Lily Evans zawsze myślała, że zna samą siebie. Te kilka
ostatnich miesięcy pokazało jej, jak bardzo się myliła – nie wiedziała o sobie
praktycznie nic.
Obraz samej siebie, jaki widziała w swojej głowie, legł w
gruzach. Ot, jeszcze we wrześniu widziała w sobie pewną siebie, stanowczą
dziewczynę, która nie potrafi przyznać się do porażki, stroni od mężczyzn – ze
szczególnym uwzględnieniem James Pottera – i jest pewna, że do skończenia
szkoły, żadnemu nie da się omotać. Znała siebie jako niewierzącą w motylki w
brzuchu nastolatkę, mocno stąpającą po ziemi, trochę wybuchową gdy ktoś ją
zdenerwuje, upartą i dzielnie stającą w obronie swoich racji.
Tymczasem teraz, po niespełna kilku miesiącach, okazało
się, że jest zupełnie inną osobą. Nagle okazało się, że przestała być aż tak pewna
siebie, że potrafi się jąkać i szybko wpada w zakłopotanie. Doskonale czuje się
w towarzystwie chłopaka, – i to jakiego! - daje mu się przekonać bez żadnego,
mocnego argumentu. Coraz częściej zdarzało jej się zatracić w myślach, a na
widok Jamesa… Merlinie, nawet nie chciała myśleć o tym, co czuła gdy tylko go
widziała! Nie zmienia to naturalnie faktu, że rozmyślała o tym, częściej niż
powinna.
No, i chyba była zakochana.
Do tego, najtrudniej było się jej przyznać – to była
sfera, w jakiej nie miała żadnego doświadczenia i nie miała pojęcia, jak
określić to, co czuje.
Oczywiście, mogła się kogoś spytać. Ale niby co miała
zrobić: wejść do dormitorium i tonem, jakiego się używa do rozmów o pogodzie,
spytać skąd wie, czy jest zakochana?!
Aż tak nisko, jeszcze nie upadła.
Po za tym, jeśli ona sama, tak mało o sobie wiedziała,
skąd mogła mieć pewność, że Lauren będzie umiała jej odpowiedzieć na to
pytanie? No i była jeszcze jedna kwestia – nawet bez pytania, znała odpowiedź,
jaką udzieli jej King. Już dawno udzieliła.
Lily Evans, podjęła jednak decyzję, co zrobi. Powstrzyma
się od idiotycznych rozmów z przyjaciółmi, nie będzie tego drążyć – po prostu
poczeka.
Wakacje zbliżały się wielkimi, powolnymi krokami.
Rozpoczęły się egzaminy, do końca roku szkolnego, został prawie miesiąc.
Wszyscy wrócą do domu i może te dwa miesiące rozłąki, dadzą jej szansę na
uspokojenie szalonego serca i znalezienie odpowiedzi na dręczące ją pytanie.
[xxx]
- Jeszcze tylko
trzy tygodnie – Powiedziała Lauren, odgarniając włosy z czoła – Koszmarne trzy
tygodnie i potem wspaniałe, dwa miesiące wolności!
- Gdzie w tym roku? - spytała Lily, rozpierając się
wygodnie pod drzewem. Wiatr połaskotał ją po buzi.
- Austria.
Lily zacmokała. King, będąc szczęśliwie jedynym dzieckiem
swoich rodziców nie mającym jeszcze własnych dzieci, co roku wyjeżdżała wraz z
rodziną na dwa miesiące. Lauren miała jeszcze dwie siostry – jedna z nich,
ukończyła Hogwart na dwa lata przed tym, jak King poszła do szkoły, druga –
trzy lata wcześniej. Obie jednak dawno wyszły za mąż, a zwiedzanie Europy miały
już dawno za sobą.
Lauren jednak, rok w rok, odwiedzała coraz to ciekawsze
miejsca.
- Pozazdrościć – wymruczała w końcu Evans – ty będziesz
chodzić po Alpach, a w tym czasie będę planować morderstwo mojej siostry.
- Przypominam ci, że masz różdżkę – uśmiechnęła się z
satysfakcją Lauren a Lily otworzyła usta z zachwytu.
- Mogę czarować! Merlinie, że ja o tym nie pomyślałam! To
będą zdecydowanie dużo lepsze wakacje, niż którekolwiek dotąd.
- Oddałabym całe Alpy, żeby móc się odwdzięczyć tym
zołzom za zmienianie moich ukochanych lalek w żaby – zaśmiała się King –
Chciały, żebym poważnie traktowała bajki o księciu zaklętym w ropuchę…
- A jak już jesteśmy przy księciu – podjęła natychmiast
Evans, drapiąc się po policzku. Lauren, położyła głowę na trawie, wystawiając
twarz do słońca – Przywieź może stamtąd jakiegoś przystojniaka?
- Kim jesteś, co zrobiłaś z prawdziwą Lily i dlaczego!? –
spytała podejrzliwie King, podnosząc się na łokciach. Lily zaśmiała się
szczerze, wzruszyła ramionami, ale nie odpowiedziała – Nie poznaję cię, Lily
Evans. Co się z tobą dzieje?
- Nie mam pojęcia…
<b> Dzień wcześniej.
- Ty mały, wredny… Ty… Ty!! To przez ciebie… ty, ja nie…
Ty wredny… co zrobiłeś, nie mogę się wysłowić! Ty wredny… nie! Nie rób tego!
Roześmiał się, przystając. Spojrzała na niego zła,
opierając ręce na biodrach. Kiedyś, może i zrobiło by to na nim, wrażenie,
teraz jednak rozbawiło go jeszcze mocniej. Prychnęła rozjuszona, marszcząc
groźnie brwi, uniosła dłoń a cofnął się, wyciągając ręce w obronnym geście. I
upadł, potknąwszy się o wystający z trawy korzeń drzewa.
Tym razem, to ona się zaśmiała. Ciszej niż on, nadal
trochę zła, ale jednak.
- To wcale nie jest śmieszne – powiedział urażony,
podnosząc się i zaklął, dostrzegając wielką, brązową plamę na swoich spodniach
– No nie, wpadłem w błoto!
Parsknęła, zupełnie nie mogąc nad tym zapanować. James
spojrzał na nią jak na wariatkę, rozejrzał się dookoła, lustrując otoczenie i
zanim zdążyła go przejrzeć, rzucił się w jej stronę z dzikim okrzykiem i
powalił na ziemię. Natychmiast przestała się śmiać, patrząc na niego
zaskoczona. Wyglądało na to, że zupełnie ją zaskoczył. Otworzyła usta, chcąc
rzucić w jego stronę jakąś wredną wiązankę, która uformowała się w jej głowie,
ale wtedy stało się coś, czego nie spodziewała się w ogóle. Ich spojrzenia
spotkały się.
A ona, jak ostatnia dwunastolatka, zapomniała języka. Po
prostu, znieruchomiała, niezdolna wydusić z siebie chociażby słowa.
Przez chwilę, trwali tak nieruchomo, nie mogąc się zmusić,
żeby oderwać od siebie wzrok. Niespodziewanie – oboje nie mieli pojęcia, jak do
tego doszło – ich twarze znalazły się niebezpiecznie blisko siebie.
Evans zdołała tylko zamrugać szybko, z trudem przełknęła
ślinę a serce zabiło jej jak szalone, by zaraz potem zamrzeć na chwilę.
I w momencie, gdy James odzyskał panowanie nad sobą i
wyprostował ręce w łokciach, odsuwając się od niej, Lily uświadomiła sobie, jak
bardzo nie chciała, żeby to robił. Wyciągnęła rękę, by go zatrzymać o ułamek
sekundy za późno – podniósł się, a jej gest odebrał zupełnie inaczej, niż ona
to widziała.
Pomógł jej wstać, spojrzał z powątpiewaniem na swoje
spodnie. A potem – niby to odruchowo – złapał ją za dłoń, ściskając ją mocno.
- Gdzie idziemy? – spytał, a Lily pozwoliła sobie na cień
uśmiechu.
Wzruszyła ramionami i pisnęła, gdy pociągną ją za sobą w
stronę zamku. </b>
[xxx]
- Nie mam pojęcia…
Lauren westchnęła zrezygnowana. Coraz mniej rozumiała
przyjaciółkę i coraz bardziej była pewna, że Evans wpada po uszy. Bo to, że
Lily się zauroczyła, było przecież jasne jak słońce.
King spojrzała z ukosa na Evans i z trudem powstrzymała
chichot. Dziewczyna, ułożywszy się wygodnie na trawie, wystawiła buzię do
słońca. Błogość i rozmarzenie na jej twarzy, było tak niesamowicie pocieszającym
widokiem, że King uśmiechnęła się szeroko.
Aż strach pomyśleć; przebiegło jej przez myśl; co będzie,
gdy oni się zejdą, skoro ona już tak zaraża entuzjazmem.
[xxx]
Pogwizdując cicho, wyrzucił wszystkie resztki ze swojego
kufra i z pełnym entuzjazmem, zaczął je wpakowywać do worka, przyniesionego
wcześniej od woźnego.
James zachichotał pod nosem, na wspomnienie oszołomionego
i pełnego podejrzeń Filcha, gdy poprosił go o worek na śmieci.
Gdy wszystkie papierki znalazły się na swoim miejscu,
James położył się na brzuchu i dał nura pod łóżko, nabrawszy najpierw głęboko
powietrza w płuca.
- Ej, jest tu ktoś!? – Syriusz wmaszerował do dormitorium
i zatrzymał się lekko oszołomiony – Rogacz?
Black podskoczył, gdy spod łóżka wyczołgał się czerwony
na twarzy James, trzymając w ręku kilka paczuszek po czekoladowych żabach,
czekoladowych chrupkach i kilka butelek po Ognistej.
- Co ty, oczadziałeś!?
- Prawie… - wyspał Potter i zataczając się lekko podszedł
do okna. Otworzył je szeroko, wystawił głowę i nabrał kilka głębokich oddechów –
Chyba znalazłem Twoje skarpety.
Syriusz zaśmiał się, rzucając na łóżko.
- Po grzyba tam wchodziłeś? – spytał, wzruszając
ramionami – tu są zasady, pamiętasz? Chcesz przeżyć, nie zapuszczaj się pod
wyrka. Wiesz, że nigdy nie wiesz, co tam jest. Co się z tobą dzieje?
- Uprzątnąłem kufer, wakacje blisko, a nie wiem kiedy
będę miał wolną chwilę – wyjaśnił James, wracając do łóżka. Rzucił się na
podłogę.
- Od kiedy ty sprzątasz? – zdziwił się Syriusz – przez
sześć lat nie sprzątałeś! Czy ty aby na pewno, jesteś sobą?
Potter wzruszył ramionami, uśmiechnął się szeroko do
swoich myśli i zanurkował pod łóżko.
- Coś, świat schodzi na psy – podsumował Black, do
siedzącego na poduszce Cośka.
<b> Dwa tygodnie wcześniej.
Uśmiechnęła się i niby od niechcenia, wyciągnęła rękę w
jego stronę, odgarniając mu włosy z czoła.
Gdy zorientowała się, co zrobiła, zawstydzona, opuściła
głowę i zachichotała nerwowo. Krótko, przerywanie, zupełnie jak nie ona.
James nie potrafił powstrzymać uśmiechu na ten widok –
coraz częściej wydawała mu się być bezbronną dziewczynką. Była przy tym tak
urocza, że wcale nie miał chęci, docierać do źródła tej zmiany.
- Ładnie dziś – podjął wesoło, rozglądając się. Zmrużył
oczy, gdy słońce poraziło go po oczach, odwrócił twarz i napotkał jej
zakłopotane spojrzenie. Speszyła się. Znów.
- Lubię maj – powiedziała w końcu, nerwowo odgarniając
włosy z czoła – Jest ciepły, kolorowy. Taki przejściowy, między wiosną a latem.
Zdecydowanie, najbardziej ze wszystkich pór roku lubię maj. I sierpień.
- Miesiąc przed wszystkim egzaminami i przed końcem
wakacji – podsumował James – naprawdę, czasem myślę, że jesteś dziwna. Ja tam
wolę grudzień – dodał po chwili namysłu.
- Jest zimny – przypomniała – chociaż są święta. Masz
rację, grudzień też da się lubić.
- Pewnie, że da.
Zapadła krótka chwila, podczas której oboje wrócili
myślami do pierwszego spotkania, które miało miejsce właśnie w grudniu. Ani
Lily, ani James, nie odważyli się tego powiedzieć jednak na głos.
Ta chwila, natchnęła jednak Lily to najbardziej
spontanicznego i szalonego ruchu, jaki mogła wykonać w tej chwili. Tchnięta
impulsem, podeszła do Pottera, stanęła na palcach i złożyła na jego policzku
krótki pocałunek.
- Maj też jest fajny – powiedziała z łobuzerskim
uśmiechem – Chodźmy do Hagrida, zobaczymy jak się ma Kieł.</b>
[xxx]
- Egzaminy są koszmarne, powinno się ich zakazać –
wymruczała Lauren, odkładając książkę – To katorga dla naszych umysłów!
- Przestań jojczyć – skarciła ją Lily znad „Eliksirów dla
zawansowanych”- Nawet Huncwoci się uczą.
- Właśnie! Widziałaś kiedyś, żeby oni się uczyli! Zwykle
to Remus wyrabiał normę za całą czwórkę a teraz!?
- Teraz jesteśmy rok przed końcem i nauczyciele chcą,
żebyśmy do niego nie przeżyli – wymruczała Evans – Daj spokój, co roku było ciężko
a jakoś żyliśmy. Jeszcze tylko dwa egzaminy i mamy luzy. A za dwa tygodnie,
wakacje.
- Ty się tak nie ciesz – wyburczała – Przez dwa miesiące
nie zobaczysz swojego Jamesa.
Lily z trudem nie dała po sobie poznać, jak mocno
uderzyło ją to, co powiedziała Lauren. Merlinie, ona miała rację!
- To… - wydukała – Nic strasznego. Jeszcze rok temu,
cieszyłabym się z tego…
<b> Rok temu
Wpadła wściekła do dormitorium, rzucając książką o
podłogę. Nie pomogło – nadal miała ochotę zabić pierwszą osobą która tu wejdzie.
Dlatego złapała podręcznik i cisnęła nim jeszcze raz. I jeszcze kilka.
Kiedy jednak okazało się, że podręcznik nie piszczy z
bólu pod wpływem jej wyżywania, weszła do łazienki i jednym, płynnym ruchem
odkręciła wodę w wannie.
Sama nie wiedziała, na kogo jest bardziej wkurzona –
Pottera, za jego głupie i dziecinne zachowanie, Lupina, który na to przystawał,
tłum dzieciaków, które się podniecały zachowaniem zdziecinniałego Pottera, czy
może na Snapea który…
Dziki wrzask wyrwał się z jej gardła, a flakonik z
perfumami Lauren spadł na podłogę, gdy wściekła przejechała ręką po półce z
kosmetykami, zrzucając je do wanny. Będąc na granicy wytrzymałości, wyciągnęła
korek, wypuszczając wodę i spojrzała na rozbite buteleczki z perfumami i
odżywkami, zamoczone cienie i pudry, rozlane szampony i balsamy.
I wtedy, nie wytrzymała. Wybuchła głośnym płaczem i
opadła na podłogę, przytłoczona poczuciem bezsilności i upokorzenia.
Jeszcze nigdy, nie czuła się tak podle jak teraz. Nie
dość, że Potter znów wciągnął ją w swoją gierkę, zmuszając niemal, by mu
odmówiła i wyszła na jędzę bez serca, to jeszcze została upokorzona przez
Snapea na oczach połowy szkoły. A teraz, na uwieńczenie dnia, zniszczyła
wszystkie kosmetyki swoje i współlokatorek.
Gdy emocje opadły trochę, a ona nie była w stanie już
dłużej płakać, podniosła się, podtrzymując wanny. Zmęczenie wzięło górę, ledwo
utrzymała się na nogach. Spojrzała w swoje odbicie, dostrzegając rozmazaną,
zapuchniętą twarz, otoczoną rozwichrzonymi i poczochranymi, rudymi kosmykami.
Złapała za gumkę, związując włosy w kucyk, odkręciła lodowatą wodę i szybko
obmyła twarz. Chłodne kropelki niemal paliły w starciu z rozgrzaną po łzach
buzią, przynosiły jednak kojące orzeźwienie.
Otarła policzki, spojrzała w lustro i zmusiła się do
uśmiechu.
- Nienawidzę cię, Jamesie Potterze – wyszeptała do siebie
- Z całego serca cię nienawidzę.
</b>
[xxx]
- Myślicie, że się udusił? – spytał konspiracyjnie Peter,
patrząc na wystające spod jego łóżka nogi Jamesa – Siedzi tam już pięć minut.
- Uodporniłem się – usłyszeli stłumiony głos Jamesa i
cała trójka odetchnęła z ulgą. Potter wygramolił się niezdarnie spod łóżka,
dzierżąc w dłoniach worek pełen różnych, dziwnych rzeczy – Zaglądałeś tam
kiedyś!? – spytał, trochę blady, podchodząc do okna.
- Nie?
- Tak myślałem – wydyszał – Nie miałem pojęcia, że
powietrze może sprawiać taką przyjemność.
- Trzeba było wyjść wcześniej. Wszyscy wiedzą, że łóżko
Glizdogona jest skażone – zauważył Syriusz.
- Chciałem to zrobić za jednym razem – powiedział Potter,
odwracając się – Po za tym, twoje wcale nie było lepsze.
- To się nazywa lata praktyki – uśmiechnął się Syriusz.
- Na swoje brudy jesteś uodporniony, jestem pewny, że
wcale nie jesteśmy gorsi – powiedział Peter, a Syriusz przybił z nim piątkę.
Remus pokręcił głową, rozbawiony.
- Za rok, będzie to samo – oznajmił Lupin – Z wiekiem,
paradoksalnie, jesteście gorsi.
- Słowo Huncwota, że znajdę kiedyś dowód na to, że jesteś
taki sam, jak my – obiecał Syriusz – Zobaczycie.
[xxx]
- Koniec – ucieszyła się Lily – Koniec męki! Koniec
egzaminów!
- I kto mi powie, że czerwiec nie jest cudownym
miesiącem? – spytał Potter, a Lily pokazała mu język. Lauren uśmiechnęła się
szeroko, przysuwając do Syriusza. Black wymienił jednak porozumiewawcze
spojrzenie z Jamesem, który wyszczerzył zęby.
- Nie, proszę! – Jęknęła Evans – Miejcie litość!
- Nikt ci nie każe przychodzić – przypomniał Syriusz.
Remus, który właśnie do nich dołączył, uśmiechnął się szeroko, na bezgłośnie
hasło: Impreza!
- Jestem za – powiedział od razu.
- Panie wybaczą, zobaczymy się podczas kolacji – oznajmił
James, kłaniając się szarmancko i cała trójka pobiegła korytarzem, zgarniając
po drodze Petera.
[xxx]
- Znów będzie tak samo – powiedziała z przekonaniem – Tak
jest zawsze. Łagodne świętowanie byle okazji, a kończy się wielkim kacem i
całym dniem z głowy.
- Zawsze się bronisz i zawsze masz największego kaca. James
zawsze usypia w połowie, Łapa prawie zawsze gada do mebli a ja śpiewam karaoke
– dodała Lauren – Po co walczyć z nieuniknionym? Raz złam zasadę i idź bez
walki.
- To nic nie zmieni – powiedziała z powątpiewaniem – Znów
nas spiją, sponiewierają i będziemy spite i…
- Sponiewierane – Dokończyła Lauren – Lily, kochanie, tak
jest zawsze. Pomyśl, że jeszcze niespełna półtora tygodnia i przez bite dwa
miesiące nikt cię nie będzie poniewierać i spijać. Zatęsknisz za tym, słowo.
- Wiem – zaśmiała się Lily – Nie wiem, doprawdy, jak ja
przeżyję bez tego wielkiego kaca, całe dwa miesiące. Naprawdę, nie mam pojęcia.
[xxx]
Z biegiem czasu, Lily nie żałowała ani jednej z imprez,
jakie odbywały się w wieży Gryffindoru. Odkąd tylko przybyli do szkoły po raz
pierwszy, szybko przekonali się, że Gryfonom wystarczy byle pretekst do
świętowania. Początkowo, inicjatywa wychodziła od starszych klas. Potem,
sukcesywnie, pałeczkę przejęli Huncwoci. Jedyne, co się nie zmieniło przez te
sześć lat, to nieziemska zabawa i wielki ból głowy następnego ranka.
Bo zawsze jakoś tak wychodziło, że i Lily i Lauren i
wszyscy inni, dawali się namówić na szklaneczkę Kremowego Piwa lub, w starszych
rocznikach, Ognistej Whisky.
Nie było więc niczym dziwnym, że tego wieczora, znalazło
się sporo osób, śpiących na podłodze czy przy kominku.
A następnego ranka przy śniadaniu, panowała niespotykana
cisza, nie tylko wśród uczniów Gryffindoru.
Co złośliwszy nauczyciele, doskonale świadomi stanu, w
jakim znajdowali się ich podopieczni oraz przyczyn, które ich do tego
doprowadzili, decydowali się na tzw. Terapie odwykową. Polegała ona zwykle
prowadzeniu długich wykładów, głosem o
kilka tonów wyższych niż zwykle, lub zadawanie ćwiczeń zaklęć, które ni mniej,
ni więcej wymagały dużego zasobu energii.
Egzaminy, jakiś niespotykanym cudem, znów wszyscy zdali,
dużo lepiej, niż zakładali. Nastały dni błogiego lenistwa, podczas których Lily
wraz z Lauren i Huncwotami, delektowały się ostatnimi chwilami razem, przed
dwumiesięczną rozłąką.
Dni stały się coraz dłuższe i cieplejsze, szkolne błonia
stały się najbardziej obleganym miejscem w szkole.
I nieuchronnie dla wszystkich, nadeszła uczta pożegnalna
i zanim się obejrzeli, siedzieli w Ekspresie Hogwart-London.
[xxx]
- Masz pisać – zastrzegła surowo Lauren, patrząc na
siedzącą naprzeciw niej Lily. Evans pokiwała głową. Kitty, Mandy i Jessica
uśmiechnęły się do siebie porozumiewawczo. King obrzuciła je karcącym
spojrzeniem, ale sama nie mogła pozbyć się tej uporczywej myśli. Lily od dwóch
dni wyraźnie zmarkotniała i nie trzeba było być geniuszem, żeby wiedzieć, co
było powodem jej zepsutego humoru. A raczej, kto.
- Masz dużo pisać – dodała po chwili – O wszystkim. Nie
no, Lily, tak nie można!
Evans jakby ocknąwszy się z transu, spojrzała zaskoczona
na Lauren. Nie, nie słuchała jej wcale, pogrążona w myślach. Myślała o całym
tym roku, o tych wszystkich zmianach jakie zaszły w życiu jej i Lauren.
- Tak?
- Jesteś niemożliwa – westchnęła, kręcąc głową – Słuchasz
mnie w ogóle?
- Nie – powiedziała bardzo szczerze – wcale.
<b> Dzień wcześniej
- Nie mogę uwierzyć, że to już koniec roku szkolnego –
powiedziała, wciskając ręce głęboko w kieszenie – dopiero był początek roku!
- Dużo się działo – zauważył James z szerokim uśmiechem.
- Za dużo, jak na mój gust – poprawiła go, patrząc ukosem
na siedzącą pod dębem Lauren, w towarzystwie pozostałych Huncwotów. King
zerwała się, machając dziko rękami i trzepiąc zawzięcie swoją koszulę. James
też spojrzał w tamtą stronę i zagryzł mocno wargę, by nie zaśmiać się.
- Obstawiam pająka – powiedział do niej, gdy zmierzyła go
podejrzliwym spojrzeniem – No, a nie mówiłem?
Syriusz, śmiejąc się głośno wstał i podszedł do King.
Machająca dziko dziewczyna, zdzieliła go dłonią po głowie i zamarła nieruchomo,
gdy lekko oszołomiony chłopak, zdjął chodzącego po kołnierzu jej koszulki
pająka. Naturalnie, oboje z Lily zgadywali, że to pająk, bo z odległością jaką
ich obserwowali, trudno było dostrzec to monstrum.
- Tak, to możliwe – zgodziła się Evans, kiwając głową –
pomyślałbyś, że oni…
- Twierdzi, że są przyjaciółmi – powiedział szybko, a na
potwierdzenie jego słów, Lauren stanęła na palcach i złożyła krótki pocałunek
na policzku Blacka.
- Ona utrzymuje to samo – zauważyła szybko Lily –
<i>Jesteśmy przyjaciółmi</i> - powiedziała, idealnie naśladując ton
przyjaciółki.
- Jedno, nie wyklucza drugiego – uśmiechnął się szeroko
Potter a Lily wybuchła śmiechem.
- Przejrzałeś ich! Patrz, a ja bym na to nie wpadła –
dodała – idziemy do nich, czy…
- Chodź tam – pociągnął ją za rękę w kierunku jeziora.
Uśmiechnęła się, czując dotyk jego ciepłych palców na swojej dłoni. Poczuła
dominujący żal, gdy znaleźli się na miejscu, a on puścił jej rękę, siadając na
jednym z kamieniu przy brzegu. Przez chwilę milczeli, obserwując jezioro.
- Będzie mi ciebie brakować – powiedział nagle Potter.
Gdy doszło do niego, co wyznał, speszony podrapał się po głowie i dodał na
usprawiedliwienie – przywykłem spędzać z tobą dużo czasu.
- Ja też będę tęsknić – odpowiedziała Lily, oblewając się
szkarłatnym rumieńcem.
- Pisz.
- Będę pisać – powiedzieli po chwili, niemal
równocześnie. Uśmiechnęli się do siebie nieśmiało i znów zapadła dłuższa chwila
milczenia. </b>
[xxx]
- Nie mogę uwierzyć, że to już – powiedziała cicho Evans,
przytulając się mocno do przyjaciółki – Kurczę będzie mi ciebie bardziej
brakować niż zawsze.
- Będę dużo pisać – obiecała i wrzasnęła dziko, gdy ktoś
złapał ją od tyłu i podniósł do góry – Oczadziałeś?!
- Wybacz – Syriusz wyszczerzył zęby, stawiając dziewczynę
na ziemi – Mówił, że tego nie zrobię – dodał, wskazując na Jamesa, który
zaśmiewał się do łez – Po za tym, nie mogłem oprzeć się pokusie – prawie
wyszeptał, pochylając się nad nią.
- Czy ja o czymś nie wiem? – spytała podejrzliwie,
obracając się do niego twarzą.
- Spójrz za siebie – powiedział krótko, a King zerknęła
przez ramię i parsknęła cicho, ukrywając głowę w ramieniu chłopaka – Gapią się
na nas. Sądzę, że to było wyczekiwane pożegnanie.
- Robimy zamęt – zaśmiała się Lauren. Nadal tkwili w
uścisku, a ona poczuła niedopartą chęć, żeby przylgnąć jeszcze bliżej niego.
- O to chodzi. Będzie zagadka wakacji – uśmiechnął się,
odsuwając od niej – Masz pisać, jasne?
- Jasne -
przytaknęła.
- Dużo, obszernie.
- Ty też – powiedziała z uśmiechem – Ej, patrz na nich.
Syriusz obrócił się i zaśmiał. Lily i James, stali przy
jednym z filarem, przekomarzając się o coś. W końcu Potter, zupełnie
niespodziewanie pochylił się.
W tym momencie, Syriuszowi wpadł do głowy pewien pomysł.
- Ej, Lily!
Evans, kierowana odruchem spojrzała w ich stronę,
przekręcając głowę. A James, zamiast musnąć policzek dziewczyny, dotknął ustami
jej ust.
King parsknęła w ramię Blacka, który pokazał parze kciuki
do góry.
- Zwariowałeś?
- Widocznie – wzruszył ramionami – Ale tylko na nich
spójrz.
[xxx]
- Masz pisać. Jeśli tylko będziesz się czuć znudzona,
napisz, a coś się wymyśli.
- Spokojnie, dam sobie radę – powiedziała z lekkim
uśmiechem.
Pokiwał głową. Chciała coś powiedzieć, ale w tym momencie
Potter pochylił się nad nią z determinacją wymalowaną na twarzy. Przekonana, co
się zaraz stanie, nadstawiła prawy policzek, czując że serce bije jej sto razy
szybciej. I gdy już czuła jego oddech na swojej twarzy, ktoś ją zawołał.
- Ej, Lily!
Zwróciła głowę w lewo, dostrzegając Syriusza i zaraz
potem, poczuła ciepło na swoich ustach. Kolana ugięły się pod nią, świat
zawirował, mimo, że ten pocałunek trwał tylko sekundę. James odsunął się z
oporem, wpatrując w nią z szeroko otwartymi oczami. Zamrugała, przełknęła
ślinę, próbując zachować równowagę i jasność umysłu.
- Przepraszam ja…
- Nie szkodzi – powiedziała szybko – to ja…
Oboje opuścili głowy z zakłopotaniem. Poczuła palące
ciepło na policzkach, jednak nie mogła powstrzymać uśmiechu cisnącego się na
jej usta. Zagryzła wargę, ledwo powstrzymując się od radosnego okrzyku.
- Lily! Słonko!
- Muszę iść – wyszeptała cicho – Czekają na mnie. Miłych
wakacji – dodała i zrobiła taki gest, jakby chciała go uściskać. Powstrzymała
się w ostatniej chwili, pewna, że jeśli to zrobi, może nie dać rady dojść do
rodziców o własnych siłach.
[xxx]
- To było złośliwe - oznajmiła King, odwracając wzrok od
Pottera i Evans - Ale słodkie.
- Trzeba im było trochę pomóc - zdecydował Black,
przyglądając się uważnie Lauren. Zagryzła wargę, wyraźnie nad czymś
rozmyślając. W końcu, zdecydowała się odezwać.
- Będzie mi ciebie brakować - wyznała - I... Dziękuję.
- Na gacie Glizdka, za co!?
- Za to, że byłeś ze mną wtedy, gdy zostałam sama. Za
pomoc. I za to, jaki jesteś - wyliczyła i uśmiechnęła się lekko - Gdyby nie ty,
ten rok byłby koszmarem. Nie wiem jakbym go przetrwała.
- Ja też dziękuję - powiedział cicho - Za to wszystko
i... za wszystko.
- Co teraz? - spytała, gdy zapadła krótka cisza. Wzruszył
ramionami. Peron, powoli pustoszał - Nie ma kogo wprowadzać w błąd...
Black rozejrzał się dookoła i skrzywił lekko. W końcu
zrobił zdecydowany krok w jej stronę.
- Tam, stoi jakiś chłopak - wskazał ręką a king
zachichotała - A tam, jest jakaś parka. Ale mi osobiście, nie potrzeba widowni.
- Mnie chyba też - dodała po namyśle. Stanęła na palcach,
złożyła krótki pocałunek na jego policzku i objęła go mocno - Będzie mi ciebie
brakowało.
- Mnie ciebie też.
Z lekkim ociąganiem, odsunęli się od siebie. Odgarnęła
włosy z czoła, uśmiechnęła się i spojrzała w miejsce gdzie przed chwilą stała
Lily z Jamesem. Teraz był tam już tylko Potter.
- Pójdę już. Miłych wakacji. I... Syriusz. Pisz często -
powiedziała z uśmiechem i odeszła, pchając wózek przed siebie.
- Pewnie, że będę. - zmarszczył brwi - Cholera, jak ja
nie cierpię pisać listów.
Wzruszył ramionami i podszedł do Pottera, który rozmawiał
z Remusem i Peterem.
[xxx]
- Dzięki – powiedział James do Syriusza, gdy dziesięć
minut później wyszli z peronu. Black uśmiechnął się szeroko, poklepał
przyjaciela po ramieniu.
- Drobiazg.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz