Powoli otworzył drzwi od dormitorium. Po otwartych drzwiach
od łazienki i zasłoniętych kotarach łóżka, odgadł że Potter opuścił łazienkę.
Remus, siedział na łóżku, pisząc coś w ciszy. Petera nie było.
Syriusz powoli przeszedł przez sypialnię.
- Nie radzę – odezwał się Lupin – Jest pobojowisko.
- Mówiłem że posprzątam – rzucił zza kotar James.
Syriusz rzucił okiem na zdemolowaną łazienkę i zagwizdał
cicho.
- Co Ty tam robiłeś?
- Szukałam apteczki.
- Pod wanną!?
Zasłony odsłoniły się i wyjrzał zza nich James. Rzucił
przyjacielowi spojrzenie bazyliszka.
- Po co Ty z nią zaczynasz? – spytał Black, rzucając się na
swoje łóżko – Na oko widać, że robi wszystko żeby doprowadzić Cie to do furii.
- To ona zaczyna – mruknął zirytowany – Ruda, złośliwa wiewióra.
- Zaproś ją na randkę – rzucił niedbale Syriusz. Zapadła
głucha cisza. Remus podniósł na niego zszokowane spojrzenie, James podniósł się
na łokciach i spojrzał na przyjaciela jak na kretyna.
- Na mózg Ci padło?
Westchnął zirytowany.
- Oczywiście, że nie! Po prostu nic jej tak nie wkurzy jak:
Evans, umów się ze mną.
James zmarszczył brwi, rozważając słowa przyjaciela.
- Coś w tym jest…
- Pewnie że jest!
Wścieknie się.
[xxx]
Lily nie była głupia. Zawsze potrafiła dostrzec, gdy kogoś
jej bliskiego coś trapiło.
Z Kitty nigdy się nie przyjaźniły. Evans lubiła Jones,
jednak nigdy nie widziała w niej materiału na swoją przyjaciółkę. Dziewczyna
była dla niej zbyt postrzelona, by móc się z nią zaprzyjaźnić.
Zawsze widziała też, jakie stosunki panowały między Kate a
Jessicą i Mandy. Potrafiły uzupełnić się, tworząc idealną paczkę przyjaciół.
Tak jak ona i Lauren.
Mimo wszystko, bez trudu dostrzegła, że Kitty coś trapi.
Dziewczyna uprzedziła przyjaciółki, żeby się o nią nie martwiły, sama zaś
zaczęła stopniowo markotnieć, coraz więcej czasu spędzać w dormitorium, a
plotki coraz mniej ją interesowały. Evans nie była aż taką ignorantką, by tego
nie dostrzec.
Gdy więc zostały we trzy z Lauren w dormitorium, zdecydowała
się poruszyć ten temat. Dla własnego spokoju sumienia.
- Ej, wszystko w porządku? – Spytała bez ogródek, a Lauren
uśmiechnęła się w duchu.
Kate podniosła na nią swoje duże, błękitne oczy, okrążone
firaną jasnych rzęs.
- Tak, czemu pytasz?
- Jesteś zmartwiona – powiedziała łagodnie dziewczyna – Od
kilku dni, chodzisz taka markotna – dodała a w jej głosie zabrzmiała troska.
- To głupoty – stwierdziła Jones, wzruszając ramionami.
- Może możemy ci pomóc – zaczęła cicho Lauren, a Lily
posłała jej wdzięczne spojrzenie.
Gdybyś wiedziała o co w tym chodzi, nie byłabyś taka
wdzięczna, pomyślała Lauren.
- Nikt nie może mi pomóc. Mój przypadek jest beznadziejny.
Evans uniosła spojrzenie.
- Bo widzisz, ja się zakochałam. A on zupełnie nie zwraca na
mnie uwagi. Na żadną dziewczynę nie zwraca uwagi…
Gdy skończyła, twarz Evans przybrała dziwny wyraz. Lauren
już wiedziała, że ją mają. Lily kupiła historię Kitty – nic dziwnego, ta była
wyjątkowo przekonująca i gdyby King nie wiedziała o co w tym wszystkim chodzi,
uwierzyłaby że Jones naprawdę zauroczyła się w Syriuszu. A może…?
Nie miała jednak czasu, by to roztrząsać, bo Evans w końcu
odezwała się.
- To chyba nie jest aż tak beznadziejna sprawa – powiedziała
– na pewno coś się da zrobić. Musi się coś dać zrobić.
[xxx]
- Biedna Kitty – powiedziała Lauren, gdy zostały same –
naprawdę cierpi.
- Tak…
King spojrzała ukradkiem na Lily. Ta wahała się przez chwilę
poczym powiedziała.
- Pogadaj z nim.
- Co!?
- Pogadaj z nim – powtórzyła – Lubi Cię. Może uda Ci się go
przekonać.
Przeklęła w duchu. Tej możliwości, nawet nie brała pod
uwagę.
Myśl Lauren, myśl!
- Nie jestem pewny, czy aż tak mnie lubi – powiedziała w
końcu – Po za tym, to delikatna sprawa, nie wiem czy zdołam go przekonać… Może
Ty powinnaś?
- Ja? – Evans zaśmiała się – wyśmieje mnie! Daj spokój.
Dogadujecie się. Gdyby to nie był Black, powiedziałabym że nawet do siebie
pasujecie.
Patrzyła coraz bardziej zszokowana na przyjaciółkę.
- Nie chcesz jej pomóc? Widziałaś, jak wygląda…
- Chodź ze mną – poprosiła w końcu – będzie mi łatwiej.
Proszę!
Lily zamyśliła się.
- Zgoda.
[xxx]
Wyciągnęły go do opuszczonej sali. Lily usiadła na krześle,
King wdrapała się na jedną z ławką a Syriusz zdecydował się stać. Zdziwił się,
że tak szybko potoczyły się sprawy. I że Lauren jest z nimi.
- Mam sprawę – zaczęła King, rzucając mu błagalne spojrzenie
– MY mamy sprawę.
- Jeśli znów chcesz się przesiadać, zapomnij bo…
- Nie, nie o to chodzi. Chodzi o Kitty – powiedziała Lauren
– Kate Jones.
- Ach, wiem. No i co?
- Chodzi o to, że podobasz jej się – wydusiła z siebie King,
robiąc się czerwona na twarzy. I wtedy przyszedł jej do głowy pomysł – Umów się
z nią – rzuciła dziarsko.
- Ehm… Nie.
- Widzisz, mówiłam, że tak będzie – powiedziała do Evans i
odwróciła się – Idziemy.
- Czekaj – zawołała Lily i podeszła do Syriusza – Lauren
chciała powiedzieć, że Kitty to bardzo fajna dziewczyna, z która warto się
spotkać.
- Wiem. Ale nie. Nie umawiam się na randki, daruj – oznajmił
a Lily zamyśliła się.
- Proszę. Jedna randka.
- Zgoda – powiedział w końcu – Ale pod jednym warunkiem.
- Dajesz.
- Umówisz się z Rogaczem.
King spojrzała na niego, faktycznie zaskoczona. Była więcej
niż pewna, że Black rozegra to bardziej przemyślenie. Evans roześmiała się
- Zgłupiałeś! Nawet, jeśli bym na przystała, jemu randki ze
mną nie w głowie. Coś Ci się pomyliło.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo są w głowie – uśmiechnął się
Black – jest Tobą nadal mocno zainteresowany, tylko się nie przyznaje. Wierz
mi, znam go lepiej niż siebie.
- No nawet jeśli – powiedziała mocno rozbawiona – To jak
chcesz go zmusić, żeby poszedł?
- Nie kłopocz tym swoich rudych myśli. To już moja głowa,
żeby poszedł. Ba, nawet jestem Ci w stanie zagwarantować że Cię zaprosi. Musisz
się tylko zgodzić – stwierdził odważnie – Co Ty na to?
- Jesteś pokręcony – oznajmiła – nie wejdę w to.
- To możesz zapomnieć o randce z Kitty – powiedział
okrutnie. Lily zmierzyła go surowym spojrzeniem, rozważając słowa chłopaka.
Lauren wstrzymała oddech.
- Zaprosisz ją, jeśli się zgodzę?
- Tak.
- A jeśli nie będzie chciał mnie zaprosić?
- Wtedy Twoja część umowy nie obowiązuje. Sprawiedliwie,
jeśli Kitty odmówi, Ty musisz dotrzymać obietnicy.
Zawahała się przez chwilę. Potem, wyciągnęła rękę w jego
stronę.
- Nigdy, o niczym się nie dowie. Jedno wyjście. Zero
zobowiązań.
- Stoi.
- Stoi.
Lauren patrzyła na to zszokowana.
[xxx]
- Zrobisz to? – Spytała Lauren, gdy szła obok Evans drogą
powrotną do wieży.
- Zrobię – Zgodziła się, drżącym głosem – Dla Kitty.
Zapadła krótka cisza.
- Lily… A dla mnie, zrobiłabyś to?
Evans odwróciła się w jej stronę i roześmiała się na głos.
- Głupia, pewnie, że tak! – powiedziała obejmując ją
ramieniem – dla ciebie nawet bym za niego wyszła!
King uśmiechnęła się szeroko, chociaż w głębi czuła, że Lily
mówi najpoważniej na świecie.
- Też bym to zrobiła, gdyby to mi zaproponował – wyznała po
chwili – jesteś dobrą koleżanką i świetną przyjaciółką, wiesz?
Wzruszyła ramionami.
- Nie wierzysz, że Syriusz go nakłoni? – Odgadła. Lily
zawahała się.
- Muszę brać pod uwagę tą okoliczność. Ale kto wie, może
będzie warto? Może się pobiorą i będą żyć razem długo i szczęśliwie?
- Może – powiedziała King.
A może to wy będziecie kiedyś żyć długi i szczęśliwie,
dodała w myślach i roześmiała się na głos.
Prędzej Dumbledore przystanie na nawoływania Eddiego, niż ta
dwójka się w sobie zakocha.
[xxx]
Gdy tydzień później, Syriusz zaprosił Kitty na randkę, a ta
grzecznie odmówiła, argumentując to Lily przelotnym zauroczeniem, Evans starała
się okazać najwięcej zrozumienia, na ile było ją stać.
James jednak nie prosił ja o randkę, zaczęła więc naiwnie
marzyć, że nie będzie musiała dopełniać swojej części umowy. Wszystko toczyło
się swoim dawnym rytmem.
James, jakby instynktownie czując że coś jest na rzeczy,
czekał ze swoją tajną bronią, na odpowiedni moment. Awantury powoli zaczęły ich
nudzić, nie widział więc sensu, żeby wytaczać tak ciężką artylerię bez powodu.
Wszystko zmieniło się, gdy w połowie grudnia, podczas
śniadania, znudzony Syriusz zapragnął rozrywki.
- Nie pokłóciliście się dziś ani razu – zauważył Syriusz i
natychmiast tego pożałował, gdy doszło do niego, co zaraz zrobi Potter.
- Masz rację. Ej, Evans – rzucił przez stół a rudowłosa
niechętnie spojrzała w jego stronę – Umów się ze mną – zaproponował lekko, nie
mając innego pomysłu na rozpoczęcie awantury.
Westchnęła znudzona.
- Dobra, niech Ci będzie – wzruszyła ramionami i sięgnęła po
sok, starając się powstrzymać drżenie rąk.
James już otwierał usta, żeby się odgryźć gdy dotarło do
niego, co powiedziała dziewczyna. Zamarł z rozchylonymi ustami, jego oczy
rozszerzyły się i przez chwilę wpatrywał się w nią jakby zobaczył ją po raz
pierwszy w życiu.
Nie tylko on usłyszał odpowiedź. Część uczniów, siedzących
dookoła nich przerwało rozmowy i również obserwowało parę z niemałym
zainteresowaniem.
Lily, czując na sobie spojrzenie coraz większej ilości
uczniów Gryffindoru, obróciła się do chłopaka.
- Tak?
- Słyszałaś pytanie? – Spytał Remus, równie zszokowany co
inni.
- Nie mam problemu z uszami.
- Słyszałaś odpowiedź? – upewniła się Kitty. Kiwnęła głową.
- Zgodziła się? – spytała szeptem uczennica drugiego roku
siedzącej obok Lauren. Ta potwierdziła, sama nie pewna czy dobrze usłyszała.
Chociaż Lily zapewniła ją, że to zrobi, Lauren była pewna że gdy przyjdzie co
do czego, odmówi.
Syriusz, który otrząsnął się z osłupienia delikatnie domknął
przyjacielowi usta. To go otrzeźwiło, zerwał się na równe nogi. Lily
westchnęła.
- Co?
- Powiedziałam, że zgoda – warknęła i zanim ktokolwiek
zdążył coś powiedzieć, wyszła z sali.
- O cholera.
[xxx]
- Niby dlaczego mam z nią iść!?
- Bo druga taka okazja może się nie zdarzyć – powiedział
zirytowany Syriusz – idź, co Ci szkodzi.
- Nie chcę!
- Będzie piekło – mruknął Remus – jak ją wystawisz. Po co
to, idź to tylko godzina. Najgorszym wypadku.
- Właśnie, idź.
Wściekły chłopak wymaszerował z dormitorium, zatrzaskując za
sobą drzwi.
- A teraz, powiedz mi, co to ma do cholery znaczyć? – spytał
Remus, patrząc uważnie na Syriusza.
- Nie sypniesz mnie?
- Mam na twarzy wypisane donosiciel? Gadaj.
Syriusz nabrał głośno powietrza i zaczął mówić. Gdy skończył,
Remus pokręcił tylko rozbawiony głową.
- Wszyscy się udaliście – oznajmił – Lepiej, żeby to się nie
wydało. Igracie z ogniem.
- Wiem.
[xxx]
Na powitanie, kiwnęli do siebie głową. Ten trzy sekundowy
kontakt wzrokowy był pierwszym i ostatnim, jaki miał nastąpić w czasie tego
spotkania. Nie zamieniając ze sobą ani słowa, ruszyli w kierunku wyjścia ze
szkoły. Szli w odległości metra od siebie, patrząc na wszystko i wszystkich
dookoła. Byleby nie na siebie. Lily wychodząc z dormitorium założyła, że nie
odezwie się pierwsza. To on ją zaprosił, więc to do niego należał obowiązek
utrzymywania konwersacji. Potter wyszedł z podobnego założenia – nie chciał
iść, to Evans się zgodziła, więc to ona powinna odezwać się pierwsza.
W tak irytującej ciszy, przeszli z Hogwartu do Hogsmeade.
Następnie, idąc prosto przed siebie doszli do wzgórza, z którego roznosił się
widok na wielki, drewniany dom. Wtedy Lily odezwała się po raz pierwszy.
- Wracamy? – Zapytała, bawiąc się swoim szalikiem. Zgodził
się w milczeniu, odwrócili się zgodnie i ruszyli do wioski, robiąc wszystko, by
unikać swojego spojrzenia.
James był na tyle skupiony na nie patrzeniu na dziewczynę,
że nie zauważył stojącego przy Świńskim Łbie filaru, i już po chwili z całej
siły uderzył w niego głową. Zachwiał się i poleciał do tyłu, wpadając w zaspę
śnieżną.
Lily zatrzymała się wryta i zaniepokojona podeszła do
siedzącego już Pottera, który puszczając soczyste wiązanki, szukał swoich
okularów.
Znalazł je, wcisnął sobie krzywo na nos i spojrzał wściekły na
Lily. Siedząc po pas w zaspie śnieżnej, z mokrymi i przekrzywionymi okularami,
kupką śniegu na czapce i rzucając jej mordercze spojrzenie wyglądał
przezabawnie. Nic więc dziwnego, że Lily nie była w stanie powstrzymać śmiechu
gdy zmrużył oczy i wydął wargi.
- Co…? – Spytał ogłupiały, gdy zachichotała cicho.
Zaśmiała się głośniej, nie odrywając od niego wzroku. To
rozeźliło go jeszcze bardziej. Zaczął się podnosić.
- Bardzo śmieszne, naprawdę – mruknął, łapiąc się słupka z
którym się zderzył – ha, ha, ha…
Lily zaśmiała się głośniej. Potter mruknął coś
niezrozumiałego, trzepiąc swoje mokre spodnie.
- Bardzo, bardzo śmieszne.
Kiwnęła głową, cofnęła się do tyłu i… przewróciła, uderzając
głową w drugi słupek. Cały śnieg, który leżał na daszku nad filarem, spadł jej
na głowę.
Tym razem, to Potter zaśmiał się. Nadal chichocząc wyciągnął
w jej stronę dłoń, którą złapała i przeciągnęła na swoją stronę. Po chwili,
siedział obok niej, kompletnie zdezorientowany.
Lily otrzepała swoją czapkę, spojrzała na Pottera i oboje
równocześnie wybuchli śmiechem.
[xxx]
Kawiarnia Madame Meares była jedną z najstarszych i najprzytulniejszych
w całym Hogsmeade. Położona na Orzeszach wioski, stanowiła rzadki obiekt
odwiedzin uczniów. Ci którzy jednak zapędzili się tak daleko, bardzo często
wracali do przytulnych progów Madame Ruth Meares.
Kawiarenka, położona była tuż przy jeziorze i co bardziej spostrzegawczy
uczniowie, jadąc ze stacji do Hogwartu, mogli dostrzec jej koślawy, żółty dach
przedzierający się spomiędzy drzew. Jak głosiły plotki, można tam było dostać
nie tylko najlepszą czekoladę w okolicy, ale doświadczyć najwspanialszych
doświadczeń w swoim życiu. Według niektórych, napój serwowany przez Ruth miał
specyficzne właściwości – pozwalał odnajdywać miłość.
Realiści dość szybko znaleźli wytłumaczenie setek przypadków, po których
pary pijące czekoladę stawały na ślubnym kobiercu. Było to ich zdaniem równie
logiczne jak receptura na eliksir Wieloskokowy – do Meares przychodziły tylko
pary, w większości z ostatnich lat Hogwartu, od dawna planujący ślub.
O właściwościach czekolady Ruth, mieli się jednak wkrótce przekona Lily
i James, którzy doskonale znali plotki krążące o kawiarni i byli zwolennikami
teorii realistów.
Zatrzymali się przed pomalowanymi na biało drzwiami, w ciszy czytając
kolorowy szyld powieszony nad wejściem: Madame Meares zaprasza!
James ocknął się pierwszy. Przemoczony do granic możliwości, czując jak
robi mu się coraz bardziej zimno, przeszedł obok Lily i otworzył drzwi i
przytrzymał je, żeby dziewczyna mogła przejść przodem. Lily uniosła brwi, lekko
zszokowana zachowaniem Pottera i weszła do środa, posyłając mu nieśmiały
uśmiech.
Przy wejściu uderzył ją słodki zapach czekolady, wanilii i cynamonu. W
środku było tylko kilka osób – para siedząca w samym rogu kawiarni, karmiąca
się wzajemnie ciastkiem; samotny chłopak przy ladzie, rozmawiający z
przysadzistą, niską czarownicą o zarumienionej twarzy i burzy czekoladowych
loków opadających na plecy.
Przy drzwiach, dostrzegli Amelię Kents z Hupelpffu z jakiś nieznajomym
im chłopakiem.
Wymienili rozbawione spojrzenia i natychmiast przypomnieli sobie po co
przyszli. Zgodnie kiwnęli głowami i ruszyli w stronę lady, zza której
uśmiechała się do nic właścicielka kawiarni, Ruth Meares.
- Co podać, kochaneczki? – Spytała, a w jej policzkach pojawiły się
głębokie dołeczki.
- Dwie gorące czekolady – powiedział James.
- Dobrze trafiliście, kochaneczki – oznajmiła z uśmiechem i zabrała się
do przygotowywania napoju – Lepszej niż tu nie znajdziecie. Siądźcie sobie, to
chwileczkę mi zajmie.
Przeszli do stolika obok. Usiedli, zdejmując mokre kurtki, czapki i
szaliki. Zapadła cisza.
- Dwie czekolady i po kawałku ciasta, na koszt firmy – dodała
uśmiechając się figlarnie – Smacznego.
Wymienili rozbawione spojrzenia.
- Ładnie tu – oznajmiła w końcu Lily, zanurzając usta w czekoladzie –
Naprawdę dobra.
- Mówiłem Ci – uśmiechnął się
nieznacznie, nie bardzo panując nad swoim zachowaniem. Zmarszczył lekko brwi,
oczekując wybuchu, jednak rudowłosa odwzajemniła uśmiech, a na jej policzki
wstąpił szkarłatny rumieniec.
Nagle coś się zmieniło. Nie wiedzieli, czy spowodowała to czekolada,
śnieg w którym się wytarzali czy miesiące wojny jaką toczyli, ale nagle żadne z
nich nie potrafiło znaleźć zaczepki. Złamała się cienka granica, oddzielająca
nienawiść od… tego właściwie jeszcze nie wiedzieli.
[xxx]
Nie wiedziała, jak to możliwe, że w ciągu niespełna godziny, dowcipy,
które dotąd ją denerwowały, zaczęły ją bawić. Nagle świat, w którym James
Potter był zwykłym dzieciakiem, przestał istnieć. Zupełnie zapomniała o tym,
jak długo toczyli razem walkę. Przestało mieć znaczenie to, dlaczego się z nim
umówiła. Nie liczyło się poprzednie sześć lat. Zapomniała, z kim się spotkała.
[xxx]
Oszałamiał go jej śmiech. Najpierw cicho chichotała, potem pozwoliła
sobie na głośniejszy śmiech by pod koniec spotkania śmiać się do rozpuku.
Ciszyła się ze wszystkiego – z tego, że oparzył się czekoladą, że zaproponował
jej drugie ciastko czy że bita śmietana przyczepiła mu się do nosa. A on, im
dłużej słyszał jak się śmieje, tym bardziej chciał słyszeć to dłużej.
Przestało się liczyć, że zaprosił ją na złość niej samej. Zapomniał o
tym jak go odtrącała, mimo jego starań. Zniknęła wredna, czepliwa Lily Evans.
Zapomniał, z kim się spotkał.
[xxx]
Godzina, którą oboje przeznaczyli na randkę, niewiadomo kiedy
przeistoczyła się w całe popołudnie. Zanim zorientowali się, jak dużo czasu
spędzili razem, słońce już dawno zaszło.
W ciemności zmierzali w stronę zamku, rozmawiając o byle głupotach i
ciesząc się dosłownie ze wszystkiego.
Lily ściskała w ręku kubek z gorącą czekoladą, którą zamówiła na wynos
przed wyjściem od Madame Meares. James pałaszował rogala z czekoladą,
opowiadając rudowłosej dowcip o goblinach, który tego samego dnia rano,
opowiedział mu Syriusz. Dziewczyna chichotała jak głupia nie zwracając uwagi na
kapiąca po rękawie czekoladę.
- Zamek o tej porze roku jest piękny – podjęła Lily, gdy skończyła się
śmiać. Potter spojrzał w tamtą stronę i pokiwał głową, na znak że się z nią
zgadza.
- Masz czekoladę na szacie – powiedział po chwil i zaśmiał się
serdecznie, gdy Lily spojrzała na niego z wyrzutem i sięgnęła po różdżkę.
- Zaskoczyłeś mnie – podjęła po chwili – Nie myślałam, że można się z
Tobą tak dobrze bawić.
- Cała przyjemność po mojej stronie.
Zapadłą krótka chwila ciszy, podczas której oboje zastanawiali się nad
swoimi słowami. Weszli na błonia.
- Chętnie to powtórzę – wypaliła Lily a Potter zatrzymał się jak w ryty.
Do obojga powoli zaczęło dochodzić co takiego powiedziała Evans – Nie
powiedziałam tego na głos, prawda?
Zaprzeczył krótkim ruchem głowy. Lily zarumieniła się, spuszczając nisko
wzrok.
[xxx]
- Mam nadzieję, że jesteś dumny! Nie ma ich prawie pięć godzin! Pewnie
zabili się nawzajem i to Twoja wina! – krzyknęła Lauren, nie panując nad sobą.
- Ja nic nie zrobiłem!
- Namówiłeś nas do tego – wysyczała King, a Black pokiwał żarliwie
głową.
- Ja tylko podsunąłem rozsądne, moim zdaniem, rozwiązanie. Do niczego
was nie namawiałem!
- Wiesz, że będziesz współwinny tego morderstwa? – Spytał dla pewności
Syriusz, a Chris zdecydował się wtrącić nieśmiało.
- Mogą go uznać za niepoczytalnego. Uważa się za geja.
- Ej, wstrzymajcie się z linczem – odezwał się Lupin – Są w zamku.
Ruszają się – dodał wskazując na mapę.
[xxx]
- I co?! Jak było? – Spytała Lauren, gdy drzwi otworzyło się i do środka
weszła Evans. Od razu dostrzegła, że nie wszystko poszło tak, jak Lily sobie
zaplanowała.
- Zrobiłam coś głupiego – Powiedziała na przywitanie – Powiedziałam coś
głupiego. To chyba ta czekolada.
- Co się stało?
[xxx]
- Było naprawdę dobrze – powiedział na wstępie Potter – Ja ignorowałem
ją, ona mnie. Szliśmy sobie, udając że się nie znamy.
- Taki był plan, jeśli dobrze pamiętam – zauważył Syriusz, a James
pokiwał głową.
- Wpadłem w zaspę.
[xxx]
- No i co w tym głupiego? Wpadłaś na słupek, zdarza się – powiedziała
Lauren, Evans westchnęła.
- Poszliśmy na czekoladę. Do Madame Meares – zaczęła powoli,
przypominając sobie wszystkie szczegóły.
[xxx]
- Zgłupiałeś!? Każdy wie, że… - zaczął Syriusz, podnosząc się z łóżka i
czując, że to co opowiada mu przyjaciel coraz mniej mu się podoba. Black
przesądny nie był, ale Kawiarnia Mademe Maeres była miejscem magicznym, czy się
to komuś podobało, czy nie.
- To przesądy. Wracając do tematu, naprawdę było nawet miło tyle ,że…
[xxx]
- Miałam wrażenie, że jestem z kimś zupełnie innym! To było silniejsze
ode mnie, zupełnie nie czułam tego, że to Potter – przyznała Lily, rumieniąc
się – Bardzo dobrze się bawiłam.
- To chyba dobrze. Mówiłam Ci, że nie jest taki zły, jak go sobie
malujesz – uśmiechnęła się King, a Lily westchnęła.
- Tak, tyle że to nie koniec …
[xxx]
- I nagle stwierdziła, że chętnie to powtórzy – zakończył Potter. W
dormitorium zapanowała cisza. Syriusz podniósł się powoli z łóżka i spojrzał na
niego jak na kretyna. Peter, zakrztusił się czekoladową żabą, a Remus, klepiąc
go krótko po plecach, wydusił z siebie to, o czym pomyśleli wszyscy.
- Chrzanisz.
[xxx]
- Nie – Odpowiedziała Lily, a Lauren z wrażenia mało nie spadła z łóżka
– Zanim zorientowałam się, co powiedziałam, było za późno.
- I co on na to?! Mów!
[xxx]
- To genialnie! W końcu utarłeś jej nosa! – Ucieszył się Syriusz, ale
mina natychmiast mu zrzedła, gdy zobaczył twarz przyjaciela – Nie, tylko nie to.
- Jednak.
[xxx]
- Co powiedział!?! – Krzyknęła King, w myślach przeklinając Blacka i
Eddiego. Sprawy wymknęły się za daleko.
- Spytał, czy w takim wypadku nie chciałabym iść jeszcze raz. Jego chyba
też to zaskoczyło, bo zrobił taką dziwną minę – zamyśliła się.
- Powiedz, że odmówiłaś!! – Poprosiła King.
[xxx]
- Zgodziła się. Chyba samą się zaskoczyła, ale się zgodziła. Po prostu,
ot tak. Pojmujesz to!? Bo ja nie.
- Nie możliwe – powiedział Syriusz, kręcąc głową – To nie może być
prawda, nie!
- Zdziwiłbyś się.
[xxx]
- I co teraz? – Spytała cicho King, mając wielką ochotę przyznać się do
wszystkiego. Otworzyła już usta, gdy zauważyła coś, co zaskoczyło ją
kompletnie.
Lily, chociaż mocno zdenerwowana, wydawała się być szczęśliwa. Niepewność
wymalowana na jej buzi, gasła i wydawała się niewidoczna przy błyszczących
oczach i mocno zaróżowionych policzkach.
Lily była szczęśliwa. A Lauren, nie miała serca, żeby w tej chwili psuć
jej to szczęście.
Jutro ochłonie, i wtedy jej wszystko powiem. Przecież Evans szybko
dojdzie do siebie i zda sobie sprawę, że to James. Odwoła randkę.
- Pójdę – powiedziała cicho Evans – nie mam przecież nic do stracenia.
Na to, King nie miała przygotowanej odpowiedzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz