Rozdział 79

Rozdział nie jest mega długi. Liczy sobie pięć stron bo tylko tyle zdołałam z siebie wykrzesać. Wena coś mi szwankuje, a dziś zamiast ze mną pracować, leczy noworocznego kaca. Całe szczęście, że mnie on ominął :) Z okazji nowego roku, życzę wszystkim, żeby był lepszy niż ten, żeby spełniły się wasze postanowienia noworoczne – jeśli takie macie – i żeby przyniósł on jak najwięcej szczęścia :)

Rozdział 79

Chowała się w krzakach. Sama w to nie wierzyła, ale wszystko wskazywało na to, że chowała się w krzakach. Śmierdzących, z kłującymi ją w bok gałęziami, zaśmieconych parkowych krzakach.
Kolano piekło ją boleśnie, gdyż rozcięła je sobie o gałąź kiedy w wskakiwała w krzak, z łokcia ściekała strużka krwi i mogłaby przysiąc, że coś ruszało się jej torebce.
I po co to wszystko? Bo zadawała się z tchórzem, który nie miał odwagi przyznać się przed przyjaciółmi, że się z nią zadaje. Wystarczyło jedno błagalne spojrzenie szarych ocząt, żeby straciła głowę i jak ostatnia kretynka wskoczyła do krzaków. Śmierdzących, brudnych i kłujących krzaków.
Siedziała więc w tych zaroślach uwięziona, nie mogąc nawet się wymknąć bo Syriusz nadal był zbyt blisko, żeby mogła wyjść niezauważona, przeklinając w myślach tak mocno, że aż dziw brał, że krzak nie usechł od nadmiaru obelg.
Abigaile Watson była zaiste wściekła i miała ku temu powody.

- Lily, kochanie – przerwał jej wywód nagle James, który nie nacieszywszy się jeszcze sytuacją postawił ją podkręcić – Myślę, że powinniśmy już wracać.
- Odprowadzimy was – powiedział szybko Syriusz, rzucając spanikowane spojrzenie na krzak był bowiem pewny, że przed chwilą znów na niego warknął.
Lily już otwierała usta, ale James był szybszy.
- Daj spokój – powiedział, machnąwszy obojętnie ręką i spojrzał na przyjaciela prowokująco – Damy sobie radę, spacerujcie dalej.
- Możemy to robić w drodze do domu – wymruczał Syriusz, odsuwając się lekko od śnieguliczki w obawie, że jeśli szybko się nie ulotni jej gałęzie zacisnął się na jego gardle – Robi się późno.
- Dopiero południe – odpowiedział dziarsko James – Sam mówiłeś, że Lucas dobrze sypia na powietrzu.
- Może to robić w ogródku – wycedził przez zęby Syriusz.
- To nie to samo powietrze – wyszczerzył się Potter. Lily spojrzała na nich, marszcząc brwi.
- Dopiero chorował – powiedział krótko Syriusz i wydawałoby się że wygrał tą walkę. Wydawałoby się, bo wtedy wtrąciła się Lily.
- Powinniście korzystać z pogody póki jest – wyraziła swoje zdanie. Krzak znów zasyczał groźnie – My faktycznie musimy już iść, ale jeszcze wpadniemy do was w tym tygodniu.
Black kiwnął głową, spojrzał niepewnie na krzak i wtedy zauważyła to Lily.
- Nie martw się – powiedziała ze śmiechem, klepiąc go pocieszająco po ramieniu – Krzaki nie gryzą.
James znów wsadził sobie pięść do ust i dusząc się ze śmiechu odmaszerował za Lily, odwracając się jeszcze kilka razy do przyjaciela.
- Nie byłby tego tak pewien… - wymruczał Syriusz i zwrócił się do krzaka – Możesz wyjść.
Krzak zatrząsnął się i wyszła z niego Abby. Syriusz zacisnął ręce na rączce wózka i zrobił krok w tył, przełykając ślinę.
Gdyby była teraz noc, scena wyglądałaby rodem z horroru.
Rozczochrana Abby wyłaniała się powoli między gałęziami. Kilka listków wplątało jej się w krótkie, czarne włosy. Policzki miała lekko podrapane i ubrudzone, podobnie jak czerwony płaszcz, rozdarty na łokciu, z którego wolno sączyła się krew.
Lewa nogawka rajstop była całkiem poszarpana, kolano zdarte a do buta przyczepiła się foliowa torebka.
A całości dopełniało spojrzenie, które mogłoby zabić.
- Wiem, że to głupio zabrzmi, ale nie chciałabyś jej poznać – usprawiedliwił się szybko Syriusz – To… To było dla twojego dobra.
- Kazałeś mi wskoczyć w krzaki.
- Ściślej rzecz ujmując sama w nie wpadłaś – powiedział ostrożnie, nadal się cofając. Wiedział, że w razie ataku jest bez szans, w końcu nadal trzymał wózek i nie mógłby uciekać, dlatego już teraz profilaktyczne wycofywał się, żeby mieć większe szanse.
- Odniosłam wrażenie, że chciałeś żebym się ukryła….
- Myślałem bardziej o ukradkowym wycofaniu – wymruczał zakłopotany – Sama wybrałaś krzaki.
- Odniosłam wrażenie, że twój przyjaciel mnie pamięta – wysyczała – To ten co wygląda jak Lennon.
- Co za zbieg okoliczności, już wiem, kim jest! – spróbował zmienić temat Syriusz – Wyobraź sobie, że to niesamowita historia… Której nie chcesz słuchać, tak? Wiesz, to otarcie na kolanie wygląda kiepsko, chyba trzeba je przemyć i…
Urwał pod wpływem jej spojrzenia.
- Zrozum, ona nie jest na to gotowa – jęknął – Ty nie jesteś gotowa, ja nie jestem gotowy… Lily jest cudowna, ale uwierz mi, że spotkanie z nią dziś nie przyniosłoby by nic dobrego…
- Wstydzisz się mnie?
- No co ty – prychnął, tym razem nie mogąc ukryć rozbawienia – Oczywiście, że nie, tylko… Sytuacja jest skomplikowana, a Lily nieco porywcza… Wiesz co? Chodź – złapał ją za rękę, - Trzeba opatrzeć ci to kolano, wygląda paskudnie.
- Jakiś ty troskliwy – mruknęła i rozejrzała się dookoła. Lynn i Felicity już nie było – Normalnie mnie rozczulasz.
- Nie marudź, tylko chodź – zawołał ją, zadowolony, że jest już odrobinkę mniej zła – Dam ci herbaty, mam świetną herbatę, wiesz?

Nim dotarli na miejsce, złość prawie całkiem minęła Abby. Nie mogła być w końcu zła, skoro prowadził ją do siebie.
Abby zdarzyło się kilka razy zaciągnąć Syriusza do siebie, ona jednak nigdy nie miała okazji zobaczyć jak mieszka Black. W ogólnym rozrachunku, Syriusz wiedział na jej temat dużo więcej, niż ona na jego temat.
Tymczasem teraz, wykazał się dość dużą dawką zaufania względem niej – pierwszy raz od naprawdę dawna.
Wina zmuszenia do wpadnięcia w krzaki zdecydowanie więc zmalała, zwłaszcza jeśli dodać do tego niewątpliwą troskę o jej nogę.
Kiedy tylko weszli do środka, Syriusz wskazał jej salon, sam natomiast zajął się Lucasem, który lada moment zasnął w swoim łóżeczku. Abby poświęciła czas przygotowywania herbaty na oględne rozejrzenie się po pokoju.
- To ona? – wyrwało jej się nagle, kiedy jej wzrok padł na samotną fotografię stojącą na kominku, przedstawiającą młodą, rudowłosą kobietę z maleńkim dzieckiem. Syriusz nie musiał nawet spojrzeć w tą stronę, żeby wiedzieć o kogo chodzi. Kiwnął krótko głową, napinając się cały. Abby nic więcej nie powiedziała.
- Siadaj – podjął po chwili, wskazując jej na fotel i podchodząc z apteczką. Posłusznie wykonała polecenie, przyglądając mu się z uwagą.
Nagle poczuła się bardzo nieswojo, kiedy delikatnie zdejmował resztkę rajstopy, by odsłonić zranienie. Najwyraźniej Syriusz poczuł to samo, bo wbił wzrok w podłogę.
Znieruchomiała, czując jego dotyk. Czuła jak palą ją policzki, podniosła więc wzrok na sufit, zagryzając lekko wargę.
Właściwie, mogłaby mu przerwać i sama ją ściągnąć. Na pewno oszczędziłaby mu zakłopotania, które wyraźnie teraz odczuwał. Z drugiej strony nie działo się nic złego, czego nie musiałaby przerywać a ona sama… Chociaż wstyd było się przyznać, wcale nie była nie zadowolona z takiego obrotu spraw.
Odrobina zdrowego egoizmu nikomu nie szkodzi a jej zdecydowanie należała się, za tą całą sytuację z zaroślami. Nawet, jeśli wynikała ona z jej nie pomyślunku.
Dostała gęsiej skórki, a ciepły, przyjemny dreszcz przebiegł jej ciało, mimo że pończocha leżała już u jej stóp, zdawało jej się że nadal czuje dotyk ciepłych dłoni Syriusza na swojej kostce.
Odważyła się spojrzeć. Black grzebał w apteczce, a na jego policzkach dostrzegła delikatny rumieniec. Uśmiechnęła się, nie mogąc powstrzymać i znów podniosła wzrok na sufit.
- Może piec – powiedział nagle, a Abby drgnęła i spojrzała na niego z lekka nieprzytomnym spojrzeniem. Nie zauważył tego, pochłonięty nakładaniem eliksiru na wacik.
Tym razem obserwowała z uwagą, jak dotyka do otarcia i syknęła, kiedy zaczęło palić w reakcji z eliksirem. Zareagował natychmiast, odruchowo, przysuwając twarz do jej kolana, zaczął dmuchać, chcąc złagodzić pieczenie. 
Tego było już dla niej za wiele. Twarz natychmiast zapłonęła jej gorącem, serce zabiło jak oszalałe a żołądek ścisnął się kurczowo. Wypuściła ze świstem powietrze, podnosząc spojrzenie na sufit i próbując powstrzymać drżenie dłoni i nóg. Zdecydowanie zbyt silnie reagowała.
Trwało by to jeszcze pewnie chwilę, gdyby nie dzwonek do drzwi. Syriusz przestał dmuchać, podniósł się i podszedł do okna. Przeklął siarczyście.
- Cholera – złapał ją za rękę i pociągnął do przedpokoju. Patrzyła oszołomiona jak otwiera drzwi szafy.
- No bez jaj…. Nie! – zdążyła krzyknąć, kiedy zamknęły się drzwi – Zabiję go.
Otworzył drzwi, nieświadom tego, jak czerwoną twarz teraz ma i uśmiechnął się do stojących w drzwiach Potterów.
- Macie manię prześladowczą? – spytał na powitanie, próbując zachowywać się na luzie. Bezskutecznie.
- James tak szybko zabrał mnie z parku, że zapomniałam zupełnie czego od ciebie chciałam – powiedziała Lily, a Syriusz niechętnie przepuścił ich w drzwiach, przeczuwając, że szykuje się dłuższa wizyta – Chodzi o to, że…
To, co stało się w ciągu kolejnych kilku minut sprawiło, że ten dzień awansował do najdziwniejszych dni w ich życiu.

Abby nigdy nie była dobra we wróżeniu, jednak teraz jej niezbyt wykształcone oko wewnętrzne mówiło jej wyraźnie, że dziś kogoś zabije. Śmiercią bolesną, okrutną i długą.
Znów była uwięziona, tym razem w szafie. Jakby nie mógł zostawić jej w tym cholernym salonie, olać dzwonek do drzwi albo zamknąć ją w każdym innym pomieszczeniu tego domu.
Szafa była mała, zakurzona i pełna ubrań. Abby natychmiast zrobiło się duszno, niewygodnie a kolano znów zaczęło piec boleśnie.
I wtedy, jakby tego wszystkiego było mało, poczuła łaskotanie na ramieniu. Subtelne łaskotanie ośmiu pajęczych nóżek.
Spojrzała przerażona na ogromnego – w jej mniemaniu – krwiożerczego – również w jej mniemaniu – włochatego pająka, który w rzeczywistości był tylko zwykłym krzyżakiem ogrodowym, przerażonym do tego, i wstrzymała oddech.
A potem z okrzykiem godnym prawdziwego arachnofoba, którym niewątpliwie była, wyskoczyła z szafy.

Patrzyli oszołomieni jak drzwi szafy otwierają się i wypada z niej… dziewczyna. Machająca dziko rękami, wrzeszcząca w niebogłosy dziewczyna.
- Zabierz to ze mnie! Zabierz to ze mnie! – wrzasnęła do Syriusza, czerwona na twarzy. Black patrzył na nią oszołomiony, zupełnie nie wiedząc co zrobić. Tymczasem Abby nadal skała z dzikim krzykiem, próbując coś z siebie zrzucić – Zabierz to ze mnie, do cholery!
- CO!? – zapytał podbiegając do niej – Nie widzę, stań!
- On… ją… zna – wyszeptała oszołomiona Lily, patrząc jak Black próbuje uspokoić dziewczynę – On… też widzisz tu dziewczynę?
- Zabieraj go ze mnie! – krzyczała nadal, nie dając się złapać.
- Nic tu nie widzę! – zdenerwował się Syriusz – Co mam zabrać!?
- Pająka! Pająka!
James czuł się, jakby dostał wcześniejszy prezent na gwiazdkę. Wiedział, że nie powinien, bo Syriusz to jego przyjaciel, ale starania Blacka, żeby ukryć dziewczynę były tak zabawne, że nie mógł powstrzymać się, by się na to nie cieszyć.
A jeśli dodać do tego szok, wymalowany na twarzy żony…
Tymczasem Abby nadal próbowała zrzucić z siebie pająka. Syriusz starał się ją złapać, była jednak szybka i zwinna, umykała mu więc zawsze wtedy, gdy już prawie ją miał.
Lily patrzyła na to z wyrazem największego oszołomienia, kompletnie zaskoczona.

- Nie śmiej się – prychnął Syriusz do Jamesa.
Potter parsknął śmiechem.
- To nie jest tak, jak ci się wydaje – dodał Syriusz do Lily.
Lily prychnęła oburzona.
- Przepraszam, że zamknąłem cię w szafie – powiedział Syriusz do Abby.
Abby obróciła ostentacyjnie głowę.
- Nie dam rady zajmować się całą waszą trójką na raz – zirytował się Syriusz.
Abby wstała.
- Już sobie idę – powiedziała chłodno, podciągając przeklęte rajstopy. Syriusz nie był pewny czy bardziej zła jest o szafę czy atak pająka-ludożercy, na jaki ją naraził.
- Siedź – złapał ją za rękę, sadzając na fotelu. Lily posłała mu oburzone spojrzenie.
- To nie jest tak, jak myślisz – powtórzył, a Abby wciągnęła ze świstem powietrze.
James roześmiał się. A Syriuszowi zabrakło słów.
- Mógłbyś mi trochę pomóc – warknął Black, a James znów zaśmiał się. Lily spojrzała na niego zaskoczona.
- Ty coś wiesz? – zapytała, a Potter wzruszył ramionami.
- Mówiłem ci, że ma dziewczynę.
- Nie jestem jego dziewczyną – prychnęła Abby.
- Pewnie, że nie, zamknął ją w szafie – powiedziała obojętnie Lily – Zaraz, mówiłeś o tym w sierpniu?
Potter kiwnął głową.
- Nie powiedziałeś nic tyle czasu!?
- Merlinie…

Uspokojenie Jamesa było najprostszym zadaniem, jakie czekało Syriusza. Kiedy Potter w końcu przestał się śmiać, oficjalnie zapoznał się z Abby i pomógł przyjacielowi udobruchać Lily. Trwało to naprawdę dużo czasu, nim udało im się wyjaśnić całą tą sytuację nie tylko Lily, ale też i Abby. Dziewczyna po raz pierwszy usłyszała przy okazji konkrety o Lauren i o tym, co się z nią stało.
Kiedy James zabrał Lily, nadal wzburzoną ale troszkę uspokojoną – kobieta zdołała wymusić na Blacku przyrzeczenie, że w weekend zabierze Abby z sobą do Doliny Godryka – Syriuszowi zostało najtrudniejsze zadanie.
Był bowiem pewny, że Abby jest wściekła. Tak wściekła, że nawet gdyby pomnożyć Lily razy dwa, byłaby nadal bardziej wściekła.
- Przepraszam – powiedział, kiedy upewnił się, że Potterowie nie wrócą a Lucas nadal smacznie śpi. Chłopiec obudził się na chwilkę ale po tym gdy został sowicie nakarmiony znów oddał się drzemce – Wyszło okropnie.
- Nie no, co ty? – prychnęła. W sumie, nie powinna być zła. Nie miała do tego powodu. Byli tylko znajomymi, nie łączyło ich nic, co zobowiązywałoby go do innego zachowania.
A jednak wkurzało ją dogłębnie, że tak bardzo obawiał się tego, że jego przyjaciele dowiedzą się o jej istnieniu i tak mocno starał skrywać tą tajemnicę, że zamknął ją w szafie.
- Nie chodzi o to, że nie chciałem, żeby o tobie wiedzieli – stwierdził łagodnie – Lubię cię, ale… Oni wszyscy nie do końca są na ciebie gotowi. Ja sam nie wiem, czy jestem gotów. Wolałem poczekać, bo… Ta cała sytuacja jest trochę skomplikowana.
- Zauważyłam – westchnęła, próbując nie okazać radości na stwierdzenie, że ją lubi. W tej chwili wszystko inne przestało być ważne.
Kretynka, pojawiła się krótka myśl, na co ty niby liczysz?
Spojrzała na niego wyczekująco. Syriusz przez chwilę milczał a potem westchnął znużony, odczytując o co jej chodzi.
- Serio? Dzisiaj?
Zaczęła się podnosić, doskonalone wiedząc, że ją zatrzyma, Nie myliła się, już po sekundzie trzymał jej dłoń w swojej dłoni. 
- Siadaj – powiedział kolejny raz tego dnia – Nigdy nie odpuścisz?
- Oboje wiemy, że to ci dobrze zrobi – stwierdziła łagodnie, siadając i patrząc na niego z uwagą.
- Nie wiem czego się spodziewasz, ale to na pewno nie jest zbyt przyjemna historyjka – prychnął. Przytaknęła.
- Nie wierzę w przyjemne historyjki.

Patrzył z rozbawieniem na Lily, która wkładała całą swoją energię w mówienie. Odkąd opuścili dom Syriusza usta jej się nie zamknęły nawet na chwilę.
Trzeba przyznać, że James wykazał się wielką cierpliwością – chłoną każde jej słowo od przeszło pięćdziesięciu ośmiu minut i byłby w stanie powiedzieć chyba wszystko, co padło z ust Lily.
Nie przerwał jej nawet słowem, czekając na swoją kolej a kiedy w końcu Lily przerwała, powiedział.
- Uważam, że przesadzasz.
- James, czy ty w ogóle słuchałeś, co ja mówiłam!? – zapytała ze złością Lily, a Potter westchnął. Naiwny sądził, że pozwalając jej się wygadać uniknie dyskusji, w którą właśnie miał zamiar się wdać. A mógł po prostu powiedzieć: masz rację, kochanie!!!
- Oczywiście, że cię słuchałem – powiedział krótko, łagodnie – I nie zgadzam się z tobą. Zbyt pochopnie osądzasz całą tą sytuację.
- Przestań – prychnęła Lily – To chyba ty nie rozumiesz o co chodzi. To nie ma kompletnie sensu!
- Sens ma to, że czy nam się to podoba, czy nie, pomogła mu – powiedział krótko Potter – Dotarła do niego kiedy mu nie potrafiliśmy tego zrobić i…
- To co innego. James, on ma dziecko a ona… Ona sama jest dzieckiem! Nie daję jej więcej niż osiemnaście lat i tylko dlatego, że gdyby miała mniej byłaby w szkole! Pomyśl tylko, teraz to jest może nie groźne ale prędzej czy później, któreś z nich się zaangażuje. Uważasz, że tak młoda osoba chciałaby się wiązać z Syriuszem, który ma już swój bagaż i do tego pod opieką dziecko? To się źle skończy, James!
Potter zamyślił się przez chwilę, rozważając słowa żony.
- Na razie nie dzieje się nic złego, mają sytuację pod kontrolą.
- Właśnie dziś widzieliśmy, jak mają. Dlaczego ją chował? – spytała zezłoszczona. James zmarszczył brwi – Nic nie powiedział, chociaż znają się już duży kawał czasu, uważasz, że to kontrola? On błądzi, James, po omacku, a ona mu teraz nie pomoże.
- Nadal uważam, że przesadzasz. Może to jest właśnie dla niego dobra odmiana? Ktoś bez problemów. Może nam wszystkim jest to potrzebne.
Lily westchnęła cicho, a James przewrócił oczami.
- Nie nastawiaj się na nie tylko dlatego, że poznaliśmy ją przypadkiem i jest trochę młodsza – poprosił po chwili – I nie panikuj, Łapa wie co robi.

Na paluszkach weszła do domu, zamykając za sobą drzwi.
Nie wiedząc kiedy zleciał cały dzień. Najpierw zamieszanie w parku, potem akcja z szafą – wzdrygnęła się na samą myśl o pająku -  a potem rozmowa, jedna z najdłuższych i najcięższych jakie dotąd odbyła.
Nie przypuszczała, że coś jej powie. Naciskała na niego od kilku tygodni a teraz, kiedy już w końcu dowiedziała się wszystkiego, czego chciała wcale nie była pewna, czy naprawdę potrzebowała to usłyszeć.
Pchnęła drzwi sypialni Lynn i zajrzała do niej. Dziewczynka spała w swoim łóżeczku, z rączką podłożoną pod policzek.
- Okropnie długo cię nie było – usłyszała, kiedy pochyliła się nad córeczką żeby złożyć pocałunek na jej czole – Zaczynałam się martwić.
- To był ciężki i pełen emocji dzień – powiedziała cicho Abby, odwracając się do Felicity – Strasznie długo by opowiadać.
- Pytała o ciebie – oznajmiła kobieta, kiedy wyszły z sypialni dziewczynki – Pierwszy raz nie utuliłaś jej do snu.
- Zupełnie straciłam poczucie czasu – wyszeptała Abby tłumiąc ziewnięcie – W końcu się czegoś dowiedziałam, wiesz?
- Wyglądasz na zawiedzioną.
- Nie, to nie to – powiedziała, kręcąc głową – Jestem tylko przybita. Nie przypuszczałam, że to było tak… Zakręcone.
- Żałujesz, że się dowiedziałaś?
- Nie – potrząsnęła głową – Nie, nie żałuje. Dziś dowiedziałam się o nim więcej niż przez te trzy miesiące razem wzięte. I myślę, że zrobiłam więcej, niż przez te trzy miesiące. Po prostu jest mi przykro bo… To nie mogło być łatwe. Położę się lepiej, jutro muszę wynagrodzić Lynn dzisiejszy dzień, bo miał być jej.
- W życiu nie ma łatwych rzeczy – powiedziała cicho Felicity, kiedy Abby zniknęła za drzwiami łazienki – Kto jak kto, ale ty kochanie powinnaś już o tym wiedzieć.   
- Znów mówisz do siebie?
Kobieta obróciła się do męża, który wyjrzał z sypialni, poprawiając szlafrok i wkładając kapcie.
- Nie. Rozmawiałam tylko z Abigaile.
- Czego się dowiedziałaś?
- Że jest bardziej niesamowita niż dotąd sądziłam – powiedziała krótko kobieta – Ale nadal mało wie o życiu i wielu rzeczy nie rozumie.
- Może po prostu rozumie je inaczej niż my.

6 komentarzy:

  1. Mam jedno pytanie. Czy Lily nie powinna czasem już zajść w ciąże? A po za tym blog super.

    OdpowiedzUsuń
  2. Harry urodził się pod koniec lipca a my mamy dopiero początek listopada :) To, że nic o tym nie piszę nie oznacza, że nic takiego się nie stało :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Spokojnie, do Harry'ego coraz bliżej i coś tak czuje w kościach ze to będą fajne rozdziały. A ten był zabawny. Podobały mi sie opisy z punktu widzenia Abby no i angielska cierpliwość Jamesa do monologu Lily. To już naprawdę duży postęp skoro nawet jej słuchał ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. No cóż wcale a wcale nie dziwie się Abby, że spanikowała. Ja też krzycze kiedy widze pająk. One są takie obrzydliwe. Blee:) Abby i Syriusz są aboslutnie uroczy. Podziwiam Jamesa. Ja bym wysiadłą gdybym miała kogoś słuchać przez godzine i nie odzywając się. Koszmar. Mysle, że Abby nie powinna powtrzać przy Syriuszu myśli o tym że jest tchórzem, jeszcze jego gryfońska duma się obrazi i co wtedy? I ciesze się, że w koncu Black opowiedział swoja historie Abby na to zasługuje. Oh Lily zapewne niedługo zajdzie w ciąze o ile już w niej nie jest. Według obliczen to już najwyższy czas skoro jest listopad. Spokojnie i do tego się dojdzie:) Weeeeeeennyyyyyyyy ci życze:)

    OdpowiedzUsuń
  5. rozdział bardzo mi się podobał. dziewczyny są cholernie chamskie. to, że lily nie może się pogodzić ze straą przyjaciółki, nie upooważnijej do tego bt niszczyć życie innym. zachowują się gorzej niż Lauren w swoich krutycznych chwilach, serio:/. okropnie chamsko, mam nadzieję, że jakoś sie oduczą podczas tego wyjazdu i licze na super akcje;p

    OdpowiedzUsuń
  6. Na wstępie: Kocham Colbie Caillat !!!!! Kocham Abby, arachnofobia rządzi! (dobra, tak na prawdę to tego nienawidzę, ale musiałam przerwać na chwile czytanie, żeby pozbyć się tego uczucia nóżek na ramieniu..brrr!)Lily się nie powinna tak irytować, ale co tam... Kobiecie nieraz potrzeba ^^ Dobrze, że wreszcie Abby "wydostała się na światło dzienne". Ile tak właściwie ma lat? Bo już zapomniałam...
    Moment, kiedy Syriusz przemywał jej ranę *_* Zrobiło mi się ciepło na sercu. Jakie to było romantyczne! I takie słodkie :D Oczywiście Lily zawsze się wpieprzy tam gdzie nie trzeba xD No nic... lecę czytać dalej! :)

    OdpowiedzUsuń