Sześć.

Miał być rozdział. Zaczęłam go nawet pisać, bo i okazja wyjątkowa. Pięć dni temu, 24 lutego, były kolejne urodziny. Pomyślałam, że napiszę kolejną rzecz którą zawsze chciałam napisać. Ale nie wyszło. Jestem świeżo po sesji, a już zaczął się nowy semestr, proseminarium i kupka lektur z pozytywizmu, która rośnie i rośnie. A moja Wena jest w stanie co najwyżej pokolorować kilka rubryczek w kolorowance dla dorosłych.
Dlatego, bo nie wybaczyłabym sobie takiego milczenia, sygnalizuję, sama dla siebie, że minęło sześć lat. A rozdział, który zaczęłam pisać, zapewne wkrótce się pojawi, jak tylko odzyskam resztę sił witalnych i Wenę, która się ostatnio na mnie wypina, bo przez cały styczeń kazałam jej pisać recenzję, których nienawidzi. Mnie to tam sprawia frajdę, ale co poradzić, Weny są przecież dziwne...

1 komentarz:

  1. Witam. Autorko, nie wiem czy jeszcze tu zaglądasz. Mam nadzieję, że tak. Chciałem zapytać, czy będziesz kontynuować to, lub inne opowiadanie? Wiem, że dorosłość to rzecz straszna, bo sam ją przeżywam. Nie zmienia to jednak faktu, że masz ogromny talent, a Twoje opowiadania w masie potterowskich blogów wyróżniają się zdecydowanie.
    Pozdrawiam i jeśli tu zaglądasz mam nadzieję na odpowiedź.

    OdpowiedzUsuń