Rozdział 4

Niespełna dziesięć minut później wyszli z gabinetu nauczycielki transmutacji. Gdy tylko mieli pewność, że ich nie usłyszy, Syriusz oznajmił z dumą.
- Spod­­ziewałem się czegoś gorszego.
Remus spojrzał na niego z ironią, przystając na chwilę.
- Pewnie, to tylko tydzień szlabanu i dwadzieścia punktów mniej.
- Lunatyczku, widzisz same negatywy! – stwierdził z przekonaniem James, a Syriusz pokiwał głową z aprobatą.
- Dokładnie, dokładnie.
- Wy jednak macie nie równo pod sufitem – powiedział z przekonaniem Lupin, a Black wymienił rozbawione spojrzenie z Jamesem – Jakie w tym pozytywy! Jest początek roku szkolnego a my już załapaliśmy szlaban!! Faktycznie, jeśli macie zamiar zapisać się na kartach Hogwartu, jesteście na dobrej drodze. Następnym razem proponuję iść pod gabinet Dumbledora.
- Schlebiasz nam. Chcesz pozytywów? Smarkerus przez miesiąc nie będzie w stanie siedzieć na krześle.
- Na Brodę Merlina, co wyście znów zmalowali?
- Ranisz nas – powiedział z przekonaniem James – Czemu to my mielibyśmy coś robić?
- Dokładnie Lunatyczku, nie ranisz i nie doceniasz. Myśmy do tego różdżki nie przyłożyli.
- W dalszym ciągu nie rozumiem – stwierdził, marszcząc brwi. Wymienili spojrzenia i w myślach się zgodzili ze sobą.
- Chodźmy w bardziej ustronne miejsce, a wtedy wszystko Ci wyłożymy – oznajmił dziarsko Syriusz.

[xxx]

Lily patrzyła rozbawiona na kłócących się przyjaciół. Lauren wywijała zawzięcie rękami, a z jej ust wydobywał się potok słów. Policzki zaróżowiły się a w oczach pojawił groźny błysk. Chris zdawał się nie zauważać bojowego nastawienie swojej dziewczyny – sam machał jej przed nosem kawałkiem pergaminu. Lily była więcej niż pewna, że chłopak z trudem utrzymuje spokojny ton.
Evans ze średnim zainteresowaniem przysłuchiwała się kłótni – właściwie, została przy stole tylko na wypadek, gdyby była konieczna jej  interwencja. Nie, żeby była na nią przygotowania – nie miała ani jednego sensownego argumentu na korzyść którejkolwiek ze stron. Nie była nawet w stanie podać powodu konfliktu – ich słowa wylatywały jej z głowy tak szybko jak do niej wpadały i jedne co udało jej się zapamiętać to: złośliwa, wredny, kot i powtórzone przez King kilka razy „Istny obłęd w ciapki!”.
- O co chodzi? – spytała konspiracyjnie Kitty, dosiadając się do nich. Evans westchnęła zrezygnowana.
- Trudno powiedzieć. Skaczą po tematach jak w kalejdoskopie – wyjaśniła marszcząc lekko brwi – Nie wiem nawet, od czego się zaczęło.
- Nie nadajesz się do puszczania plotek – oznajmiła sucho dziewczyna, przysłuchując się uważnie kłócącym – Zbyt szybko gubisz istotne informacje.
- Są bzdurne – oburzyła się rudowłosa, a Lauren dla akcentu tupnęła nogą – I tak zaraz się pogodzą. Znasz ich.
-Życie kulturalne naszej szkoły by umarło gdyby nie takie bzdurne informacje – zauważyła dziewczyna – To koło napędowe, bez plotek nie ma jak utrzymywać kontaktów.
- Tym bardziej uważam, że to głupie. Nie widzę sensu w spotykaniu z ludźmi, tylko po to, żeby wymieniać się z nimi obelgami o innych.
- Informacje zmieniają się co dziesięć minut – powiedziała Kitty – Nim dotrą do zainteresowanych, już krążą nowe. Gdyby było inaczej, przynajmniej dwa razy w tygodniu zmieniałabyś faceta.
- Co!?
- Siła napędowa – oznajmiła Jones, wstając – Jesteś główną atrakcją w towarzystwie plotkarskim. A poszło o jakiegoś Ślizgona , który ponoć przystawiał się do Lauren. Dziwna sprawa, nie?
I odeszła, zanim Lily zdążyła skomentować.

[xxx]

- Nie rozumiem, czemu on mi to robi! – jęknęła Lauren, rzucając się na łóżko – Czemu on musi być taki zazdrosny!
- Taka męska natura – odpowiedziała krótko Lily – Przejdzie mu, wiesz o tym. Słyszałaś może, żeby po szkole krążyły o mnie jakieś plotki?
King spojrzała na nią zszokowana.
- A co to ma znaczenia?
- Tak pytam… Więc?
- Obiła mi się o uszy jedna, może dwie – powiedziała wymijająco King.
Z zasady, zawsze mówiły sobie prawdę. Była to jedna podstaw tego, że ich przyjaźń była tak silna – bezgraniczne zaufanie i szczerość. Obie wielokrotnie tego żałowały – sprowadzało się to do wielu nieporozumień i kłótni – jednak w efekcie za każdym razem dochodziło do tego samego.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś!?
- Nie chciałam Cię denerwować. Znam Twój stosunek do takich rzeczy.
- Jakie to były plotki?
- Myślałam, że nie obchodzi Cię zdanie innych – powiedziała podejrzliwe. Evans prychnęła.
- Oczywiście, że nie obchodzi. Ale to nie oznacza, że nie chcę go znać – dodała rezolutnie. Lauren zmarszczyła brwi – Mów.

[xxx]

- Że co!?
King profilaktycznie cofnęła się. Dewiza, żeby uczyć się na błędach innych, pozwoliła już dawno wyciągnąć jej wnioski że ten ton przyjaciółki, zawsze zwiastuje kłopoty. A wtedy, lepiej być dalej.
- Dlatego Ci nie mówiłam!
- Zabił Cię ktoś kiedyś!? – krzyknęła wściekła, a King pokręciła głową.
- Jak widać, nie, ale zawsze możesz być pierwsza.
Nozdrza Lily zadrżały, a jej usta zadrgały jakby przez  ułamek sekundy chciała się uśmiechnąć. Komentarz jednak zadziałał, bo rudowłosa odetchnęła bardzo głęboko i opadła na łóżko, dysząc jak po półgodzinnym biegu.
- Wredne, małe, złośliwe chochliki – wycedziła, zaciskając pięści – Bestialskie kreatury pozbawione sumienia! Rzucę na was ogrom mojego gniewu!
- Lily… widziałaś się z Eddiem? – spytała szybko Lauren.
- Tak, bo co? – spytała zdezorientowana Lily.
- Nie, tak tylko pytam. Ale nie rozumiem jednego – powiedziała po chwili zastanowienia – Czemu Ty się tym przejmujesz?
- Pytasz o to po raz kolejny – wycedziła zirytowana dziewczyna – Nie obchodzi mnie to. Ale nie pozwolę, żeby mnie oczerniali.
- Plotki to zło konieczne – wyrecytowała King – Kto im nie ulega, pada ich ofiarą. Bez tego…
- Tak wiem. Życie kulturalne opiera się na plotkach. Ale lepiej, dotyczą osób w towarzystwie – stwierdziła zawzięta, bawiąc się uszami pluszowego misia – Mam nawet pewien pomysł.
- Tak? – spytała zaniepokojona King, podnosząc się na łokciach.
- Kto ogniem wojuje, ten od ognia gnie. Załatwię je ich własną bronią.
Lauren roześmiała się głośno, opadając na poduszkę.
- Lily, Ty nie umiesz puszczać plotek – powiedziała po chwili. Evans westchnęła.
- Więc mnie naucz – rzuciła wyzywająco. King jęknęła w duchu.

[xxx]

- Wyjaśnij mi to, jeszcze raz – poprosił Remus. Syriusz westchnął zirytowany.
- Luniaczku, a niby jesteś taki inteligentny, a tak prostej rzeczy nie rozumiesz.
- Nie rozumiem tego, co do mnie mówisz. Jak byś był Łapą, więcej bym zrozumiał – rzucił urażony Lupin, a James roześmiał się głośno.
- Mogę Ci przetłumaczyć.
James zachwiał się na ławce, na której siedział i powiedział, mocno rozbawiony.
- Wiesz Łapo, ze wszystkich możliwych sposobów na jakie mogłeś im to wyjaśnić, jak zawsze wybrałeś ten najbardziej skomplikowany i nie zrozumiały dla normalnego człowieka. Nawet ja nic z tego nie zrozumiałem, mimo że miałem w całym przedsięwzięciu spory udział.
- Byłeś jego pomysłodawcą! Jak jesteś tak mądry, sam im to wyjaśnij.
- Proszę uprzejmie – Potter zeskoczył z ławki i staną przed przyjaciółmi – Pomijając zawiły i nie potrzebny nikomu wstęp o różdżce, Snape i genezie jego jestestwa, którym po raczył nas mój drogi poprzednik, powiem krótko: Zaklęcie Jeżodupca.
Remus parsknął śmiechem, Syriusz prychnął urażony a Peter, przez krótką chwilę przyswajał informacje i również się roześmiał.
- Pominąłeś genezę! I wstęp! I zakończenie!  
- To nie było konieczne!
- Oczywiście, że było! Bez tego cały geniusz i urok tego pomysłu, Twojego jak już wspomniałem, znika!
- Geniusz i urok tego pomysłu, dostrzeżesz dziś na kolacji jak Urok zacznie działać i Smarkowi wyrośnie jeż w pośladku! – Mruknął zirytowany James.
Lupin nie był w stanie powstrzymać chichotu. Rogacz uśmiechnął się do siebie a Syriusz po chwili przestał się dąsać a na jego twarzy pojawiło się rozmarzenie.
- To będzie widok dla którego żyłem przez całe swoje życie.
- Nie do końca pojmuję wasz system rozumowania i wartości – podjął Lupin. Wymienili między sobą rozbawione spojrzenia.
- Powtarzasz to od czterech lat, co najmniej dwa razy w miesiącu – stwierdził Syriusz, a James i Peter pokiwali głowami.
- A my, powtarzamy Ci tyle samo razy, że nie musisz.

[xxx]

- Nie, ja nie dam rady – stwierdziła Lauren – Lily, Ty się do tego nie nadajesz. Jesteś na to zbyt… zbyt… zbyt…
- Zbyt jaka?
- Zbyt moralna i porządna! Lily, Ty się brzydzisz plotką! Masz wrodzoną zaporę antyplotkową!
- Jestem też wredna, złośliwa i mściwa – wyrecytowała – I bezwzględna. I bawię się ludźmi.
King westchnęła.
- I wcale nie przejmujesz się tym co inni mówią o Tobie.
- I skoro jestem aż tak bezwzględna, że wysłałam biednego, bezbronnego, niewinnego Pottera do skrzydła szpitalnego na lewatywę ten jeden, mały przekręt nie zaszkodzi mojej wypracowanej przez lata reputacji wrednej żmii.
- To było po eliksirach przeczyszczających – poprawiła ja Lauren – Skoro rozpowiadasz o sobie plotki, rób to dobrze.
- Środkach które podstępem dodałam do jego owsianki!
- Budyniu.
- Jedno święto, efekt był ten sam. Kontynuujmy.

[xxx]

- Więc tak – powiedziała szeptem Lauren, wychylając się zza posągu Ernesta Wstydliwego – Widzisz tą blondynkę? To Sammy Field, czołowa plotkarka Ravenclawu.
- Sally Fiemd, Puchonka.
- Nie! Sammy Field, Krukonka!
- Sammy Field, Krukonka – powtórzyła zgodnie Lily – Dalej.
- Chodzi z Hugh Greyem, ze Slitherinu
- Jest z Ameryki?
- Co to ma do rzeczy? – Spytała zbita z pantałyku Lauren, a Evans wzruszyła ramionami.
- Tak tylko pytam.
Kimg westchnęła zirytowana, ale kontynuowała.
- Hugh to taki Ślizgoński odpowiednik Syriusza, tyle że w przeciwieństwie do Blacka, zbyt mocno interesuje się dziewczynami. Monogamistą na pewno nie jest.
- Nie wydaje Ci się dziwne, że ktoś taki jak Black z nikim się nie spotyka? Lauren, a może on jak Eddie…
- Lily, do diaska! Miałaś się zajmować rewanżem a nie uskuteczniać w puszczaniu plotek! Skup się!
- No dobrze, dobrze, ale przyznasz, że to trochę dziwne.
- Lily… Nie obchodzi nas orientacja Blacka. Zajmiesz się tym później.
- No dobrze, dobrze. Ale szkoda by było, w końcu jest niczego sobie – dodała do siebie, a King spojrzała na nią przerażona.
- Brałaś coś?
- Nie, nic.
- W takim razie zbyt dużo czasu spędzasz z Eddiem – oznajmiła z przekonaniem – Możemy wrócić do Sammy?
- Minęłam się z nim w bibliotece. Mów dalej.
- Dziewczyna, która stoi obok Sam, to Cleo Stevens. We dwie, tworzą wielki duet plotkarski, wszystkie nowinki przechodzą przez ich usta zanim zostaną puszczone w eter.
- Sammy pewnie jest zazdrosna o chłopaka…? – Spytała Lily i uśmiechnęła się szeroko do przyjaciółki, która kiwnęła głową – No to wszystko jasne. Lauren…? Skąd ty to wszystko wiesz?
- Kitty przynosi mi wszystkie nowinki, odkąd chodziłam z Peterem. Wolę wiedzieć, co w trawie piszczy.

[xxx]

Schodząc na kolację, zadbały żeby usiąść najbliżej stołu Krukonów. Tego dnia szczęście najwyraźniej im sprzyjało, bo znalazły wolne miejsca naprzeciw Ravenclawu, tuż przy grupce dziewczyn z piątego roku.
Lily spojrzała na Lauren i kiwnęła głową. Nabrała powietrza i powiedziała.
- Wiesz, Meggie Raynolds powiedziała Umie Jackson, że Tiffany Porter  widziała Hugh Gerya z Cleo Stevens, obściskujących się w Sali od transmutacji!
- Co!? Mów głośniej, nic nie słyszę! – Syknęła dobitnie, a Lily pokiwała głową i powtórzyła na tyle głośno, by przekrzyczeć tłum uczniów.
- Meggie Reynolds powiedziała Umie Jackson, że Tiffany Porter  widziała Hugh Gerya z Cleo Stevens, obściskujących się w Sali od transmutacji!
- Nie! Tego Hugh Greya!? – Spytała z udawanym przejęciem Lauren a Lily pokiwała żywo głową. Za jej plecami Krukonki zamarły, nasłuchując.
- Tak, dokładnie! Tego, co chodzi z Sally Mind.
Lauren jęknęła w duchu, jednak nie zaprzeczyła i kontynuowała.
- Trzeba uważać, żeby jego dziewczyna się nie dowiedziała!
-Tak, koniecznie trzeba to trzymać w TAJEMNICY bo jeśli Sara się dowie…
- Chyba Sam… - poprawiła ją Lauren, o chwilę za późno. Krukonki wybiegły z Wielkiej Sali, potykając się o własne nogi – Lily! Mówiłam, że się nie nadajesz! Pomyliłaś imiona! Wyszło na to, że Hugh ma TRZY dziewczyny!
- Ups… To źle, prawda?
- Hugh przeżyje piekło.
- Dlatego właśnie, brzydzę się plotką…

[xxx]

- Jesteście nienormalni – oznajmił z przekonaniem Remus, patrząc na rozochoconych przyjaciół. Obaj poruszali się nerwowo, nie odrywając wzroku od siedzącego po drugiej strony sali Snapea, który kończył jeść kolację.
- Dlaczego nic się nie dzieje? – Spytał zirytowany Syriusz. James skrzywił się.
- Pewnie schrzaniłeś zaklęcie.
- Ja!? To Ty je znalazłeś – rzucił oburzony Syriusz – Może coś przekręciłeś.
- Wszystko było w porządku.
- Raz w życiu magia sprzeciwiła się waszym głupim pomysłom – powiedział Remus i uchylił się przed lecącą w jego kierunku bułeczką – Oszalałeś?
- Podobno.
Snape tymczasem wstał od stołu, strzepnął okruszki które miał na spodniach, zabrał torbę i ruszył w stronę wyjścia z Wielkiej Sali.
Syriusz westchnął zrezygnowany i opadł na krzesło, James ugryzł z wściekłością dyniowego pasztecika. I wtedy zaczęło się piekło.
Krukonki, siedzące niedaleko nich, wybiegły z Wielkiej Sali, potykając się po drodze o własne nogi i popychając Snapea na ścianę. Ślizgon odbił się od ściany, rzucił wiązankę przekleństw odwrócił się i byłby opuścił salę gdyby do Sali nie wpadły z powrotem te same Krukonki prowadząc na czele wściekłą do granic możliwości Sam Field.
Dziewczyna rozejrzała się z mordem w oczach po jedzących uczniach i ruszyła biegiem do nieświadomego niczego Hugh Greya.
Ledwo dłoń Sammy dotknęła twarzy Ślizgona, Snape podskoczył z dzikim wrzaskiem.
Huncwoci jak na komendę podnieśli się ze swoich miejsc, a ich twarze uśmiechnęły się szeroko. Severus Snape zaczął obracać się w około własnej osi, a z jego spodni wyrastał mały, brązowy jeż, wijący się wściekle. Kilku uczniów pobiegło do niego z pomocą, ciągnąc bogu ducha winnego zwierzaka, który zaczął się denerwować i wydawać z siebie niedosłyszalne w gwarze dźwięki.
Tymczasem Sam okładała pięściami ogłupiałego Hugh, nie szczędząc mu przy tym obelg. Kiedy w końcu mocno po obijanemu chłopakowi udało się uciec na drugą stronę stołu i zapytać o powód jej szału, dziewczyna spojrzała na niego wściekła, wskazała na Cleo Stevens, wychrypiała „Zdrajcy!” i zalała się łzami.
Jeż tymczasem nadal tkwił w pośladku Snapea. Co więcej, akcja ratunkowa nie tylko nie odniosła żadnego skutku ale wbija zwierzaka mocniej.
- Zastanawia mnie – powiedziała cicho Lily, która zapomniała o akcji z plotką której finał miał właśnie miejsce i przyglądała się podskokom Ślizgona – Czy oni ratują jego, czy tego zwierzaka.
- Jeża – odpowiedziała krótko Lauren, która mimo wszystko obserwowała jak Cleo próbuje wyjaśnić rzucającej pomarańczami Sammy, że nie miała z tym nic wspólnego. Równocześnie Hugh, próbował przypomnieć sobie czy kiedykolwiek spotkał na swojej drodze jakąkolwiek Sarę czy Sally – Ona ich zabije. A jeśli dowiedzą się że to my…
- Ciekawe, skąd w naszych murach biorą się jeże…
Lauren spojrzała krytycznie na Lily, poczym obie spojrzały na śmiejących się do rozpuku Huncwotów. Evans już miała rzucić w ich stronę komentarz, gdy akcja ze stołu Ślizgonów niespodziewanie przenosiła się do nich i obie stanęły twarzą w twarz z rozwścieczoną Sam i Cleo.
- Cześć – zaćwierkotała Sammy, uśmiechając się sztucznie. Gruba warstwa makijażu dosłownie spłynęła jej po buzi, zostawiając szaro-niebieskie ślady na policzkach. Lauren skrzywiła się na jej widok – Mamy do was taką malutką sprawkę.
Cleo pokiwała żarliwie głową, zakładając ręce na biodra i nadymając policzki. Evans z trudem powstrzymała chichot, za wszelką cenę próbując zgrywać głupią.
- Jaką? – Spytała wyzywająco Lauren, stając przed Krukonkami. Sam cofnęła się nieznacznie.
- Próbujemy dowiedzieć się, skąd wiecie o tym, że całowałam się z Hugh – rzuciła Cleo. Uniosły wysoko brwi, i tym razem odezwała się Lily.
- Nie wiem o czym mówisz, złotko – stwierdziła – Ale na Twoim miejscu bardziej bym pilnowała tego Casanovy, bo chyba przestał rozpaczać po Twoim odejściu – dodała z niewinnym uśmiechem. Obie jak na komendę obróciły się w stronę w którą pokazywała Lily i już po chwili biegły w stronę stołu Ślizgonów, po czym wyciągnęły go za krawat z sali.  Usłyszały jeszcze tylko jego okrzyk ”Ale ja się próbowałem tylko dowiedzieć co to za dziewczyny były!!”.
- Lily? – Spytała cicho Lauren – A w szkole jest w ogóle jakaś Sara czy Sally?
- Nie wiem – przyznała – na pewno. Ale żeby do nich dotrzeć, będą musiały najpierw dotrzeć do Meggie Reynolds, a takiej na pewno nie ma.
- Pomyliłaś imiona!? – powiedziała olśniona Lauren, siadając na krześle. Lily kiwnęła głową – Zmieniłam zdanie, jednak nadajesz się do plotek.
- To był przypadek – Oznajmiła Lily, wzruszając ramionami.

[xxx]

Minerwa McGonagll od razu jak weszła do Wielkiej Sali, zobaczyła że coś jest nie tak.
Przy stole Ślizgonów dwie Krukonki szarpały się zawzięcie wykrzykując do siebie słowa jakich Minerwa nie chciała słuchać. Wejście do sali wejściowej zatarasowała grupa uczniów, w której centrum skakał Severus Snape, trzymając się kurczowo za pośladki. Nauczycielka od razu spojrzała w kierunku Gryffindoru i jakże się zdziwiła, widząc przy nich cała czwórkę Huncwotów. Chłopcy wydawali się jednak świetnie bawić, oglądając widowisko jakie stworzył w około siebie Snape.
Kobieta westchnęła, spojrzała na Krukonki które teraz przemieszczała się między stołami i nie wiele myśląc ruszyła do wyjścia z Wielkiej Sali.
- Rozejść się! – Krzyknęła, przechodząc między uczniami i nie była w stanie powstrzymać okrzyku zdziwienia, na widok jaki zobaczyła.
Severus Snape podskakiwał w około swojej osi, trzymając się za pośladki z których wystawał mały, drobny, żywy jeż. Stała tak przez chwilę, zanim powiedziała.
- Co tu się stało?!
- Nie wiadomo, Pani Profesor – powiedział jeden z uczniów, lekko pobladły na twarzy – Dotknął ściany i nagle ten jeż…
Znów spojrzała w stronę Jamesa Pottera i Syriusza Blacka, westchnęła i zwróciła się do chłopaka.
- Zabierz go do pielęgniarki. Natychmiast. A wy, rozejść się.
Podeszła do ściany, na którą wpadł Snape, stuknęła w nią różdżka wypowiadając kilka zaklęć i pokręciła głową, po czym podeszła do stołu Gryffindoru przy którym już panował względny spokój.
- Potter, Black  - zwróciła się do uczniów, którzy wymienili między sobą spojrzenia – To nie było ani trochę śmieszne.
- Nie mamy pojęcia o co Pani Profesor chodzi, cały czas tu byliśmy – powiedział od razu James a Syriusz pokiwał żarliwie głową.
- Ściany szkolne nie wytwarzają naturalnie jeży w pośladkach uczniów, Potter. A w całej szkole, tylko was stać na takie pomysły – dodała i bez dodatkowych słów odeszła do stołu nauczycielskiego.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz