Rozdział 23

Lily wbiegła na peron, a serce zabiło jej ze znanego już podniecenia. Uśmiechnęła się szeroko na widok niezmienionego od lat widoku. Tłum rodziców żegnających się z dziećmi, ciuchcia stojąca na torach z ciągnącymi się wagonami z których okien, wystawiali głowy uczniowie.
Evans pchnęła wózek do przodu, rozglądając się za znajomą twarzą. Tak jak co roku, po usłyszała głośny pisk, dobiegający ją od tylu i poczuła ciężar, rzucający się na jej plecy.
- Jak zwykle, niezawodna! – zaśmiała się Lily, odwracając do Lauren. King wyszczerzyła do niej zęby a Lily wytrzeszczyła oczy, na widok nowej fryzury King – Co zrobiłaś?!
- Chodzi ci o kolor czy długość? – spytała Lauren, potrząsając sięgającymi brody, czekoladowymi kosmykami – To taki eksperyment.
- Eksperyment!? Nie poznałabym cię na ulicy!
- Oh, nie martw się – zaśmiała się szczerze King – ten kolor, zejdzie zanim dojedziemy do szkoły. Zaklęcie krótkoterminowe, nie miałam odwagi malować.
Lily otworzyła usta ze zdumienia, poczym uśmiechnęła się szeroko. King uściskała ją jeszcze raz i spytała.
- Jak wakacje?
- Nadzwyczaj dobrze. Petunia ma nowego chłopaka i prawie cały czas nie było jej w domu… - urwała i rozejrzała się szybko po peronie. Spotkanie przyjaciółki sprawiło, że zupełnie zapomniała o tym, jak bardzo chciała zobaczyć jeszcze kogoś. Kogoś, kto stał teraz oparty o wejście do pociągu, wyraźnie na coś czekając. Lauren westchnęła z rozbawieniem, poklepała przyjaciółkę po ramieniu i pchnęła ją lekko w tamtą stronę.
- No, idź do niego – powiedziała łagodnie. Lily posłała jej szeroki uśmiech i skierowała się w tamtą stronę, ciągnąc za sobą kufer. Serce podskoczyło jej do gardła, bijąc jak oszalałe a w żołądku, pojawiły się ciężkie kamienie. Co gorsza, nogi wyraźnie odmówiły jej posłuszeństwa a cała radość, jaką poczuła na jego widok, zniknęła, ustępując miejsca przerażeniu. Co, jeśli on nie będzie się cieszyć na jej widok?
Nie odrywając  wzroku od Jamesa, szła przed siebie, zaciskając zimne jak sople lodu palce na wózku. I gdy była już kilka kroków od niego, usłyszała zduszony okrzyk Lauren.
- Lily! Uważaj na…
I wtedy, zderzyła się z kimś wychodzącym jej naprzeciw.

[xxx]

Lauren podbiegła do Lily, klękając tuż przy jej głowie. Evans zamrugała oszołomiona, a jej ręka powędrowała powoli do głowy. Dotknęła jej czubka, skrzywiła się, poczym uśmiechnęła błogo, utkwiwszy wzrok gdzieś ponad Lauren. King nie musiała się odwracać, żeby wiedzieć, kto za nią stoi. Zamiast tego, zwróciła swoją uwagę na siedzącym obok chłopaku.
- Mógłbyś uważać, a nie taranować… - urwała, oniemiała, gdy podniósł głowę i spojrzał na nią pięknymi, niebieskim oczami. Zdecydowanie, tak niesamowitych tęczówek, nie wiedziała jeszcze nigdy.
Poczuła rozchodzące się po całym ciele ciepło, zamrugała i oblała się szkarłatnym rumieńcem, gdy nieznajomy uśmiechnął się do niej przepraszająco.
- Przykro mi, nie zauważyłem jej – powiedział miękkim głosem i wstał, odwracając się do Lily, której pomógł już James – Naprawdę, najmocniej przepraszam. Mam nadzieję, że wszystko w porządku?
Potter zmierzył chłopaka nieufnym spojrzeniem i od niechcenia, przyciągną Lily trochę bliżej siebie, nieświadomy tego, że Evans jest bliska omdlenia. Ta kiwnęła tylko słabo głową i uśmiechnęła się z głupkowatym wyrazem twarzy.
- Jestem Michael – zwrócił się do Lauren – Michael Kent.
Lauren zrobiła minę podobną do Lily, wpatrując się w niego oniemiała. Ocknęła się dopiero po chwili.
- Lauren King – wydukała, wyciągając drżąca dłoń w jego stronę. Gdy ją uścisnął, poczuła jak robi się jej słabo – Miło mi było… wpaś … nawrze… poznać. Niestety, muszę już… iść – dodała, mając świadomość, że jeśli w tej chwili nie odjedzie, zrobi z siebie idiotkę. Odwróciła się szybko, odetchnęła bardzo głęboko i wtedy…
- Mnie też – usłyszała za sobą – Może się spotkamy?
- Chętnie – odpowiedziała szybko, odwracając się na chwilę, a coś wewnątrz niej wydało z siebie okrzyk radości – Bardzo chętnie.
- To ustalone – powiedział, a ona pokiwała głową i oddaliła się w stronę wyjścia z peronu, zataczając lekko. Michael patrzył na nią przez chwilę i uśmiechnął się, gdy zdała sobie sprawę że idzie w zła stronę. Spojrzał na Lily i Jamesa, kiwnął do nich głową i wszedł do pociągu, pogwizdując cicho.
- To było ciekawe – stwierdził Potter, a Lily kiwnęła oniemiała głową.
[xxx]

Przyjrzał się jej podejrzliwe, mrużąc przy tym oczy. Uniosła wysoko brwi, próbując ukryć rozbawienie. Chris dal jej ukradkowego kuksańca w bok, posyłając znaczące spojrzenie. Westchnęła ostentacyjnie, przewróciła oczami i posłała Eddiemu swój najpiękniejszy z uśmiechów.
- Hm… Tak… Aha!
Obszedł ją dookoła, kiwając cały czas głową, cofając się, to znów przybliżając, mrużąc oczy i rozszerzając je ze zdziwienia. Wydawał przy tym rożnego rodzaju westchnięcia, okrzyki i pomrukiwania.
- Hm… Aha… Mhm… Ha!
- Eddie, co ty wyprawiasz? – nie wytrzymał w końcu Collins – To dziewczyna, nie oględziny zwłok!
- Sprawdzam ją – wyjaśnił Mauer – czy jest godna! Im nie wolno ufać, powinieneś zdawać sobie z tego sprawę.
- On nie jest normalny, prawda? – spytała cicho dziewczyna, przyciągając do siebie Chrisa.
- Różnie mówią – wzruszył ramionami – Skończyłeś?
- Moment… Tak… Aha… Mhm… No dobra, mogłeś trafić gorzej – oznajmił w końcu, prostując się  - Pierwsze wrażenie, wypadło całkiem dobrze. Edward Mauer, do usług. Dla przyjaciół Eddie.
- Muszę to robić? – spytała, zwracając się do Chrisa, a gdy wzruszył ramionami, wymusiła uśmiech i wyciągnęła do niego rękę – Alice.
- Uważaj na nią – wymruczał Mauer, łapiąc przyjaciela za ramię – Albo nie, ja będę uważał za ciebie. Pamiętaj – dodał do dziewczyny – że mnie nie oszukasz! A teraz wybaczcie, jest ktoś komu muszę zepsuć ten piękny dzień. Bawcie się dobrze w czasie podroży – odwrócił się dziarsko, rozejrzał po peronie.
- Alexandro! Witaj w piekle! – krzyknął na cały głos i ruszył w stronę Lexie.
- On…
- Czekaj – przerwał jej Chris, wskazując na Lexie.
- Ty diable wcielony! Jak z tobą skończę będziesz błagał o śmierć! Nie masz pojęcia o piekle!!
- Tak, jest całkiem normalny – odpowiedział rozbawiony.

 [xxx]

- Jest nasz Amorek! – Ucieszyła się Lauren, gdy pół godziny później Lily znalazła przedział w którym siedziały dziewczyny – I powiedz mi, że się nie zakochałaś.
Lily, kwitowała tą uwagę milczeniem.
- Po drodze spotkałam Eddiego. Wiesz, jaki on jest – dodała rozbawiona – Ale mam nowiny. Chris na poważnie jest z tą… jak jej tam… No, tak czy inaczej, Eddie cierpi katusze, bo zostaje niemal cały czas sam.
- O, to nowość – podsumowała King – ktoś wyciąga wnioski.
- A jak już jesteśmy przy tym… - zagadała Kitty – Co to za przystojniak z peronu, w którego tak wlepiałaś oczęta?
- To Michael Kent, ze Slitherinu – powiedziała Jessica zanim którakolwiek zdążyła się odezwać – Chodzące 187  cm ideału. Niedostępnego ideału – dodała znacząco – Nigdy jeszcze z nikim nie wyszedł. W ogóle, mało co go widać. To taki typowy samotnik.
- To z 187 cm ideału, zaprosiło Lauren na randkę – powiedziała Lily z satysfakcją. King zarumieniła się.
- Koniec tematu! Mów, co z tobą i Jamesem! Gdzie byliście przez te dwadzieścia minut?
- W przedziale, razem z pozostałą trójką omawialiśmy wakacje – wyjaśniła Lily. Lauren jej już jednak nie słuchała.

[xxx]

- Nie przywitałeś się.
- Nie przywitałaś się.
Uśmiechnęli się do siebie szeroko i uścisnęli mocno. Syriusz odsunął ją od siebie na długość swoich ramion i przyjrzał badawczo.
- To jest ten wielki eksperyment, o którym pisałaś? – Spytał, przekrzywiając głowę – Wolę cię w naturalnych włosach.
- Na szczęście masz gówno do gania – pokazała mu język, objęła pod ręką i oboje ruszyli w stronę powozów – I tak jutro będą takie jak wcześniej. Już są jaśniejsze, kolor schodzi.
- Chwała Merlinowi – ucieszył się i pieszczotliwie poczochrał ją po włosach – Ładnie ci w rudym.
- Głupoty gadasz – prychnęła i spojrzała na idących z przodu Lily i Jamesa, rozmawiających żywo – Iskrzy między nimi.
- Kwestia czasu – zgodził się Syriusz – Rogacz przez cały dzień gadał o tym, jak to nie może się doczekać spotkania… To jest nudne.
- To miłość! – Oburzyła się dziewczyna – Jak miłość może być nudna!?
- Naturalnie, sama w sobie – powiedział krótko. Znów prychnęła, czym rozbawiła go doszczętnie.
- Kiedyś pożałujesz tych słów – zastrzegła – Nawet ciebie to spotka. Zobaczysz. Amorek trzepnie cię aż się będzie kurzyć, nawet nie zauważysz kiedy. Wiem co mówię.
- Pogadamy za parę lat. Na dzień dzisiejszy, to nudne.
- Skoro tak uważasz.

[xxx]

Lily i Lauren spojrzały z powątpiewaniem na plan, który podała im McGonagall.
- Gorzej być nie mogło – wymruczała King i zapuściła żurawia do planu Syriusza. Nad ramieniem Lily, James zaglądał do rozkładu zajęć dziewczyny.
- Przekichane – powiedzieli równocześnie i uśmiechnęli się do siebie.
- Niedobrze mi – wyszeptała King, a Syriusz pokiwał głową. Lily pokazała przyjaciółce język i wyszczerzyła zęby, wskazując głową na stół Slitherinu, od którego właśnie odchodził Michael Kent. I zmierzał w ich stronę, naturalnie.
Lauren obróciła się i natychmiast przypomniała sobie, dlaczego wczorajszego ranka wywarł na niej takie wrażenie i czemu, nosił miano chodzącego ideału.
Wysoki, szczupły ze schludnie uczesanymi, krótkimi włosami w kolorze ciemny blond, mógł uchodzić za doskonałego. I do tego ten uśmiech!
- Cześć – powiedział na przywitanie. Black obrzucił go krótkim spojrzeniem i sięgnął po dzbanek z sokiem z dyni - Chciałem ustalić szczegóły naszego spotkania… - dodał do Lauren, która zarumieniła się lekko.
Syriusz, który akurat upił trochę z pucharu, wypluł wszystko co miał w ustach, opluwając  Jamesa. W momencie gdy doszło do niego co zrobił, Lily, Lauren a także i Ślizgon, spojrzeli na niego.
Remus, widząc zaskoczenie na twarzy przyjaciela, postanowił go ratować. Rzucił więc pierwsze, najbardziej absurdalne stwierdzenie, jakie wpadło mu do głowy.
- Tak, Syriuszu. Ta dziewczyna obok Eddiego, to chłopak.
Wszyscy, łącznie z Lupinem spojrzeli na Mauera. Lily nie mogła powstrzymać chichotu. Po jednej stronie Eddiego, było puste miejsce, a po jego prawej stronie siedział nie kto inny, jak Chris.
- Miałem na myśli… naprzeciwko? – bardziej spytał, niż powiedział, Remus.

[xxx]

- Sobota na czternastą! – Wyspała Lauren, wpadając do dormitorium.
- Zdajesz sobie sprawę, że właśnie przypieczętowałaś swój wyrok? – Zachichotała Lily, a widząc spojrzenie przyjaciółki, dodała – Najpierw, uwiodłaś Syriusza, niedostępny obiekt westchnień połowy szkoły. A teraz, zaledwie kilka miesięcy później, umówiłaś się z kolejnym, niedostępnym i idealnym facetem w tej szkole, o którym marzy druga część dziewczyn. Trzy czwarte kobiet w tej szkole cię nienawidzi.
Lauren roześmiała się.
- Przestań, to nieprawda – powiedziała z przekonaniem – Nie zabiegałam ani o jednego, ani o drugiego. Po za tym, Łapa to mój przyjaciel i wcale go nie u… cholera. Zapomniałam o nim… Zobaczymy się potem – dodała, poważniejąc i wybiegła z dormitorium.
 - Uwiodłaś – westchnęła Lily, patrząc na miejsce gdzie przed chwilą stała przyjaciółka – Tylko oboje jeszcze o tym nie wiecie.

[xxx]

- Gdzie się podziewałeś, szukałam cię – powiedziała z wyrzutem, podchodząc do Syriusza i siadając obok niego.
- Cały czas tu byłem – oznajmił rozbawiony, patrząc na nią uważnie. Zmarszczyła brwi.
- No to może być prawda – stwierdziła, zagryzając wargę – Umówiłam się na randkę. Ale o tym już wiesz… - dodała po chwili, wywołując jego śmiech - Nie śmiej się, to nie jest zabawne – dodała.
Przyjrzał się jej z powagą i roześmiał ponownie.
- Nie musisz mi o wszystkim mówić – zastrzegł, odgadując o czym myśli – Nie jestem twoim chłopakiem, to jest zbrodnia, umówić się z kimś – przypomniał. Oboje zamilkli.
Po raz pierwszy odkąd zerwała z Chrisem, padło między nimi to zdanie.
Do tej pory, oboje definiowali swoje relacje jako zupełnie nieokreślone. Wprawdzie oboje utrzymywali, że są jedynie przyjaciółmi, pozwalali sobie jednak na więcej, niż jakakolwiek para przyjaciół.
Teraz, tym jednym zdaniem, Syriusz wyraźnie postawił granicę między nimi. A może to ona zrobiła to, zgadzając się na spotkanie z Michaelem?
I mimo wszystko, oboje poczuli dziwny  żal.
- Chciałam, żebyś wiedział – powiedziała w końcu, trochę ciszej, niż zamierzała – Ufam ci. Chcę mówić ci o wszystkim.
- I vice versa – uśmiechnął się, objął ją mocno ramieniem. Bo mimo, że ich relacje były jasno określone, nie mogli odmówić sobie tej jednej przyjemności, jaką była wzajemna bliskość. Jeszcze nie mogli.

[xxx]

- Lily – wyszeptała King wchodząc do dormitorium – Lily, ja idę na randkę! Ja nie pamiętam, kiedy byłam na randce! Merlinie, ja nigdy nie byłam na randce, takiej prawdziwej! A teraz idę i to z facetem, który odbiera mi mowę! Lily, ja się skompromituję! Co ja mam robić!
- Nie panikuj, będzie dobrze.
- Nie, nie będzie! Co ty wiesz, nigdy nie byłaś na randce tak jak ja! Lily, to będzie porażka… Odwołam, tak, zdecydowanie.
- Lauren… Zakochałam się.
King urwała w pół zdania, zatrzymując się wryta. Lily opuściła nieśmiało głowę, zagryzając wargę i spodziewając się lada moment reakcji dziewczyny. Ona jednak wydawała się być kompletnie zszokowana – słała nieruchomo, mrugając tylko co chwilę.
- Lauren? W porządku…

[xxx]

Nigdy, nigdy, ale to nigdy, nie spodziewała się po Evans tak szczerego wyznania. Lily zawsze mówiła co myśli – nigdy, niczego przed nią nie ukrywała. Ale kwestia Jamesa, była dla niej wyjątkowa i od pewnego czasu, nie mówiła na ten temat absolutnie nic.
Tymczasem teraz, jak gdyby nigdy nic, wyskoczyła z tak delikatnym i osobistym wyznaniem!
- Ej, Lauren…?
- Co… powiedziałaś?
Lily opuściła zawstydzona głowę, a na jej twarz wstąpił szkarłatny rumieniec. Była zawstydzona.
- Zakochałam się.
King odzyskała czucie w nogach. Powoli, podeszła do przyjaciółki, zajęła miejsce obok niej i bardzo uważnie przyjrzała. Potem, lekko podniosła jej twarz tak, by znalazła się na jej wysokości.
- To wspaniale.
- Nie wiem, co mam zrobić – wyznała Evans – Jestem trochę… otumaniona.
- Najlepiej, porozmawiaj z nim – uśmiechnęła się – To zazwyczaj wiele pomaga.
Lily milczała. To wcale nie było tak proste, jak myślała King. Nic nie rozumiała.
- Myślałam, że przez wakacje, to minie – wyszeptała nagle – Tyle się wydarzyło przez te miesiące. Tyle emocji, zamieszania. Myślałam, że przez wakacje, to minie.
- Nie minęło – odgadła Lauren. Lily przytaknęła.
- Nie wiem, czy to jest to – podjęła, z coraz większym trudem. Nie wiedziała, jak ma powiedzieć o tym wszystkim King tak, żeby ta pojęła o co chodzi.  Wiedziała jednak, że nie jest w stanie dłużej milczeć i musi się komuś zwierzyć. Zaufać.
- Boisz się – powiedziała King – to normalne. Ja też się bałam.
- Nie, nie prawda – zaprzeczyła Lily – Od początku byłaś pewna, że chcesz być z Chrisem.
Teraz, to Lauren zamilkła.
- Nadal się boję – wyznała po chwili – Bardzo. Boję się to tego stopnia, że nie potrafię się zrobić kroku w przód. To naturalne – powtórzyła.
- Jest inny, niż wcześniej. Niż wtedy. Ostrożny i… czasem mam wrażenie, że trzyma się na dystans.
Lauren zagryzła wargę. Na Merlina, takiego obrotu się nie spodziewała!
- Co mam robić?

[xxx]

Odgarnęła włosy z czoła, przyglądając się uważnie Lily. Nie, nie mogła jej teraz doradzić. Była ostatnią osobą, która miała prawo to zrobić.
Nie chodziło tu tylko o to, że bała się ją zawieść. Jeśli nakłoniłaby ją do złej decyzji, Lily nigdy by jej tego nie wybaczyła. A Lauren była teraz na takim etapie życia, iż miała wrażenie, że robi zły krok co chwilę. Nie chciała, żeby Lily podzieliła jej los.
Po za tym, miała wątpliwości. Była pewna, że Lily się zakochała. Przeżywała teraz jeden z najważniejszych okresów życia – poznawała wszelkie uroki i cienie tego stanu. King doskonale pamiętała swój pierwszy raz i miała świadomość, że jeśli okaże się, że Potter nie podziela uczuć Lily, a ona zdecyduje się przed nim otworzyć… Bo co do jego uczuć, tym razem nie miała pewności.
Nie chciała, żeby Lily cierpiała z jej powodu. Znowu.
Dlatego, nie mogła jej doradzić niczego. Lily sama musiała dojść do tego, co powinna teraz zrobić. Tak, jak sama doszła do tego, że jest zakochana.
- Posłuchać intuicji – powiedziała cicho King – Sama najlepiej wiesz, co zrobić.
- Pewnie masz rację… Będzie dobrze, nie?
- Pewnie. Musi być – dodała, obejmując przyjaciółkę ramieniem.

[xxx]

- James! James, posłuchaj ja… - Urwała, gdy odwrócił się w jej stronę a jego twarz rozjaśnił szeroki uśmiech. Poczuła ciepło, rozchodzące się po jej ciele. I strach, paraliżujący ją od wewnątrz.
- Cześć – Uśmiech zniknął, ustępując miejsca zaniepokojeniu – Wszystko dobrze?
- Tak – Odpowiedziała, zmuszając się do uśmiechu – Chciałam ci tylko powiedzieć że… Syriusz cię szuka.
- Oh. Rozumiem – Pokiwał głową, przyglądając się jej uważnie – Lily?
- Tak?
Zawahał się. A potem, wypalił.
- Mamy początek września, ostatnią chwilę, zanim dadzą nam w kość… Może chcesz gdzieś wyjść?

[xxx]

Prawie go nie słuchała, jak opowiadał o wakacjach. Szła, pogrążona we własnych myślach, wzywając na zmianę siebie i Lauren od głupich tchórzy.
King, bo nie powiedziała jej jasno co zrobić. Doskonale wiedziała że Lauren wie, co zrobić. Była też niemal pewna, że bała się ryzyka. Bo podjąć złą decyzję za kogoś innego, to trochę inaczej niż za siebie.
Tyle, że Lily podjęła już decyzję i potrzebowała tylko upewnienia, że to dobra decyzja. Była świadoma ryzyka, ale czym jest życie bez niego?
A jednak, była tchórzem. Nie potrafiła zaryzykować.
- Ej, dobra, co się dzieje? – spytał, stając nagle. Lily drgnęła i spojrzała na niego nieprzytomna  - Ziemia do Lily!
- Tak?
- Słuchasz mnie w ogóle? Co się dzieje, kiepsko wyglądasz – dodał z troską. Uśmiechnęła się lekko, odgarniając włosy do tyłu.
- Przepraszam, zamyśliłam się – powiedziała cicho zagryzając wargę – Możesz powtórzyć?
- Co się dzieje? – Powtórzył, usilnie próbując zajrzeć jej w oczy. Opuściła głowę, próbując odzyskać równowagę. Wewnętrzną.
- Nic, wszystko w porządku – odpowiedziała zawstydzona. Drgnęła, gdy złapał ją za rękę i stanowczo przysunął do siebie.
<i> Jednak…? </i>
- Nie wciskaj kitu – powiedział i zdecydowanie podniósł jej buzię tak, by móc na nią spojrzeć. Uniósł wysoko brwi, przełknął ślinę i natychmiast puścił jej rękę.
Natychmiast opuściła wzrok, nie chcąc na niego patrzeć. A potem, zanim zdążyła pomyśleć, odwróciła się i odeszła.

[xxx]

- Oho. Wyczuwam kłopoty – westchnął Syriusz jak James wszedł do dormitorium i wściekły przemaszerował do łazienki, nawet nie zwracając na nich uwagi. Drzwi zatrzasnęły się z hukiem.
- Pamiętaj o zasadach postępowania. Krok pierwszy, odczekaj trzydzieści sekund od zatrzaśnięcia się drzwi. Jeśli przez ten czas wyjdzie, wysłuchaj co ma do powiedzenia. Jeśli nie wyjdzie, a na nawoływania odpowie ci cisza…
- Znam zasady, Lunatyku – machnął ręką Syriusz – I znam Rogacza. Trzy… Dwa…
Drzwi otworzyły się a do środka znów wparował Potter.
- Jak zwykle, punktualnie. Co znów zrobiła nasza rudowłosa istota?
- Nie rozumiem kobiet – powiedział wściekły Potter – Czy one naprawdę zawsze muszą… grać w takie gierki!? Nie mogą dawać łatwych do odczytania sygnałów, tylko cały czas gmatwają i…
- Nie… rozumiem – przyznał Syriusz.
- Ja też! – Potter opadł zrezygnowany na łóżko – Wczoraj wydawało mi się, że cieszy się, że się widzimy a dziś… Była taka nieobecna…
- Próbujecie zrobić coś, na co nie ma sposobu – odezwał się nagle Remus. Syriusz i James spojrzeli w jego stronę, ale to Peter odpowiedział na nie zadane pytanie.
- Kobiet nie da się zrozumieć.
Zgodzili się z nimi w milczeniu.

[xxx]

- To chyba… - zaczęła Lexie, a Lily westchnęła.
- Wiem, co to znaczy – wyszeptała – Wiem, że wpadłam po uszy. Słyszałam to już tyle razy, że naprawdę w to wierzę.
- Chciałam powiedzieć, że dobrze, że zdajesz sobie z tego sprawę – stwierdziła dziewczyna, siadając obok niej – Ale to co mówisz, też ma sens.
- Możesz sobie teraz wygłosić mowę na temat mojej naiwności – powiedziała Evans, wzdychając – Na pewno mi pomoże.
- Wolałabym wiedzieć, za co cię potępiam. To może wydaje się dziwne, ale nie wyśmiewam się z nikogo w ciemno.
Evans spojrzała na nią podejrzliwie.
- Dlaczego ze wszystkich osób w szkole to akurat tobie miałabym się zwierzać?
- Nie mam żadnego interesu w twojej szkodzie – powiedziała szczerze, wzruszając ramionami – I nie mam komu wygadać. Z Mauerem tylko się kłócimy.
- Uważaj, bo z takich kłótni można łatwo wpaść w tarapaty – ostrzegła ją zmęczonym głosem.
- Masz na myśli Pottera? Nigdy nie wiedziałam, co wszyscy w nim widzą.
- To tak jak ja. A jednak, wygląda na to, że jednak coś w nim jest.
McAdams spojrzała na nią uważnie, czekając na ciąg dalszy.
- Powiedz mi. Ty nie wierzysz w miłość. Jak więc nazwiesz to uczucie, jakie spotyka tylu ludzi?
- Wierzę w miłość – poprawiła ją Lexie – Ludzie kochają. Ale jej nie ufam. Jest nietrwała. I sprawia ból.
- Nie zawsze. Są ludzie, którzy są ze sobą całe życie. Skąd masz pewność, że ciebie nie spotka takie uczucie, skoro nawet nie chcesz mu dać uczucia?
- Z tego samego powodu, dla którego ty jesteś głupia i tchórzliwa.
- To co innego. Nie kocham go. Lubię i to bardzo – dodała szybko – ale nie kocham. Jest niesamowity.
- Zakochałaś się – zgodziła się Lexie – Jest spora różnica, między miłością a zakochaniem. Nie wiedziałaś?
- Wiem – powiedziała cicho – I nie wiem co zrobić. Myślę, że on nie podziela moich uczuć. Chodzi mi tylko o przyjaźń. Nie wiem, czy będę umiała żyć w takim układzie. Powinnam mu o tym powiedzieć?
- Powinnaś dowiedzieć się, co mu chodzi o po rozczochranym łbie, zanim się przed nim otworzysz. Słuchaj – dodała stanowczo – Nie ufam facetom. To zwykłe świnie, które nie wiedzą co to przywiązanie, odpowiedzialność i wierność. Ale z jakiś powodów, raz na jakiś czas pojawia się ktoś warty uwagi. Jeśli miałabym ci kogoś takiego pokazać, to byłby właśnie on.
Evans uchyliła lekko buzię, wpatrując się dziewczynę oszołomiona.
- Skąd takie… Dlaczego?!
- Umie być wierny wobec przyjaciół, będzie taki sam wobec innych – powiedziała, patrząc w zamyśleniu na Zakazany Las – Ludzie którzy potrafią zachować odpowiedzialność i okazać wsparcie bliskim, gdy tego potrzebują i to bez względu na okoliczności… Mało ich jest. James Potter do nich należy – dodała po chwili – Jeśli miałabym wybrać kogoś z kim chciałabym wiązać jakieś plany, to byłby właśnie on.
Lily zmarszczyła brwi, kompletnie zdezorientowana.
- Zgubiłam się. O czym mówisz?
McAdams uśmiechnęła się tajemniczo.
- Poczekaj na rozwój wypadków. Wstrzymaj się z wyznaniami. Przyjdzie czas gdy wszystko samo nabierze rozpędu. Ale nie zapominaj, że to facet – dodała ostro – A oni wszyscy są tacy sami. Nawet, jak są inni.

[xxx]

- Odbyłam dziwna rozmowę z Lexie – powiedziała Lily, wchodząc do Wieży Gryfonów i siadając obok Lauren – Bardzo dziwną.
- O czym? Lexie w ogóle jest dziwna, skąd takie zdziwienie?
Evans westchnęła i zrelacjonowała jej wszystko, omijając pewne fragmenty, zważywszy na fakt, że Syriusz siedział obok King. Gdy skończyła, Lauren zmarszczyła brwi.
- Dobra. To dziwne, nawet na nią. Wiesz, o co jej mogło chodzić? – zwróciła się do Syriusza, który od pewnego czasu przysłuchiwał się ich rozmowie. Teraz, trochę pobladły, wpatrywał się w kominek, wyraźnie o czymś myśląc – Syriusz!
- Co?? Ah… - spojrzał na nie nieprzytomnie – Nie mam pojęcia.
- Zaraz wrócę – powiedziała Lily – Muszę coś załatwić. James u siebie?
- Był tam dwadzieścia minut temu, więc pewnie tak.
- Co się stało? – spytała cicho Lauren, gdy Evans zniknęła wśród uczniów.
- Martwię się o niego, trochę dziwnie się zachowuje. I do tego…
Urwał, wpatrując się badawczo w Kimg. Chyba odgadła jego wątpliwości, bo podjęła.
- Nie powinniśmy się wtrącać – powiedziała, myśląc o tym, co powiedziała jej Lily – To są ich sprawy, sami muszą je rozwiązać. Dość już zrobiliśmy, nie możemy im pomóc.
Black zgodził się z nią.
Nawet nie wiedzieli, jak bardzo się mylili.

[xxx]

- Można? Cześć Remus, Peter. Szukam… Cześć – opuściła głowę, zawstydzona. Potter utkwił w niej spojrzenie.
- Wiesz, właśnie doszło do mnie że nie napisałem wypracowania na Historię Magii – powiedział Peter nienaturalnie głośno – Chyba więc udam się do biblioteki i się nim zajmę…
- Pomogę ci, to bardzo trudny temat ja sam nad nim się długo męczyłem – dodał szybko Lupin i obaj wypadli z dormitorium, James roześmiał się.
- Co cię tak bawi?
- Peter nie chodzi na Historię, a Binnis nie zadał żadnego wypracowania na wakacje – wyjaśnił. Lily zachichotała.
- Wredni intryganci – powiedziała cicho a Potter pokiwał głową.
- Przepraszam za nich – dodał po chwili – I za to dziś…
- Nie, to ja przepraszam. Zdaje się, że zachowałam się jak idiotka. Chodzi o to, że… Chyba trochę ostatnio się pogubiłam w tym wszystkim – przyznała, siadając obok Pottera – Nie chciałabym, żebyś opacznie zrozumiał moje zachowanie i nie za bardzo wiem, jak to powiedzieć…
Lily podniosła spojrzenie na chłopaka i zamarła w pół słowa.
- Nie chcę, żebyś źle odczytał to, co robię. Bardzo cię lubię ale… nic więcej.

[xxx]

<i> - Nie, to ja przepraszam. Zdaje się, że zachowałam się jak idiotka. Chodzi o to, że… Chyba trochę ostatnio się pogubiłam w tym wszystkim. Nie chciałabym, żebyś opacznie zrozumiał moje zachowanie i nie za bardzo wiem, jak to powiedzieć…</i>
Urwała i kierowana impulsem podniosła buzię. Ich spojrzenia się spotkały. Chciała powiedzieć mu wszystko. Jak bardzo mu na nim zależy, jak bardzo na nią wpływa  i jak dzięki niemu się zmieniła. Miała ochotę zatonąć w jego uścisku i już nigdy z niego nie wychodzić.
Ale momencie gdy na nią spojrzał, cała odwaga, jaką w sobie zbierała, uleciała. Dostrzegła w nim niemą prośbę i strach.
Zawahała się. Chciała mu wszystko powiedzieć – wiedziała, że jej ulży, że postawi sprawę jasno. Ale miała też świadomość, że wszystko zniszczy. Widziała, że nie zniosłaby gdyby teraz to wszystko się posypało.
- Nie chcę, żebyś źle odczytał to, co robię. Bardzo cię lubię ale… - przełknęła ślinę, czując mocny ścisk w sercu – nic więcej.

[xxx]

- <i> Nie, to ja przepraszam. Zdaje się, że zachowałam się jak idiotka. Chodzi o to, że… Chyba trochę ostatnio się pogubiłam w tym wszystkim. Nie chciałabym, żebyś opacznie zrozumiał moje zachowanie i nie za bardzo wiem, jak to powiedzieć… </i>
Patrzył na nią uważnie, czekając aż skończy. Chciał jej przerwać, uciszyć, powiedzieć wszystko, od samego początku. I w końcu zacząć coś nowego. Razem.
Wpatrywał się w nią, błagając w myślach, żeby w końcu powiedziała to, na czekał. Przerażała go równocześnie myśl, że może usłyszeć coś innego.
Spojrzała na niego.  Od razu zauważył, że ona też się boi. A potem, powiedziała bardzo powoli.
- Nie chcę, żebyś źle odczytał to, co robię. Bardzo cię lubię ale… nic więcej.
Z trudem udało mu się ukryć, jak bardzo jest rozczarowany jej odpowiedzią.
- Ja ciebie też lubię – odpowiedział stanowczo – Naprawdę.

[xxx]

Zamknęła drzwi z cichym skrzypnięciem i oparła się plecami o ścianę. Odetchnęła głęboko, zagryzła wargę i po czuła uciążliwie pieczenie w kącikach oczu. Zacisnęła powieki, zagryzła wargi i kilka razy wypuściła kilka razy oddech.
- Lily? Co się stało?
- To… Lubi mnie – wyszeptała drżącym głosem – Tylko.
- Oj – wyjąkała Lauren, podchodząc do przyjaciółki i objęła ją mocno ramieniem – Przykro mi… W porządku?
- Tak, nic mi nie jest –powiedziała, kiwając głową. Otarła wierzchem dłoni oczy – Cholera…
Rozkleiła się całkowicie.
- Co teraz zrobisz…?
- Nauczę się z tym funkcjonować.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz