Rozdział 24

- Jesteś pewna, że mogę iść?
Lily pokiwała głową, uśmiechając się lekko.
- Mówiłam ci, że wszystko jest w porządku. Daj spokój, Lauren, nic mi nie jest.
- Masz złamane serce. Nie mów mi, że wszystko jest w porządku.
- Nie mam złamanego serca – powiedziała dziewczyna – Idź, będzie dobrze.
Od jej krótkotrwałego wybuchu zaraz po rozmowie, nie uroniła ani jednej łzy. Przez resztę tygodnia trzymała się lepiej niżby ktokolwiek mógłby przypuszczać. Oboje zachowywali się tak, jak do tej pory. Zachowywali trochę większy dystans względem siebie, pozwalając sobie na trochę mniej.
Lily to wystarczyło – ważna była dla niej sama jego obecność.
- Baw się dobrze. I strać zbyt mocno głowy.

[xxx]

Zeszła pod Wielką Salę, czując jak nogi drżą jej coraz mocniej. Nie miała ochoty iść – myślami cały czas była przy Evans. To był najgorszy moment na amorki.
Zatrzymała się przed wejściem, z nastawieniem, że urwie się gdy jej się uda.
Myśl ta uciekła, gdy tylko zobaczyła Michaela.
Było w nim coś takiego, co nie pozwalało jej myśleć o czymś innym. Nie potrafiła tego wyjaśnić, ale oszołamiał ją. W jakiś niespotykany sposób.
- Cześć – powiedział, przyglądając się jej uważnie. Otworzyła usta ale nic się z nich nie wydobyło – Dobra, rozumiem… Chociaż nie, nie rozumiem. Wszystko w porządku?
- Tak. Tak w porządku. To… idziemy?
- Pewnie.

[xxx]

Lily, powoli, opanowała do perfekcji udawanie, że znów jest samą sobą. Wykłócała się z nauczycielami, uparcie dążyła do swojego i nauczyła się zachowywać naturalnie w towarzystwie Jamesa. Nie oznaczało to jednak, że nie czerpała przyjemności z ich wspólnych spotkań. Chociaż nie wyglądały one tak, jakby chciała – jakby oboje chcieli – przynosiły jej wiele przyjemności.
Do tematu, nie wrócili ani razu.
Lauren, zaangażowała się w spotkania z Michaelem. Wychodzili gdzieś razem raz lub dwa razy w tygodniu, spacerując po szkolnych błoniach. King starała się go traktować jak najbardziej poważnie, podświadomie jednak, powstrzymywała się od zbytniego zbliżenia. Argumentowała to – zarówno Kentowi, jak i Syriuszowi i Lily – niegotowością to nowego związku. W pewnym sensie była to prawda – nie chciała zbyt szybko się zaangażować, mając na uwadze doświadczenie z Chrisem, które nauczyło ją, że nie warto spieszyć się z pakowaniem w związek.
Po każdym spotkaniu, zdawała szczegółowy raport Lily. Evans wypytywała ją o każdy szczegół, poczym zadawała pytanie o pocałunek, a gdy dostawała odpowiedź przeczącą, komentowała to krótkim, pogardliwym prychnięciem.
- Nie możesz tego wiecznie odwlekać – oznajmiła któregoś wieczora, gdy siedziały obok kominka w pokoju wspólnym – To już trochę trwa, kiedyś w końcu musisz pozwolić mu się pocałować, jeśli naprawdę chcesz to traktować poważnie – dodała, trochę głośniej. Gdy Lauren spytała, czemu krzyczy, wymruczała coś o harmidrze jaki panuje w wieży. Chwilę potem, King dostrzegła kątem oka siedzących nieopodal Huncwotów.
Z Syriuszem, spotykała się teraz trochę rzadziej, niż wcześniej. Nie wynikało to z braku chęci, ale z czasu.
Temat jej randek, był tematem, którego nie poruszali tak samo, jak nie ruszali tematu Lily i Jamesa.
Eddie tymczasem, prawie cały swój czas, poświęcał Lexie. Z wzajemnością, oczywiście. Nadal przekomarzali się cały czas – minimum dwa razy dziennie. Ich relacje stały się jeszcze bardziej pogmatwane niż do tej pory, jednak gdy Evans odważyła się spytać Mauera co łączy go z Lexie, usłyszał najdziwniejszą możliwą odpowiedź.
- Lily, złotko ty moje. Relacje damsko męskie wcale nie muszą do czegoś prowadzić ani być nazywane. Żyjemy w symbiozie, umilając sobie wzajemnie czas i dostarczając rozrywki i nie zawracamy sobie głowy szukaniem odpowiedzi co nas łączy. I odpowiada nam taki stan rzeczy. Myślenie jest dla ludzi pozbawionych uczuć. Tobie też radzę przestać się zastanawiać.
Z rady Mauera zdawał się skorzystać Chris i co więcej,  wyglądało na to, że wychodziło mu to na dobre. Po szkole rozeszła się bowiem wieść, że Collins jest coraz bardziej zaangażowany w związek z Alice Erales i właściwie nie było chwili, żeby para była gdzieś odzielnie.
King nie mogła powstrzymać złośliwego komentarza iż trafił swój na swego, gdyż Alice znana była z chorobliwej zazdrości o wszystko i wszystkich.
Nauczyciele, rozpoczęli gnębienie. Już na początku roku, nie dali im chwili wytchnienia – od razu w pierwszym tygodniu zaczęli zadawać masy prac domowych, ćwiczeń i pytań.
W takiej atmosferze, minął cały wrzesień i połowa października.

Ona

I. Lily

Czasem, kiedy zależy ci na czymś, lub na kimś, jesteś w stanie zrobić wszystko, żeby to zdobyć. Nie liczą się granice, to, czy postępujesz właściwie, czy nie. Robisz to i czujesz całym sobą, że postępujesz dobrze.
Ty wierzyłaś, że robisz dobrze, mówiąc Jamesowi, że jest dla ciebie tylko kolegą. Wiedziałaś, że tego pożałujesz, kiedy tylko opadną pierwsze emocje, ale to zrobiłaś. Bałaś się, że możesz go stracić.
Teraz, obchodzisz się smakiem.  Żałujesz, że nie podjęłaś ryzyka. Zastanawiasz się, czy mogłaś coś zmienić. Wierzysz, że jest zbyt późno.
Podnosisz wzrok znad książki, szukając go. Siedzi przy kominku, pogrążony w lekturze. Marszczy brwi, zdejmuje okulary i przeciera oczy, tłumiąc ziewnięcie. Przeciąga się, odchylając do tyłu. A potem uśmiecha szeroko do Syriusza, który siedzi naprzeciwko.
A ty żałujesz, że to nie do ciebie, adresowany jest ten uśmiech. I wierzysz, że tak już zostanie.

II. Lauren

Otwierasz szeroko oczy, cofając się o krok. Przeklinasz, czując za plecami zimny mur. A on, wykorzystuje to, że masz odciętą drogę ucieczki i zbliża się do ciebie, obejmując w pasie.
Wydajesz z siebie mimowolny jęk – czy nie marzyłaś, żeby to zrobił? Pewnie, boisz się. Sparzyłaś się już, sprawa z Chrisem, potem z Syriuszem. To zostawiło w tobie ślad, niezauważalny, ale odczuwalny na każdym kroku. Co, jeśli znów się nie uda?
On tymczasem, zbliża się do ciebie. Jedna część ciebie, krzyczy o pomoc, błaga byś znalazła w sobie siłę, by uciec. Druga, pragnie zatopić się w jego ustach.
Walczysz ze sobą, podczas gdy on jest coraz bliżej, wpatrując się w twoją twarz. Dostrzegasz, że jego oczy nie są czysto niebieskie, jak do tej pory uważałaś, a na nosie ma kilka piegów, ledwo zauważalnych.
Wzdychasz, czując jego ciepły oddech. Przegrywasz sama ze sobą – chcesz, by to zrobił, a wszelkie granice przestają istnieć. Zapominasz o Bożym świecie. A on, w końcu cie całuje.

III. Lexie

Czujesz niezdrową satysfakcję, gdy widzisz, jak mocno się wścieka. Dostrzegasz w jego oczach chęć mordu i sprawia ci to jeszcze większą radość.
To jak wymarzony, gwiazdkowy prezent, dwa miesiące przed gwiazdką.
Opierasz ręce na biodrach, mierząc go bezczelnym spojrzeniem.
Wiesz, że właśnie walczy ze sobą całym sobą, by nie zrobić ci krzywdy. O tak, tak wściekłego jeszcze go nie widziałaś.
Kiedy szczerzysz zęby w bezczelnym uśmiechu, pokazując mu, że zwyciężyłaś, jego policzki przybierają kolor purpury, a ręce zaciskają się konwulsyjnie na szacie.
A ty cofasz się, niepewna, czy aby jednak nie przekroczyłaś granicy.

On

I. James

Lubisz na nią patrzyć, gdy cię nie widzi. Czasem pozwalasz sobie schować się w cieniu, przed waszym spotkaniem i obserwować, jak wypatruje cię w korytarzu. Odnosisz wtedy wrażenie, że dostrzegasz w jej spojrzeniu coś, czego nie widać, gdy jesteś przy niej.
Teraz znów szuka cię wzrokiem, wyciągając lekko szyję ponad tłum i przygryzając dolną wargę. I po raz kolejny wydaje ci się, że jej oczy błyszczą się w inny sposób niż zazwyczaj. I są jeszcze ładniejsze, niż kiedykolwiek indziej.
Odwraca buzię, macha do idącej z naprzeciwka Lauren i uśmiecha się szeroko. A tobie znów się wydaje, że jest w niej teraz więcej szczerości i prawdziwości niż gdy jest przy tobie.
Wrażenie to znika, gdy światło wpada przez witraż na oknie, oświetlając twoją postać. A ona zauważa cię i obdarza najpiękniejszym ze wszystkich jej uśmiechów. Patrzy na ciebie najpiękniejszym spojrzeniem.  I jak zawsze, jest piękniejsza i wspanialsza za każdym razem. A tobie, musi to wystarczyć.

II. Syriusz

Gwiżdżąc wesoło, przemierzasz szkolne korytarze. Szukasz Remusa, by podzielić się z nim dobrymi wieściami na temat prac domowych, które właśnie skończyłeś po dwóch tygodniach nauki. No i o planie, który wpadł ci do głowy.
Mijasz całującą się z Michaelem Kentem Lauren, skręcasz w korytarz i…
Zatrzymujesz się wryty, przestając gwizdać. Mrugasz kilka razy, ale obraz pary nie znika ci sprzed oczu.
Robisz kilka kroków wstecz, chcąc się upewnić, że widziałeś to, co widziałeś.
Nadal tam są – wtuleni w siebie, całując się namiętnie. Zdają się nie dostrzegać nikogo i niczego.
A ty, czujesz się dziwnie, obserwując Lauren z innym chłopakiem. Wycofujesz się, w obawie że cię zauważą i opierasz się plecami o ścianę.
Poczym zaczynasz się zastanawiać, dlaczego zabolało cię to aż tak bardzo, skoro jeszcze wczoraj, byłeś pewny, że nic cie nie łączy z Lauren King.

III. Eddie

Masz ochotę ją zabić. Teraz, tu i zaraz. Zabić z premedytacją.
A to, że cię za to zamkną? Szczegół.
Weź się w garść, Eddie. Nie jest warta dożywocia w Azkabanie. Nie jest warta dożywocia w Azkabanie.
Powtarzasz to sobie jak refren piosenki, próbując za wszelką cenę nie rzucić się na Lexie.
Uśmiecha się z satysfakcją, opierając ręce na biodrach.
Nie jest tego warta. Nie jest.
Unosi wysoko brwi, a ty zaciskasz pięści na różdżce.
Nie jest warta dożywocia w Azkabanie. Nie jest…
A może więzienie, to nie jest aż tak wysoką ceną, za pozbycie tej chodzącej diablicy ze świata?

Oni

I. Lily i James

Idziecie razem, ramię przy ramieniu, rozmawiając swobodnie. Niewidzialna granica nie przeszkadza wam śmiać się razem z tych samych rzeczy, zachwycać się tymi samymi drobiazgami i cieszyć z tych samych przyjemności.
Chociaż jesteście tak różni, jesteście też tacy sami. 
W niezrozumiały dla siebie sposób, dopełniacie się, tworząc całość. Uczycie się wzajemnie swoich nawyków, przekazujecie swoje przekonania. Zmieniacie się wzajemnie, stając coraz bardziej do siebie podobni.
Będąc coraz bliżej, jesteście coraz dalej.
Boicie się różnych rzeczy. Macie swoje indywidualne lęki, śmiejcie się z nich wzajemnie i podjudzacie, by je pokonywać. Ale razem, macie tylko jeden lęk, który paraliżuje was do tego stopnia, że nie chcecie o nim nawet mówić.
Boicie się stracić siebie nawzajem.
Zatrzymujecie się niemal w tej samej chwili, wpatrując w chatę Hagrida i siedzącego przed nią gajowego, wraz ze swoim psem – Kłem.
Uśmiechacie się pod nosem i nie wymieniając nawet spojrzeń, ruszacie przed siebie.
Bo wy przecież, że macie takie same myśli.

II. Lauren i Syriusz

Milczycie, nie chcąc spowodować kłótni. Nigdy się nie kłócicie, ale teraz, oboje wiecie, że to się może zmienić.
Wolicie przemilczeć ten dzień, tak jak przemilczeliście tyle innych spraw. Bo w waszym przypadku, rozmowa tylko komplikuje.
Czujecie się nie zręcznie, wiedząc, jak wiele się zmieniło. Oboje milczycie, marząc, żeby to milczenie nie było konieczne. Nie wiecie, czy jesteście szczęśliwi, czy nie. Nie znacie swoich uczuć.
Jesteście zagubieni wśród myśli i uczuć, które wami targają.
Bo to, co na początku było łatwe, teraz stało się trudne i bolesne. A wy, nie potraficie się w tym odnaleźć.

III. Lexie i Eddie

Nikt, nie wyzwala w was tyle emocji co wy sami. Na sam swój widok, wpadacie we wściekłość, a kiedy macie zły dzień, zwykłe; podaj cukier, potrafi wywołać awanturę.
Jesteście jak ogień i woda, zupełnie różni, walczący ze sobą niemal cały czas.
A jednak, mimo tego wszystkiego wiecie, że razem jesteście do siebie podobni. Inni – ale podobni.
Nie umiecie określić tego, co was łączy. W ogóle o tym nie myślicie, wyznając zasadę, że nie wszystko musi być nazwane po imieniu. Lubicie te relacje. Lubicie siebie, chociaż nigdy nie mówicie o tym głośno.
Wstajecie od stołu w tym samym momencie, odwracając się do półki z książkami na temat wojen czarodziejów. Zabieracie te same książki i nie patrząc na siebie, zwracacie się do stołu. Sterta podręczników upada na podłogę. Odruchowo po nie sięgacie, docinając sobie wzajemnie.
Nie przeszkadza wam to, żeby po chwili wrócić do pracy. Bo przecież, żyjecie po to, żeby wzajemnie się irytować. Życie bez siebie, jest przecież tak nudne.

[xxx]

Lauren wbiegła do Wielkiej Sali, ledwo panując nad drżeniem nóg. Dosiadła się szybko do Lily i powiedziała na wydechu.
- To powinno być zabronione.
- Nie ładnie mówić o swoich chłopku „to” – zaśmiała się Evans a King prychnęła.
- Nie wiesz o czym mówić. I nie jesteśmy razem – dodała – A tak w ogóle, to wpadł mi do głowy pewien pomysł.
- Ta…?
- Umówię cie na randkę!
Lily zakrztusiła się kawałkiem kanapki, James, zamarł z ręką wyciągniętą w stronę soku z dyni. Remus przestał rzuć tost, a Syriusz wytrzeszczył oczy.
- Zwariowałaś? – Wykrztusiła Lily, a King westchnęła – Uszkodził ci mózg językiem!?
- Co jedno ma… No wiesz!? – Oburzyła się rudowłosa – Ja po prostu pomyślałam, że skoro jesteś już bardziej przekonana do związków, powinnaś umówić się na randkę.  W szkole jest wielu facetów którzy ustawiliby się do ciebie w kolejce, jeśli tylko dałabyś im znać.
- Nie, to zły pomysł… - powiedziała cicho Lily, zerkając ukradkiem w stronę Pottera. Lauren nawiedził kolejny pomysł.
- Lily, co ci szkodzi? Jesteś SAMA, dojrzała do tego, by się z kimś SPOTYKAĆ. Nie masz wobec nikogo zobowiązań. A kto wie, a nuż się zakochasz…?
Evans nadal nie zrozumiała, o co chodzi przyjaciółce. W przeciwieństwie do Jamesa, który natychmiast wyłapał aluzję – napiął się cały, zmrużył wściekle oczy i rzucił Lauren spojrzenie bazyliszka.
- To kiepski pomysł… Nawet nie mam czasu a…
- Sama mówiłaś że nigdzie nie idziesz w weekend. A ja nawet wiem, z kim mogłabym cię umówić. Bardzo dyskretnie obróć się w prawo. Widzisz tą blondynkę? – spytała cicho King, a Lily pokiwała głową – Ten brunet obok niej, to Pirce Weltman. Jest wprawdzie rok niżej ale…
Syriusz spojrzał na Jamesa. Potter, zacisnął usta tak mocno, że ledwo było je widać. Poczerwieniał cały na twarzy, zmrużył oczy, utkwiwszy je w świadomej jego stanu Lauren, które podjudzała niepewną Lily do randki.
- Ej, stary, w porządku?
- Nic mi nie jest – wycedził James i zaczął kroić kawałek roladki wołowej leżącej na talerzu – Wszystko w porządku.
- Lauren, odczep się, to zły pomysł. Popatrz na niego, wygląda jak Adonis! Nie będzie chciał umówić się z kimś takim, jak ja.
- Masz zbyt niskie poczucie własnej wartości, skarbie – zaświergotała King i dodała głośniej – Ma opinię najlepiej całującego faceta w szkole.
- Ej… Rogacz… - zaczął nieśmiało Peter.
- Czego?
- Kroisz stół – oznajmił Remus, a Potter zaskoczony spojrzał w dół i zaklął brzydko. Lauren, widząc że nic więcej nie zdziała, pociągnęła Lily za rękę w stronę wyjścia.
- Nadal uważasz, że nic ci nie jest? – spytał Syriusz, a Potter pokiwał głową.
- Przecież mówię.
- Pogadaj z nią – poradził Syriusz – Zamiast się wściekać.
James patrzył z powątpieniem na Lily, która kłóciła się rozbawiona z Lauren. W momencie, gdy chciał odpowiedzieć Syriuszowi, do dziewczyn zbliżył się Kent i jak gdyby nigdy nic, przyciągnął do siebie. Potter podskoczył, słysząc huk po swojej prawie stronie. Odwrócił wystarczająco szybko, żeby zobaczyć pobladłego Syriusza, zbierającego szczątki talerza z podłogi.
- Rozumiem, czemu ty jesteś zazdrosny – podjął Remus, zwracając się do Jamesa – Ale nie pojmuję czemu ty się wściekasz, skoro, jak uważasz, Lauren jest tylko twoją koleżanka.
- Ej, Lunatyk, zamknij się, co? – wymruczał Black – Zrób nam przyjemność i idź do biblioteki, czy coś?
- Święte słowa, Łapo.
Lupin, chichocząc pod nosem wstał od stołu i oddalił się, nadal rozbawiony.

[xxx]

- Ptaszki ćwierkają, że padło ci na rozum – usłyszała obok siebie i uśmiechnęła się, gdy Black zajął miejsce obok – Co to miało do cholery być? Mieliśmy się nie wtrącać.
- Pracuję nad szczęściem mojej przyjaciółki – powiedziała zgodnie z prawdą – przydałoby jej się zmienić otoczenie.
- Ja staję w interesie mojego przyjaciela. Nie musiałaś tego robić tak na pokaz.
- Mieliśmy o tym nie rozmawiać – zauważyła a Syriusz pokiwał głową.
- Mieliśmy. Ale może powinniśmy? Mam wrażenie, że oni sami sobie nie radzą z tym…
- To zły pomysł – powiedziała stanowczo. Zamyślił się, pokiwał głową – Nie zgodziła się.
- Hę?
- Nie zgodziła się – powtórzyła – Namawiałam ją szmat czasu, ale się nie zgodziła.
- Po co mi to mówisz? To nie moja sprawa.
- Wyciągnij wnioski, a może będzie – wyszeptała wpatrując się w niego uporczywie. Zmarszczył brwi, by zaraz potem otworzyć szeroko oczy ze zdziwienia.
- Chcesz powiedzieć, że ona…?
Wzruszyła ramionami, zagryzając wargę. Black przetarł oczy i spojrzał na King z powagą.
- Ten idiota uważa, że nic między nimi nie ma. Trzeba…
- Nie, Syriusz. – Przerwała mu ostro – Nie możemy. Sami muszą do tego dojść. Już raz próbowaliśmy, nie wyszło z tego nic dobrego.
- Będą się obok siebie kręcić latami, zanim oboje zgrają zeznania – powiedział szybko chłopak – Ich trzeba pchnąć.
- Potknął się i będą nam to znów wypominać. Trzeba czekać.
- Więc mamy siedzieć z założonymi rękami i patrzeć jak się mijają, tak? Świetne rozwiązanie, naprawdę –wymruczał Syriusz – Ej, Lauren?
- No?
- A gdyby oni dowiedzieli się o tym... przypadkiem?
- Co masz na myśli? - spytała, marszcząc brwi.
- Nie możemy im o tym powiedzieć. Ale możemy o tym z nimi rozmawiać...  - powiedział sugestywnie. Dziewczyna rozłożyła bezradnie ręce.
- Mury naszej szkoły bywają bardzo cienkie - podjął po chwili - Można się przez nie wiele dowiedzieć.
- Nadal nie rozumiem.
Syriuszowi opadły ręce. Lauren uśmiechnęła się przepraszająco. Wystarczyło, by cierpliwość wróciła. Black spokojnym tonem zaczął wyjaśniać King cały plan.
- Dobra. Ale najpierw, poddamy to cenzurze Remusa. Jeśli jego zdrowy rozsądek uzna że to wyjdzie… No w każdym razie, mi się to podoba.

[xxx]

- Zgubisz kiedyś własną głowę – wymruczała Evans biegnąc za Lauren – Jak można zgubić wypracowanie!?
- No po prostu, pisałam je i… ktoś mi przerwał. Resztę relacji ocenzuruję – dodała z figlarnym rumieńcem – Ale gdzieś po środku zapomniałam go zabrać.
- Ten facet źle na ciebie działa – oznajmiła Lily – Tracisz głowę.
- I nie tylko – Pokazała jej język, a Evans zaśmiała się.
- Ale wiesz, szczerze mówiąc, jestem trochę zawiedziona – podjęła po chwili Lily, uważnie dobierając słowa – Byłam pewna, że będziesz z Syriuszem.
- Co? Skąd taki pomysł? – spytała rozbawiona Lauren a Lily zastanowiła się chwilę.
- Jesteś przy nim inna – powiedziała w końcu – Pogodna, pełna… entuzjazmu i energii. Dopełniacie się. Kent jest… No, nie znasz go aż tak dobrze.
- Nie wiedziałam, że tak to widzisz. Dlaczego namawiałaś mnie na to wszystko?
- Myślałam, że to was trochę zmobilizuje – przyznała bez ogródek – Otworzy wam oczy, zbliży. Pobudzi.
- To nie tak, że bym nie chciała – wyszeptała King – Chciałabym… To jest, nie uważam, żeby to co się teraz dzieje było złe ale… nie wiem, może gdyby okazał trochę inicjatywy wtedy… Nie, to głupie. Nie powiedziałam tego.
- Zależy ci na nim trochę, nie?
- Mówiłam ci już. Jego przyjaźń jest dla mnie cenniejsza niż jakikolwiek związek – stwierdziła twardo dziewczyna – reszta nie ma znaczenia.
- Ma, większe niż ci się wydaje – zauważyła Lily – A jak już przy tym jesteśmy, patrz kto tam idzie…
- Nie, nie teraz…

[xxx]

- Ale dlaczego?
- Mówiłem ci już – westchnął Potter, siadając na ławce – Ona nie chce.
- Skąd wiesz? – spytał Syriusz, obserwując go uważnie. Potter przekręcił oczami.
- Powiedziała mi, idioto! Nie rozumiem, po co drążysz ten temat.
- Bo to cię męczy – stwierdził Syriusz i spojrzał ukradkiem na zegarek – Powiedz, tak szczerze, co ty do niej czujesz.
- Mówiłem ci już. Tego się nie da opisać słowami. Tak jak ty nie potrafisz określić tego, co czujesz do Lauren tak ja nie potrafię ci powiedzieć, co łączy mnie z Lily.
- Wiem, co czuję do Lauren! – Zaperzył się Black – Lubię ją, przyjaźnimy się…
- Pewnie. A to sztywnienie karku i napinanie się gdy widzisz ją z Michaelem, to tylko zespól napięcia pełniowego.
- Nie napinam się i… Nie o tym mieliśmy rozmawiać!
- Tematem dzisiejszej grupy terapeutycznej jest problem określania uczuć – odezwał się nagle Remus a Syriusz i James prychnęli równocześnie – Jesteście niemożliwi.
- Siedź cicho, mówimy to o ważnych sprawach – rzucił Syriusz – Nie jestem zazdrosny, po prostu… To nie ja kroję drewno, bo Lily chce się umówić na randkę!
- Nie powiedziałem, że jesteś zazdrosny – wyszczerzył się z satysfakcją James. Remus parsknął cicho, na widok ogłupiałem miny Blacka – Tylko że się napinasz.
- Wyrzućcie z siebie całą frustrację i gniew, to wam dobrze zrobi – wtrącił szybko Lupin.
- Co według ciebie jest, terapia grupowa!?
- Uczycie się mówić o własnych uczuciach – powiedział z rozwagą Remus, w duchu śmiejąc się do rozpuku. Cała ta sytuacja, zagubienie przyjaciół i uporczywe zaprzeczanie, wyjątkowo go bawiło – To takie dojrzałe.
- Po co go przyprowadziłeś? – spytał Syriusza James, ale zanim Black otworzył usta, Lupin go uprzedził.
- Sam przyszedłem. Wasze rozmowy są zawsze ciekawą rozrywką i potrzebujecie kogoś kto w razie potrzeby, powie stop. A teraz, kontynuujcie, bo Coś się nudzi.
Coś, siedzący na kolanach Lupina podniósł na niego wielkie oczy i zamruczał z zadowolenia, gdy chłopak podrapał go po głowie.
- Asekurujesz się – podjął Black – Zamiast postawić sprawę jasno, robisz wszystko, żeby przypadkiem od siebie nie uciekła.
- I kto to mówi? Popatrz na siebie, nawet Peter widzi, że szalejesz za Lauren!
- Nie rozmawiamy o mnie – zastrzegł Black – Mi taki układ pasuje, ty się zadręczasz. Nie chcesz z nią być? Naprawdę pasuje ci taki stan?
- Oczywiście, że chcę! Ale ona nie chce! Nie będę jej do niczego zmuszał.
- Może gdybyś jej powiedział…
- Nie.
- W takim wypadku, masz zamiar udawać, że nic do niej nie czujesz, tak? – spytał Syriusz, a Remus zmarszczył brwi, wpatrując się w drzwi od klasy.
- Tak, dokładnie. Z Lily Evans nic mnie nie łączy, nic mnie nie łączyło i nic nie będzie mnie łączyć. Teraz możemy pomówić o tobie, skoro już ustaliliśmy wszystko.
- Nie ma o czym mówić. Ja w przeciwieństwie do ciebie, znam swoje uczucia i Lauren też je zna. Nawet gdybym chciał…
- Syriusz. – przerwał mu ostrzegawczo Lupin, rzucając znaczące spojrzenie.
- … to była nasza wspólna decyzja. Koniec tematu – dodał, spoglądając z wahaniem na drzwi.

[xxx]

- Gdzie tak biegniesz!?! – Spytała Lily, próbując utrzymać tempo Lauren. King spojrzała na zegarek.
Nim spławiła Kinga, minęło zbyt dużo czasu. Spóźniały się.
Z nadzieją, że nie wszystko stracone, zatrzymała się przed drzwiami sali, udając, że nasłuchuje.
- Lily… Chodź – wyszeptała, przywołując do siebie Evans.
Evans zmarszczyła brwi.
- Nie będę podsłuchiwać. Z tego nigdy nie wynika nic dobrego.
- Szybko – syknęła. Lily podeszła bliżej.
<i> - …tak, dokładnie. Z Lily Evans nic mnie nie łączy, nic mnie nie łączyło i nic nie będzie mnie łączyć. Teraz możemy pomówić o tobie, skoro już ustaliliśmy wszystko.
- Nie ma o czym mówić. Ja w przeciwieństwie do ciebie, znam swoje uczucia i Lauren też je zna. Nawet gdybym chciał…
- Syriusz.
- … to była nasza wspólna decyzja. Koniec tematu. </i>
- Lily… - wyszeptała Lauren, zagryzając wargę – Poczek…
- Mówiłam, że z podsłuchiwania nie wynika nic dobrego – powiedziała cichutko Lily, z trudem panując nad głosem. Odwróciła się i odeszła, dużo szybciej niż zamierzała.
Lauren cofnęła się, gdy drzwi otworzyły się i wyszedł James, idąc w kierunku przeciwnym niż Evans. Zaraz po nim wyszedł Syriusz, patrząc pytająco na Lily.
- Spóźniłyśmy się – wyszeptała – Lily usłyszała tylko ostatnie zdania rozmowy.
- Czyli znów nawaliliśmy – westchnął Black a Lauren pokiwała ze smutkiem głową.
- Poszukam jej.

[xxx]

- Lily?
- Nic mi nie jest – powiedziała szybko Evans – Przecież wiedziałam o tym.
- Wiem, ale to…
- Nic się nie dzieje. Za to ty… Powinnaś chyba z nim porozmawiać. Mijacie się…
- Nie czas teraz na to – wysyczała Lauren – Są większe kłopoty.
- Nie mam żadnego kłopotu – powiedziała z uporem Evans – Lauren, gdybym przejmowała się za każdym razem gdy coś… Naprawdę, nic mi nie jest. A na twoim miejscu, martwiłabym się o siebie.
Lauren prychnęła, starając się zatuszować niepokój. W głębi siebie czuła jednak, że czeka ją ciężki dzień.

[xxx]

- Syriusz! Syriusz!
- Tak, wiem, to był zły pomysł. Nie możemy im po prostu powiedzieć co i jak…
- Lily twierdzi że wszystko jest w porządku – powiedziała szybko Lauren i zagryzła wargę – Nie chce wcale o tym mówić, nie będę jej teraz zmuszać.
- To rozsądne? Przecież…
- Zamknij się – wycedziła, czując coraz większe zdenerwowanie – Po prostu, zamknij się. Nie chcę teraz rozmawiać o niej. Przyszłam tu, bo… chcę pomówić o nas.
Spojrzał na nią z zakłopotaniem, chowając ręce w kieszeń.
- Słyszałaś.
- Słyszałam…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz