Rozdział 5

Cause you have a bad day**
You’r taking one down
You sing a sad song
Just to turn it aroud  you say you don’t now

[xxx]

Minął niespełna tydzień.
Lily i Lauren, które profilaktycznie unikały kółka plotkarskiego, z zainteresowaniem codziennie wyciągały od Kitty nowe wiadomości o napiętej sytuacji jaką spowodowały swoją zemstą. Sam i Cleo uparcie starały się odnaleźć winowajczynie całego zamieszania, jednak z przykrością dowiedziały się że w szkole nie ma Meggie Reynolds. To zaniepokoiło trochę Evans i King, jednak Kate szybko je uspokoiły.
- W całym tym zamieszaniu, obie zupełnie o was zapomniały. Ale dziś rano słyszałam, że planują włam do akt uczniów szkoły.
Tym samym sprawa się zakończyła i większość uczniów wróciła do swojego normalnego życia.
Snape przez dwa dni był w Skrzydle Szpitalnym. Rzecz jasna, chociaż wszyscy wiedzieli kto mógł nadziać na niego biednego jeża, Huncwoci nie ponieśli żadnej kary, z braku dowodów.
Początek października, przywitał uczniów ogłoszeniem o wycieczce do Hogsmeade.

[xxx]

Lily i Lauren, prawie zawsze były nierozłączne. Jeśli nie liczyć krótkiego okresu wakacji – w czasie którego i tak spędzały razem chociaż kilka dni – wszędzie gdzie była King, była i Evans.
Nic więc dziwnego, że gdy Lauren zaczęła spotykać się z Chrisem, między uczniami krążyły kawały o tym, że na randki Collinsem również chodzą we dwie.
Minęło trochę czasu nim Lauren udało się rozdzielać czas między chłopaka i przyjaciółkę. Początkowo, gdy ich stosunki nie były zbyt przyjazne, King była zmuszona biegać między jednym z nich a drugim. Gdy udało im się w końcu dogadać, część czasu spędzali razem we trójkę. Tak było również z wyjściami do Hogsmeade.
Lily jednak szybko zaczęły nudzić ciągłe obściskiwanie pary które w wiosce, z dala od czujnego oka nauczycieli, stawało się nieznośnie natarczywe.
Postanowiła więc dawać im trochę samotności, a sama, w zależności od pory roku i zapotrzebowań, zwiedzała wioskę bądź chodziła po zakupy.

[xxx[

- Jesteś pewna, że z nami nie idziesz? – spytała zatroskana King, nieudolnie próbując odepchnąć od siebie rozbawionego Chrisa.
Lily pokiwała żarliwie głową.
- Daj spokój, poradzę sobie – powiedziała patrząc na Lauren – Tyle razy to przerabiałyśmy, że powinnaś w końcu przestać o to pytać.
- Mam wyrzuty sumienia – jęknęła King – Ja się będę świetnie bawić a Ty…
- … na własne życzenie będę pić kremowe u Rosmenty. – Wtrąciła z przekąsem –Daj spokój, przestań jęczeć bo złamie swoje zasady i się z kimś umówię – zagroziła a King westchnęła.
- No dobrze, wrócę do Ciebie niedługo – powiedziała i uściskała mocno przyjaciółkę. – Dziękuję.
Lily przez chwilę patrzyła jak King i Chris odchodzą w dół uliczki, ściskając się za ręce, poczym odwróciła się i pchnęła drzwi do Trzech Mioteł.
Rozejrzała się, szukając wolnego stolika. Prawie wszystkie były zajęte w całości, kilka po środku miało jedno lub dwa miejsca wolne.
Dziewczyna zaczęła się odwracać, gdy jej wzrok przykuła postać siedząca przy barze. James Potter, samotnie popijał kremowe piwo, co jakiś czas odzywając się do Rosmenty.
Lily zawahała się o moment za długo – rozejrzała się, w poszukiwaniu przyjaciół chłopaka, jednak ku swojemu zdziwieniu nie zobaczyła ani Blacka ani Lupina czy nawet Pettigrew.
Kierując się bardziej ciekawością niż rozsądkiem, ruszyła w jego stronę.
Nie zauważył jak niedbale położyła torbę na ladzie i wskoczyła na krzesło obok. Rosmenta zwróciła się w jej stronę.
- Kremowe Piwo poproszę – powiedziała łagodnie, odwracając twarz od Jamesa, który na dźwięk jej głosu od razu na nią spojrzał.
Czując, że nie odrywa od niej wzroku, bardzo powoli obróciła głowę, przywołując na twarz wyraz zdziwienia.
- Co tu robisz? – spytała, siląc się na najbardziej obojętny i chłodny ton na jaki było ją w tej chwili stać. – Głupie pytanie z ust osoby tak przemądrzałej ja ty, Evans. Piję piwo, nie widać?
Zacisnęła pieści, licząc w myślach do dziesięciu. James uśmiechnął się pod nosem z satysfakcją.
- Starałam się zachować pozory zainteresowania, Potter – odpowiedziała, mrużąc oczy – Tak wypada, wiesz?
- Wypada się przywitać.
- Piwo – powiedziała szybko Rosmenta, stawiając kufel przed dziewczyną i odwracając na chwilę jej uwagę od Rogacza.
- Dziękuję.
Dziewczyna łyknęła mały łyczek, odgarniając z czoła włosy. Nadal czując na sobie spojrzenie chłopaka, odwróciła się w jego stronę.
- Co!?

[xxx]

Syriusz spojrzał na McGonagall, posyłając jej jeden ze swoich uśmiechów.
- Black.
- Najdroższa Pani Profesor – zaczął od razu, ignorując fakt, że usta nauczycielki zwężają się niebezpiecznie – czy nie istniałaby taka możliwość, żeby przełożyć mój dzisiejszy szlaban na powiedzmy, jutro rano? Zapewniam, że odpracowałbym go wtedy z należytym procentem. Może i być bez – dodał szybko, gdy McGonagall otworzyła usta.
- Odpracujesz szlaban dziś – powiedziała kobieta – teraz. Przestań gadać, w przeciwnym razie jutro też odpracujesz szlaban,  Nie potrzeba mi Twoich procentów.
Przeklną w duchu na samego siebie, w myślach zagotowując że ten sposób nie działa na nauczycielkę.  Zapanowała krótka cisza, podczas której oboje szli w ciszy w stronę Izby Pamięci. Potem Black zdecydował się na drugie podejście.
- Jakie ma Pani na dziś plany, Pani Profesor?
Kobieta spojrzała na niego wzrokiem kobiety, która właśnie dowiedziała się, że jest mężczyzną i spytała:
- Black. Co Ty znów kombinujesz?
- Nic, Pani Profesor. Zastanawia mnie po prostu, jak moja ulubiona Pani Profesor, spędza wolny sobotni poranek – powiedział z szelmowskim uśmiechem – Tak piękny, sobotni poranek – dodał, wskazując na okno, za którym właśnie luną deszcz – jeśli ktoś lubi deszcz, naturalnie.
Kobieta skwitowała to pytanie milczeniem. Syriusz, niestrudzony kontynuował.
- Szkoda by było, żeby Pani Profesor spędziła ten dzień na pilnowaniu kogoś takiego jak ja. Nie chciałbym zniszczyć Pani takiego dnia, skazując na swoją obecność przez prawie cały dzień.
- Pan Filch będzie Cię pilnował – oznajmiła kobieta, s Syriusz zaklął pod nosem. Gdy nauczycielka rzuciła mu kolejnego tego dnia karcące spojrzenie, uśmiechnął się przywołując na swoją twarz minę kretyna.
- A Pan Filtch wie, że będzie mnie pilnować? – Spytał ostrożnie – Bo jestem pewny, że słyszałem jak wczoraj wieczorem mówił do Miss Vixen* tj. Panny Mruczki, że wybiera się do Kozich Kopyt na sznycle z ziemniakami. Byłby niepocieszony, że musi zrezygnować z tej wyprawy.
- Jestem pewna, że zgodzi się przełożyć swoją wyprawę na jutrzejszy dzień.
- A co, jeśli już wyszedł? Zmarnuje Pani…
- Nie przełożę Ci szlabanu – przerwała mu kobieta – A nawet jeśli, Pan Filch nie będzie mógł dziś się Tobą zająć, nie puszczę cię do wioski.
Black zamyślił się i nie widząc innego sposobu, zdecydował się na ostateczny krok.
- Pani Profesor, to poważna sprawa – powiedział siląc się na rzeczowy ton – Nie mogę dłużej tego ukrywać.

[xxx]

- Nie mam do Ciebie sił – stwierdziła McGonagall z trudem panując nad swoim głosem. Syriusz opuścił z zakłopotaniem głowę – Nie próbuj na mnie tych sztuczek. Idź do dormitorium po płaszcz i torbę.
- A co ze szlabanem?
Kobieta rzuciła mu takie spojrzenie, że chłopak mimowolnie cofnął się o kilka kroków.
- Odpracujesz w przyszłym tygodniu. Podwójnie. Zejdź mi z oczu, zanim zrobię Ci krzywdę.
Chłopak zebrał torbę, rzucił na odchodnym „Dziękuję”.
- Jeśli dotrwam do emerytury, to będzie prawdziwy cud  - powiedziała do siebie.
- Za wcześnie na takie myśli – odezwał się sędziwy czarodziej z obrazu – za wcześnie.

[xxx]

Idąc do wioski, czuł wyraźnie że już dawno powinien tam być. Bez zatrzymywania się, ruszył do Trzech Mioteł. Zamieszanie, panujące przed karczmą od razu dało mu do zrozumienia, że coś się dzieje.
Przepchnął się między tłumem, otworzył drzwi i o mało nie został stratowany przez grupkę uczniów, uciekających w popłochu ze środka.
- Gdzie włazisz, życie ci nie miłe!? – spytał jeden z trzecioklasistów, potykając się o próg. Syriusz zmarszczył brwi i jęknął, widząc stojących naprzeciw siebie Jamesa i Lily, mierzących w swoją stronę różdżkami i wyglądającymi jakby mieli co najmniej zamiar zabić wszystko i wszystkich, którzy znaleźli się w zasięgu ich wzroku.
- Coś mnie ominęło? – Spytał Syriusz, siląc się na dziarski ton i zachowując jednak odpowiedni dystans od pary.
Odpowiedziało mu dzikie prychnięcie rudowłosej. Black przez chwilę pomyślał, że z jej nozdrzy unoszą się obłoczki dymu.
- Rozumiem, że sobie rozmawiacie – konturował, bezskutecznie usiłując zwrócić na siebie ich uwagę –  o czymś ciekawym, jak sądzę. To taki nowy rodzaj konwersacji, zgadza się?
- Zamknij się, Black – warknęła Lily – I nie wtrącaj się.
- Co robicie? – Spytała szybko Lauren, która nie wiadomo kiedy zjawiła się obok Syriusza. Chłopak podskoczył, parząc na nią zszokowany.
- Właśnie namyślam się w co zamienić tego idiotę, który nie umie po ludzku odpowiedzieć na proste przywitanie.
- Proste przywitanie?! Ty mała, ruda…
- Nie chcesz tego powiedzieć – wtrąciła nagle Lauren – uwierz mi, nie chcesz.  Dajcie spokój, to zwykłe nieporozumienie.
- To on jest wielkie nieporozumienie – mruknęła Evans, na co James otworzył usta by coś powiedzieć. Sam Merlin raczy wiedzieć, jak by się to skończyło gdyby nie McGonagall, która weszła do Trzech Mioteł. Syriusz przeklął soczyście pod nosem, co ku jego rozpaczy nie uszło uwadze nauczycielki.
- Potter, Black, Evans. – Wycedziła, nie zauważając Lauren strojącej z boku – Za mną. Teraz.

[xxx]

- Po co Ci to? – spytał Syriusz, gdy dwadzieścia minut później wracali do zamku. Przed nimi, maszerowała wściekła do granic możliwości Lily oraz Profesor McGonagall – Musiałeś ją zaczepiać?
- Nic nie zrobiłem – warknął Potter, kopiąc z wściekłością leżąca na ścieżce szyszkę, która odbiła się od butów Evans.
Rudowłosa obróciła się w ich stronę, rzucając w ich stronę mordercze spojrzenie.
- Zabiję Cię – wysyczał Syriusz – jeśli ona mnie zabije przez twoją głupotę.
- Nic nie zrobiłem!
- Sprowokowałeś ją – mruknął Black.
- To ona się czepia – upierał się Potter – Nie moja wina, że jest nadwrażliwa.
- Powtarzam Ci to od dwóch lat, ale Ty nigdy mi nie wierzyłeś.
- Nigdy nie użyłeś tego określenia – przypomniał James.
- Furiatka i wariatka to synonimy, wiesz. Tylko bardziej dobitne.
Potter spojrzał wściekły w stronę Evans. Ta jak na komendę odwróciła się w jego stronę i pewnie zaraz rozpoczęła by się kolejna awantura, gdyby nie Lauren która dobiegła do niej zza Syriusza, złapała dziewczynę pod rękę i powiedziała spokojnym i dobitnym tonem.
- McNerwa… Nie teraz Lily.
Evans fuknęła, wyrwała się z uścisku przyjaciółki,  rzuciła wściekłe spojrzenie idącej przed nimi McGonagall  i wysyczała bezgłośnie.
- To nie koniec, Potter.

- Uczniowie szóstego roku mało nie wszczynają bójki w Hogsmeade! Prawie dorośli ludzie! Kobiety! – wyliczała McGonagall. Lily spuściła wzrok, za wszelką cenę unikając spojrzenia Jamesa – Bo waszej dwójce spodziewałabym się wszystkiego, ale po Tobie Evans bym się tego nie spodziewała!
- Pani Profesor ja tylko…
- Milcz! Tylko wasz rocznik zachowuje się tak dziecinnie.
- Sprowokował mnie!
- To ona zaczęła!
- Powiedziałam: dość! Nie ukarzę was szlabanem – powiedziała kobieta a Lily odetchnęła z ulgą -
Nie ciesz się, nie daruje wam tego wybryku – dodała ostrzegawczo. James zmarszczył brwi, przyglądając się badawczo nauczycielce.b

[xxx]

- Jak myślisz, mocno im się dostanie? – Spytała Lauren Syriusza, który wzruszył tylko ramionami – Kto ma wiedzieć, Ty tu jesteś ekspert od humorów McNerwy!
Black zachichotał pod nosem.
- Ciekawe określenie – przyznał a King wzruszyła ramionami – Była mocno wściekła, myślę że w najgorszym wypadku przez tydzień będą czyścić nocniki.
- To nie tak… - Urwała, gdy z gabinetu dobiegły ich oburzone okrzyki sprzeciwu Lily i Jamesa.
- ŻE CO!?
- Nie ma mowy!!
- A może i nie…
- To zabrzmiało złowieszczo – przyznała King, patrząc z niepokojem na drzwi gabinetu McGonagall.
Nie minęła dłuższa chwila, jak otworzyły się z hukiem i ze środka wymaszerował wściekły do granic możliwości James a za nią, czerwona na twarzy Lily, bluzgająca pod nosem na nauczycielkę transmutacji. Syriusz otworzył usta, żeby uświadomić Evans że obiekt jej bluzg stoi za nią, jednak nauczycielka wydawała się być zbyt zadowolona z kary jaką na nich nałożyła bo nawet nie zwróciła na nią uwagi.
James bez słowa oddalił się od nich, z miną wróżącą kłopoty pierwszemu kogo napotka na drodze. Syriusz odwrócił się, żeby biec za nim, ale McGonagall była szybsza.
- Black, pozwól do mnie.
Lauren wzruszyła ramionami i podbiegła za Lily która nadal bluzgając zniknęła w korytarzu.
- Lily, Lily, co się stało!? – spytała, doganiając ją. Evans odpowiedziała jej serią kolejnych przekleństw.
- Ty wiesz, co ona wymyśliła!? Że trzeba nas zintegrować, rozumiesz!?
- Nie… - Przyznała King, zaniepokojona nerwowymi ruchami dziewczyny.
- Przekaże wszystkim nauczycielom, że mamy na wszystkich lekcjach które mamy razem, pracować we dwójkę, rozumiesz!?
- Nie …
- Posadziła mnie z nim! Mam siedzieć z Potterem!

[xxx]

Syriusz otworzył ostrożnie drzwi od dormitorium, w porę uchylając się przed lecącą w jego stronę książką. Usłyszał oburzony okrzyk Petera i obok jego ucha przeleciała czekoladowa żaba.
- A co ja zawiniłem!?
- A, to Ty – mruknął Potter, zastygając w bezruchu z kolejną czekoladową żabą w ręku.
- Tak. Błyskotliwe, nie ma co. Co ta stara ropucha wymyśliła? – Spytał, rzucając się na swoje łóżko i podskoczył gdy coś wbiło mu się w plecy.
- Posadziła mnie z nią – mruknął wściekły.
- To faktycznie powód do zmartwienia – stwierdził Syriusz i podrapał się po podbródku, oglądając dokładnie but który wyciągnął z fałdy kołdry – To chyba Twój – dodał, rzucając go do Petera – Wybacz.
- Szukałem go! – Ucieszył się Glizdogon, rozmasowując czoło, na którym został ślad po podeszwie.
Black rzucił Potterowi rozbawione spojrzenie, na co James wzruszył ramionami i opadł na swoje łóżko, wyciągając się na nim wygodnie.
- Z dwojga złego pomyśl, że może uda wam się w końcu dogadać – podjął Black, na co został obdarzony ironicznym spojrzeniem James’a. – Nie uda się?
- Ty chyba nie myślisz, że ja o tym co ona wyprawia będę jeszcze jej naskakiwać? Dzisiejszy afront, był początkiem wojny. – Oznajmił a jego oczy zaświeciły się złowrogo.
Syriusz zacmokał ze zdziwieniem.
- Chyba przyda Ci się trochę relaksu – powiedział po chwili milczenia Black – A ja wiem, co może Ci go dostarczyć.



[xxx]

- Co Ci strzeliło do głowy? – spytała Lauren, obserwując jak Lily zamalowuje kwadracikami kolejną kartkę z kolei. Nigdy nie rozumiała dziwnego sposobu w jaki przyjaciółka odreagowywała złość, jednak nauczyła się że im więcej kratek było zamalowanych, tym bardziej rudowłosa była zła. Sądząc po całym zeszycie, który Evans przywiozła sobie z domu i w którym połowa kartek była już zamazana, teraz była na granicy szaleństwa – Musiałaś tam wchodzić?
Odpowiedziała jej kolejna karta, którą Lily rzuciła w stronę King. Dziewczyna wzięła ją do ręki i westchnęła zrezygnowana.
- Nie musiałaś go zaczepiać – podjęła po chwili.
- To on mnie zaczepił. Ja tylko siedziałam.
- Nie musiałaś tam wchodzić.
- Mógł wyjść. Świetnie mi szło udawanie, że go nie widzę. Jakby się nie gapił…
- Nie dziw mu się, usiadłaś dobrowolnie obok niego – upierała się King, a Evans niebezpiecznie zaczęła przyspieszać kolorowanie.
- W razie gdybyś nie widziała, nie było wolnych miejsc.
- Nie mam do ciebie sił.
- Wiem.
Zapanowała krótka cisza, podczas której było słychać tylko skrobanie długopisu o papier. W końcu Evans przestała.
- Ja tego nie wytrzymam, wiesz?
- Wytrzymasz – zapewniła King – Nie wiem tylko, czy on wytrzyma.

[xxx]

- Ale jesteś, ja też chciałem – mruknął Syriusz, wychodząc z od transmutacji.
- Ktoś musi pilnować, potem się zamienimy – zapewnił James.
- Nie umiem stać na czatach, to działka Lunatyka – upierał się Black – on jest do tego stworzony.
- Pora żebyś się nauczył – rzucił James i zamknął drzwi. Syriusz westchnął, opadł na podłogę. Wyciągnął z kieszeni różdżkę i zaczął obracać ją między palcami. Gdy znudzenie osiągnęło już zenit, przejawiający się w wyczarowywanie magicznych zwierzątek z kolorowej mgiełki, postanowił że ma dość stania. Podniósł się , otrzepał i zadudnił w drzwi/
- Rogacz, wyłaź teraz ja!
 - Co Ty, Black?
Syriusz przymknął powieki, odwrócił się i powiedział najgłośniej jak się dało.
- Teraz ja będę ćwiczyć zaklęcia, Pani Profesor McGonagall
- Naprawdę? Rozumiem, że Pan Potter robi to teraz w tej sali? – zapytała kobieta. Syriusz pokiwał głową i modląc się żeby James go usłyszał, odpowiedział.
- Tak Pani Profesor McGonagall, dokładnie to teraz robi w tej zamkniętej sali.
- Czyli nie ma żadnej przeszkody żebym tam weszła, zgadza się?
- Ależ Pani Profesor McGonagall, to go może zdekoncentrować, Pani Profesor McGonagall. Już to powiedziałam, prawda Pani Profesor? To z tego podniecenia… - przeklął soczyście pod nosem – że ćwiczymy to zaklęcie, oczywiście.
- Odsuń się, chcę to zobaczyć – powiedziała kobieta.
- Oczywiście, Pani Profesor. Jak się Pani relaksuje? Bo wie Pani, każdy ma swój sposób na odreagowanie złości, Pani Profesor – powiedział szybko Syriusz, za wszelką cenę próbując powstrzymać nauczycielkę przed wejściem do sali – Jedni robią na drutach, inni jedzą czekoladę a Rogacz….
Urwał gdy McGonagall odepchnęła go i otworzyła drzwi.
- …wiesza Snapea do góry nogami. – Dokończył zrezygnowany.

[xxx]

- Miałeś stuprocentową rację, nie potrafisz stać na czatach – rzucił wściekły James, gdy dwadzieścia minut później wyszli z gabinetu McGonagall z dwutygodniowym szlabanem.
- Próbowałem Cię ostrzec – upierał się Syriusz – Darłem się jak głupi! Wyszedłem na kretyna, a Ty nawet nie usłyszałeś!
- Kretynie, rzuciłem zaklęcie wyciszające na drzwi, żeby mnie nikt nie słyszał!
Zapadła krótka cisza. W końcu Syriusz znów się odezwał.
- Dostałem trzeci szlaban w ciągu doby. A nawet się nie pobawiłem.
- Posadziła mnie z Evans. I nawet się nie wyładowałem.                            
- To zły dzień.
- Zdecydowanie zły.

* Miss Vixen – z ang. Panna Złośnica. Nie wydaje mi się, żeby Pani Noris była długo wieczna, uznałam więc że potrzebna jej jakaś poprzedniczka. Z Filch nie jestem w stanie zrezygnować, bo to barwna postać i żaden inny woźny nie jest w stanie go zastąpić, a kotka jest jego atrybutem, że tak się wyrażę. Zakładamy więc, że Panna Mruczka, zwana przez uczniów Miss Vixen, jest matką Pani Norris.

** Bad Day, Daniel Powter 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz