Lily wbiegła na peron, a serce zabiło jej ze znanego już
podniecenia. Uśmiechnęła się szeroko na widok niezmienionego od lat widoku.
Tłum rodziców żegnających się z dziećmi, ciuchcia stojąca na torach z
ciągnącymi się wagonami z których okien, wystawiali głowy uczniowie.
Evans pchnęła wózek do przodu, rozglądając się za znajomą
twarzą. Tak jak co roku, po usłyszała głośny pisk, dobiegający ją od tylu i
poczuła ciężar, rzucający się na jej plecy.
- Jak zwykle, niezawodna! – zaśmiała się Lily, odwracając
do Lauren. King wyszczerzyła do niej zęby a Lily wytrzeszczyła oczy, na widok
nowej fryzury King – Co zrobiłaś?!
- Chodzi ci o kolor czy długość? – spytała Lauren,
potrząsając sięgającymi brody, czekoladowymi kosmykami – To taki eksperyment.
- Eksperyment!? Nie poznałabym cię na ulicy!
- Oh, nie martw się – zaśmiała się szczerze King – ten
kolor, zejdzie zanim dojedziemy do szkoły. Zaklęcie krótkoterminowe, nie miałam
odwagi malować.
Lily otworzyła usta ze zdumienia, poczym uśmiechnęła się
szeroko. King uściskała ją jeszcze raz i spytała.
- Jak wakacje?
- Nadzwyczaj dobrze. Petunia ma nowego chłopaka i prawie
cały czas nie było jej w domu… - urwała i rozejrzała się szybko po peronie.
Spotkanie przyjaciółki sprawiło, że zupełnie zapomniała o tym, jak bardzo
chciała zobaczyć jeszcze kogoś. Kogoś, kto stał teraz oparty o wejście do
pociągu, wyraźnie na coś czekając. Lauren westchnęła z rozbawieniem, poklepała
przyjaciółkę po ramieniu i pchnęła ją lekko w tamtą stronę.
- No, idź do niego – powiedziała łagodnie. Lily posłała
jej szeroki uśmiech i skierowała się w tamtą stronę, ciągnąc za sobą kufer.
Serce podskoczyło jej do gardła, bijąc jak oszalałe a w żołądku, pojawiły się
ciężkie kamienie. Co gorsza, nogi wyraźnie odmówiły jej posłuszeństwa a cała
radość, jaką poczuła na jego widok, zniknęła, ustępując miejsca przerażeniu.
Co, jeśli on nie będzie się cieszyć na jej widok?
Nie odrywając wzroku
od Jamesa, szła przed siebie, zaciskając zimne jak sople lodu palce na wózku. I
gdy była już kilka kroków od niego, usłyszała zduszony okrzyk Lauren.
- Lily! Uważaj na…
I wtedy, zderzyła się z kimś wychodzącym jej naprzeciw.
[xxx]
Lauren podbiegła do Lily, klękając tuż przy jej głowie.
Evans zamrugała oszołomiona, a jej ręka powędrowała powoli do głowy. Dotknęła
jej czubka, skrzywiła się, poczym uśmiechnęła błogo, utkwiwszy wzrok gdzieś
ponad Lauren. King nie musiała się odwracać, żeby wiedzieć, kto za nią stoi.
Zamiast tego, zwróciła swoją uwagę na siedzącym obok chłopaku.
- Mógłbyś uważać, a nie taranować… - urwała, oniemiała,
gdy podniósł głowę i spojrzał na nią pięknymi, niebieskim oczami. Zdecydowanie,
tak niesamowitych tęczówek, nie wiedziała jeszcze nigdy.
Poczuła rozchodzące się po całym ciele ciepło, zamrugała
i oblała się szkarłatnym rumieńcem, gdy nieznajomy uśmiechnął się do niej
przepraszająco.
- Przykro mi, nie zauważyłem jej – powiedział miękkim
głosem i wstał, odwracając się do Lily, której pomógł już James – Naprawdę,
najmocniej przepraszam. Mam nadzieję, że wszystko w porządku?
Potter zmierzył chłopaka nieufnym spojrzeniem i od
niechcenia, przyciągną Lily trochę bliżej siebie, nieświadomy tego, że Evans
jest bliska omdlenia. Ta kiwnęła tylko słabo głową i uśmiechnęła się z
głupkowatym wyrazem twarzy.
- Jestem Michael – zwrócił się do Lauren – Michael Kent.
Lauren zrobiła minę podobną do Lily, wpatrując się w
niego oniemiała. Ocknęła się dopiero po chwili.
- Lauren King – wydukała, wyciągając drżąca dłoń w jego
stronę. Gdy ją uścisnął, poczuła jak robi się jej słabo – Miło mi było… wpaś …
nawrze… poznać. Niestety, muszę już… iść – dodała, mając świadomość, że jeśli w
tej chwili nie odjedzie, zrobi z siebie idiotkę. Odwróciła się szybko, odetchnęła
bardzo głęboko i wtedy…
- Mnie też – usłyszała za sobą – Może się spotkamy?
- Chętnie – odpowiedziała szybko, odwracając się na
chwilę, a coś wewnątrz niej wydało z siebie okrzyk radości – Bardzo chętnie.
- To ustalone – powiedział, a ona pokiwała głową i
oddaliła się w stronę wyjścia z peronu, zataczając lekko. Michael patrzył na
nią przez chwilę i uśmiechnął się, gdy zdała sobie sprawę że idzie w zła
stronę. Spojrzał na Lily i Jamesa, kiwnął do nich głową i wszedł do pociągu,
pogwizdując cicho.
- To było ciekawe – stwierdził Potter, a Lily kiwnęła
oniemiała głową.
[xxx]
Przyjrzał się jej podejrzliwe, mrużąc przy tym oczy.
Uniosła wysoko brwi, próbując ukryć rozbawienie. Chris dal jej ukradkowego
kuksańca w bok, posyłając znaczące spojrzenie. Westchnęła ostentacyjnie,
przewróciła oczami i posłała Eddiemu swój najpiękniejszy z uśmiechów.
- Hm… Tak… Aha!
Obszedł ją dookoła, kiwając cały czas głową, cofając się,
to znów przybliżając, mrużąc oczy i rozszerzając je ze zdziwienia. Wydawał przy
tym rożnego rodzaju westchnięcia, okrzyki i pomrukiwania.
- Hm… Aha… Mhm… Ha!
- Eddie, co ty wyprawiasz? – nie wytrzymał w końcu
Collins – To dziewczyna, nie oględziny zwłok!
- Sprawdzam ją – wyjaśnił Mauer – czy jest godna! Im nie
wolno ufać, powinieneś zdawać sobie z tego sprawę.
- On nie jest normalny, prawda? – spytała cicho
dziewczyna, przyciągając do siebie Chrisa.
- Różnie mówią – wzruszył ramionami – Skończyłeś?
- Moment… Tak… Aha… Mhm… No dobra, mogłeś trafić gorzej –
oznajmił w końcu, prostując się -
Pierwsze wrażenie, wypadło całkiem dobrze. Edward Mauer, do usług. Dla
przyjaciół Eddie.
- Muszę to robić? – spytała, zwracając się do Chrisa, a
gdy wzruszył ramionami, wymusiła uśmiech i wyciągnęła do niego rękę – Alice.
- Uważaj na nią – wymruczał Mauer, łapiąc przyjaciela za
ramię – Albo nie, ja będę uważał za ciebie. Pamiętaj – dodał do dziewczyny – że
mnie nie oszukasz! A teraz wybaczcie, jest ktoś komu muszę zepsuć ten piękny
dzień. Bawcie się dobrze w czasie podroży – odwrócił się dziarsko, rozejrzał po
peronie.
- Alexandro! Witaj w piekle! – krzyknął na cały głos i
ruszył w stronę Lexie.
- On…
- Czekaj – przerwał jej Chris, wskazując na Lexie.
- Ty diable wcielony! Jak z tobą skończę będziesz błagał
o śmierć! Nie masz pojęcia o piekle!!
- Tak, jest całkiem normalny – odpowiedział rozbawiony.
[xxx]
- Jest nasz Amorek! – Ucieszyła się Lauren, gdy pół
godziny później Lily znalazła przedział w którym siedziały dziewczyny – I
powiedz mi, że się nie zakochałaś.
Lily, kwitowała tą uwagę milczeniem.
- Po drodze spotkałam Eddiego. Wiesz, jaki on jest –
dodała rozbawiona – Ale mam nowiny. Chris na poważnie jest z tą… jak jej tam…
No, tak czy inaczej, Eddie cierpi katusze, bo zostaje niemal cały czas sam.
- O, to nowość – podsumowała King – ktoś wyciąga wnioski.
- A jak już jesteśmy przy tym… - zagadała Kitty – Co to
za przystojniak z peronu, w którego tak wlepiałaś oczęta?
- To Michael Kent, ze Slitherinu – powiedziała Jessica
zanim którakolwiek zdążyła się odezwać – Chodzące 187 cm ideału. Niedostępnego ideału – dodała
znacząco – Nigdy jeszcze z nikim nie wyszedł. W ogóle, mało co go widać. To
taki typowy samotnik.
- To z 187 cm ideału, zaprosiło Lauren na randkę –
powiedziała Lily z satysfakcją. King zarumieniła się.
- Koniec tematu! Mów, co z tobą i Jamesem! Gdzie byliście
przez te dwadzieścia minut?
- W przedziale, razem z pozostałą trójką omawialiśmy
wakacje – wyjaśniła Lily. Lauren jej już jednak nie słuchała.
[xxx]
- Nie przywitałeś się.
- Nie przywitałaś się.
Uśmiechnęli się do siebie szeroko i uścisnęli mocno.
Syriusz odsunął ją od siebie na długość swoich ramion i przyjrzał badawczo.
- To jest ten wielki eksperyment, o którym pisałaś? –
Spytał, przekrzywiając głowę – Wolę cię w naturalnych włosach.
- Na szczęście masz gówno do gania – pokazała mu język,
objęła pod ręką i oboje ruszyli w stronę powozów – I tak jutro będą takie jak
wcześniej. Już są jaśniejsze, kolor schodzi.
- Chwała Merlinowi – ucieszył się i pieszczotliwie
poczochrał ją po włosach – Ładnie ci w rudym.
- Głupoty gadasz – prychnęła i spojrzała na idących z
przodu Lily i Jamesa, rozmawiających żywo – Iskrzy między nimi.
- Kwestia czasu – zgodził się Syriusz – Rogacz przez cały
dzień gadał o tym, jak to nie może się doczekać spotkania… To jest nudne.
- To miłość! – Oburzyła się dziewczyna – Jak miłość może
być nudna!?
- Naturalnie, sama w sobie – powiedział krótko. Znów
prychnęła, czym rozbawiła go doszczętnie.
- Kiedyś pożałujesz tych słów – zastrzegła – Nawet ciebie
to spotka. Zobaczysz. Amorek trzepnie cię aż się będzie kurzyć, nawet nie
zauważysz kiedy. Wiem co mówię.
- Pogadamy za parę lat. Na dzień dzisiejszy, to nudne.
- Skoro tak uważasz.
[xxx]
Lily i Lauren spojrzały z powątpiewaniem na plan, który
podała im McGonagall.
- Gorzej być nie mogło – wymruczała King i zapuściła
żurawia do planu Syriusza. Nad ramieniem Lily, James zaglądał do rozkładu zajęć
dziewczyny.
- Przekichane – powiedzieli równocześnie i uśmiechnęli
się do siebie.
- Niedobrze mi – wyszeptała King, a Syriusz pokiwał
głową. Lily pokazała przyjaciółce język i wyszczerzyła zęby, wskazując głową na
stół Slitherinu, od którego właśnie odchodził Michael Kent. I zmierzał w ich
stronę, naturalnie.
Lauren obróciła się i natychmiast przypomniała sobie,
dlaczego wczorajszego ranka wywarł na niej takie wrażenie i czemu, nosił miano
chodzącego ideału.
Wysoki, szczupły ze schludnie uczesanymi, krótkimi
włosami w kolorze ciemny blond, mógł uchodzić za doskonałego. I do tego ten
uśmiech!
- Cześć – powiedział na przywitanie. Black obrzucił go
krótkim spojrzeniem i sięgnął po dzbanek z sokiem z dyni - Chciałem ustalić
szczegóły naszego spotkania… - dodał do Lauren, która zarumieniła się lekko.
Syriusz, który akurat upił trochę z pucharu, wypluł
wszystko co miał w ustach, opluwając
Jamesa. W momencie gdy doszło do niego co zrobił, Lily, Lauren a także i
Ślizgon, spojrzeli na niego.
Remus, widząc zaskoczenie na twarzy przyjaciela,
postanowił go ratować. Rzucił więc pierwsze, najbardziej absurdalne
stwierdzenie, jakie wpadło mu do głowy.
- Tak, Syriuszu. Ta dziewczyna obok Eddiego, to chłopak.
Wszyscy, łącznie z Lupinem spojrzeli na Mauera. Lily nie
mogła powstrzymać chichotu. Po jednej stronie Eddiego, było puste miejsce, a po
jego prawej stronie siedział nie kto inny, jak Chris.
- Miałem na myśli… naprzeciwko? – bardziej spytał, niż
powiedział, Remus.
[xxx]
- Sobota na czternastą! – Wyspała Lauren, wpadając do
dormitorium.
- Zdajesz sobie sprawę, że właśnie przypieczętowałaś swój
wyrok? – Zachichotała Lily, a widząc spojrzenie przyjaciółki, dodała –
Najpierw, uwiodłaś Syriusza, niedostępny obiekt westchnień połowy szkoły. A
teraz, zaledwie kilka miesięcy później, umówiłaś się z kolejnym, niedostępnym i
idealnym facetem w tej szkole, o którym marzy druga część dziewczyn. Trzy
czwarte kobiet w tej szkole cię nienawidzi.
Lauren roześmiała się.
- Przestań, to nieprawda – powiedziała z przekonaniem –
Nie zabiegałam ani o jednego, ani o drugiego. Po za tym, Łapa to mój przyjaciel
i wcale go nie u… cholera. Zapomniałam o nim… Zobaczymy się potem – dodała,
poważniejąc i wybiegła z dormitorium.
- Uwiodłaś –
westchnęła Lily, patrząc na miejsce gdzie przed chwilą stała przyjaciółka –
Tylko oboje jeszcze o tym nie wiecie.
[xxx]
- Gdzie się podziewałeś, szukałam cię – powiedziała z
wyrzutem, podchodząc do Syriusza i siadając obok niego.
- Cały czas tu byłem – oznajmił rozbawiony, patrząc na
nią uważnie. Zmarszczyła brwi.
- No to może być prawda – stwierdziła, zagryzając wargę –
Umówiłam się na randkę. Ale o tym już wiesz… - dodała po chwili, wywołując jego
śmiech - Nie śmiej się, to nie jest zabawne – dodała.
Przyjrzał się jej z powagą i roześmiał ponownie.
- Nie musisz mi o wszystkim mówić – zastrzegł, odgadując
o czym myśli – Nie jestem twoim chłopakiem, to jest zbrodnia, umówić się z kimś
– przypomniał. Oboje zamilkli.
Po raz pierwszy odkąd zerwała z Chrisem, padło między
nimi to zdanie.
Do tej pory, oboje definiowali swoje relacje jako
zupełnie nieokreślone. Wprawdzie oboje utrzymywali, że są jedynie przyjaciółmi,
pozwalali sobie jednak na więcej, niż jakakolwiek para przyjaciół.
Teraz, tym jednym zdaniem, Syriusz wyraźnie postawił
granicę między nimi. A może to ona zrobiła to, zgadzając się na spotkanie z
Michaelem?
I mimo wszystko, oboje poczuli dziwny żal.
- Chciałam, żebyś wiedział – powiedziała w końcu, trochę
ciszej, niż zamierzała – Ufam ci. Chcę mówić ci o wszystkim.
- I vice versa – uśmiechnął się, objął ją mocno
ramieniem. Bo mimo, że ich relacje były jasno określone, nie mogli odmówić
sobie tej jednej przyjemności, jaką była wzajemna bliskość. Jeszcze nie mogli.
[xxx]
- Lily – wyszeptała King wchodząc do dormitorium – Lily,
ja idę na randkę! Ja nie pamiętam, kiedy byłam na randce! Merlinie, ja nigdy
nie byłam na randce, takiej prawdziwej! A teraz idę i to z facetem, który
odbiera mi mowę! Lily, ja się skompromituję! Co ja mam robić!
- Nie panikuj, będzie dobrze.
- Nie, nie będzie! Co ty wiesz, nigdy nie byłaś na randce
tak jak ja! Lily, to będzie porażka… Odwołam, tak, zdecydowanie.
- Lauren… Zakochałam się.
King urwała w pół zdania, zatrzymując się wryta. Lily
opuściła nieśmiało głowę, zagryzając wargę i spodziewając się lada moment
reakcji dziewczyny. Ona jednak wydawała się być kompletnie zszokowana – słała
nieruchomo, mrugając tylko co chwilę.
- Lauren? W porządku…
[xxx]
Nigdy, nigdy, ale to nigdy, nie spodziewała się po Evans
tak szczerego wyznania. Lily zawsze mówiła co myśli – nigdy, niczego przed nią
nie ukrywała. Ale kwestia Jamesa, była dla niej wyjątkowa i od pewnego czasu,
nie mówiła na ten temat absolutnie nic.
Tymczasem teraz, jak gdyby nigdy nic, wyskoczyła z tak
delikatnym i osobistym wyznaniem!
- Ej, Lauren…?
- Co… powiedziałaś?
Lily opuściła zawstydzona głowę, a na jej twarz wstąpił
szkarłatny rumieniec. Była zawstydzona.
- Zakochałam się.
King odzyskała czucie w nogach. Powoli, podeszła do
przyjaciółki, zajęła miejsce obok niej i bardzo uważnie przyjrzała. Potem,
lekko podniosła jej twarz tak, by znalazła się na jej wysokości.
- To wspaniale.
- Nie wiem, co mam zrobić – wyznała Evans – Jestem
trochę… otumaniona.
- Najlepiej, porozmawiaj z nim – uśmiechnęła się – To
zazwyczaj wiele pomaga.
Lily milczała. To wcale nie było tak proste, jak myślała
King. Nic nie rozumiała.
- Myślałam, że przez wakacje, to minie – wyszeptała nagle
– Tyle się wydarzyło przez te miesiące. Tyle emocji, zamieszania. Myślałam, że
przez wakacje, to minie.
- Nie minęło – odgadła Lauren. Lily przytaknęła.
- Nie wiem, czy to jest to – podjęła, z coraz większym
trudem. Nie wiedziała, jak ma powiedzieć o tym wszystkim King tak, żeby ta
pojęła o co chodzi. Wiedziała jednak, że
nie jest w stanie dłużej milczeć i musi się komuś zwierzyć. Zaufać.
- Boisz się – powiedziała King – to normalne. Ja też się
bałam.
- Nie, nie prawda – zaprzeczyła Lily – Od początku byłaś
pewna, że chcesz być z Chrisem.
Teraz, to Lauren zamilkła.
- Nadal się boję – wyznała po chwili – Bardzo. Boję się
to tego stopnia, że nie potrafię się zrobić kroku w przód. To naturalne –
powtórzyła.
- Jest inny, niż wcześniej. Niż wtedy. Ostrożny i… czasem
mam wrażenie, że trzyma się na dystans.
Lauren zagryzła wargę. Na Merlina, takiego obrotu się nie
spodziewała!
- Co mam robić?
[xxx]
Odgarnęła włosy z czoła, przyglądając się uważnie Lily.
Nie, nie mogła jej teraz doradzić. Była ostatnią osobą, która miała prawo to
zrobić.
Nie chodziło tu tylko o to, że bała się ją zawieść. Jeśli
nakłoniłaby ją do złej decyzji, Lily nigdy by jej tego nie wybaczyła. A Lauren
była teraz na takim etapie życia, iż miała wrażenie, że robi zły krok co
chwilę. Nie chciała, żeby Lily podzieliła jej los.
Po za tym, miała wątpliwości. Była pewna, że Lily się
zakochała. Przeżywała teraz jeden z najważniejszych okresów życia – poznawała
wszelkie uroki i cienie tego stanu. King doskonale pamiętała swój pierwszy raz
i miała świadomość, że jeśli okaże się, że Potter nie podziela uczuć Lily, a
ona zdecyduje się przed nim otworzyć… Bo co do jego uczuć, tym razem nie miała
pewności.
Nie chciała, żeby Lily cierpiała z jej powodu. Znowu.
Dlatego, nie mogła jej doradzić niczego. Lily sama
musiała dojść do tego, co powinna teraz zrobić. Tak, jak sama doszła do tego,
że jest zakochana.
- Posłuchać intuicji – powiedziała cicho King – Sama
najlepiej wiesz, co zrobić.
- Pewnie masz rację… Będzie dobrze, nie?
- Pewnie. Musi być – dodała, obejmując przyjaciółkę
ramieniem.
[xxx]
- James! James, posłuchaj ja… - Urwała, gdy odwrócił się
w jej stronę a jego twarz rozjaśnił szeroki uśmiech. Poczuła ciepło,
rozchodzące się po jej ciele. I strach, paraliżujący ją od wewnątrz.
- Cześć – Uśmiech zniknął, ustępując miejsca
zaniepokojeniu – Wszystko dobrze?
- Tak – Odpowiedziała, zmuszając się do uśmiechu –
Chciałam ci tylko powiedzieć że… Syriusz cię szuka.
- Oh. Rozumiem – Pokiwał głową, przyglądając się jej
uważnie – Lily?
- Tak?
Zawahał się. A potem, wypalił.
- Mamy początek września, ostatnią chwilę, zanim dadzą
nam w kość… Może chcesz gdzieś wyjść?
[xxx]
Prawie go nie słuchała, jak opowiadał o wakacjach. Szła,
pogrążona we własnych myślach, wzywając na zmianę siebie i Lauren od głupich
tchórzy.
King, bo nie powiedziała jej jasno co zrobić. Doskonale wiedziała
że Lauren wie, co zrobić. Była też niemal pewna, że bała się ryzyka. Bo podjąć
złą decyzję za kogoś innego, to trochę inaczej niż za siebie.
Tyle, że Lily podjęła już decyzję i potrzebowała tylko
upewnienia, że to dobra decyzja. Była świadoma ryzyka, ale czym jest życie bez
niego?
A jednak, była tchórzem. Nie potrafiła zaryzykować.
- Ej, dobra, co się dzieje? – spytał, stając nagle. Lily
drgnęła i spojrzała na niego nieprzytomna
- Ziemia do Lily!
- Tak?
- Słuchasz mnie w ogóle? Co się dzieje, kiepsko wyglądasz
– dodał z troską. Uśmiechnęła się lekko, odgarniając włosy do tyłu.
- Przepraszam, zamyśliłam się – powiedziała cicho
zagryzając wargę – Możesz powtórzyć?
- Co się dzieje? – Powtórzył, usilnie próbując zajrzeć
jej w oczy. Opuściła głowę, próbując odzyskać równowagę. Wewnętrzną.
- Nic, wszystko w porządku – odpowiedziała zawstydzona.
Drgnęła, gdy złapał ją za rękę i stanowczo przysunął do siebie.
<i> Jednak…? </i>
- Nie wciskaj kitu – powiedział i zdecydowanie podniósł
jej buzię tak, by móc na nią spojrzeć. Uniósł wysoko brwi, przełknął ślinę i
natychmiast puścił jej rękę.
Natychmiast opuściła wzrok, nie chcąc na niego patrzeć. A
potem, zanim zdążyła pomyśleć, odwróciła się i odeszła.
[xxx]
- Oho. Wyczuwam kłopoty – westchnął Syriusz jak James
wszedł do dormitorium i wściekły przemaszerował do łazienki, nawet nie
zwracając na nich uwagi. Drzwi zatrzasnęły się z hukiem.
- Pamiętaj o zasadach postępowania. Krok pierwszy,
odczekaj trzydzieści sekund od zatrzaśnięcia się drzwi. Jeśli przez ten czas
wyjdzie, wysłuchaj co ma do powiedzenia. Jeśli nie wyjdzie, a na nawoływania
odpowie ci cisza…
- Znam zasady, Lunatyku – machnął ręką Syriusz – I znam
Rogacza. Trzy… Dwa…
Drzwi otworzyły się a do środka znów wparował Potter.
- Jak zwykle, punktualnie. Co znów zrobiła nasza
rudowłosa istota?
- Nie rozumiem kobiet – powiedział wściekły Potter – Czy
one naprawdę zawsze muszą… grać w takie gierki!? Nie mogą dawać łatwych do
odczytania sygnałów, tylko cały czas gmatwają i…
- Nie… rozumiem – przyznał Syriusz.
- Ja też! – Potter opadł zrezygnowany na łóżko – Wczoraj
wydawało mi się, że cieszy się, że się widzimy a dziś… Była taka nieobecna…
- Próbujecie zrobić coś, na co nie ma sposobu – odezwał
się nagle Remus. Syriusz i James spojrzeli w jego stronę, ale to Peter
odpowiedział na nie zadane pytanie.
- Kobiet nie da się zrozumieć.
Zgodzili się z nimi w milczeniu.
[xxx]
- Jestem głupia – powiedziała cicho, czując jak
ktoś się zbliża do niej – Koszmarnie głupia. I tchórzliwa. Nie poznaję siebie.
- To chyba… - zaczęła Lexie, a Lily westchnęła.
- Wiem, co to znaczy – wyszeptała – Wiem, że
wpadłam po uszy. Słyszałam to już tyle razy, że naprawdę w to wierzę.
- Chciałam powiedzieć, że dobrze, że zdajesz
sobie z tego sprawę – stwierdziła dziewczyna, siadając obok niej – Ale to co
mówisz, też ma sens.
- Możesz sobie teraz wygłosić mowę na temat
mojej naiwności – powiedziała Evans, wzdychając – Na pewno mi pomoże.
- Wolałabym wiedzieć, za co cię potępiam. To
może wydaje się dziwne, ale nie wyśmiewam się z nikogo w ciemno.
Evans spojrzała na nią podejrzliwie.
- Dlaczego ze wszystkich osób w szkole to akurat
tobie miałabym się zwierzać?
- Nie mam żadnego interesu w twojej szkodzie –
powiedziała szczerze, wzruszając ramionami – I nie mam komu wygadać. Z Mauerem
tylko się kłócimy.
- Uważaj, bo z takich kłótni można łatwo wpaść w
tarapaty – ostrzegła ją zmęczonym głosem.
- Masz na myśli Pottera? Nigdy nie wiedziałam,
co wszyscy w nim widzą.
- To tak jak ja. A jednak, wygląda na to, że
jednak coś w nim jest.
McAdams spojrzała na nią uważnie, czekając na
ciąg dalszy.
- Powiedz mi. Ty nie wierzysz w miłość. Jak więc
nazwiesz to uczucie, jakie spotyka tylu ludzi?
- Wierzę w miłość – poprawiła ją Lexie – Ludzie
kochają. Ale jej nie ufam. Jest nietrwała. I sprawia ból.
- Nie zawsze. Są ludzie, którzy są ze sobą całe
życie. Skąd masz pewność, że ciebie nie spotka takie uczucie, skoro nawet nie
chcesz mu dać uczucia?
- Z tego samego powodu, dla którego ty jesteś
głupia i tchórzliwa.
- To co innego. Nie kocham go. Lubię i to bardzo
– dodała szybko – ale nie kocham. Jest niesamowity.
- Zakochałaś się – zgodziła się Lexie – Jest
spora różnica, między miłością a zakochaniem. Nie wiedziałaś?
- Wiem – powiedziała cicho – I nie wiem co
zrobić. Myślę, że on nie podziela moich uczuć. Chodzi mi tylko o przyjaźń. Nie
wiem, czy będę umiała żyć w takim układzie. Powinnam mu o tym powiedzieć?
- Powinnaś dowiedzieć się, co mu chodzi o po
rozczochranym łbie, zanim się przed nim otworzysz. Słuchaj – dodała stanowczo –
Nie ufam facetom. To zwykłe świnie, które nie wiedzą co to przywiązanie,
odpowiedzialność i wierność. Ale z jakiś powodów, raz na jakiś czas pojawia się
ktoś warty uwagi. Jeśli miałabym ci kogoś takiego pokazać, to byłby właśnie on.
Evans uchyliła lekko buzię, wpatrując się dziewczynę
oszołomiona.
- Skąd takie… Dlaczego?!
- Umie być wierny wobec przyjaciół, będzie taki
sam wobec innych – powiedziała, patrząc w zamyśleniu na Zakazany Las – Ludzie
którzy potrafią zachować odpowiedzialność i okazać wsparcie bliskim, gdy tego
potrzebują i to bez względu na okoliczności… Mało ich jest. James Potter do
nich należy – dodała po chwili – Jeśli miałabym wybrać kogoś z kim chciałabym
wiązać jakieś plany, to byłby właśnie on.
Lily zmarszczyła brwi, kompletnie
zdezorientowana.
- Zgubiłam się. O czym mówisz?
McAdams uśmiechnęła się tajemniczo.
- Poczekaj na rozwój wypadków. Wstrzymaj się z
wyznaniami. Przyjdzie czas gdy wszystko samo nabierze rozpędu. Ale nie
zapominaj, że to facet – dodała ostro – A oni wszyscy są tacy sami. Nawet, jak
są inni.
[xxx]
- Odbyłam dziwna rozmowę z Lexie – powiedziała Lily,
wchodząc do Wieży Gryfonów i siadając obok Lauren – Bardzo dziwną.
- O czym? Lexie w ogóle jest dziwna, skąd takie
zdziwienie?
Evans westchnęła i zrelacjonowała jej wszystko, omijając
pewne fragmenty, zważywszy na fakt, że Syriusz siedział obok King. Gdy
skończyła, Lauren zmarszczyła brwi.
- Dobra. To dziwne, nawet na nią. Wiesz, o co jej mogło
chodzić? – zwróciła się do Syriusza, który od pewnego czasu przysłuchiwał się
ich rozmowie. Teraz, trochę pobladły, wpatrywał się w kominek, wyraźnie o czymś
myśląc – Syriusz!
- Co?? Ah… - spojrzał na nie nieprzytomnie – Nie mam
pojęcia.
- Zaraz wrócę – powiedziała Lily – Muszę coś załatwić.
James u siebie?
- Był tam dwadzieścia minut temu, więc pewnie tak.
- Co się stało? – spytała cicho Lauren, gdy Evans
zniknęła wśród uczniów.
- Martwię się o niego, trochę dziwnie się zachowuje. I do
tego…
Urwał, wpatrując się badawczo w Kimg. Chyba odgadła jego
wątpliwości, bo podjęła.
- Nie powinniśmy się wtrącać – powiedziała, myśląc o tym,
co powiedziała jej Lily – To są ich sprawy, sami muszą je rozwiązać. Dość już
zrobiliśmy, nie możemy im pomóc.
Black zgodził się z nią.
Nawet nie wiedzieli, jak bardzo się mylili.
[xxx]
- Można? Cześć Remus, Peter. Szukam… Cześć – opuściła
głowę, zawstydzona. Potter utkwił w niej spojrzenie.
- Wiesz, właśnie doszło do mnie że nie napisałem
wypracowania na Historię Magii – powiedział Peter nienaturalnie głośno – Chyba
więc udam się do biblioteki i się nim zajmę…
- Pomogę ci, to bardzo trudny temat ja sam nad nim się
długo męczyłem – dodał szybko Lupin i obaj wypadli z dormitorium, James
roześmiał się.
- Co cię tak bawi?
- Peter nie chodzi na Historię, a Binnis nie zadał
żadnego wypracowania na wakacje – wyjaśnił. Lily zachichotała.
- Wredni intryganci – powiedziała cicho a Potter pokiwał
głową.
- Przepraszam za nich – dodał po chwili – I za to dziś…
- Nie, to ja przepraszam. Zdaje się, że zachowałam się
jak idiotka. Chodzi o to, że… Chyba trochę ostatnio się pogubiłam w tym wszystkim
– przyznała, siadając obok Pottera – Nie chciałabym, żebyś opacznie zrozumiał
moje zachowanie i nie za bardzo wiem, jak to powiedzieć…
Lily podniosła spojrzenie na chłopaka i zamarła w pół słowa.
- Nie chcę, żebyś źle odczytał to, co robię. Bardzo cię
lubię ale… nic więcej.
[xxx]
<i> - Nie, to ja przepraszam. Zdaje się, że
zachowałam się jak idiotka. Chodzi o to, że… Chyba trochę ostatnio się
pogubiłam w tym wszystkim. Nie chciałabym, żebyś opacznie zrozumiał moje
zachowanie i nie za bardzo wiem, jak to powiedzieć…</i>
Urwała i kierowana impulsem podniosła buzię. Ich
spojrzenia się spotkały. Chciała powiedzieć mu wszystko. Jak bardzo mu na nim
zależy, jak bardzo na nią wpływa i jak
dzięki niemu się zmieniła. Miała ochotę zatonąć w jego uścisku i już nigdy z
niego nie wychodzić.
Ale momencie gdy na nią spojrzał, cała odwaga, jaką w
sobie zbierała, uleciała. Dostrzegła w nim niemą prośbę i strach.
Zawahała się. Chciała mu wszystko powiedzieć – wiedziała,
że jej ulży, że postawi sprawę jasno. Ale miała też świadomość, że wszystko
zniszczy. Widziała, że nie zniosłaby gdyby teraz to wszystko się posypało.
- Nie chcę, żebyś źle
odczytał to, co robię. Bardzo cię lubię ale… - przełknęła ślinę, czując mocny
ścisk w sercu – nic więcej.
[xxx]
- <i> Nie, to ja przepraszam. Zdaje się, że
zachowałam się jak idiotka. Chodzi o to, że… Chyba trochę ostatnio się
pogubiłam w tym wszystkim. Nie chciałabym, żebyś opacznie zrozumiał moje
zachowanie i nie za bardzo wiem, jak to powiedzieć… </i>
Patrzył na nią uważnie,
czekając aż skończy. Chciał jej przerwać, uciszyć, powiedzieć wszystko, od
samego początku. I w końcu zacząć coś nowego. Razem.
Wpatrywał się w nią,
błagając w myślach, żeby w końcu powiedziała to, na czekał. Przerażała go
równocześnie myśl, że może usłyszeć coś innego.
Spojrzała na niego. Od razu zauważył, że ona też się boi. A
potem, powiedziała bardzo powoli.
- Nie chcę, żebyś źle
odczytał to, co robię. Bardzo cię lubię ale… nic więcej.
Z trudem udało mu się
ukryć, jak bardzo jest rozczarowany jej odpowiedzią.
- Ja ciebie też lubię –
odpowiedział stanowczo – Naprawdę.
[xxx]
Zamknęła drzwi z cichym skrzypnięciem i oparła się
plecami o ścianę. Odetchnęła głęboko, zagryzła wargę i po czuła uciążliwie
pieczenie w kącikach oczu. Zacisnęła powieki, zagryzła wargi i kilka razy
wypuściła kilka razy oddech.
- Lily? Co się stało?
- To… Lubi mnie – wyszeptała drżącym głosem – Tylko.
- Oj – wyjąkała Lauren, podchodząc do przyjaciółki i
objęła ją mocno ramieniem – Przykro mi… W porządku?
- Tak, nic mi nie jest –powiedziała, kiwając głową.
Otarła wierzchem dłoni oczy – Cholera…
Rozkleiła się całkowicie.
- Co teraz zrobisz…?
- Nauczę się z tym funkcjonować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz