Rozdział 85

Są na sali tacy, co się za mną stęsknili? Nie? Szkoda, ale to nic. Wena przestała się na mnie obrażać i nadrabia zaległości za wszystkie czasy, ucieszy was może dlatego wieść, że mam na stanie jeszcze jeden rozdział do dodania, więc na razie o epilogu mowy nie będzie. 
Tak więc, chciałabym z tejże okazji życzyć wszystkim maturzystom szczęścia po niedzieli - trzymałam dziś kciuki za wszystkich ogółem i wysyłałam myślowe kopniaki na szczęście, obiecuję czynić to też po niedzieli. 
Więc nie przeciągam zbytnio, bo jeszcze na drugim blogu dodać muszę, rozdział dla wszystkich którzy za mną tęsknili. No nie bądźcie tacy, tęsknił ktoś, prawda...? 
 
Rozdział 85

James chodził nerwowo po pokoju, wbijając ręce w kieszenie. Wszyscy patrzyli na niego z niepokojem, zupełnie nie rozumiejąc, co właściwie się stało.
- Nie denerwuj się tak – poprosiła ostrożnie April – Na pewno nic jej nie jest. Usiądź i razem pomyślimy, to nie pierwszy i ostatni raz, kiedy się pokłóciliście.
Abby poruszyła się niespokojnie, podciągając nogi pod brodę. Syriusz zerknął na nią z uwagi a potem spojrzał na Jamesa i powiedział:
- O co właściwie poszło?
Potter mruknął coś niezrozumiale pod nosem, a Syriuszowi to wystarczyło, żeby upewnić się w swoim przekonaniu. Skwitował więc to w milczeniu, a po chwili spytał.
- Sprawdzałeś w domu? Fiukałeś do jej rodziców? Może tam jest?
- Nie ma – powiedział James, pocierając czoło – Nie ma jej u rodziców, kominek w domu nie odpowiada. Nie mam pojęcia gdzie może być.
- Spokojnie – Maddie zmarszczyła lekko brwi – Zastanówmy się dokładnie, gdzie jeszcze mogła iść. Nie ma przecież aż tak wielu miejsc…
- Problem polega na tym, że Lily ostatnio nie działa jak… - James urwał, marszcząc brwi i szybko zwrócił się do Syriusza, jakby wpadł na pewien pomysł – Gdzie poszłaby Lauren?
- Lauren? Skąd mam wiedzieć… - Syriusz zamyślił się, ale odpowiedzi udzielił Chris.
- Do Lily. Zawsze szła do Lily.
- To wracamy do punktu wyjścia – westchnął James. Abby zamyśliła się przez chwilę i nagle się odezwała, pierwszy raz tego dnia.
- Może nie – powiedziała cicho a wszyscy na nią spojrzeli – Może ona naprawdę poszła porozmawiać z Lauren.
- Niby jak? – zapytał Syriusz, marszcząc brwi – Przecież…
- Cmentarz – wtrąciła nagle Charlie, a Abby pokiwała głową – Mogła iść na cmentarz.
- Niemożliwe – pokręcił głową James – Nie była tam od pogrzebu, dlaczego miałaby iść tam teraz?
- Nie zaszkodzi sprawdzić – powiedział ostrożnie Syriusz – Na razie nie mamy żadnego innego pomysłu.

Zatrzymali się za bramą cmentarza i rozejrzeli dookoła w nadziei, że uda im się zobaczyć gdzieś blisko Lily. Potem wszyscy równocześnie zwrócili się na Syriusza, a kiedy ten poczuł na sobie ich spojrzenia, uniósł wysoko brwi.
- Prowadź? – powiedział zachęcająco James, a Syriusz zasępił się, wbijając ręce głęboko w kieszenie – Nie mów, że nie wiesz gdzie…
- Nie lubię cmentarzy – wymamrotał Syriusz – Nagrobkowa płyta to kiepska alternatywa towarzystwa.
James omiótł wszystkich pozostałych spojrzeniem ale i bez tego wiedział, że na nic się to zda. Wszyscy milczeli, rozglądając się z zasępieniem dookoła.
- Niedobrze – mruknął pod nosem – Musimy szukać w ciemno.
Długo krążyli alejkami, nim dostrzegli w oddali skuloną na ławce postać.
- Idź do niej – powiedziała cicho Charlie – My tu poczekamy.
James zrobił krok w przód, zawahał się a potem obrócił i skinął na Blacka. Nie musiał tłumaczyć, Syriusz powoli ruszył za nim. Nikt nie zaprotestował.
-…nie wiem, co się ze mną dzieje. Nie potrafię sobie z tym poradzić. Jestem przerażona, mam wrażenie że żyję w jakimś koszmarze i nie umiem się wybaczyć… Rany, tak strasznie mi cię brakuje…Tak okropnie cię potrzebuje… Zupełnie nie wiem, jak sobie z tym wszystkim poradzić. Syriusz, Abby, to wszystko… Jestem taka… Taka wściekła, że on sobie daje z tym radę – jęknęła słabo – Ja wiem, że to… że to straszne, ale tak okropnie mu tego zazdroszczę!
Zatrzymali się jak wryci. Jamesowi wyrwało się bezgłośne cholera! Syriusz poczuł jak robi mu się niedobrze. Kiedy Potter zrobił krok w przód, bez słowa zatrzymał go kładąc rękę na ramieniu i potrząsnął głową. James zawahał się, a potem kiwnął głową i wycofał się, przepuszczając przodem przyjaciela.
- Można? – spytał łagodnie Syriusz, a Lily drgnęła i obróciła głowę, patrząc na niego ze zdziwieniem. Nie czekając na odpowiedź usiadł obok, wpatrując się tępym spojrzeniem w płytę nagrobka – Nie cierpię tego miejsca.
- Słyszeliście…? – zapytała zawstydzona Lily, oglądając się za Jamesem, który stał dostatecznie daleko, żeby ich nie słyszeć. Black skwitował to milczeniem, Lily potraktowała jako potwierdzenie – Przesadziłam, przepraszam.
Potrząsnął głową, jakby wyrwawszy z transu i spojrzał na Lily ze zmarszczonymi brwiami.
- Nie, miałaś trochę racji – powiedział krótko, a potem zawahał i dodał – To nie jest tak, że zapomniałem.
- Wiem – powiedziała szybko zawstydzona – Wiem, nie musisz mi się tłumaczyć ja…
- Nie, muszę – przerwał jej i zamyślił przez chwilę nim znów podjął – To nie jest tak, że o niej zapomniałem. Przypomina mi o niej wszystko – wyrzucił z siebie ze złością – Jest po prostu wszędzie, w każdym miejscu, w każdym kogo widzę a najwięcej jest jej w Lucasie… Nie… - urwał, zasępiając się na chwilę – Nie mogę zamknąć się w domu i sobie odpuścić tylko przez wzgląd na niego. Abby… W jakiś sposób pozwala mi znaleźć na to siłę. Nie wiem jak, nie wiem dlaczego, może to niewłaściwie ale przy niej wydaje mi się to chociaż troche łatwiejsze.
- Wiem – wyszeptała słabo – Wiem, przepraszam, nie powinnam tego mówić… Wiem to.
- To nic – potrząsnął głową – Powiedzenie tego dobrze mi zrobiło.
Uśmiechnęła się słabo. Syriusz odwzajemnił uśmiech, chociaż nadal pozostał spięty. Przez chwilę wpatrywał się tępo w płytę nagrobka a potem nagle wstał.
- Pogadaj z nim – rzucił do Lily, wskazując na Jamesa – Dla niego to równie przytłaczająco co dla ciebie.
Lily kiwnęła głową. Patrzyła jak Syriusz skinął na Pottera, jak ten kiwa głową i idzie w jej stronę. Zacisnęła dłonie na kolanach i poczuła, że to co robiła musiało być dla Jamesa kompletnie irracjonalne.
- Pewnie uważasz że jestem naiwna? – spytała go cicho, kiedy podszedł. James uniósł wysoko brwi.
- Dlaczego? – zapytał, siadając obok – Cześć Lauren, jak leci? – rzucił pogodnie.
Spojrzała na niego oszołomiona. James zmarszczył brwi.
- To było nieodpowiednie pytanie? – zmartwił się tak szczerze, że Lily nie mogła powstrzymać się od chichotu – Nie uważam, żeby to co robisz było głupim, jeśli ci pomaga. – dodał poważniej, obejmując ją ramieniem – Chcę ci z tym pomóc.
Przytaknęła w milczeniu. Przez jakąś chwilę siedzieli w milczeniu, a potem Lily kiwnęła głową i wstała. James poszedł za nią i Lily mogłaby przysiąc, że usłyszała jak rzuca ciche: dzięki.

Nie można rzec, że następnego dnia atmosfera była dużo lepsza niż dzień wcześniej. Pomimo że od wizyty na cmentarzu nastrój Lily wyjątkowo się poprawił i przestała aż tak silnie reagować na obecność Abby, pozostałe dziewczyny nadal wydawały się być zacięte.
Nie pomogło dyskretne wtrącenie się Chrisa, próba lekkiego wpływania Eddiego a nawet interwencja samego Syriusza. Nawet Remus podjął się rozmowy z Maddie, która nie wiedzieć czemu skończyła się karczemną awanturą.
Chociaż Lily zdecydowała się trzymać na uboczu, wielka wojna trwała a zapał do obrony Abby zniknął bez śladu.
- Jeśli mamy tutaj zostać na Sylwestra, potrzebujemy strojów – oznajmiła pewnego razu April – Musimy się postarać żeby Nowy Rok zaczął się wyjątkowo – dodała, zerkając ukradkowo na Lupina, który przewrócił oczami w odpowiedzi.
- Ona ma rację – powiedziała Charlie przeciągając się w krześle – Nie chcę ani jednego roku takiego jak ten.
Nie trzeba było dłużej tego powtarzać. Siedzenie w pensjonacie wydawało się być zbyt ryzykowne, widmo nadchodzącej awantury wyraźnie wisiało w powietrzu.
Panowie bardzo niechętnie jednak wypuścili samotnie dziewczyny po zakupy, a Abby czuła na sobie spojrzenie każdego, kiedy zamykała za sobą drzwi odprowadzana paplaniną April.

- Trzeba odpuścić – wyszeptała cicho Lexie do Charlie, kiedy przeglądały stroje – Jesteśmy na przegranej pozycji. Lily się wyłamała, Maddie sobie odpuściła a April nigdy nie była naprawdę za nami…
- Zwariowałaś? – spytała ze złością Charlie – Chcesz sobie dać spokój?
- Trzeba chociaż spróbować – mruknęła niechętnie Lexie – Mało było awantur? Wszyscy są zmęczeni, potrzebujemy odpoczynku a jak pomyślę o kolejnej awanturze… Zawieśmy broń.
- Niech będzie – westchnęła Charlie – Wcale mi się to nie podoba.
Obróciły się do dziewczyn, które kawałek dalej czekały aż Lily wyjdzie z przymierzalni. Abby przyglądała się z niechęcią krótkiej sukience którą wcisnęła jej ekspedientka, podczas gdy April i Maddie przekonywały ją co do słuszności wyboru.
- Jest naprawdę bardzo ładna…
Charlie zacisnęła zęby i powtarzając sobie w myślach że ma być po prostu miła, podeszła do nich i rzuciła okiem na ubranie.
- Będzie pasowała – zdobyła się w końcu. Komplement, rzuć jakiś komplement – Ładny kolor.
Lexie pokiwała głową, zmuszając się do uśmiechu. April zmierzyła je podejrzliwym spojrzeniem, ale Abby najwyraźniej dała się przekonać, bo podeszła do drzwi przymierzalni.
- Założę – wymamrotała cicho wchodząc do środka.
- Jestem miła – wyjaśniła cicho Charlie, widząc jak April i Maddie się im przyglądają – Zawieszam broń do Nowego Roku. Jestem miła.
- Jest strasznie – oznajmiła Lily wychodząc do nich – Nie ma tutaj nic dla mnie… Wybrałyście coś?
- Czekamy na Abby – wyjaśniła April, pokazując na siatkę ze swoją sukienką – Udało nam się ją przekonać, żeby założyła niebieską – pochwaliła się.
Lily zmusiła się do krzywego uśmiechu i ruszyła w stronę wieszaków. Tymczasem drzwi otworzyły się a Abby nieśmiało wychyliła się.
- Pasuje – oznajmiła całkiem szczerze Charlie, zaskoczona swoimi słowami dodała – Spodoba mu się.
- Co? – spytała szybko Abby blednąc. Lexie spojrzała na Charlie morderczym spojrzeniem, April napięła się cała a Charlie poczuła jak robi się jej gorąco – Komu? Ja… Nie wiem o czym mówisz i…
- Nie miałam nic na myśli! – rzuciła spanikowana Charlie – Gdyby miało się komuś spodobać, na pewno by tak było to znaczy… Oczywiście że się spodoba… On mnie zabije – jęknęła słabo, kiedy drzwi zamknęły się za bladą Abby – Jasna cholera…
- Oszalałaś?
- Wypsnęło mi się – wymamrotała – Po za tym, trochę zbyt silnie zareagowała, przecież nie mam zamiaru mu powiedzieć…
- Nie możesz tego zrobić! – Drzwi otworzyły się z hukiem i półnaga Abby wyskoczyła do nich. Najwyraźniej usłyszała tylko część jej wypowiedzi. Zmieszała się, kiedy doszło do niej co powiedziała – Nie masz nikomu o czym mówić! Nic się nie dzieje i ja… Lepiej pójdę – złapała za sweter i kurtkę i zaczęła je szybko na siebie wkładać, wybiegając ze sklepu. Sukienka została na podłodze.
- Jasna bita cholera – wymamrotała Lexie – Ty i ten twój jęzor… Szybko, zanim wpakujesz nas w większe kłopoty.

Kiedy wróciły, Abby jeszcze nie było. Usiadły w holu, tak żeby było widać kiedy wróci, ale pech chciał że to Syriusz pierwszy na nią wpadł. Widząc pobladłe oblicze Abby złapał ją za ręce i przyjrzał z uwagą.
- Musze wracać – wyrzuciła z siebie jednym tchem – Musze wracać bo… Bo przypomniałam sobie… Żelazko! Nie wyłączyłam żelazka, koniecznie muszę wracać bo Merlin jeden wie, co się teraz dzieje w domu i… Muszę wracać, przepraszam.
Podczas gdy mówiła, Lily, Charlie, Lexie, Maddie i April przemknęły bokiem tak, żeby znaleźć się za plecami Syriusza.
- Chyba trochę przegięłyśmy – szepnęła Lily.
- Co? Czekaj, jakie żelazko?
- Żelazko, cieknący kran… Jak wolisz, ja muszę wracać po prostu… Ważna sprawa – I wybiegła nim Syriusz zareagował. Dziewczyny skupiły się obok siebie a ich twarze zbladły nagle. Syriusz przez moment patrzył w miejsce w którym zniknęła Abby a potem bardzo powoli odwrócił się w ich stronę. Na widok rządzy mordu w jego spojrzeniu zrobiły zbiorowy krok do tyłu, kuląc się z sobą jeszcze bardziej.
- Co – wycedził z trudem opanowując wściekłość – wyście – zrobił krok w ich stronę. Cofnęły się szybko – jej – wciągnął ze świstem powietrze. James, Remus, Eddie i Chris prawie dusili się ze śmiechu – zrobiły?
- To jej pomysł! – rzuciły wszystkie wskazując palcem na stojącą po środku Charlie.
- Zdrajczynie…
Spojrzenie Syriusza bardzo powoli zwróciło się w jej stronę. Chociaż Charlie mało czego się obawiała a już na pewno nie Syriusza, w tej chwili skuliła się w sobie jak małe dziecko. Po raz pierwszy w życiu widziała go w takim stanie i nie miała pewności, jak też może się to dla niej skończyć.
- To był wypadek – wymamrotała – Chciałam być miła, skomplementowałam jej wygląd…
- To był bardzo miły komplement – rzuciła rozpaczliwie Lexie – Bardzo, naprawdę!
- …przypadkiem wypsnęło mi się że wiemy że ona…AU!
Lily z całej siły nadepnęła na jej stopę. Najwyraźniej miało być to dyskretne zwrócenie uwagi, emocje jednak zupełnie zmieniły gest Lily i nie dało się go nie zauważyć.
- Że ona, co? – spytał Syriusz tak cicho, że nawet James i Remus poczuli gęsią skórkę.
- Wiemy coś o czym ona nie chce, żeby ktoś wiedział – wtrąciła cicho April – Mało istotna rzecz, w każdym razie zrozumiała opacznie, że Charlie chce o tym… komuś powiedzieć i… Na twoim miejscu poczekałabym z zabiciem Charlie i ją powstrzymała, bo pewnie już się spakowała – dodała w nagłym przypływie geniuszu. Podziałało, Black zerknął z wściekłością na Charlie, warknął siedź i wybiegł za Abby – Mało brakowało.
Rozbawiony James wstał. Za raz za nim podążył Remus a na samym końcu Peter. Zatrzymali się w rzędzie przed Charlie, pokłonili nisko z trudem z trudem zachowując powagę.
- W imieniu Huncwotów chcę ci pogratulować – powiedział wzniośle James, wyciągając do Charlie dłoń – Jesteś pierwszą w historii, nie spokrewnioną z Syriuszem osobą której udało się doprowadzić go do bladej furii. My trzej próbowaliśmy siedem lat i nigdy nie był tak wściekły jak w tej chwili.
- To wielki wyczyn – dodał z rozbawieniem Remus, kiedy James potrząsną dłonią zszokowanej Charlie i usunął się, przepuszczając do niej Lupina – Naprawdę, gratulacje.
- Syriusz wiele razy się złościł – wymamrotała Lily – Teraz nie był aż tak zły…
- Oh, ty go nie widziałaś złego – odezwał się Remus, puszczając do Charlie Petera – To typ cichej furii. Coś jak McGonagall. Kiedyś też sądziliśmy, że kiedy podnosi głos jest zły, ale potem odkryliśmy, że to wielka zmyłka.
- Strzeżcie się cichego Syriusza – powiedział wzniośle James –To ciche zło, nie wiesz gdy zaatakujesz. Doszliśmy do tego w wyniku obserwacji, milczał po każdym liście z domu. Po tym jak uciekł, przez parę dni prawie wcale się nie odzywał.
- Próbowaliśmy to sprawdzić, ale zawsze był tylko zły – dodał Peter, kiedy sam uścisnął dłoń oszołomionej Charlie – Głos ma donośny, ale nigdy nie cedził…
- To prawda – zgodzili się James i Remus.
- Chcę dobrze zrozumieć… - wtrącił się Chris, marszcząc brwi – Celowo doprowadzaliście go do furii?
- Próbowaliśmy, nie doprowadziliśmy go nigdy – westchnął James – To twardy zawodnik. Twardszy nawet niż Peter, a z nim było wiele problemów.
Peter wypiął się dumny, a Remus zachichotał.
- A ty uważasz, że to z nas dziwna para – powiedział do Chrisa Eddie.
- Nie rozumiem, po co – stwierdziła Lily – Po co się wzajemnie denerwowaliście?
- Nie możesz nazwać drugiego człowieka przyjacielem, jeśli chociaż raz cię nie opieprzył – oznajmił Remus – Przeprosiny zbliżają.
- Masz racje, jesteśmy przy nich całkiem normalni.
- Swoją drogą – podjął James, podchodząc do okna i wyglądając przez nie – W tej małej naprawdę musi być coś wyjątkowego… Ale to, o czym wy wiecie, to chyba nie jest nic złego, co? – zapytał po chwili z lekkim niepokojem – Bo jeśli to coś, co Syriusz powinien wiedzieć to…
- Nie musi o tym wiedzieć – powiedziała szybko Lily, a po chwili zastanowiła się nad swoimi słowami. Zapadła chwila ciszy gdy rozważały wszystkie za i przeciw informowania Syriusza o stanie uczuć Abby względem niego. Po chwili jakby zgadzając się w myślach przytaknęły i Lily podjęła – Nie musi.

April zamknęła za sobą drzwi od pokoju i padła zmęczona na łóżko. Abby, chociaż Syriusz przekonał ją, żeby została, w pokoju nie było. Na łóżku leżała otworzona walizka z jej rzeczami, część walała się po podłodze a na poduszce leżała wielka kolorowa laurka z napisem Wsystkiego najlepszego mamo!
April uśmiechnęła się pod nosem i usiadła. Ciekawość szybko wygrała i nie mogąc się powstrzymać, przeszła na łóżko współlokatorki i wzięła rysunek do ręki.
Nie była pewna, ile lat ma córeczka Abby – ona sama o niej nie wspominała, nikt dotąd tego tematu nie poruszył. Rysunek który oglądała zdecydowanie musiał być jej dziełem, a koślawy podpis świadczył o tym, że musiała być dzieckiem nie dużym.
Obejrzawszy dokładnie wszystkie namalowane kredką kwiatki, otworzyła laurkę. Życzeń w środku na pewno nie napisała córeczka Abby – pismo było ładne, czytelne, literki okrągłe i eleganckie. April miała już odkładać kartkę kiedy jej wzrok padł na datę. Szybko spojrzała na wiszący na ścianie kalendarz i niewiele czekając wybiegła z pokoju, odkładając w pośpiechu laurkę na miejsce.

Otrzepał śnieg z włosów, tupnął parę razy strzepując go z butów i pchnął drzwi, wchodząc do domu. Od razu zajrzał do saloniku z którego dochodziło ciche trzaskanie drewna w kominku i uśmiechnął się szeroko, widząc siedzącą w fotelu Abby.
- Miałem cię właśnie szukać – powiedział jej, kiedy go zauważyła.
- Bałeś się, że ucieknę? – spytała go łagodnie, poprawiając się w siedzeniu. Pokręcił głową, siadając na sofie i ręką pokazując jej miejsce obok. Przez chwilę wahała się, ale kiedy nie przestał, powoli podniosła się i przysiadła obok, trochę zakłopotana – Tamten fotel był wygodny.
- Nie uciekłabyś – powiedział pewnym siebie tonem, zdejmując kurtkę – Wiesz, że i tak bym cię znalazł. Mam coś dla ciebie.
Wyjął z wewnętrznej strony kurtki niewielkie papierowe pudełeczko. Spojrzała na niego pytająco.
- Ptaszki ćwierkają, że masz dziś urodziny – wyjaśnił jej. Oblała się rumieńcem, biorąc pudełeczko do ręki.
- Skąd o tym wiesz…? – zapytała, przyglądając się mu z uwagą. Syriusz uśmiechnął się szeroko.
- Mam swoje wtyki – powiedział ciepło – Nie ładnie tak zatajać takie ważne fakty. Nie miałem wiele czasu na znalezienie prezentu dla ciebie.
- Nie musiałeś mi nic dawać – wymamrotała cicho, bawiąc się czerwoną wstążką na wierzchu pudełka.
- Otwórz.
Przez chwilę wahała się, a w końcu pociągnęła za wstążkę i powoli otworzyła pudełeczko. Syriusz przypatrywał się jej z uwagą.
- To… ciastko – wydukała oszołomiona, wpatrując się na kawałek czekoladowego ciasta, ułożonego na kawałku serwetki.
- Nie mogłem znaleźć nic więcej – powiedział, przyglądając się jej z uwagą – Ekspedientka bardzo je sobie chwaliła i…
Urwał, kiedy Abby przybliżyła się i szybko musnęła jego policzek ustami.
- To najmilsza rzecz jaką ktokolwiek dla mnie kiedyś zrobił – powiedziała mu z szerokim uśmiechem – Uwielbiam ciastka. Chcesz kawałek?
Wzięła je w obie dłonie i delikatnie przełamała na pół. Ciasto było jednak tak delikatne i kruche, że rozkruszyło się drobnie okruszki.
- Oh – jęknęła, kiedy Syriusz podstawił jej pudełeczko – To nic – dodała wkładając to co zostało z ciasta do środka i oblizała palce – O rany, jakie dobre, spróbuj.
Syriusz roześmiał się i wziął troszkę okruszków w dłonie. Zachichotała kiedy z trudem udało mu się je wsypać do ust, a większa część wylądowała na jego spodniach.
- Pyszne – zgodził się, ocierając policzki z czekolady.
- Bierz – zaproponowała mu – Powiedziałam, że się podzielmy.

Lily czekając na Jamesa, obserwowała w milczeniu zaśmiewających się do łez Syriusza i Abby. Patrzyła jak skupią okruszki ciasta ze swoich ubrań, wytykają plamy z czekolady na twarzy i z rozkoszą oblizują palce z drobnych okruszków.
- Jakie gołąbeczki – usłyszała w uchu głos Jamesa – Chodź, poprzeszkadzamy ich trochę w tych figlach, hm?
Złapał za jej rękę, ale przytrzymała go w ostatniej.
- Zostaw – powiedziała cicho – Nie przeszkadzajmy im.
- Jesteś pewna? – zapytał się James, patrząc na nią z uwagą. Lily przyjrzała się Syriuszowi, który językiem starał się zlizać okruszek ze swojego nosa i przytaknęła głową.
- Jest szczęśliwy – wyszeptała cicho – Nie psujmy tego.
James uśmiechnął się, nie kryjąc zdziwienia słowami Lily. Nic jednak nie powiedział w ciszy podszedł za nią na górę, zerkając jeszcze raz na Syriusza i Abby.

- Mogę?
Remus wetknął głowę przez drzwi. April gestem zaprosiła go do środka, odkładając książkę na bok.
- Jesteś sama? – zapytał, rozglądając się pokoju i zatrzymując wzrok na dłużej na drzwiach łazienki. April przytaknęła, a Remus odetchnął z ulgą siadając na brzegu łóżka – Zastanie cię ostatnio bez towarzystwa graniczy z cudem.
- Bo tak szukasz – odpowiedziała krótko, przypatrując mu się z uwagą.
- Musisz mi pomóc z Glizdkiem – powiedział bez ceregieli – Nadal się do mnie nie odzywa, boję się że niedługo nie wytrzyma i wygada.
- Nie mam zamiaru ci w tym pomagać – prychnęła April – Jeśli cię to tak martwi, że ktoś się dowie, po prostu to zrób!
Remus burknął coś niewyraźnie pod nosem. April spojrzała na niego z rozbawieniem a potem nie wytrzymała i powiedziała.
- Nie przypuszczałam, że taki z ciebie tchórz.
Lupin zareagował od razu. Złapał poduszkę leżącą na łóżku i cisnął nią w April, która w ostatniej chwili uchyliła się przed ciosem.
- Nie jestem tchórzem – powiedział dobitnie. April zachichotała i odrzuciła poduszkę.
- Owszem, jesteś. Po prostu to zrób – dodała łagodnie – Nim Peter się wygada.

Maddie furknęła ze złością. Raz, potem drugi i znów. I jeszcze raz.
Remus patrzył na nią z niepewnością na twarzy. Od samego rana miała wyjątkowo zły humor, drażniło ją niemal wszystko i Lupin miał przeczucie, że powoli kumulują się w niej jakieś złe emocje, które w każdej chwili mogą spowodować wybuch.
Maddie, jako osoba z natury nadzwyczaj spokojna raz na jakiś czas potrzebowała trochę pokrzyczeć. Odkąd zamieszkali razem, Lupinowi dostało się kilka razy – a to za nie uprzątnięte naczynia, za zbytnie marudzenie czy późny powrót do domu.
Remus instynktownie nauczył się kiedy należy zejść jej z drogi i bardzo szybko połączył zły nastrój z comiesięcznymi menstruacjami. Zawsze więc, kiedy tylko zbliżał się drażliwy okres, Lupin zaszywał się najdalej jak to było tylko możliwe.
Teraz niestety, nie miał tej możliwości. Jedynym co mu pozostało, było liczenie że ktoś inny zdenerwuje pierwszy Maddie i to nie na nim skumuluje się jej złość.
Miał szczęście.

Lily wprawdzie postanowiła przestać sabotować Abby i nie wtrącać się w jej kontakty z Syriuszem, nie oznaczało to jednak że zamierza ot tak po prostu ją polubić. Nie szczędziła więc sobie żadnej okazji żeby dziewczynie dopiec. Ku jej uciesze a może rozpaczy, Abby bardzo szybko rozpoczęła aktywny kontratak. Zazwyczaj grzeczna i miła Abby w towarzystwie Lily atakowała ją z równą zaciętością i bardzo szybko rozpętała się między nimi zimna wojna.
Charlie której cudem nie dostało się po wpadce w sklepie – głównie dzięki April, która zajęła Syriusza urodzinami Abby – postanowiła przez jakiś czas pozwolić działać Lily. Porzuciła już nadzieję, że zakład wygra -  dziewczyna okazała się dużo twardszym zawodnikiem niż sądziła a Syriusz dużo bardziej zaangażowany, dalsza walka była więc bezcelowa. Wszelkie swoje siły postanowiła skupić na udobruchaniu Chrisa który nie przepuścił żadnej okazji, żeby przypomnieć jej o każe, jaką ją czeka.
Lily i Abby już od godziny toczyły walkę słowną. Syriusz i James, którzy początkowo wcale nie zwracali na nie uwagi, teraz przyglądali się temu z zaciekawieniem która okaże się być ciekawsza.
Chris wpatrywał się z mściwą satysfakcją w Charlie i za każdym razem gdy na niego spojrzała, pokazywał kciuk do góry i bezgłośne mówił jeden dzień z uciechą obserwując jak zaciska ze złością zęby.
Peter i Remus nawet na nie zwracali uwagi grając w szachy, natomiast Lexie, April, Maddie i Eddie wpatrywali się w dziewczyny ze znużeniem.
- Gdy byłam w szkole i kłóciła się z Jamesem, było to dużo bardziej zabawnie – powiedziała Lexie, a April nieznacznie kiwnęła głową – To irytujące.
Maddie przewróciła oczami, a potem poderwała się na równe nogi.
- Spokój! – wrzasnęła, podchodząc do nich – Jakie wy jesteście dziecinne i uparte! Odpuście sobie, do licha, to jest irytujące! Powinno wam zależeć żeby się dogadać a jeśli tak nie jest, to zaciska się zęby i udaje, że wszystko jest ok, bo im na tym zależy, a nie rzuca się sobie do gardeł! Ogarnijcie się i postarajcie a nie robicie cyrki! – wyrzuciła z siebie ze złością a potem zwróciła się do Charlie, trochę łagodniej – Przepraszam za to powiem, ale nie znoszę cię – zakończyła wzniośle i wyszła, zatrzaskując za sobą drzwi i zostawiając wszystkich bardzo oszołomionych tym nagłym wstąpieniem.

- To pomoże – powiedziała rozbawiona Lily, podając Maddie kubek z parującym naparem – Wypij całość od razu.
- Dzięki.
Lily zachichotała pod nosem i podeszła do siedzącego po przeciwnej stronie Jamesa, który przyglądał się Maddie ze zmarszczonymi brwiami.
- Nad czym tak myślisz? – spytała go Lily. James drgnął wyrwany z zmyśleń.
- Zastanawiam się, które z nich jest groźniejsze w czasie tych dni – powiedział – I chyba mniej boję się Luntyka.
- O tym samym pomyślałem – wtrącił Syriusz. Lily przewróciła oczami z rozbawieniem.
- Jesteście okropni – powiedziała.
- Ale spójrz – Syriusz poprawił się na sofie i spojrzał na Lily – Nie widzisz, że coś w tym? Oboje są tak spokojni, a raz w miesiącu dostają bzika. Jakby ich tak zsynchronizować, toby się pozabijali.
- Uważaj, żeby ciebie ktoś kiedyś nie zabił – zaśmiała się Lily – Dajcie spokój, napięcie miesiączkowe wcale nie jest tak okropne!
Zapadła cisza a wszystkie męskie głowy spojrzały na Lily z niedowierzaniem. Zamrugała zszokowana.
- Nie jest… Prawda? – spytała z niepewnością Jamesa, która zawahał się z odpowiedzią. Zamiast niego odpowiedział jednak Eddie.
- To najgorszy okres w życiu każdego mężczyzny – stwierdził z pewnością w głosie – jesteście wtedy marudne, nieprzewidywalne i zmienne bardziej niż pogoda w kwietniu! A do tego bywacie agresywne… Ty nie kochanie, ty zawsze taka jesteś – dodał szybko widząc spojrzenie jakie posłała mu Lexie.
- Ja nie narzekam – powiedział James, całując czule Lily w czoło – My mamy wypracowany system na te dni.
- Na to da się wypracować system? – spytała oszołomiona Charlie, a wszyscy spojrzeli na nich z zaciekawieniem.
- Oczywiście, ja dam o swojego męża – uśmiechnęła się Lily – Już na samym początku biorę eliksir uspokajająco-rozluźniający i jestem potulna jak baranek.
- I ty się na to godzisz? – spytała oburzona Lexie – To jak… Jak tłamszenie prawie!
- Dobrze, że robi to chociaż z własnej woli. Są tacy, którzy wolą dodać potajemnie eliksiru słodkiego snu do soku z dyni zamiast się katować z wybranką serca… - Eddie spojrzał z rozbawieniem na Chrisa, który zmieszał się mocno.
- Nie wypominaj, to był jeden raz – usprawiedliwił się od razu – I to była konieczność, dobrze wiesz!
- Kogo uśpił? – spytała od razu Lexie, nagle bardzo zaciekawiona. Wszyscy spojrzeli na niego rozbawieni.
- Lauren… - wymruczał zawstydzony – To był jeden raz!
- Uśpiłeś ją!? – zapytała Lily i zaśmiała się głośno – Kiedy? Nie pamiętam tego!
- Jakoś tak… W piątej klasie – Chris zastanowił się, podczas gdy wszyscy zaśmiewali się do łez – No dajcie spokój, wytrzymać się z nią wtedy nie dało!
- Pamiętam!! – próbowała przekrzyczeć wszystkich Lily – Pamiętam! Nie odzywała się do ciebie dwa tygodnie a ja nie wiedziałam dlaczego!
Jedynie Charlie się nie śmiała. Zmarszczyła brwi i wyraźnie nad czymś myślała. W końcu odezwała się, a na dźwięk jej głosu zapanowała głucha cisza.
- Gdy miałam czternaście lat – powiedziała, a Chris nagle zbladł – I przespałam wyczekiwany długo piknik w bardzo podobnych okolicznościach… Dotąd nie łączyłam tego z sokiem z dyni który mi wcześniej dałeś ale…
Syriusz wsadził sobie pięść do ust. Lily wtuliła twarz w bluzę Jamesa, który odwrócił natychmiast głowę by ukryć śmiech. Remus zagryzł wargi a Eddie i Lexie wychylili się, by lepiej widzieć. Abby zanurkowała pod stół, strącając wcześniej łyżeczkę.
- Nie uśpiłbyś mnie, prawda? – spojrzała na niego z rządzą mordu w oczach. Chris przełknął ślinę – Uśpiłeś mnie!!!
- Hej, to nie tak, jak myślisz – Chris natychmiast zeskoczył z fotela, znajdując się błyskawicznie po drugiej stronie pokoju. Charlie powoli wstała i czając się jak lwica szykująca do ataku, zaczęła kroczyć wolno w jego stronę – Po pierwsze, to był zakład z twoim bratem, uważał, że tego nie zrobię… Po drugie, pamiętaj że miałem trzynaście lat i myślałem innymi kategoriami, zostałem podpuszczony i… Dostałem pozwolenie od twojej babki!
- Bunia się na to zgodziła!? – zagrzmiała Charlie, a wszyscy podskoczyli – Nie wierzę!
- Przysięgam – powiedział, cofając się o kilka kroków, ale wpadł na ścianę. Przełkną ślinę, bo Charlie była już całkiem blisko – Dała nam wywar i… Sama przecinała zakład!!
- Zabiję cię! – wrzasnęła Charlie i rzuciła się na niego z pazurami – Wiesz, jak długo czekałam na tą wycieczkę! Tyle miesięcy czekania a-ty-mnie-uśpiłeś!
- Niewiele straciłaś – krzyknął Chris ledwo unikając jej pięści i zaczął uciekać – Naprawdę!
- Poszedłeś tam!?
- A zaczynałem go lubić… - zaśmiał się Syriusz, kiedy Charlie wydała z siebie głośniejszy wrzask – Chyba zrobiło mi się go szkoda…
- Byłem tylko chwilę! – zastrzegł, obracając się do niej na chwilę. To był błąd. Chris wpadł na stolik i legł jak długi na podłogę. Charlie natychmiast do niego dobiegła – Zmusili mnie!
Usiadła mu okrakiem na plecach i zaczęła namiętne okładać rękami po głowie i plecach.
- Jak mogłeś!? – uderzenia padały jedno po drugim. Nikt nie kwapił się jednak, by ruszyć mu na ratunek. Panie czuły się urażone, panowie… przerażeni – Uśpić! Uśpić! Ja-ci-dam-uśpić! Tak cię uśpię że cię w domu nie poznają, ty… !
- Nic nie mów, jeśli ci życie miłe… - wyszeptała Lily, tymczasem Abby podniosła głowę na uradowanego Syriusz.
- Zrób mi kiedyś coś takiego – powiedziała przymilnym tonem, uśmiechając się szeroko – a cię zabiję.
- Nawet przez myśl mi to nie przeszło – zapewnił ją rozbawiony Black.
- Jak ja się cieszę, że nie muszę uciekać się do takich rzeczy – James objął ramieniem Lily, która uśmiechnęła się szeroko.
- Szczęściarz… - westchnął Eddie – Zawsze przechodzicie to bezboleśnie?
- Przeważnie – uśmiechnęła się Lily – Czasem jest gorzej ale…
- Ostatnio było bezboleśnie – zauważył James – W ubiegłym miesiącu nawet nie zauważyłem, że coś się dzieje.
- To pewnie dlatego, że… - Lily urwała w pół zdania. James przez chwilę patrzył na okładającą Chrisa Charlie a kiedy nie doczekał się końca zdania, zwrócił się do Lily.
- Dlatego, że…?
- …nie było cię w domu – dokończyła kulawo, przecierając oczy – Tak, nie było cię wtedy w domu…

Stała oparta o parapet, wpatrując się w okno. James podszedł do niej i objął ją łagodnie w pasie.
- O czym myślisz? – wyszeptał jej do ucha – Jesteś jakaś taka… milcząca od rana. Co się stało?
- Nic – powiedziała łagodnie – Po prostu już zaraz Sylwester i… Myślę o tym roku. O tym jak wiele się zmieniło. To był ciężki rok…
- Ten będzie lepszy – obiecał jej James.
- Tak myślisz?
- Pewnie – powiedział z uśmiechem – Przecież co gorszego może się stać? W tym roku wyczerpaliśmy limit nieszczęść na najbliższe kilka lat. Teraz będzie już tylko lepiej.
- No nie wiem… Nie wydaje ci się, że teraz odrabiamy szczęściem? – spytała, obracając się do niego – Że to zbyt długo trwa?
- Czujesz się zbyt szczęśliwa? – zaśmiał się James, a Lily westchnęła z uśmiechem – Ja nadal jestem pewny, że ten rok będzie lepszy.
- Obyś miał rację – pocałowała go, zarzucając ręce na jego szyi.
- Ej, Liluś, co jest? – spytał cicho, odsuwając się – Nadal widzę, że coś cię trapi…
- Jestem zmęczona – westchnęła szeptem – To było parę naprawdę ciężkich i emocjonalnych dni… Położę się, dobrze?
James przytaknął głową i ucałował ją pieszczotliwie w czoło.
- Nie będę ci przeszkadzał – powiedział łagodnie i wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Lily odczekała aż jego kroki ucichnął na schodach, złapała za kurtkę i po cichu wyszła z pokoju, by zaraz przemknąć niezauważoną w przedpokoju i zniknąć za drzwiami frontowymi.


Na koniec, bo byłabym zapomniała: wspomnienia się piszą, musiałam sobie odpuścić na razie bo mnie blokowały, jednak gdy tylko je napiszę, dodam na forum i zamieszczę tutaj informację. Temat pierwszych lat bardzo mnie kusi od dawna, nie mogę sobie tego darować :)

25 komentarzy:

  1. '- Dlatego, że…?
    - …nie było cię w domu' hihihi :D
    Super!
    No jak to nikt nie tęsknił?! JA tęskniłam! (tak tylko troszeczkę, ale zawsze to coś... :P:P)
    Co do rozdziału to jak zawsze mi się podobał, a najbardziej to furia Syriusza (nie podejrzewałam go o to...) i reakcja Charlie na to, że Chris ją uśpił. Zawsze go lubiłam ale teraz lubię go jeszcze bardziej... ;) Pozdrawiam, i weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubiłaś Chrisa, naprawdę? A myślałam, że jego nikt nie lubił :D Ja odkryłam w nim potencjał dopiero niedawno i teraz nie wyobrażam sobie, jak kiedyś mogłam postanowić że się go brutalnie pozbędę... I w ogóle tak mi wstyd, że go taaak męczyłam początkowo.
      Miło mi, że tęskniłaś, naprawdę, nawet troszkę :))

      Usuń
  2. Pff, ja tęskniłam jak cholera. A rozdział cud, miód, malina. I love this. ;D Czekam na nowy rozdział i pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ja tęskniłam najbardziej!;) super rozdział, czekam niecierpliwie na kolejny;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuje!!! nareszcie! Lilka w końcu sie domyśliła, ciekawe jak James zareaguje. powodzenia przy pisaniu nowych rozdziałów!

    OdpowiedzUsuń
  5. DOBRZE!jeśli chcesz kogoś zabijać to możesz śmiało sięgać po Maddie ;) jakoś nie mogę się do niej przekonać. poza tym mam z nią wielki problem, bo za cholerę nie mogę sobie przypomnieć jak powinna wyglądać xD

    to kiedy następny rozdział? ;>

    cieszę się z powrotu weny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A skąd taki pomysł, że miałabym zabić Maddie?
      Nowy rozdział, rany dopiero dodałam ten! Musicie trochę poczekać, mam teraz dwa blogi na głowie i zamierzam rozdziały dodawać równocześnie, żeby było sprawiedliwie, o :)

      Usuń
    2. No właśnie! czemu Maddie? ona jest fajna! w końcu jej nowa strona się pokazała!

      Usuń
    3. no nie wiem... chyba irytuje mnie to że nie potrafię jej sobie wyobrazić, bo po namyśle lepszego powodu nie mogę znaleźć :D
      właśnie szukam jakiegoś jej opisu, ale za cholerę nie pamiętam kiedy się pojawiła... (jakaś podpowiedź? ;))

      a swatka bardzo bardzo mi się podoba <3 BARDZO

      Usuń
    4. Jak się dłużej nad tym zastanowię, to tez nie pamiętam jak ona wygląda, ale nie przeszkadza mi to aż tak bardzo... :P

      Usuń
    5. Oj, panienki, panienki, a wszystko jest przecież w opisach bohaterów :) Dla przykładu:
      http://swiat-lily.mylog.pl/2011-04-28/madeleine_steward Maddie ze wszystkimi szczegółami :D

      Usuń
    6. jesteś ANIOŁEM :D

      Usuń
    7. Zgadzam się z panią powyżej! :) BTW ja jestem blondynką więc mam prawo nie ogarniać takich rzeczy jak opisy bohaterów! :P

      Usuń
  6. Cóż fajnie, że wróciłaś. Jednak ten weekend miała zbawienny wpływ na twoją wene:) Bardzo się z tego ciesze.
    W koncu dziewczyny odpuściły troche tej biednej Abby. No i nareście Abby pokazuje pazurki. I bardzo dobrze.
    Chlopaki sa okropni. 7 lat testowali Syriusz a i tak nie udało się im doprowadzić go do cichej furi. No cóż wystarczyło z to to, że Black zauroczył się w Abby a Chralie prawie doprowadziła do jej wyjazdu. Szczerze, oni obydowje są słodcy z tym ukrywaniem uczuć do siebie(chodzi mi o Abby i Syriusz). To jest tak oczywiste, że aż boli, ale i tak sa uparci i nie chcą nic powiedzec.

    OdpowiedzUsuń
  7. Podoba mi się tak bez obrazka ;)
    ładnie, prosto i... nie trzeba przewijać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grunt to praktyczność, co? :D Nie mam sił walczyć z nagłówkami, w ostateczności może dam coś z boku, dopóki się nie nauczę :)

      Usuń
    2. okładka się nie liczy ;) ważne by zawartość była ciekawa i peeeeeeeeeeeełna <3

      Usuń
  8. hej, jak tam prace nad ciągiem dalszym? Taaak wieeem marudzę xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ty przypadkiem nie masz matury? :> Oj, ciąg dalszy jest napisany od weekendu majowego, ale nie dodaję gdyż motywuję się do napisania rozdziału na Swatkę, a dopadło mnie okropne zapalenie zatok i cały ubiegły tydzień miałam wyjęty z życia, a w czwartek mam egzamin z teorii na prawo jazdy - niby tylko wewnętrzny ale z przepisami leżą tak więc dziś już spędziłam prawie cały dzień męcząc się z testami i długa droga przede mną :) Cierpliwości, proszę ;)

      Usuń
  9. Ja mam maturę za rok :P więc moge sie do woli odbijać. O joj! Zatoki to nie fajne! Zdrówka życze! Hmm... Wewnętrzny to pestka! Na państwowym jest gorzej... Ale zdałam (cały weekend spędziłam z testami) ale na praktyce mnie oblał i mam drugi termin 4 lipca =/. To w takim razie musze byc cierpliwa... Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O boże ja byłam pewna, że ty też w tym roku! ;D Tyle maturzystek mnie ostatnio otacza że ciebie wzięłam za jedną z nich ;D
      No, zatoki wstrętne, nigdy więcej ;) No ja już dziś siedzę, ale nadal pokonuje mnie zbyt wiele rzeczy, eh. Państwowy... Ha, o tym to nie myślę, wewnętrzne oko mi mówi, że pobiję rekord w kwestii powtarzania egzaminu praktycznego, oj tak, tak ;D No liczę, że w końcu się zmobilizuję i zacznę pisać, ale taaak mi się nie chce...

      Usuń
    2. W takim razie potraktuj pisanie jako odskocznię od strasów! ;)Oj tam oj tam! Na pewno nie bd tak źle! Ja zdałam teorię a byłam przekonana, ze zawale :D

      Usuń
    3. bez nerwów! dasz radę ;)
      widzę, że nie tylko mnie dopadło chorowanie...
      od soboty kichanie, smarkanie, gorączka i brak głosu -.- i na dodatek złapała mnie dzisiaj burza więc do domu wróciłam TAKA mokra
      i tak tu zaglądam, zaglądaam i nadal nic ;)

      Usuń
    4. O jej, aluzje są coraz mniej subtelne :) Nie proście mnie tak bo się ugnę i dodam, no! :)

      Usuń
    5. ugnij ugnij i ulżyj mi w cierpieniu <3
      bo czekanie na nowy rozdział tu i na nowy na swatce to podwójna udręka...

      Usuń