Rozdział 10

Powoli otworzył drzwi od dormitorium. Po otwartych drzwiach od łazienki i zasłoniętych kotarach łóżka, odgadł że Potter opuścił łazienkę. Remus, siedział na łóżku, pisząc coś w ciszy. Petera nie było.
Syriusz powoli przeszedł przez sypialnię.
- Nie radzę – odezwał się Lupin – Jest pobojowisko.
- Mówiłem że posprzątam – rzucił zza kotar James.
Syriusz rzucił okiem na zdemolowaną łazienkę i zagwizdał cicho.
- Co Ty tam robiłeś?
- Szukałam apteczki.
- Pod wanną!?
Zasłony odsłoniły się i wyjrzał zza nich James. Rzucił przyjacielowi spojrzenie bazyliszka.
- Po co Ty z nią zaczynasz? – spytał Black, rzucając się na swoje łóżko – Na oko widać, że robi wszystko żeby doprowadzić Cie to do furii.
- To ona zaczyna – mruknął zirytowany – Ruda, złośliwa wiewióra.
- Zaproś ją na randkę – rzucił niedbale Syriusz. Zapadła głucha cisza. Remus podniósł na niego zszokowane spojrzenie, James podniósł się na łokciach i spojrzał na przyjaciela jak na kretyna.
- Na mózg Ci padło?
Westchnął zirytowany.
- Oczywiście, że nie! Po prostu nic jej tak nie wkurzy jak: Evans, umów się ze mną.
James zmarszczył brwi, rozważając słowa przyjaciela.
- Coś w tym jest…
 - Pewnie że jest! Wścieknie się.

[xxx]

Lily nie była głupia. Zawsze potrafiła dostrzec, gdy kogoś jej bliskiego coś trapiło.
Z Kitty nigdy się nie przyjaźniły. Evans lubiła Jones, jednak nigdy nie widziała w niej materiału na swoją przyjaciółkę. Dziewczyna była dla niej zbyt postrzelona, by móc się z nią zaprzyjaźnić.
Zawsze widziała też, jakie stosunki panowały między Kate a Jessicą i Mandy. Potrafiły uzupełnić się, tworząc idealną paczkę przyjaciół. Tak jak ona i Lauren.
Mimo wszystko, bez trudu dostrzegła, że Kitty coś trapi. Dziewczyna uprzedziła przyjaciółki, żeby się o nią nie martwiły, sama zaś zaczęła stopniowo markotnieć, coraz więcej czasu spędzać w dormitorium, a plotki coraz mniej ją interesowały. Evans nie była aż taką ignorantką, by tego nie dostrzec.
Gdy więc zostały we trzy z Lauren w dormitorium, zdecydowała się poruszyć ten temat. Dla własnego spokoju sumienia.
- Ej, wszystko w porządku? – Spytała bez ogródek, a Lauren uśmiechnęła się w duchu.
Kate podniosła na nią swoje duże, błękitne oczy, okrążone firaną jasnych rzęs.
- Tak, czemu pytasz?
- Jesteś zmartwiona – powiedziała łagodnie dziewczyna – Od kilku dni, chodzisz taka markotna – dodała a w jej głosie zabrzmiała troska.
- To głupoty – stwierdziła Jones, wzruszając ramionami.
- Może możemy ci pomóc – zaczęła cicho Lauren, a Lily posłała jej wdzięczne spojrzenie.
Gdybyś wiedziała o co w tym chodzi, nie byłabyś taka wdzięczna, pomyślała Lauren.
- Nikt nie może mi pomóc. Mój przypadek jest beznadziejny.
Evans uniosła spojrzenie.
- Bo widzisz, ja się zakochałam. A on zupełnie nie zwraca na mnie uwagi. Na żadną dziewczynę nie zwraca uwagi…
Gdy skończyła, twarz Evans przybrała dziwny wyraz. Lauren już wiedziała, że ją mają. Lily kupiła historię Kitty – nic dziwnego, ta była wyjątkowo przekonująca i gdyby King nie wiedziała o co w tym wszystkim chodzi, uwierzyłaby że Jones naprawdę zauroczyła się w Syriuszu. A może…?
Nie miała jednak czasu, by to roztrząsać, bo Evans w końcu odezwała się.
- To chyba nie jest aż tak beznadziejna sprawa – powiedziała – na pewno coś się da zrobić. Musi się coś dać zrobić.

[xxx]

- Biedna Kitty – powiedziała Lauren, gdy zostały same – naprawdę cierpi.
- Tak…
King spojrzała ukradkiem na Lily. Ta wahała się przez chwilę poczym powiedziała.
- Pogadaj z nim.
- Co!?
- Pogadaj z nim – powtórzyła – Lubi Cię. Może uda Ci się go przekonać.
Przeklęła w duchu. Tej możliwości, nawet nie brała pod uwagę.
Myśl Lauren, myśl!
- Nie jestem pewny, czy aż tak mnie lubi – powiedziała w końcu – Po za tym, to delikatna sprawa, nie wiem czy zdołam go przekonać… Może Ty powinnaś?
- Ja? – Evans zaśmiała się – wyśmieje mnie! Daj spokój. Dogadujecie się. Gdyby to nie był Black, powiedziałabym że nawet do siebie pasujecie.
Patrzyła coraz bardziej zszokowana na przyjaciółkę.
- Nie chcesz jej pomóc? Widziałaś, jak wygląda…
- Chodź ze mną – poprosiła w końcu – będzie mi łatwiej. Proszę!
Lily zamyśliła się.
- Zgoda.

[xxx]

Wyciągnęły go do opuszczonej sali. Lily usiadła na krześle, King wdrapała się na jedną z ławką a Syriusz zdecydował się stać. Zdziwił się, że tak szybko potoczyły się sprawy. I że Lauren jest z nimi.
- Mam sprawę – zaczęła King, rzucając mu błagalne spojrzenie – MY mamy sprawę.
- Jeśli znów chcesz się przesiadać, zapomnij bo…
- Nie, nie o to chodzi. Chodzi o Kitty – powiedziała Lauren – Kate Jones.
- Ach, wiem. No i co?
- Chodzi o to, że podobasz jej się – wydusiła z siebie King, robiąc się czerwona na twarzy. I wtedy przyszedł jej do głowy pomysł – Umów się z nią – rzuciła dziarsko.
- Ehm… Nie.
- Widzisz, mówiłam, że tak będzie – powiedziała do Evans i odwróciła się – Idziemy.
- Czekaj – zawołała Lily i podeszła do Syriusza – Lauren chciała powiedzieć, że Kitty to bardzo fajna dziewczyna, z która warto się spotkać.
- Wiem. Ale nie. Nie umawiam się na randki, daruj – oznajmił a Lily zamyśliła się.
- Proszę. Jedna randka.
- Zgoda – powiedział w końcu – Ale pod jednym warunkiem.
- Dajesz.
- Umówisz się z Rogaczem.
King spojrzała na niego, faktycznie zaskoczona. Była więcej niż pewna, że Black rozegra to bardziej przemyślenie. Evans roześmiała się
- Zgłupiałeś! Nawet, jeśli bym na przystała, jemu randki ze mną nie w głowie. Coś Ci się pomyliło.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo są w głowie – uśmiechnął się Black – jest Tobą nadal mocno zainteresowany, tylko się nie przyznaje. Wierz mi, znam go lepiej niż siebie.
- No nawet jeśli – powiedziała mocno rozbawiona – To jak chcesz go zmusić, żeby poszedł?
- Nie kłopocz tym swoich rudych myśli. To już moja głowa, żeby poszedł. Ba, nawet jestem Ci w stanie zagwarantować że Cię zaprosi. Musisz się tylko zgodzić – stwierdził odważnie – Co Ty na to?
- Jesteś pokręcony – oznajmiła – nie wejdę w to.
- To możesz zapomnieć o randce z Kitty – powiedział okrutnie. Lily zmierzyła go surowym spojrzeniem, rozważając słowa chłopaka. Lauren wstrzymała oddech.
- Zaprosisz ją, jeśli się zgodzę?
- Tak.
- A jeśli nie będzie chciał mnie zaprosić?
- Wtedy Twoja część umowy nie obowiązuje. Sprawiedliwie, jeśli Kitty odmówi, Ty musisz dotrzymać obietnicy.
Zawahała się przez chwilę. Potem, wyciągnęła rękę w jego stronę.
- Nigdy, o niczym się nie dowie. Jedno wyjście. Zero zobowiązań.
- Stoi.
- Stoi.
Lauren patrzyła na to zszokowana.

[xxx]

- Zrobisz to? – Spytała Lauren, gdy szła obok Evans drogą powrotną do wieży.
- Zrobię – Zgodziła się, drżącym głosem – Dla Kitty.
Zapadła krótka cisza.
- Lily… A dla mnie, zrobiłabyś to?
Evans odwróciła się w jej stronę i roześmiała się na głos.
- Głupia, pewnie, że tak! – powiedziała obejmując ją ramieniem – dla ciebie nawet bym za niego wyszła!
King uśmiechnęła się szeroko, chociaż w głębi czuła, że Lily mówi najpoważniej na świecie.
- Też bym to zrobiła, gdyby to mi zaproponował – wyznała po chwili – jesteś dobrą koleżanką i świetną przyjaciółką, wiesz?
Wzruszyła ramionami.
- Nie wierzysz, że Syriusz go nakłoni? – Odgadła. Lily zawahała się.
- Muszę brać pod uwagę tą okoliczność. Ale kto wie, może będzie warto? Może się pobiorą i będą żyć razem długo i szczęśliwie?
- Może – powiedziała King.
A może to wy będziecie kiedyś żyć długi i szczęśliwie, dodała w myślach i roześmiała się na głos.
Prędzej Dumbledore przystanie na nawoływania Eddiego, niż ta dwójka się w sobie zakocha.

[xxx]

Gdy tydzień później, Syriusz zaprosił Kitty na randkę, a ta grzecznie odmówiła, argumentując to Lily przelotnym zauroczeniem, Evans starała się okazać najwięcej zrozumienia, na ile było ją stać.
James jednak nie prosił ja o randkę, zaczęła więc naiwnie marzyć, że nie będzie musiała dopełniać swojej części umowy. Wszystko toczyło się swoim dawnym rytmem.
James, jakby instynktownie czując że coś jest na rzeczy, czekał ze swoją tajną bronią, na odpowiedni moment. Awantury powoli zaczęły ich nudzić, nie widział więc sensu, żeby wytaczać tak ciężką artylerię bez powodu.
Wszystko zmieniło się, gdy w połowie grudnia, podczas śniadania, znudzony Syriusz zapragnął rozrywki.
- Nie pokłóciliście się dziś ani razu – zauważył Syriusz i natychmiast tego pożałował, gdy doszło do niego, co zaraz zrobi Potter.
- Masz rację. Ej, Evans – rzucił przez stół a rudowłosa niechętnie spojrzała w jego stronę – Umów się ze mną – zaproponował lekko, nie mając innego pomysłu na rozpoczęcie awantury.
Westchnęła znudzona.
- Dobra, niech Ci będzie – wzruszyła ramionami i sięgnęła po sok, starając się powstrzymać drżenie rąk.
James już otwierał usta, żeby się odgryźć gdy dotarło do niego, co powiedziała dziewczyna. Zamarł z rozchylonymi ustami, jego oczy rozszerzyły się i przez chwilę wpatrywał się w nią jakby zobaczył ją po raz pierwszy w życiu.
Nie tylko on usłyszał odpowiedź. Część uczniów, siedzących dookoła nich przerwało rozmowy i również obserwowało parę z niemałym zainteresowaniem.
Lily, czując na sobie spojrzenie coraz większej ilości uczniów Gryffindoru, obróciła się do chłopaka.
- Tak?
- Słyszałaś pytanie? – Spytał Remus, równie zszokowany co inni.
- Nie mam problemu z uszami.
- Słyszałaś odpowiedź? – upewniła się Kitty. Kiwnęła głową.
- Zgodziła się? – spytała szeptem uczennica drugiego roku siedzącej obok Lauren. Ta potwierdziła, sama nie pewna czy dobrze usłyszała. Chociaż Lily zapewniła ją, że to zrobi, Lauren była pewna że gdy przyjdzie co do czego, odmówi.
Syriusz, który otrząsnął się z osłupienia delikatnie domknął przyjacielowi usta. To go otrzeźwiło, zerwał się na równe nogi. Lily westchnęła.
- Co?
- Powiedziałam, że zgoda – warknęła i zanim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć, wyszła z sali.
- O cholera.

[xxx]

- Niby dlaczego mam z nią iść!?
- Bo druga taka okazja może się nie zdarzyć – powiedział zirytowany Syriusz – idź, co Ci szkodzi.
- Nie chcę!
- Będzie piekło – mruknął Remus – jak ją wystawisz. Po co to, idź to tylko godzina. Najgorszym wypadku.
- Właśnie, idź.
Wściekły chłopak wymaszerował z dormitorium, zatrzaskując za sobą drzwi.
- A teraz, powiedz mi, co to ma do cholery znaczyć? – spytał Remus, patrząc uważnie na Syriusza.
- Nie sypniesz mnie?
- Mam na twarzy wypisane donosiciel? Gadaj.
Syriusz nabrał głośno powietrza i zaczął mówić. Gdy skończył, Remus pokręcił tylko rozbawiony głową.
- Wszyscy się udaliście – oznajmił – Lepiej, żeby to się nie wydało. Igracie z ogniem.
- Wiem.

[xxx]

Na powitanie, kiwnęli do siebie głową. Ten trzy sekundowy kontakt wzrokowy był pierwszym i ostatnim, jaki miał nastąpić w czasie tego spotkania. Nie zamieniając ze sobą ani słowa, ruszyli w kierunku wyjścia ze szkoły. Szli w odległości metra od siebie, patrząc na wszystko i wszystkich dookoła. Byleby nie na siebie. Lily wychodząc z dormitorium założyła, że nie odezwie się pierwsza. To on ją zaprosił, więc to do niego należał obowiązek utrzymywania konwersacji. Potter wyszedł z podobnego założenia – nie chciał iść, to Evans się zgodziła, więc to ona powinna odezwać się pierwsza.
W tak irytującej ciszy, przeszli z Hogwartu do Hogsmeade. Następnie, idąc prosto przed siebie doszli do wzgórza, z którego roznosił się widok na wielki, drewniany dom. Wtedy Lily odezwała się po raz pierwszy.
- Wracamy? – Zapytała, bawiąc się swoim szalikiem. Zgodził się w milczeniu, odwrócili się zgodnie i ruszyli do wioski, robiąc wszystko, by unikać swojego spojrzenia.
James był na tyle skupiony na nie patrzeniu na dziewczynę, że nie zauważył stojącego przy Świńskim Łbie filaru, i już po chwili z całej siły uderzył w niego głową. Zachwiał się i poleciał do tyłu, wpadając w zaspę śnieżną.
Lily zatrzymała się wryta i zaniepokojona podeszła do siedzącego już Pottera, który puszczając soczyste wiązanki, szukał swoich okularów.
Znalazł je, wcisnął sobie krzywo na nos i spojrzał wściekły na Lily. Siedząc po pas w zaspie śnieżnej, z mokrymi i przekrzywionymi okularami, kupką śniegu na czapce i rzucając jej mordercze spojrzenie wyglądał przezabawnie. Nic więc dziwnego, że Lily nie była w stanie powstrzymać śmiechu gdy zmrużył oczy i wydął wargi.
- Co…? – Spytał ogłupiały, gdy zachichotała cicho.
Zaśmiała się głośniej, nie odrywając od niego wzroku. To rozeźliło go jeszcze bardziej. Zaczął się podnosić.
- Bardzo śmieszne, naprawdę – mruknął, łapiąc się słupka z którym się zderzył – ha, ha, ha…
Lily zaśmiała się głośniej. Potter mruknął coś niezrozumiałego, trzepiąc swoje mokre spodnie.
- Bardzo, bardzo śmieszne.
Kiwnęła głową, cofnęła się do tyłu i… przewróciła, uderzając głową w drugi słupek. Cały śnieg, który leżał na daszku nad filarem, spadł jej na głowę.
Tym razem, to Potter zaśmiał się. Nadal chichocząc wyciągnął w jej stronę dłoń, którą złapała i przeciągnęła na swoją stronę. Po chwili, siedział obok niej, kompletnie zdezorientowany.
Lily otrzepała swoją czapkę, spojrzała na Pottera i oboje równocześnie wybuchli śmiechem.

[xxx]

Kawiarnia Madame Meares była jedną z najstarszych i najprzytulniejszych w całym Hogsmeade. Położona na Orzeszach wioski, stanowiła rzadki obiekt odwiedzin uczniów. Ci którzy jednak zapędzili się tak daleko, bardzo często wracali do przytulnych progów Madame Ruth Meares.
Kawiarenka, położona była tuż przy jeziorze i co bardziej spostrzegawczy uczniowie, jadąc ze stacji do Hogwartu, mogli dostrzec jej koślawy, żółty dach przedzierający się spomiędzy drzew. Jak głosiły plotki, można tam było dostać nie tylko najlepszą czekoladę w okolicy, ale doświadczyć najwspanialszych doświadczeń w swoim życiu. Według niektórych, napój serwowany przez Ruth miał specyficzne właściwości – pozwalał odnajdywać miłość.
Realiści dość szybko znaleźli wytłumaczenie setek przypadków, po których pary pijące czekoladę stawały na ślubnym kobiercu. Było to ich zdaniem równie logiczne jak receptura na eliksir Wieloskokowy – do Meares przychodziły tylko pary, w większości z ostatnich lat Hogwartu, od dawna planujący ślub.
O właściwościach czekolady Ruth, mieli się jednak wkrótce przekona Lily i James, którzy doskonale znali plotki krążące o kawiarni i byli zwolennikami teorii realistów.
Zatrzymali się przed pomalowanymi na biało drzwiami, w ciszy czytając kolorowy szyld powieszony nad wejściem: Madame Meares zaprasza!
James ocknął się pierwszy. Przemoczony do granic możliwości, czując jak robi mu się coraz bardziej zimno, przeszedł obok Lily i otworzył drzwi i przytrzymał je, żeby dziewczyna mogła przejść przodem. Lily uniosła brwi, lekko zszokowana zachowaniem Pottera i weszła do środa, posyłając mu nieśmiały uśmiech.
Przy wejściu uderzył ją słodki zapach czekolady, wanilii i cynamonu. W środku było tylko kilka osób – para siedząca w samym rogu kawiarni, karmiąca się wzajemnie ciastkiem; samotny chłopak przy ladzie, rozmawiający z przysadzistą, niską czarownicą o zarumienionej twarzy i burzy czekoladowych loków opadających na plecy.
Przy drzwiach, dostrzegli Amelię Kents z Hupelpffu z jakiś nieznajomym im chłopakiem.
Wymienili rozbawione spojrzenia i natychmiast przypomnieli sobie po co przyszli. Zgodnie kiwnęli głowami i ruszyli w stronę lady, zza której uśmiechała się do nic właścicielka kawiarni, Ruth Meares.
- Co podać, kochaneczki? – Spytała, a w jej policzkach pojawiły się głębokie dołeczki.
- Dwie gorące czekolady – powiedział James.
- Dobrze trafiliście, kochaneczki – oznajmiła z uśmiechem i zabrała się do przygotowywania napoju – Lepszej niż tu nie znajdziecie. Siądźcie sobie, to chwileczkę mi zajmie.
Przeszli do stolika obok. Usiedli, zdejmując mokre kurtki, czapki i szaliki. Zapadła cisza.
- Dwie czekolady i po kawałku ciasta, na koszt firmy – dodała uśmiechając się figlarnie – Smacznego.
Wymienili rozbawione spojrzenia.
- Ładnie tu – oznajmiła w końcu Lily, zanurzając usta w czekoladzie – Naprawdę dobra.
- Mówiłem  Ci – uśmiechnął się nieznacznie, nie bardzo panując nad swoim zachowaniem. Zmarszczył lekko brwi, oczekując wybuchu, jednak rudowłosa odwzajemniła uśmiech, a na jej policzki wstąpił szkarłatny rumieniec.
Nagle coś się zmieniło. Nie wiedzieli, czy spowodowała to czekolada, śnieg w którym się wytarzali czy miesiące wojny jaką toczyli, ale nagle żadne z nich nie potrafiło znaleźć zaczepki. Złamała się cienka granica, oddzielająca nienawiść od… tego właściwie jeszcze nie wiedzieli.

[xxx]

Nie wiedziała, jak to możliwe, że w ciągu niespełna godziny, dowcipy, które dotąd ją denerwowały, zaczęły ją bawić. Nagle świat, w którym James Potter był zwykłym dzieciakiem, przestał istnieć. Zupełnie zapomniała o tym, jak długo toczyli razem walkę. Przestało mieć znaczenie to, dlaczego się z nim umówiła. Nie liczyło się poprzednie sześć lat. Zapomniała, z kim się spotkała.

[xxx]

Oszałamiał go jej śmiech. Najpierw cicho chichotała, potem pozwoliła sobie na głośniejszy śmiech by pod koniec spotkania śmiać się do rozpuku. Ciszyła się ze wszystkiego – z tego, że oparzył się czekoladą, że zaproponował jej drugie ciastko czy że bita śmietana przyczepiła mu się do nosa. A on, im dłużej słyszał jak się śmieje, tym bardziej chciał słyszeć to dłużej.
Przestało się liczyć, że zaprosił ją na złość niej samej. Zapomniał o tym jak go odtrącała, mimo jego starań. Zniknęła wredna, czepliwa Lily Evans. Zapomniał, z kim się spotkał.

[xxx]

Godzina, którą oboje przeznaczyli na randkę, niewiadomo kiedy przeistoczyła się w całe popołudnie. Zanim zorientowali się, jak dużo czasu spędzili razem, słońce już dawno zaszło.
W ciemności zmierzali w stronę zamku, rozmawiając o byle głupotach i ciesząc się dosłownie ze wszystkiego.
Lily ściskała w ręku kubek z gorącą czekoladą, którą zamówiła na wynos przed wyjściem od Madame Meares. James pałaszował rogala z czekoladą, opowiadając rudowłosej dowcip o goblinach, który tego samego dnia rano, opowiedział mu Syriusz. Dziewczyna chichotała jak głupia nie zwracając uwagi na kapiąca po rękawie czekoladę.
- Zamek o tej porze roku jest piękny – podjęła Lily, gdy skończyła się śmiać. Potter spojrzał w tamtą stronę i pokiwał głową, na znak że się z nią zgadza.
- Masz czekoladę na szacie – powiedział po chwil i zaśmiał się serdecznie, gdy Lily spojrzała na niego z wyrzutem i sięgnęła po różdżkę.
- Zaskoczyłeś mnie – podjęła po chwili – Nie myślałam, że można się z Tobą tak dobrze bawić.
- Cała przyjemność po mojej stronie.
Zapadłą krótka chwila ciszy, podczas której oboje zastanawiali się nad swoimi słowami. Weszli na błonia.
- Chętnie to powtórzę – wypaliła Lily a Potter zatrzymał się jak w ryty. Do obojga powoli zaczęło dochodzić co takiego powiedziała Evans – Nie powiedziałam tego na głos, prawda?
Zaprzeczył krótkim ruchem głowy. Lily zarumieniła się, spuszczając nisko wzrok.

[xxx]

- Mam nadzieję, że jesteś dumny! Nie ma ich prawie pięć godzin! Pewnie zabili się nawzajem i to Twoja wina! – krzyknęła Lauren, nie panując nad sobą.
- Ja nic nie zrobiłem!
- Namówiłeś nas do tego – wysyczała King, a Black pokiwał żarliwie głową.
- Ja tylko podsunąłem rozsądne, moim zdaniem, rozwiązanie. Do niczego was nie namawiałem!
- Wiesz, że będziesz współwinny tego morderstwa? – Spytał dla pewności Syriusz, a Chris zdecydował się wtrącić nieśmiało.
- Mogą go uznać za niepoczytalnego. Uważa się za geja.
- Ej, wstrzymajcie się z linczem – odezwał się Lupin – Są w zamku. Ruszają się – dodał wskazując na mapę.

[xxx]

- I co?! Jak było? – Spytała Lauren, gdy drzwi otworzyło się i do środka weszła Evans. Od razu dostrzegła, że nie wszystko poszło tak, jak Lily sobie zaplanowała.
- Zrobiłam coś głupiego – Powiedziała na przywitanie – Powiedziałam coś głupiego. To chyba ta czekolada.
- Co się stało?

[xxx]

- Było naprawdę dobrze – powiedział na wstępie Potter – Ja ignorowałem ją, ona mnie. Szliśmy sobie, udając że się nie znamy.
- Taki był plan, jeśli dobrze pamiętam – zauważył Syriusz, a James pokiwał głową.
- Wpadłem w zaspę.

[xxx]

- No i co w tym głupiego? Wpadłaś na słupek, zdarza się – powiedziała Lauren, Evans westchnęła.
- Poszliśmy na czekoladę. Do Madame Meares – zaczęła powoli, przypominając sobie wszystkie szczegóły.

[xxx]

- Zgłupiałeś!? Każdy wie, że… - zaczął Syriusz, podnosząc się z łóżka i czując, że to co opowiada mu przyjaciel coraz mniej mu się podoba. Black przesądny nie był, ale Kawiarnia Mademe Maeres była miejscem magicznym, czy się to komuś podobało, czy nie.
- To przesądy. Wracając do tematu, naprawdę było nawet miło tyle ,że…

[xxx]

- Miałam wrażenie, że jestem z kimś zupełnie innym! To było silniejsze ode mnie, zupełnie nie czułam tego, że to Potter – przyznała Lily, rumieniąc się – Bardzo dobrze się bawiłam.
- To chyba dobrze. Mówiłam Ci, że nie jest taki zły, jak go sobie malujesz – uśmiechnęła się King, a Lily westchnęła.
- Tak, tyle że to nie koniec …

[xxx]

- I nagle stwierdziła, że chętnie to powtórzy – zakończył Potter. W dormitorium zapanowała cisza. Syriusz podniósł się powoli z łóżka i spojrzał na niego jak na kretyna. Peter, zakrztusił się czekoladową żabą, a Remus, klepiąc go krótko po plecach, wydusił z siebie to, o czym pomyśleli wszyscy.
- Chrzanisz.

[xxx]

- Nie – Odpowiedziała Lily, a Lauren z wrażenia mało nie spadła z łóżka – Zanim zorientowałam się, co powiedziałam, było za późno.
- I co on na to?! Mów!

[xxx]

- To genialnie! W końcu utarłeś jej nosa! – Ucieszył się Syriusz, ale mina natychmiast mu zrzedła, gdy zobaczył  twarz przyjaciela – Nie, tylko nie to.
- Jednak.

[xxx]

- Co powiedział!?! – Krzyknęła King, w myślach przeklinając Blacka i Eddiego. Sprawy wymknęły się za daleko.
- Spytał, czy w takim wypadku nie chciałabym iść jeszcze raz. Jego chyba też to zaskoczyło, bo zrobił taką dziwną minę – zamyśliła się.
- Powiedz, że odmówiłaś!! – Poprosiła King.

[xxx]

- Zgodziła się. Chyba samą się zaskoczyła, ale się zgodziła. Po prostu, ot tak. Pojmujesz to!? Bo ja nie.
- Nie możliwe – powiedział Syriusz, kręcąc głową – To nie może być prawda, nie!
- Zdziwiłbyś się.

[xxx]

- I co teraz? – Spytała cicho King, mając wielką ochotę przyznać się do wszystkiego. Otworzyła już usta, gdy zauważyła coś, co zaskoczyło ją kompletnie.
Lily, chociaż mocno zdenerwowana, wydawała się być szczęśliwa. Niepewność wymalowana na jej buzi, gasła i wydawała się niewidoczna przy błyszczących oczach i mocno zaróżowionych policzkach.
Lily była szczęśliwa. A Lauren, nie miała serca, żeby w tej chwili psuć jej to szczęście.
Jutro ochłonie, i wtedy jej wszystko powiem. Przecież Evans szybko dojdzie do siebie i zda sobie sprawę, że to James. Odwoła randkę.
- Pójdę – powiedziała cicho Evans – nie mam przecież nic do stracenia.
Na to, King nie miała przygotowanej odpowiedzi.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz