żoną, a nie tylko w kółko łazisz i żalisz się innym, że ONA się stała inna i z NIĄ się nie da dogadać.. Prawdziwie samczy punkt widzenia - ogarnij się Huncwocie! Kiedyś za nią tak szalałeś!!
    Lupin (tak, tak, celowo po nazwisku) - Ty... Ty! TY! Zrozum, że to April, nie Maddie (APRIL!) jest Tobie przeznaczona! Deal with it! ... (APRIL!)
    No to by było na tyle, jeśli chodzi o kilka słów do Twoich bohaterów :) Reszta zachowuje się bez zarzutu :D
    Mam nadzieję, że napiszesz coś wkrótce :) Buziaki od (już) wakacyjnej Asi :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co... zgadzam się co do wszystkiego z wyjątkiem Lupina. NIE! On jest przeznaczony Maddie! Pasują do siebie... April ma na niego zbyt destrukcyjny wpływ! :D
      Miłych wakacji! ;)

      Usuń
    2. Biedny James tak się stara a my tylu wrogów, oj biedny :D
      O Remusa się nie kłóć, nie wygrasz jak kiedyś próbowałam ją przekonać ale jest nie ugięta :P Ale April nie działa destrukcyjnie, to Lupin jest przy niej nieostrożny i nieuważny :D

      Usuń
    3. Z Tobą o April wole nie dyskutować, bo masz do niej za dużą słabość... Co do Jima to nie to ze go nie lubię ale mnie denerwuje swoim brakiem zrozumienia, chociaż z drugiej strony Lily tez już przegina... :P

      Usuń
    4. No słabość mam, ale nadal nie jestem zdecydowana czy widzę ją u boku Remusa :) Kocham April ale to chyba nie jest jej miejsce :)
      James się stara i to bardzo, ale jest już zmęczony bo Lily łatwa w obyciu nie jest :) Ale obiecuję że będzie już teraz lepiej ;D
      P.S dodałam małe coś na forum i piszę rozdział :)

      Usuń
    5. jak można nie lubić Jamesa? o_O ja podziwiam! Lily to straszna histeryczka... zabiłabym ją już kilka razy na jego miejscu :D
      April kocham <3 i Abby też zaczynam!

      PS. już obczajam małe coś!

      Usuń